Pages

2016-01-01

"Ferma ciał" Jarosław Maślanek

Wydawca: FORMA

Data wydania: 2 grudnia 2015

Liczba stron: 134

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 30 zł

Tytuł recenzji: Kondygnacje rozpaczy

Polska literatura współczesna "używa" figury osiedla rozmaicie i za każdym razem są to udane książki. Kiedyś Lidia Amejko pokusiła się o eksperyment z odrodzeniem hagiografii w "Żywotach świętych osiedlowych" i było to przede wszystkim ekscentryczne. Gdy Łukasz Orbitowski gubił nas w mroku osiedla, gdzie łatwo zniknąć, kusił jednocześnie "Świętym Wrocławiem", czyli surrealizmem okraszonym opowieścią o ludzkich fobiach i histerii. Jarosław Maślanek wykorzystuje swoje osiedle w zupełnie inny sposób. Jest bardzo realistycznie, do bólu prawdziwie, przerażająco i przygnębiająco jednocześnie. Autor "Haszyszopenek" zamyka swoich cierpiących bohaterów w mrocznej enklawie i każe nam podglądać ich życia z różnych perspektyw. Kreśli przejmujący obraz ludzkiego wyobcowania, obrazuje ze szczegółami proces demontażu podstawowej komórki społecznej, czyli rodziny. Dodatkowo stawia anonimowych mieszkańców strzeżonego osiedla w sytuacjach krańcowych. Widzimy ludzi, których nerwy są napięte do granic możliwości. Przepełnionych żalem i agresją, które usiłują wyrzucić gdzieś poza siebie. Tkwiący na trzech kondygnacjach złości i niespełnienia. Osobni i samotni. Boleśnie doświadczeni przez różnego rodzaju braki i nieumiejący ze sobą naprawdę porozmawiać.

W "Haszyszopenkach" mieszkańcy miasta koncentrowali się tylko na teraźniejszości, odpychając od siebie to, co było, i unikając myślenia o tym, co będzie. Tkwili w mentalnym zaduchu. Ludzie z "Fermy ciał" skupieni są przede wszystkim na tych płaszczyznach czasowych, w których kumulują się niepewność wraz z przerażeniem. Oto bowiem niektórzy obsesyjnie wracają do traumatycznej przeszłości, a inni z lękiem spoglądają w niepewną przyszłość. Wszyscy naznaczeni są tym samym adresem. Ich osiedle miało być ostoją spokoju, a okazuje się zewsząd atakowane. Samo dusi się w sobie, a barwna personifikacja złowrogiego miejsca wprowadza nas w dramaty żyjących tam ludzi.

Trzecie piętro zajmuje małżeństwo. Ona wychowuje syna, on traci pracę i usiłuje związać koniec z końcem, godząc się na umowę śmieciową. Na drugim piętrze czas zatrzymał się w każdym możliwym wymiarze. Samotny mężczyzna żegna się ze sparaliżowaną matką. Zarzuca jej koszmar dzieciństwa i młodości, z którego nigdy nie mógł się wydobyć. Umierająca kobieta przykuwa go do siebie na stałe. Wspólne mieszkanie jest klatką - mrocznych wspomnień i niemożności wyjścia realnemu życiu naprzeciw. Na drugim piętrze naprawdę można poczuć, czym jest zaduch. Niżej sytuacja równie dramatyczna, choć przeżywana raczej w milczeniu - w przeciwieństwie do monologującego samotnika z drugiego piętra. Małżeństwo nie u siebie. W mieszkaniu córki, gdzie czują się wyobcowani. Ona walczy z chorobą o resztki normalności, on bezwolnie poddaje się losowi, przeczuwając nadciągającą katastrofę. Oboje - jak wspomina Maślanek - "obnażeni do kości". Względem siebie, ale także względem czytelników. Tak właśnie stara się portretować mieszkańców osiedla sam autor, który dodatkowo obdarza funkcją komentatora rzeczywistości obcesowego ochroniarza osiedlowego.

Atmosfera grozy i dwuznaczności odczuwana jest już od pierwszych stron. Wydaje się, że życiowe dramaty na trzech piętrach widzimy wyraźnie i z kilku perspektyw. Tymczasem nie docieramy w pełni do sedna zgorzknienia i tego lęku przed życiem, który zabiera ludzi Maślanka do piekła stworzonego z własnych wyobrażeń. Wycofani i sfrustrowani bohaterowie nie potrafią się ze sobą komunikować. Więzi ludzkie rozpadają się, a to, co z nich zostaje, jest toksyczne. Być może para z pierwszego piętra broni się przed bezkompromisowością świata siłą swej miłości, ale i oni wpadają w bliżej nieokreślony niebyt, stają się niewolnikami przyzwyczajeń i wspomnień o tym, co odeszło na zawsze. Nakreślone przez Jarosława Maślanka sceny są piorunująco realistyczne, choć autor operuje bardzo prostymi środkami wyrazu. Ukazuje bohaterów przebywających w pustych wnętrzach. Przygnębionych własnymi myślami i boleśnie odczuwających narastającą samotność. Są bardzo wieloznaczni, choć konkretnie opisywani i posortowani na kondygnacje. Odnosi się wrażenie, że "Fermę ciał" psuje nieco zakończenie, z którym autor chyba sobie nie poradził. Przejmujące niedopowiedzenia zostają porzucone na rzecz zbyt czytelnej metafory końcowej. W gruncie rzeczy możemy przewidzieć, ku czemu wszystko zmierza. Dużo jednak ważniejsze staje się fantazjowanie, dlaczego dzieje się to, co przedstawione w bardzo oszczędny, naturalistyczny sposób.

"Ferma ciał" to opowieść o ludzkim świecie wewnętrznym w stanie rozpadu. O tym, że pozostajemy ze swoimi lękami boleśnie samotni i że część naszego życia opiera się na porównaniach własnych sytuacji życiowych z tymi, które są udziałem innych. Do tej książki wdziera się krwiożerczy kapitalizm, a wizja kryzysu burzy uporządkowane rytuały. Nic nie jest już pewne, a przecież ludzie w tej niepewności zamieszkali w miejscu, gdzie gwarantowana im była stabilizacja. Tymczasem giną wewnętrznie. Szczególnie widoczne jest to w opisach prób porozumienia się z otoczeniem spoza osiedla, zazwyczaj przez telefon. Z osiedla bardzo trudno się wydostać, a pozostając w nim, bohaterowie stają się martwi za życia - każdy z nich w innym znaczeniu, ale wszyscy boleśnie kwestionujący swoją tożsamość.

Jest jeszcze parter. Tam być może kryje się forma życia, której można zazdrościć. Jarosław Maślanek nie będzie oszczędzał swoich bohaterów, ale każdemu z nich każe wierzyć, że pod nimi istnieje jakiś metraż szczęścia i spełnienia. Nadzieje skonfrontowane są z utrudnioną sytuacją materialną, bo w dużej mierze byt określa świadomość mieszkańców osiedla, a oni sami byt chcą stawiać ponad świadomością. To rozpisana na trzy akty psychodrama, której filmowość słusznie podkreśla Maciej Robert. "Ferma ciał" byłaby gotowym materiałem na film, ale w tym momencie jest przede wszystkim bardzo dobrą książką o tym, w jaki sposób sami możemy wykluczyć się z życia i o procesie gorzknienia, który wydaje się nieodwracalny. Maślanek napisał o mrocznym życiu w cieniu umierania oraz o tym, że zamknięte przed światem osiedla - pułapki z różnych powodów mogą skrywać izolujące się od odpowiedzialności za siebie żywe trupy. Wstrząsająca rzecz, od której - mimo mroku - nie sposób się oderwać.


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz