Wydawca: Zysk
i S-ka
Data wydania: 24 października 2016
Liczba stron: 336
Tłumacz: Piotr Kuś
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 37,90 zł
Tytuł recenzji: Bolesne tajemnice
„Para zza ściany” to niezły
debiut. Autorka postawiła na dynamikę zdarzeń połączoną z ludzkimi atawizmami.
Każdy bohater kryje w sobie jakąś tajemnicę i każda z nich zostaje umiejętnie
odsłonięta. Można odnieść wrażenie, że wszyscy mają w tej książce nerwy napięte
do granic, atmosfera kumulujących się podejrzeń jest już nie do zniesienia. A
Shari Lapena dokłada wciąż nowe i wciąż zaskakujące narracyjne wolty, dzięki
którym zmieniamy swój punkt widzenia na skomplikowaną sprawę zbudowaną wokół
porwania sześciomiesięcznego niemowlęcia. Motyw zaginionego dziecka i
niefrasobliwej matki jest już tak okrutnie wyeksploatowany we współczesnej
literaturze popularnej – wystarczy wspomnieć niedawno wydaną „Wdowę” Fiony
Burton czy „Gdzie jest Mia?” Alexandry Burt – że wydaje się niemożliwe, aby
wydobyć z niego coś naprawdę wartościowego, opowiedzieć unikalną historię.
Autorce „Pary zza ściany” się to udaje. Mankamentem książki są te fragmenty
warte usunięcia w redakcji, które wyręczają czytelnika usiłującego dodać dwa do
dwóch i dość natrętnie przypominają fakty, wobec których już został postawiony.
Wymusza to niejako narracja kilku różnych perspektyw, ale jest to dosyć męczące
i odbiera przyjemność poszukiwania rozwiązań na własną rękę. Te prowadzone
przez zdeterminowanego detektywa Rasbacha są nieco groteskowe, bo Lapena
stworzyła wyjątkowo marną postać drugiego planu, która z jednej strony antycypuje
odkrywanie pewnych tajemnic, z drugiej jednak – jest tylko papierowym
bohaterem, który w gruncie rzeczy stoi w miejscu, choć jest gotowy do działania
o każdej porze dnia i nocy.
Nic to. Mankamenty są drobne
i do wybaczenia. To naprawdę pasjonująca historia. Opowieść o małżeństwie,
które stanie przed poważną próbą. Lapena
zrekonstruuje przeszłość, umiejscawiając w niej tych, którzy pełni
niefrasobliwości pozostawiają swoją małą córeczkę samą w domu i udają się na
przyjęcie urodzinowe do sąsiadów. Po zniknięciu Cory opinia publiczna wydaje od
razu surowy werdykt. Tymczasem nikt nie jest świadom tego, co działo się
feralnej nocy, kiedy rodzice co pół godziny odwiedzali śpiące dziecko, a po
powrocie z imprezy z przerażeniem odkryli, że Cory nie ma w łóżeczku.
Retrospekcje wydają się ciekawsze niż nerwowa noc, podczas której nikt nie
zmruży oka. Autorka serwuje nam coraz to nowe zbiegi okoliczności, tłumaczy
skomplikowane relacje, ukazuje ogrom emocji i stopniuje napięcie zmierzające do
koszmarnego apogeum.
Lapena
nie daje nam złudzeń co do tego, kto jest bohaterem pierwszego planu. To Anne
Conti – to ona otwiera i zamyka tę książkę w bardzo sugestywnych
okolicznościach. Na samym początku widzimy, że jest już nieco
zniesmaczona przyjęciem u sąsiadów i najchętniej znalazłaby się przy córce,
zamiast obserwować, jak mąż flirtuje z Cynthią. Specyficzna relacja Marco i
jego uroczej sąsiadki zaważy na dalszym przebiegu zdarzeń. Będziemy się
zastanawiać nad tym, kim naprawdę jest mąż Anne. Tym bardziej że ona sama
odkrywa bolesną prawdę o niemoralnej bliskości i ta prawda zamroczy ją nieco,
odbierze jasność widzenia faktów. Anne zapadnie się w sobie już nie pierwszy
raz. Po urodzeniu Cory doświadcza depresji poporodowej. Co naprawdę dzieje się
w jej głowie? Jak bardzo zamglony obraz rzeczywistości może mieć kobieta, która
w pewnym momencie dojdzie do przekonania, że zabiła córkę?
Wspomniany mdły detektyw już
od samego początku podejrzewa, że w zniknięciu dziecka maczają palce jego
rodzice. Wie, że ustalenie prawdy to kwestia czasu. A ten przyspiesza bardzo
nerwowo. Mnożą się hipotezy co do tego,
kto wyniósł Corę z domu. Ktoś doskonale przemyślał całe to porwanie. Komuś
jednak coś wymknęło się spod kontroli. Lapena świetnie portretuje cały
wachlarz zmiennych emocji. Kierunki śledztwa wikłają się, wciąż pojawiają się
nowe tropy. Rodzice nie są bez winy, ale czy ktokolwiek nie jest nią obarczony?
Najlepiej portretowana jest atmosfera wzajemnej nieufności, jaka buduje się
między małżonkami. Marco ukrywa coś przed Anne. Ona również ma swoje tajemnice.
Z czasem jedno z nich dojdzie do wniosku, że żyło z wrogiem. Kto tak naprawdę
komu zagraża? Jaki związek mają problemy finansowe Marco z jego chaotycznym
zachowaniem tuż po zaginięciu córki?
„Para
zza ściany” to opowieść o kłamstwach, chciwości i takiej formie bezradności
wobec losu, która wywołuje działania irracjonalne – napiętnowane potem przez
otoczenie, bo niezrozumiałe, okrutne, a może bezmyślne.
Mimo wszystko królową akcji jest Anne. Kobieta najpierw przeżywa rozpacz i
czuje się bezradna, by potem odzyskać siły i walczyć o córkę inaczej, niż
moglibyśmy się spodziewać. Anne kryje w sobie najwięcej zagadek i jest
najbardziej wdzięczną postacią do czytelniczej obserwacji. Marco natomiast jest
mężem, dla którego oddalanie się od żony było czymś naturalnym po tym, gdy
macierzyństwo zaprzątnęło jej uwagę. Konsekwencji tego oddalenia będzie kilka.
Marco przyjmie w tej powieści na siebie być może najwięcej wszelkiego rodzaju
odium, ale to Anne będzie zagadką, wobec której staniemy bezradni. Nawet
wówczas, gdy okaże się, że wszystko jest już jasne. Bohaterowie tej książki
komplikują sobie życie na wiele różnych sposobów. Trudne relacje małżonków z
teściami idą w parze z enigmatycznym związkiem Cynthii i Grahama, u których
małżeństwo Contich bawi w otwarciu powieści.
Shari Lapena układa intrygę
bardzo precyzyjnie. Przyglądając się relacjom bohaterów, musimy być wyczuleni
na każdy szczegół. To nic, że ostateczne rozwiązania pojawiają się może zbyt
szybko i że stopień zawikłania fabuły nie idzie w parze z prostotą jej
zamykania. Myślę, że to taka książka,
przy lekturze której może nas zmrozić, możemy być zaskoczeni, możemy być przede
wszystkim bezradni – a to duża zaleta narracji etykietowanej jako thriller
psychologiczny. Mamy się przestraszyć bohaterów i tego, co z nich może tkwić w
nas samych. I przestraszymy się. Każdy ma bowiem mroczne tajemnice i świat
przedstawiony drży w posadach – co chwilę bowiem następuje nieoczekiwany zwrot
akcji, a wraz z nim pojawia się cała gama nowych emocji. Lapena nie oszczędzi
nikogo, ale też nie zamiecie żadnego sekretu pod dywan. Sprytne to wszystko,
pomysłowo skonstruowane. Taka książka prezentująca kilka ważnych perspektyw –
świadomość człowieka osaczonego, zagubionego, zaburzonego czy wściekłego. Ta
różnorodność i charakterologiczna wiarygodność czynią z tego debiutu rzecz
wartą uwagi i promocji, która pozwoliła Shari Lapenie uwieść świat tą mroczną
narracją o nas samych, często chowających się w cieniu przed światem. A potem
ponosimy tego konsekwencje, bo świat chce znać nasze tajemnice. Ujawniając je,
ranimy siebie, niszczymy związki. Co jednak można zyskać? Lapena oczyści swoich
straumatyzowanych bohaterów, ale pozostawi nas także w pewnym niedosycie.
Dlatego to powieść naprawdę warta uwagi.
Nie podoba mi się zabieg autorki, która nie daje czytelnikowi pomyśleć, ale uszczęśliwia go na siłę, podając gotowe fakty nakierowujące czytającego na właściwe tory.
OdpowiedzUsuńTak, są irytujące fragmenty. Ale mimo wszystko zakończenie robi wrażenie.
OdpowiedzUsuń