Wydawca: Książkowe
Klimaty
Data wydania: 15 kwietnia 2016
Liczba stron: 182
Tłumacz: Magdalena Petryńska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 31,50 zł
Tytuł recenzji: Wbrew końcowi
Niezwykła jest historia tej
enigmatycznej książki. Niezwykłe wyczulenie tłumaczki, która konsekwentnie dąży
do ujawnienia zamiarów autora. Czytamy „Wilimowskiego” głównie dzięki
Magdalenie Petryńskiej, a jest to rzecz, którą autor skazał na dość specyficzny
los. Specyficzna jest także jej konstrukcja. Początkowo niespiesznie podążamy
ku punktowi kulminacyjnemu, jakim jest słuchanie radiowej relacji z meczu
polskiej reprezentacji na mundialu 1938 roku. Potem Jergović buduje bardzo
osobistą narrację o specyficznej relacji i o tym, co w niej zostało zaniedbane,
co trzeba poprawić przed rychłym końcem. Bo
jest to przecież w znacznej mierze powieść o czymś, co się kończy. Właściwie o
całym świecie naznaczonym widmem rychłej zagłady lub chaosu. Nieprzypadkowy
jest rok wydarzeń, w czasie którego Europa oferuje już coraz mniej miejsc,
gdzie można byłoby się schronić przez wizją kolejnej wojny światowej. Zamknięci
w sobie wędrowcy z Polski odnajdują jednak takie miejsce. Schronią się na
wzgórzu nieopodal nadmorskiego miasteczka w Jugosławii, w domu niemieckiej
gospodyni – enklawie spokoju, gdzie nie docierają wpływy tego, co faktycznie
dzieje się w Niemczech. Takie miejsca w 1938 mogą być tylko zmyślone, ale
właśnie zmyślenie, niebywała wyobraźnia oraz egzystencjalna głębia budują nam
powieść kilku odczytań o tym, co staje się przez chwilę możliwe w świecie
odbierającym wszelkie możliwości.
Najważniejszą postacią w
wymiarze symbolicznym jest polski piłkarz Ernest Wilimowski, który po wybuchu
wojny grał w barwach III Rzeszy i nigdy już nie wrócił na rodzinny Górny Śląsk,
gdzie (jak i w całej Polsce) zarzucono mu zdradę. W dynamicznych opisach słuchowiska radiowego Wilimowski jawi się jak
mityczny bóg. Skupieni przy radioodbiorniku słuchacze mają okazję skonfrontować
się z niezwykłą szansą dla Polski. Mecz z Brazylią staje się dla nich centrum
wszechświata. Pojawiają się nadzieje i możliwość istnienia choć przez chwilę w
innym wymiarze rzeczywistości. Takim, w którym ojczyzna profesora
Mieroszewskiego i jego chorego syna Dawida staje przed dziejową szansą. Może
pokazać swą wielkość. Pokazuje ją Wilimowski. Hipnotyzuje tych, którzy słuchają
o jego dokonaniach na boisku. Mecz z Brazylią w wywołujących strach Niemczech
ma znaczenie symboliczne i pozwala na pewnego rodzaju ekspiację. Przybywający z
Krakowa Mieroszewski zaczyna istnieć w innym wymiarze. Samodzielnie
skonstruował radioodbiornik, z którego sączą się słowa napawające dumą. Jest
optymizm i jest szaleńcza chęć uwierzenia w to, że stanie się niemożliwe.
Pojawia się rozczarowanie, ale także pewien rodzaj nowej refleksji o życiu.
Taki, który pomoże Mieroszewskiemu uporządkować jego relacje z synem. Spojrzeć
na cierpiącego Dawida z innej perspektywy, akceptując rychły koniec dziecka.
Także jego wewnętrzną siłę, którą odziedziczył po ojcu – zwolenniku życiowej
determinacji.
Dni
Dawida są policzone. Tak jak dni pokoju w Europie. Jergović na dwa różne sposoby i w dwóch
różnych wymiarach opowiada o świecie przed unicestwieniem. W postaci Dawida
kryją się znane już z „Ruty Tannenbaum” refleksje pisarza o dziecięcym
wyobcowaniu i mocy sprawczej jego odejścia. Ruta jest małą gwiazdą, która
oddziałuje na otoczenie. Chorowity Dawid – obcym przybyszem wywołującym w
wiosce lęk i ciekawość. „Wilimowski” jest kolejną książką Jerovicia o swoistym
dziecięcym fatalizmie, o wyobcowaniu i oddalaniu się od realnego świata. Także
o dziecięcej potrzebie akceptacji i miłości. Ta Dawidowa skierowana jest do
ojca, któremu trudno pogodzić się z rychłym odejściem syna. Pożegnał już swoją
ukochaną, za której śmierć czuje się odpowiedzialny. Bolesna strata w
perspektywie najbliższego czasu blokuje krakowskiego profesora, a Dawidowi
przysparza przykrości. Obaj jednak prezentują tę siłę charakteru skonfrontowaną
w walce o godne zapamiętanie siebie.
Mieroszewski także przecież
odchodzi. Jego życie dobiega końca i być może wyprawa, którą zafundował synowi,
jest ostatnią z możliwych podróży. Polski intelektualista konfrontuje się z
niemiecką gościnnością, ciepłem i empatią. Właścicielka pensjonatu na wzgórzu,
Katarina, odcięła się od tego, co nacjonalistyczne, co nazistowskie i co tak
gwałtownie wygraża od pewnego czasu pięścią całej Europie. Przestrzeń, w której Jergović umieszcza cierpiących ojca i syna, jest
przestrzenią warunkującą ład oraz spokój. W niej można przeżyć ekstatyczne
uniesienia, słuchając radiowej relacji z meczu. W niej także pojawia się możliwość
kilku przemian. Szansa na to, by pogodzić się z nieuchronnym, ale zachować przy
tym tożsamość i wewnętrzny spokój. „Wilimowski” bowiem to powieść o tym, że
wyobcowanie niesie w sobie niepokój i że każdy z nas poszukuje przestrzeni
bezpieczeństwa, w której może uwierzyć w niemożliwe. W to, że Polska awansuje
na mundialu, lub w to, że śmierć ominie bezbronne dziecko, a wojna struchlałą
ze strachu Europę. Miljenko Jergović fantazjuje na temat tego, co to znaczy
opowiedzieć własną historię i jak w niej pozostać naprawdę. Relacje ojca z
synem opisane są za pomocą wielu niedopowiedzeń. To, co najbardziej czytelne,
ujawnia się w opisach miejsc, które oddziałują na bohaterów. W nich kryje się
pewna baśniowość, choć doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że Jergović
opowiada bardzo mroczną baśń i jest w tym bardzo konsekwentny.
„Wilimowski”
to jedna z tych małych książek o naprawdę wielkich egzystencjalnych sprawach.
Piękna historia o poszukiwaniu własnej tożsamości i o rodzeniu się nadziei w
czasie, który każdą nadzieję chce odebrać. Nostalgiczna i
wieloznaczna historia rozgrywa się w miejscu będącym prawdziwym centrum
wszechświata. Takim jak boisko piłkarskie, gdzie toczy się walka relacjonowana
w radioodbiorniku – urządzeniu wychwytującym głosy nadziei i dającym namiastkę
spokoju. Jergović zadaje pytanie o to, na ile możemy istnieć gdzieś wewnętrznie
i okopać się przed światem. Pokazuje także, jak wiele różnych oblicz może mieć
strach, jak się go konsekwentnie pozbyć i jak uwierzyć w to, że każdy z nas
może na swej drodze znaleźć rajskie wzgórze zapomnienia i przemiany.
PATRONAT MEDIALNY
Bardzo zachęcająca recenzja. Skuszę się.
OdpowiedzUsuńW recenzji ani słowa przesady. Genialna powieść.
OdpowiedzUsuńWspaniale napisana i trafna recenzja. Winszuję :)
OdpowiedzUsuńA jeszcze pytanie - co rozumie Pan pod pojęciem "specyficznego losu" tłumaczeń Magdaleny Petryńskiej? Zaciekawiła mnie ta uwaga.
OdpowiedzUsuńChodzi o to, że tłumaczka sama odnalazła tę książką i ją przetłumaczyła. Miała doskonałego nosa i wrażliwość. Książka jest wspaniała.
OdpowiedzUsuń