Pages

2015-11-02

"Tysiąc" Dagmara Andryka

Wydawca: Prószyński i S-ka

Data wydania: 20 października 2015

Liczba stron: 462

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 35 zł

Tytuł recenzji: Demony prowincji

Źle się dzieje, gdy niepowtarzalna jakość staje się nadużywaną etykietą. Tak ma się sprawa z serialowym "Twin Peaks". Jakiś czas temu do enigmatycznego obrazu Lyncha Finowie przykleili promocyjnie cykl powieści kryminalnych tajemniczych (sic!) J.K. Johansson(ów), których druga powieść, "Noora", zaskakująco dobrze tuszuje słabość debiutanckiej książki o zdarzeniach w miasteczku Palokaski. Dzisiaj dowiaduję się, że świetny debiut Dagmary Andryki również mam powiązać sobie z symbolicznym i niepowtarzalnym tworem Davida Lyncha. Nie tędy droga, by przekonać do "Tysiąca". To bowiem świetnie osadzona w polskich realiach opowieść o zderzeniu zdrowego rozsądku ze sferą przeczuć i przekonań, która rujnuje logiczne postrzeganie wydarzeń oraz buduje mroczną, klaustrofobiczną atmosferę pewnego wyobcowanego miasteczka gdzieś na północy Polski. Andryka rozprawia się nie tylko z małomiasteczkowym przekonaniem, że moc legendy uzdrawia i porządkuje codzienność. Autorka w bardzo ciekawy sposób buduje zaskakującą zwrotami akcji fabułę kryminalną połączoną z obyczajowym wizerunkiem miejsca, w którym stygmaty i wiara zastąpiły perspektywiczne myślenie. Powieściowe Mille to taka prowincja w pigułce - ta ksenofobiczna, hermetycznie zamknięta przed światem, budująca własny porządek i tworząca w nim prywatną hierarchię. Istotna jest przynależność i wrogość wobec wszystkiego, co zewnętrzne. Nadzwyczaj często mamy z tym bolesnym zjawiskiem do czynienia nawet w centrach dużych miast. Dobrze że "Tysiąc" - literatura w gruncie rzeczy rozrywkowa - sygnalizuje te zapominane przez wielu bolączki, które powodują, iż prowincje mamy zatomizowane, a w miastach żyje wielu, którzy te prowincje w pośpiechu opuścili - między innymi o nich traktuje niedawno wydany zbiór reportaży "Zaduch" Marty Szarejko.

Bohaterka książki jest jednak zafascynowana Mille. Tajemniczością wrogiego przybyszom miasteczka, w którym zło wydaje się tkwić w każdym szczególe rozmytej rzeczywistości, a ludzie podejmują się obrony przekonania, które zostało im przed laty narzucone. Marta Witecka zmierza ku zaplanowanemu celowi - w Żarnowcu ma opisać historię linczu i nienawiści, którą mikrospołeczność musiała jakoś skanalizować. Psuje się samochód, Marta szuka noclegu w Mille. Na jej drodze pojawiają się dziwne i charyzmatyczne postacie. Ktoś usiłuje ją przekonać, by wyjechała. Milcząca społeczność nie życzy sobie obecności kogoś nowego. Marta zmuszona będzie stanąć do walki nie tylko z ludzkimi uprzedzeniami. Przede wszystkim z ludzkim ograniczeniem, bezdusznością i brakiem refleksji o naturze świata. Mieszkańcom Mille granice wyznaczyła powtarzana od pokoleń opowieść. A w niej zawarta klątwa. Bez względu na wszystko liczba mieszkańców ma wynosić zawsze tytułowy tysiąc. To odium po męczarniach, których zaznała na początku XIX wieku pewna kobieta, spalona potem na stosie jako czarownica. Andryka dyskretnie sugeruje, że każde miasteczko może mieć swoją Katarzynę Piecową. Każdej społeczności łatwiej wierzyć w lokalną opowieść dyktującą surowe prawa życia niż w szeroko rozumianą wolność - choćby przekonań, gdyż działania mają miejsce pod ich wpływem.

Wpływ mrocznej legendy o tym, że Piecowa przeklęła przed śmiercią tysiąc mieszkańców Mille, jest ogromny i przerażający. Izolowana społeczność w XXI wieku to ciekawostka dla antropologa i niebezpieczny archaizm, z którego istotą Marta Witecka musi się zmierzyć. Dziennikarka postanawia wejść w ten mroczny świat, w którym żałobę zastępuje pełna lęku afirmacja życia i gdzie każdy skrywa w swoim domu jakieś sekrety, każdy jest podejrzliwy względem drugiego, każdemu zaoferowano przede wszystkim strach warunkujący życie w przerażającej symbiozie. Akcja powieści koncentruje się na zagadkach kryminalnych. Przed laty w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła siostra miejskiego kowala, z którym Witecka nawiązuje romans. Tuż po przybyciu obcej ginie natomiast miejscowa nauczycielka. Czy to fatum wskazujące na to, że w miejscowości rzeczywiście może żyć tylko tysiąc osób i każda nowa zapowiada przypadkową śmierć autochtona? Co się właściwie dzieje w tym zapomnianym przez mapę Google i wyszukiwarki internetowe miejscu, które zdaje się żyć własnym życiem i wedle własnych, bardzo surowych praw?

Dagmara Andryka pisze o lęku przed końcem egzystencji i o kurczowym trzymaniu się uwarunkowań społecznych, dla których gotowi jesteśmy - nie tylko w małej społeczności - zrezygnować w znacznej mierze z osobistej wolności. Mieszkańców Mille niewoli klątwa, ale przede wszystkim bierność i przekonanie, iż nic nie można zmienić. Przybyszka, którą miejscowi z czasem akceptują i której znajdują miejsce po śmierci nauczycielki, przez cały czas przygląda się miejscowym zwyczajom z dużą dozą nieufności. Wspomogą ją emerytowany policjant oraz kobieta skrywająca przed społecznością swoje dziecko. Co wyniknie z zaskakujących relacji, w które wplątana zostanie Witecka? "Tysiąc" mnoży tajemnice i prowadzi na manowce. Andryka umiejętnie stopniuje napięcie i choć wszystko wydaje nam się irracjonalne, z upływem czasu zaczynamy przyswajać sobie pokrętną logikę myślenia mieszkańców Mille, z którą mierzy się główna bohaterka tego dynamicznego thrillera.

"Tysiąc" to także książka o traumie, jaką przenosimy do dorosłego życia z dzieciństwa. Sygnalizowana jest trudna przeszłość Witeckiej, jej relacje z surową i kostyczną matką. Mamy dowody na to, że poniewierane przez matkę dziecko nie jest w stanie stworzyć stabilnej i pewnej relacji w przyszłości. Nad Witecką też wisi pewna klątwa. Na wskroś racjonalna i odważnie burząca porządek w Mille dziennikarka sama zmaga się z wewnętrznym przekonaniem, iż jej życie ma już nakreślony scenariusz, bo przeszłość naznaczyła ją na tyle mocno, że nie sposób się z nią pożegnać. Czy nie mają podobnego problemu wszyscy ci, którzy kurczowo trzymają się demograficznego tysiąca i są gotowi poświęcić wiele, by żyć tym smutnym konformistycznym życiem opartym na uprzedzeniu i zabobonie?

Dagmara Andryka debiutuje z werwą i proponuje nam dość oryginalną fabułę o tym, że kpimy ze średniowiecznej mentalności, nosząc ją w sobie i nazywając dla niepoznaki nieco inaczej. "Tysiąc" to historia ciekawości wobec czegoś ekscentrycznego i historia o burzeniu mitu. O ograniczeniach uprzedzenia i o tym, że każdy z nas jest moralnie zobligowany do tego, by walczyć z każdą jego formą. Świetnie się to czyta i pozostaje w pamięci, dlatego że fabuła i postacie to wynik gruntownego przemyślenia tego, o czym i w jakiej konwencji chce się opowiedzieć. Takiego zdecydowania i fantazji brakuje wielu polskim debiutantom.


PATRONAT MEDIALNY


1 komentarz: