Pages

2015-02-20

"Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym" Ida Linde

Wydawca: LOKATOR

Data wydania: 18 lutego 2015

Liczba stron: 76

Tłumacz: Justyna Czechowska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 29 zł

Tytuł recenzji: Bliskość i odchodzenie

To jedna z tych kameralnych opowieści - jak chociażby "Okna" Anny Arno - o naprawdę wielkich sprawach. Ida Linde wprowadza nas w niepokojący świat kilku końców, ale przede wszystkim prezentuje sceny zintensyfikowanego bycia razem. To poetycka opowieść o utracie naznaczona śladami, które zapisują się w pamięci dzięki barwom oraz zapamiętanym obrazom. O nostalgii w kolorze blue... Justyna Czechowska - tłumaczka książki - przeprowadziła nas przez świat wyobraźni chwilami naiwnej, ale za to wyobraźni totalnej. Takiej, która usiłuje zatrzymać każde odbicie rzeczywistości. Wytrzeć z niej niepokojące ciemne plamy. Pozostawić przy życiu umierających i zapisać na zawsze wspomnienia o życiu. "Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym" to dramat rozpaczliwego zatrzymania czasu we dwoje. Takiego, który przemija zupełnie inaczej, w swoim rytmie, niespiesznym i bliskim melancholii. Łatwo opowiadać o śmierci jako czymś nieuchronnym czy bezlitosnym. Sztuką jest stworzenie poetyckiej etiudy z okresu, w którym nazywa się wszystko zbyt wcześnie i zbyt pospiesznie, byle tylko w pamięci pozostał czas, kiedy zmienia się kształt rzeczy, myśli i uczuć.

Larsson i dziadek chcieliby może wznieść się gdzieś poza pole grawitacyjne, które każe im być dokładnie w tym miejscu, w jakim się znajdują. "Dwa samoloty, które nie potrafią wystartować", te słowa bawią dziadka, ale też dyskretnie sugerują ułomność nie do pogodzenia. Świat istnienia tej dwójki to rzeczywistość naznaczona niepokojącymi snami na zmianę z bezsennością i wspomnieniami o tej, która już odeszła. Narratorka kompulsywnie bada ślady po zmarłej babci, utwierdzając się jednocześnie w przekonaniu, że dziadek musi być wiecznie. Odbicia babci w starej twarzy, chropowatych dłoniach, w słowach wypowiadanych powoli i z namysłem stają się obrazem osobistych pragnień. Bo przecież czas, który spędzają razem, musi zostać jakoś uwieczniony. Musi przestać się dziać, aby można było odczuć przynależność do drugiego człowieka, do miejsc przez niego naznaczonych. Linde zadaje pytanie o to, co można zrobić, aby zasłużyć sobie na bliskość. Potem tę bliskość zatrzymać i nigdy więcej nie wspominać. Bo nie ma gotowości do utraty, nie ma pogodzenia z brakiem; wciąż ma trwać zbawienny czas teraźniejszy.

Ida Linde obrazuje w sposób bardzo plastyczny. Jest w tym subtelność, która musi mierzyć się z czymś okrutnym. Pośród nazw drobnych cudów przyrody pozostaje dwoje ludzi. Ta poetycka rozprawa z odchodzeniem daje nam także kilka definicji tego, co naprawdę bliskie. Jest się zaczarowanym przez bajkowy wręcz świat wokół. Ale w świecie tym pojawiają się mrok i cienie, krew i bezradność, jest też dużo grozy stopniowanej w taki sposób, że czujemy, iż każda kolejna scena to bolesne wołanie o to, by jutro nadeszło prawdziwe, spełnione i piękniejsze od tego, co dzieje się wokół dzisiaj.

Zaskakująca jest symbioza zdań i słów, które wzajemnie się uzupełniają, przecząc czasami swym znaczeniom. Linde łagodzi napięcie nie w dialogach, lecz w opisach. To tak, jakby słowa były kojące i zawsze oczyszczały. Słowa są gwarantem pełnego kontaktu emocjonalnego między ludźmi z różnych pokoleń połączonych wspólnym doświadczeniem wspominania rzeczy niewygodnych. Wzajemna troska i poczucie, że świat wypełnia się tylko sobą, idzie w parze z konkretyzowaniem oczekiwań na przyszłość. Czas przyszły nastąpi, choć tak bardzo chce się go zakwestionować. Bohaterowie prozy Idy Linde nie są w stanie sprzeciwić się upływowi czasu. Czytelnik nie jest za to w stanie się uchronić przed finałową katastrofą. Bardzo więc bolesna jest w swej delikatności ta książka. Chce się zatrzymać nad niektórymi zdaniami, by nie podążać w tę przyszłość zagłady.

Linde odmalowuje coraz to nowe oblicza strachu. Lęk sygnalizują zmiany w świecie dookoła ludzi. Kiedy nadchodzi prawdziwy strach, nie można się już od niego uwolnić. Jest i złość, wściekłość nawet, są wszystkie możliwe stany emocjonalne od euforii i poczucia szczęścia po rozczarowanie, i bezsilność wobec czegoś, na co nie ma się wpływu. Czytać można tę historię fragmentami i niespiesznie zmierzać ku zakończeniu. Odbierać można świat przedstawiony za pomocą wszystkich zmysłów i w tym odbiorze poczuć zagubienie, bo wieloznaczne metafory wprowadzają niepokój w tych wszystkich momentach, kiedy czujemy się przez poetycki język Idy Linde przytulani.

Metafora nauki pływania być może częściowo odda stopień wewnętrznego zagubienia narratorki. Ta książka ma zatrzymywać ślady i stygmatyzować wspomnienia. "Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym" to niezwykła rzecz o osobistej potrzebie zatrzymania w sobie drugiego człowieka i tych wspomnień, dla których czasami nie ma miejsca, bo zbyt mocno bolą, zbyt silnie kaleczą. Piękna rzecz o mało pięknym świecie. O znikaniu i o odejściu, którego przecież być nie może, a jednak się staje. To taka lektura dla wszystkich, którzy potrafią docenić subtelną formę i bolesny przekaz. Albo dla tych, którym uda się po drabinie metafor Linde udać tam, gdzie nie ma straty, śmierci czy odchodzenia. Bo szwedzka pisarka opowiedziała też o kilku wymiarach podróżowania - w głąb siebie, ale także tam, gdzie tkwi się w innych, w ich opowieściach, ich życiorysie i przeżyciach.

Ida Linde bardzo szybko zajmuje wyobraźnię. Długo też w niej pozostaje, bo te proste z pozoru sceny i mało dynamiczne opisy, dają możliwość zakotwiczenia się w pamięci na stałe. Lubię takie kameralne książki o mocnym przekazie. Lubię, jak zostawiają we mnie ślad. Nawet w kolorze blue...

1 komentarz:

  1. Witam, jestem tu po raz pierwszy, trafiłam za tą właśnie książką z radiowej Trójki. Wyczerpująca recenzja, jak tylko przeczytam, odniosę się do niej. Pozdrawiam i zajrzę do kolejnych postów:)

    OdpowiedzUsuń