Wydawca: JanKa
Data wydania: 12 lutego 2016
Liczba stron: 236
Oprawa: miękka lakierowana
Cena det.: 28,56 zł
Tytuł recenzji: Bliskość między piętrami
Książka Magdaleny Knedler
może być literacką odtrutką na choćby niedawno wydaną "Fermę ciał" Jarosława Maślanka. Ta narracja udowadnia, że ludzie zgrupowani na pewnym
metrażu mogą się wzajemnie uzupełniać, wspomagać i nawet uzdrawiać duchowo.
Maślanek takiej alternatywy nie oferuje. Motyw gęsto zaludnionego budynku
mieszkalnego nie jest ani nowy, ani szczególnie odkrywczy, ale najważniejsze,
co się w tym budynku dzieje. A u Knedler dzieje się bardzo dużo. Autorka
portretuje w dużej mierze ludność napływową. To ludzie, których historia
zaczęła się w innym miejscu niż wrocławski wieżowiec. Dla jednych w dalekiej
Japonii czy Kanadzie, dla innych na warmińskiej prowincji. Bagaż doświadczeń, którymi nadzwyczaj łatwo dzielą się użytkownicy
tytułowej windy, idzie w parze z pewnym poczuciem przybycia do miejsca, gdzie
życie miało wyglądać inaczej, a powieliło czasem najgorsze wzorce lub kazało
pamiętać, skąd się jest.
"Winda"
charakterologicznie odzwierciedla to, co autorkę w życiu zainteresowało -
konkretne miejsca, kultury, istotne odniesienia i kształt pisania o świecie
także. Nieprzypadkowo dużą rolę odegrają w powieści kaligramy czy haiku.
Nieprzypadkowo również pochylimy się nad pozornie egzotycznymi biografiami,
które okażą się tymi najbardziej spełnionymi. Knedler bowiem sugeruje, że
życiowego szczęścia nie szuka się daleko w sensie geograficznym. Odnajduje się
je w sobie i zabiera jako bagaż. Wszyscy bohaterowie - z podróży i w
zasiedzeniu - stają się sobą dopiero wówczas, gdy będą w stanie odnaleźć te bagaże
zagubione, prywatne szczęścia porzucone na pastwę losu, zapomniane i wyśmiane
przez innych. "Winda"
posługuje się metaforą w duchu Michela Fabera. Pod skórą wszyscy jesteśmy tacy
sami. To książka o tym, iż niewiele nas różni, ale także o tym, że sobą stajemy
się zawsze w pewnej interakcji z drugą osobą.
Dziesięć pięter i ciasna
przestrzeń windy, w której dochodzi czasem do niewerbalnej przemocy, do
pojednania, rozpaczy czy utraty zdrowego rozsądku. Symboliczna przestrzeń
kumulująca w sobie ludzką bliskość. Przestrzeń tymczasowa, a jednocześnie
przyciągająca. Być może tylko dzięki windzie lokatorzy rozmawiają ze sobą. A za
rozmowami idzie chęć zrozumienia drugiego człowieka. Magdalena Knedler portretuje dziesięć kondygnacji egzystencjalnego
wyobcowania i pokazuje, w jak przewrotny sposób dochodzi do zbliżeń w
relacjach. Ukazana jest ludzka samotność na równi z ciekawością tego, co
jest za ścianą. Sąsiedzi mocno się przyciągają, nie do końca pewni siły tego
przyciągania. Nieświadomie wspierają wówczas, gdy sami nie mogą liczyć na
wsparcie. Widzą sprawy z różnych perspektyw, bo ta wielopłaszczyznowość
ukazywania dramatów czyni z "Windy" opowieść o tym, że rzeczywistość
ma inny kształt niż to, co o niej myślimy. Łatwiej dźwigać własną samotność,
kiedy wiadomo, że inni też mają pod górkę. Mieszkańcy wieżowca wspinają się na
możliwe dla nich wyżyny empatii, by przemierzać piętra i zaglądać do innych -
do ich oczu i serc.
Jest także sporo animozji i
problemów wynikłych z egoizmu albo zachowawczości. Budynek Knedler nie jest przestrzenią rozgrzeszenia, bo cierpienie
wynikło z określonych uwarunkowań i upływ czasu może jedynie niwelować ból.
Przeczytamy o niszczącym wpływie zazdrości i o pojęciu tego, czym jest związek
w momencie, w którym naprawdę przestaje istnieć. O rozczarowaniach. Krawcowej
opuszczającej męża, pracownika korporacji ubezpieczeniowej kryjącego się ze swą
wrażliwością, psycholożki klinicznej żyjącej z poczuciem winy za śmierć matki.
Cienie dramatów z przeszłości odbijają się na twarzach ludzi spotykanych w
windzie. Odbicia mówią coś o cierpiących, ale przede wszystkim pokazują, że
zbiorowość ma możliwość wchłonięcia największego ludzkiego zła. Czy "Winda" to zatem powieść o
eskapizmie w konfrontacji z drugim człowiekiem? Może o pewnym symbolicznym
odbiciu naszych przeżyć? Takim jak surowa forma haiku, do której trzeba
dopasować treść i przekaz. W realnym życiu trzeba dopasować się do innych, z
którymi łączy nas winda. Nie tylko ona i nie tylko w oczywistym wymiarze.
Odnosi się wrażenie, że dużo
więcej w tej powieści straciły kobiety. Mężczyznom jest coś czasowo zabrane
albo też stają oni wobec konfrontacji z taką formą życia, której do tej pory
nie rozumieli. Pośrednikiem, łącznikiem i takim dobrym duchem domu jest wiekowy
lwowiak i nieprzypadkowo to jego zabraknie w wieżowcu żalu, smutku, rozczarowań
oraz kompulsywnych poszukiwań szczęścia. Ważne będą też przemieszczania się
między piętrami oraz nieprzypadkowa obecność w jednym budynku kilku osób z
przeszłości danego bohatera. Knedler komplikuje fabułę nie tylko po to, by
pokazać swą empatię. Istotne w opisywanych relacjach są próby zmian.
Niekoniecznie rewolucyjnych, ale na pewno ważnych. "Winda" to powieść
o ewolucji i o katharsis. Także o dobroczynnym wpływie różnorodności, w której
niektórzy się gubią, ale wielu odnajduje.
Jeden z bohaterów nie
powalczył w życiu o żadną jego radość. Tymczasem inni walczą dzielnie. Potrafią
ponieść konsekwencje niewłaściwych wyborów, ale i naprawdę wyrazić siebie.
Klaustrofobiczna przestrzeń windy wyzwala paradoksalnie optykę patrzenia dużo
dalszego niż do tej pory. Schowani w
sobie bohaterowie Knedler są gotowi wyciągnąć rękę i poprosić o pomoc. Są
gotowi udowodnić, że mogą być inni, by uczynić drugiego człowieka lepszym.
Idealistyczna wizja wchodzących w bliskie relacje sąsiadów drapieżnie uderza w
te wszystkie osiedlowe zaułki nieufności, wątpliwości, ciszy i braku kontaktu.
Autorka "Windy" chce sprowokować i opowiedzieć o sile zmian. Chce
także uraczyć nas tym, co ją w życiu zainspirowało i co pomogło... przede
wszystkim napisać taką książkę. Tak optymistycznych w gruncie rzeczy powieści
nie pisze się zbyt wiele. Nie dajemy sobie prawa do szczęścia w oczach innych.
Knedler pozwoli swoim bohaterom na słabość i na jej wyrażenie. Wszystko skryje
jednak w niedopowiedzeniach, aby przesłanie "Windy" w żaden sposób
nie wybrzmiało czytelnie.
Bardzo dobra i merytoryczna recenzja! Cieszę się, że odkrylam coś nowego. Chętnie sięgnę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń