Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 20 października 2015
Liczba stron: 462
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Demony prowincji
Źle się dzieje, gdy
niepowtarzalna jakość staje się nadużywaną etykietą. Tak ma się sprawa z
serialowym "Twin Peaks". Jakiś czas temu do enigmatycznego obrazu
Lyncha Finowie przykleili promocyjnie cykl powieści kryminalnych tajemniczych
(sic!) J.K. Johansson(ów), których druga powieść, "Noora",
zaskakująco dobrze tuszuje słabość debiutanckiej książki o zdarzeniach w
miasteczku Palokaski. Dzisiaj dowiaduję się, że świetny debiut Dagmary Andryki
również mam powiązać sobie z symbolicznym i niepowtarzalnym tworem Davida
Lyncha. Nie tędy droga, by przekonać do "Tysiąca". To bowiem świetnie
osadzona w polskich realiach opowieść o zderzeniu zdrowego rozsądku ze sferą
przeczuć i przekonań, która rujnuje logiczne postrzeganie wydarzeń oraz buduje
mroczną, klaustrofobiczną atmosferę pewnego wyobcowanego miasteczka gdzieś na
północy Polski. Andryka rozprawia się
nie tylko z małomiasteczkowym przekonaniem, że moc legendy uzdrawia i
porządkuje codzienność. Autorka w bardzo ciekawy sposób buduje zaskakującą
zwrotami akcji fabułę kryminalną połączoną z obyczajowym wizerunkiem miejsca, w
którym stygmaty i wiara zastąpiły perspektywiczne myślenie. Powieściowe
Mille to taka prowincja w pigułce - ta ksenofobiczna, hermetycznie zamknięta
przed światem, budująca własny porządek i tworząca w nim prywatną hierarchię.
Istotna jest przynależność i wrogość wobec wszystkiego, co zewnętrzne.
Nadzwyczaj często mamy z tym bolesnym zjawiskiem do czynienia nawet w centrach
dużych miast. Dobrze że "Tysiąc" - literatura w gruncie rzeczy rozrywkowa
- sygnalizuje te zapominane przez wielu bolączki, które powodują, iż prowincje
mamy zatomizowane, a w miastach żyje wielu, którzy te prowincje w pośpiechu
opuścili - między innymi o nich traktuje niedawno wydany zbiór reportaży "Zaduch" Marty Szarejko.
Bohaterka książki jest
jednak zafascynowana Mille. Tajemniczością wrogiego przybyszom miasteczka, w
którym zło wydaje się tkwić w każdym szczególe rozmytej rzeczywistości, a
ludzie podejmują się obrony przekonania, które zostało im przed laty narzucone.
Marta Witecka zmierza ku zaplanowanemu celowi - w Żarnowcu ma opisać historię
linczu i nienawiści, którą mikrospołeczność musiała jakoś skanalizować. Psuje się samochód, Marta szuka noclegu w
Mille. Na jej drodze pojawiają się dziwne i charyzmatyczne postacie. Ktoś
usiłuje ją przekonać, by wyjechała. Milcząca społeczność nie życzy sobie
obecności kogoś nowego. Marta zmuszona będzie stanąć do walki nie tylko z
ludzkimi uprzedzeniami. Przede wszystkim z ludzkim ograniczeniem,
bezdusznością i brakiem refleksji o naturze świata. Mieszkańcom Mille granice
wyznaczyła powtarzana od pokoleń opowieść. A w niej zawarta klątwa. Bez względu
na wszystko liczba mieszkańców ma wynosić zawsze tytułowy tysiąc. To odium po
męczarniach, których zaznała na początku XIX wieku pewna kobieta, spalona potem
na stosie jako czarownica. Andryka dyskretnie sugeruje, że każde miasteczko
może mieć swoją Katarzynę Piecową. Każdej społeczności łatwiej wierzyć w
lokalną opowieść dyktującą surowe prawa życia niż w szeroko rozumianą wolność -
choćby przekonań, gdyż działania mają miejsce pod ich wpływem.
Wpływ mrocznej legendy o
tym, że Piecowa przeklęła przed śmiercią tysiąc mieszkańców Mille, jest ogromny
i przerażający. Izolowana społeczność w
XXI wieku to ciekawostka dla antropologa i niebezpieczny archaizm, z którego
istotą Marta Witecka musi się zmierzyć. Dziennikarka postanawia wejść w ten
mroczny świat, w którym żałobę zastępuje pełna lęku afirmacja życia i gdzie każdy
skrywa w swoim domu jakieś sekrety, każdy jest podejrzliwy względem drugiego,
każdemu zaoferowano przede wszystkim strach warunkujący życie w przerażającej
symbiozie. Akcja powieści koncentruje się na zagadkach kryminalnych. Przed laty
w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła siostra miejskiego kowala, z którym
Witecka nawiązuje romans. Tuż po przybyciu obcej ginie natomiast miejscowa
nauczycielka. Czy to fatum wskazujące na to, że w miejscowości rzeczywiście
może żyć tylko tysiąc osób i każda nowa zapowiada przypadkową śmierć
autochtona? Co się właściwie dzieje w tym zapomnianym przez mapę Google i
wyszukiwarki internetowe miejscu, które zdaje się żyć własnym życiem i wedle
własnych, bardzo surowych praw?
Dagmara
Andryka pisze o lęku przed końcem egzystencji i o kurczowym trzymaniu się
uwarunkowań społecznych, dla których gotowi jesteśmy - nie tylko w małej
społeczności - zrezygnować w znacznej mierze z osobistej wolności.
Mieszkańców Mille niewoli klątwa, ale przede wszystkim bierność i przekonanie,
iż nic nie można zmienić. Przybyszka, którą miejscowi z czasem akceptują i
której znajdują miejsce po śmierci nauczycielki, przez cały czas przygląda się
miejscowym zwyczajom z dużą dozą nieufności. Wspomogą ją emerytowany policjant
oraz kobieta skrywająca przed społecznością swoje dziecko. Co wyniknie z
zaskakujących relacji, w które wplątana zostanie Witecka? "Tysiąc"
mnoży tajemnice i prowadzi na manowce. Andryka umiejętnie stopniuje napięcie i
choć wszystko wydaje nam się irracjonalne, z upływem czasu zaczynamy przyswajać
sobie pokrętną logikę myślenia mieszkańców Mille, z którą mierzy się główna
bohaterka tego dynamicznego thrillera.
"Tysiąc" to także
książka o traumie, jaką przenosimy do dorosłego życia z dzieciństwa.
Sygnalizowana jest trudna przeszłość Witeckiej, jej relacje z surową i
kostyczną matką. Mamy dowody na to, że poniewierane przez matkę dziecko nie
jest w stanie stworzyć stabilnej i pewnej relacji w przyszłości. Nad Witecką
też wisi pewna klątwa. Na wskroś racjonalna i odważnie burząca porządek w Mille
dziennikarka sama zmaga się z wewnętrznym przekonaniem, iż jej życie ma już
nakreślony scenariusz, bo przeszłość naznaczyła ją na tyle mocno, że nie sposób
się z nią pożegnać. Czy nie mają podobnego problemu wszyscy ci, którzy kurczowo
trzymają się demograficznego tysiąca i są gotowi poświęcić wiele, by żyć tym
smutnym konformistycznym życiem opartym na uprzedzeniu i zabobonie?
Dagmara Andryka debiutuje z werwą i proponuje
nam dość oryginalną fabułę o tym, że kpimy ze średniowiecznej mentalności,
nosząc ją w sobie i nazywając dla niepoznaki nieco inaczej. "Tysiąc" to
historia ciekawości wobec czegoś ekscentrycznego i historia o burzeniu mitu. O
ograniczeniach uprzedzenia i o tym, że każdy z nas jest moralnie zobligowany do
tego, by walczyć z każdą jego formą. Świetnie się to czyta i pozostaje w
pamięci, dlatego że fabuła i postacie to wynik gruntownego przemyślenia tego, o
czym i w jakiej konwencji chce się opowiedzieć. Takiego zdecydowania i fantazji
brakuje wielu polskim debiutantom.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń