Wydawca: FORMA
Data wydania: 2 grudnia 2015
Liczba stron: 134
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 30 zł
Tytuł recenzji: Kondygnacje rozpaczy
Polska literatura
współczesna "używa" figury osiedla rozmaicie i za każdym razem są to
udane książki. Kiedyś Lidia Amejko pokusiła się o eksperyment z odrodzeniem
hagiografii w "Żywotach świętych osiedlowych" i było to przede
wszystkim ekscentryczne. Gdy Łukasz Orbitowski gubił nas w mroku osiedla, gdzie
łatwo zniknąć, kusił jednocześnie "Świętym Wrocławiem", czyli
surrealizmem okraszonym opowieścią o ludzkich fobiach i histerii. Jarosław
Maślanek wykorzystuje swoje osiedle w zupełnie inny sposób. Jest bardzo
realistycznie, do bólu prawdziwie, przerażająco i przygnębiająco jednocześnie. Autor "Haszyszopenek" zamyka
swoich cierpiących bohaterów w mrocznej enklawie i każe nam podglądać ich życia
z różnych perspektyw. Kreśli przejmujący obraz ludzkiego wyobcowania, obrazuje
ze szczegółami proces demontażu podstawowej komórki społecznej, czyli rodziny.
Dodatkowo stawia anonimowych mieszkańców strzeżonego osiedla w sytuacjach
krańcowych. Widzimy ludzi, których nerwy są napięte do granic możliwości.
Przepełnionych żalem i agresją, które usiłują wyrzucić gdzieś poza siebie.
Tkwiący na trzech kondygnacjach złości i niespełnienia. Osobni i samotni.
Boleśnie doświadczeni przez różnego rodzaju braki i nieumiejący ze sobą
naprawdę porozmawiać.
W "Haszyszopenkach" mieszkańcy miasta koncentrowali się tylko na
teraźniejszości, odpychając od siebie to, co było, i unikając myślenia o tym,
co będzie. Tkwili w mentalnym zaduchu. Ludzie
z "Fermy ciał" skupieni są przede wszystkim na tych płaszczyznach
czasowych, w których kumulują się niepewność wraz z przerażeniem. Oto bowiem
niektórzy obsesyjnie wracają do traumatycznej przeszłości, a inni z lękiem
spoglądają w niepewną przyszłość. Wszyscy naznaczeni są tym samym adresem.
Ich osiedle miało być ostoją spokoju, a okazuje się zewsząd atakowane. Samo
dusi się w sobie, a barwna personifikacja złowrogiego miejsca wprowadza nas w
dramaty żyjących tam ludzi.
Trzecie piętro zajmuje
małżeństwo. Ona wychowuje syna, on traci pracę i usiłuje związać koniec z
końcem, godząc się na umowę śmieciową. Na drugim piętrze czas zatrzymał się w
każdym możliwym wymiarze. Samotny mężczyzna żegna się ze sparaliżowaną matką.
Zarzuca jej koszmar dzieciństwa i młodości, z którego nigdy nie mógł się
wydobyć. Umierająca kobieta przykuwa go do siebie na stałe. Wspólne mieszkanie
jest klatką - mrocznych wspomnień i niemożności wyjścia realnemu życiu
naprzeciw. Na drugim piętrze naprawdę można poczuć, czym jest zaduch. Niżej
sytuacja równie dramatyczna, choć przeżywana raczej w milczeniu - w
przeciwieństwie do monologującego samotnika z drugiego piętra. Małżeństwo nie u
siebie. W mieszkaniu córki, gdzie czują się wyobcowani. Ona walczy z chorobą o
resztki normalności, on bezwolnie poddaje się losowi, przeczuwając nadciągającą
katastrofę. Oboje - jak wspomina Maślanek - "obnażeni
do kości". Względem siebie, ale także względem czytelników. Tak
właśnie stara się portretować mieszkańców osiedla sam autor, który dodatkowo
obdarza funkcją komentatora rzeczywistości obcesowego ochroniarza osiedlowego.
Atmosfera grozy i
dwuznaczności odczuwana jest już od pierwszych stron. Wydaje się, że życiowe
dramaty na trzech piętrach widzimy wyraźnie i z kilku perspektyw. Tymczasem nie
docieramy w pełni do sedna zgorzknienia i tego lęku przed życiem, który zabiera
ludzi Maślanka do piekła stworzonego z własnych wyobrażeń. Wycofani i sfrustrowani bohaterowie nie potrafią się ze sobą
komunikować. Więzi ludzkie rozpadają się, a to, co z nich zostaje, jest
toksyczne. Być może para z pierwszego piętra broni się przed
bezkompromisowością świata siłą swej miłości, ale i oni wpadają w bliżej
nieokreślony niebyt, stają się niewolnikami przyzwyczajeń i wspomnień o tym, co
odeszło na zawsze. Nakreślone przez Jarosława Maślanka sceny są piorunująco
realistyczne, choć autor operuje bardzo prostymi środkami wyrazu. Ukazuje
bohaterów przebywających w pustych wnętrzach. Przygnębionych własnymi myślami i
boleśnie odczuwających narastającą samotność. Są bardzo wieloznaczni, choć
konkretnie opisywani i posortowani na kondygnacje. Odnosi się wrażenie, że
"Fermę ciał" psuje nieco zakończenie, z którym autor chyba sobie nie
poradził. Przejmujące niedopowiedzenia zostają porzucone na rzecz zbyt
czytelnej metafory końcowej. W gruncie rzeczy możemy przewidzieć, ku czemu
wszystko zmierza. Dużo jednak ważniejsze staje się fantazjowanie, dlaczego
dzieje się to, co przedstawione w bardzo oszczędny, naturalistyczny sposób.
"Ferma
ciał" to opowieść o ludzkim świecie wewnętrznym w stanie rozpadu. O tym,
że pozostajemy ze swoimi lękami boleśnie samotni i że część naszego życia
opiera się na porównaniach własnych sytuacji życiowych z tymi, które są
udziałem innych. Do tej książki wdziera się krwiożerczy
kapitalizm, a wizja kryzysu burzy uporządkowane rytuały. Nic nie jest już
pewne, a przecież ludzie w tej niepewności zamieszkali w miejscu, gdzie
gwarantowana im była stabilizacja. Tymczasem giną wewnętrznie. Szczególnie
widoczne jest to w opisach prób porozumienia się z otoczeniem spoza osiedla,
zazwyczaj przez telefon. Z osiedla bardzo trudno się wydostać, a pozostając w
nim, bohaterowie stają się martwi za życia - każdy z nich w innym znaczeniu,
ale wszyscy boleśnie kwestionujący swoją tożsamość.
Jest jeszcze parter. Tam
być może kryje się forma życia, której można zazdrościć. Jarosław Maślanek nie
będzie oszczędzał swoich bohaterów, ale każdemu z nich każe wierzyć, że pod
nimi istnieje jakiś metraż szczęścia i spełnienia. Nadzieje skonfrontowane są z
utrudnioną sytuacją materialną, bo w dużej mierze byt określa świadomość
mieszkańców osiedla, a oni sami byt chcą stawiać ponad świadomością. To
rozpisana na trzy akty psychodrama, której filmowość słusznie podkreśla Maciej
Robert. "Ferma ciał" byłaby gotowym materiałem na film, ale w tym
momencie jest przede wszystkim bardzo dobrą książką o tym, w jaki sposób sami
możemy wykluczyć się z życia i o procesie gorzknienia, który wydaje się
nieodwracalny. Maślanek napisał o mrocznym życiu w cieniu umierania oraz o tym,
że zamknięte przed światem osiedla - pułapki z różnych powodów mogą skrywać
izolujące się od odpowiedzialności za siebie żywe trupy. Wstrząsająca rzecz, od
której - mimo mroku - nie sposób się oderwać.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz