Wydawca: Od
Deski Do Deski
Data wydania: 22 października 2015
Liczba stron: 222
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Przekleństwo i odkupienie
Znani prozaicy na zlecenie
Tomasza Sekielskiego piszą książki o słynnych zbrodniach, budując fascynujące
panoramy życia społecznego w Polsce. Po świetnym "Preparatorze" Huberta Klimki-Dobrzanieckiego i chyba najlepszej w dorobku książce Łukasza Orbitowskiego, "Innej duszy", otrzymujemy powieść Janusza Leona Wiśniewskiego, w
którą co prawda wdziera się sporo tak charakterystycznego dla autora łzawego
sentymentalizmu, ale która trzyma poziom założony przez wydawcę i da nam sporo
czytelniczej przyjemności. "I
odpuść nam nasze..." to historia nieszczęśliwej miłości i samotności oraz
opowieść o duchowej ekspiacji. O tym, czym w gruncie rzeczy są wyrzuty sumienia
i w jaki sposób oddziałują na postrzeganie rzeczywistości, znacząc na niej
bolesne rysy. To także opowieść o polskim charakterze narodowym. Bohaterem
jest bowiem Vincent, zabójca znanego "barda", Francuz na stałe
związany z Polską i człowiek, który może się wyrazić o naszym kraju w
następujących słowach: "To tutaj
spotkały mnie wszystkie najlepsze i wszystkie najgorsze rzeczy w życiu".
Jego oczyma przyjrzymy się polskim realiom z kilku perspektyw. Także z tej
ograniczonej, więziennej. Wiśniewski odtwarza język, zwyczaje, niepisane prawa
i kreśli kodeks postępowania w odosobnieniu, by ukazać człowieka, który po
wyjściu z zamknięcia odnajduje sens życia i buduje to życie na nowo.
To bardzo ciekawie napisana
książka. Trudno jednoznacznie orzec, jaki punkt widzenia przyjmuje. Mężczyzna
cierpi, bo podczas morderstwa, śmiertelnie postrzelił także żonę, kochankę
piosenkarza. Tę, której nigdy nie zapomniał, gdy mówiła do niego "Nie ucieknę ci nigdy. Należę do
ciebie". Zaczęła się jednak wymykać, nie poddała się przynależności.
Bohater Wiśniewskiego zabija więc w afekcie, ale jednocześnie pozbawia siebie moralnego
prawa do oceny związku żony z charyzmatycznym artystą. Co tymczasem robi Wiśniewski? Tak konstruuje tę narrację, że nie możemy
być do końca pewni, jak jest postrzegana zbrodnia i czy książka w jakikolwiek
sposób ją tłumaczy. Czy sankcjonuje tę mroczną przemoc, oczyszczając bohatera z
wyrzutów sumienia, które latami deformowały mu świat, boleśnie kalecząc jego
postrzeganie? Bo przecież skazany za podwójne morderstwo człowiek
odpokutował i odbył karę, a potem układa sobie życie. Spełnione. Czy upływ
czasu ma zmieniać optykę spojrzenia na zbrodnię? Czy pojawiające się niejako w
zastępstwie kolejne uczucie nie wywoła w przyszłości podobnego ataku zazdrości?
Czy w końcu my, czytelnicy, możemy zrozumieć i wybaczyć, ujrzeć zabójcę z
ludzkiej strony, uszanować jego ból i celebrować z nim radość nowego związku?
To zagadka tej powieści i jej najmocniejsza strona. Niejednoznaczność. Próba
zrozumienia i poszanowania przy jednoczesnym podkreśleniu, że uczynione zło
nadal nim pozostaje. Z tego też powodu czyta się "I odpuść nam
nasze..." z wyjątkowym zainteresowaniem. Nawet wówczas, gdy dygresyjność
stylu wywołuje niemożliwe do udźwignięcia retardacje. Bo można byłoby tę
książkę skrócić, ale wielowątkowość też ma swoje znaczenie. Jaki obraz Vincenta
prezentuje nam Janusz L. Wiśniewski?
Z Polską związał się w
najtrudniejszych dla niej chwilach. Świadomie i boleśnie przeżył stan wojenny.
Potem polskość fascynowała i kusiła, mieniąc się odcieniami rozwijającej się
"Solidarności" i kiełkującym przekonaniem, że oto dla człowieka z
Nantes znalazło się jego własne miejsce na ziemi. Kraj, w którym poznał miłość swego życia i zaryzykował dla niej wiele.
Miejsce, gdzie w przeciągu czterech lat przeżył wszystkie możliwe stany
emocjonalne, by boleśnie zraniony sięgnąć po broń i wyrównać rachunki po
swojemu. A przecież mogłoby być inaczej. Wiśniewski pokazuje, jak wielkie
pokłady wrażliwości kryją się w człowieku, który w 1991 roku zabił w Krakowie
dwie osoby. Artystyczna działalność więzienna. Niezwykłe spotkanie z kobietą, która
zrozumie, czego doświadczył. Nowy los i nowy życiowy scenariusz - przytrafiły
się jak mało któremu szczęściarzowi. Historia połączenia za pomocą zielonej
tasiemki. Agnieszka, która naukowo poszukiwała samobójców i której udało się
powstrzymać kogoś od duchowego samobójstwa... Kobieta przyjmująca na siebie
ładunek emocjonalny i trudne wspomnienia, jakich nikt raczej nie mógłby
udźwignąć.
To książka o fatalizmie
uczuć i o ich szczerej głębokości. Historia ociera się chwilami o niebezpieczną
banalność przekazu, ale tak naprawdę mocno trzyma faktów i prozy życia. To opowieść o szeroko pojętym wybaczeniu,
ale takim, które ma miejsce w nieco innej, laickiej siatce pojęć. Znaczący
tytuł odnosi się do egzystencjalnej samotności ateisty, który doskonale odróżnia
dobro od zła, ale nie jest w stanie odnaleźć się w transcendencji, znaleźć
łączności z polskim katolicyzmem, tak okrutnie naznaczonym hipokryzją i tak
jednocześnie przyciągającym do siebie francuskiego niewierzącego. Wiśniewski
doskonale obrazuje stan zagubienia wynikający z tego, że w chwili morderczego
czynu pozbawia się samego siebie prawa do pokuty. Tymczasem ekspiacja jest
zaskakująca i los oferuje nowe możliwości. Odtrutką na miłosną udrękę stanie
się... miłosne wyzwolenie. Mamy zatem symboliczną historię o dwóch obliczach
miłości i zawsze tak samo rozpaczliwym jej poszukiwaniu. Jest tu też przecież
także miłość do tej nowej ojczyzny, nowego kraju. Miejsca, w którym udało się
przeżyć to wszystko, co naznaczyło na zawsze; krańcowość i ekstremalność owych
przeżyć przywiązuje do polskości na zawsze. To równie silna zależność od
zabitej żony i niebezpieczne przywiązanie do niej. Z tym odium można sobie
poradzić. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać - nie zapomnienia, lecz
wybaczenia dla samego siebie.
Pośród
ukazanych w tle tragikomicznych opowieści o tym, jak to Polacy w różnych
trudnych sytuacjach dawali sobie ze wszystkim radę, nakreślona jest historia o
samotności cudzoziemca, który przywiązuje się do miejsca i ludzi
hipnotyzujących jakąś niewidoczną mocą. To moc polskości skryta w
gestach i słowach, której my sami nie jesteśmy w stanie docenić. Docenia ją
ktoś nieszczęśliwy i zagubiony, kto dopuszcza się zbrodni i sprowadza samotność
także na innych. Polska pomaga przetrwać i zrozumieć. Wiśniewski dyskretnie
zaznacza, że nic w jego historii nie jest oczywiste. Jedyne, co wydaje się
niezmienne, to specyfika i koloryt kraju doświadczonego przemianami, w którym
przybysz z Francji znalazł swe prawdziwe miejsce - okupione przemocą, krwią,
bólem i miłością w kilku postaciach. Frapująca, przyciągająca uwagę rzecz,
którą warto znać!
KUP KSIĄŻKĘ
KUP KSIĄŻKĘ
Bardzo interesująca pozycja. Rewelacyjny opis zabójcy - jego przeżyć i poczynań przed, w trakcie i po zbrodni. Zapadły mi również w pamięć ciekawe spostrzeżenia dotyczące polskiego katolicyzmu i piękny obraz Wigilii w oczach obcokrajowca-ateisty. Zdecydowanie lektura godna polecenia.
OdpowiedzUsuń