Wydawca: Karakter
Data wydania: 14 października 2016
Liczba stron: 256
Tłumacz: Justyna Czechowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39 zł
Tytuł recenzji: Znaleźć siebie
„Wróżba” Agnety Pleijel to
nie tylko jedna z tych wspomnieniowych książek, w których pisanie okazuje się
najlepszą życiową terapią, wyzwalając uczucia i emocje, dla jakich brakło
definicji w całym dorosłym życiu. To przede wszystkim poruszająca historia
tego, w jakim piekle emocjonalnym może tkwić dziecko patrzące na rozpad relacji
między rodzicami. Agneta Pleijel opowiada o domu w Lund, swoim miejscu
pierwszym. O najbliższych jej ludziach, którzy oddalali się na tyle, że
pozostawiali ją samotną, niemą, niczym kukiełkę bez woli, niczym papierową
laleczkę. „Wróżba” usiłuje
wskrzesić zmarłych przede wszystkim po to, by dopisać ich biografie, nazwać
nienazwane. Ukończyć w słowie to, czego nie dało dokończyć przerwane życie. To
także książka o pamięci i jej porządkowaniu. O czymś, co utraciła adorowana
przez autorkę ciotka tuż przed tym, jak rozstała się z życiem, a co stało się
największą siłą Pleijel. Zapamiętywała, by zrozumieć. Usiłowała poskładać
sobie rozbity świat, w którym z dziewczynki stawała się kobietą. Kierowana
imperatywem uzupełnienia biografii najbliższych, pisze intymną autobiografię.
Być może po raz pierwszy w życiu mierzy się w niej z samą sobą. Ta książka
osadza nas w trudnym do zniesienia smutku, ale daje również swoistą pewność, że
siłą człowieka jest siła jego wspomnień i że kształtujemy się tak naprawdę w
pierwszych kilkunastu latach naszego życia. Potem zastygamy w czasem
nieznajomej nam formie, którą musimy zbadać i opisać. Agneta Pleijel robi to w
poetycki, ale także bezkompromisowy sposób. Opowiada o dziewczynce, która
zawsze tkwiła w ciele dorosłej kobiety, ale musiała walczyć o swój głos. Tak
jak latami walczyła o miłość, czułość i zainteresowanie. Jakie to wszystko
delikatne, a jaką ogromną siłę rażenia posiada! „Wróżba” to jedna z
piękniejszych książek, które udało mi się przeczytać w tym roku. Opowiada o
tym, kogo nosimy w sobie – czyje utraty, braki, odrzucenia i smutki.
Wróżka
określiła tor życia ciotki Ricki, zanim ta zaczęła żyć naprawdę. Ricki jest
centralną postacią we wspomnieniach Pleijel, bo tylko ona – co obserwowała
dziewczynka – zdobyła się na odwagę, by żyć naprawdę, czuć najwięcej, rzucać
życiu wyzwania i prawdziwie przeżywać świat. Ciotka cechuje się
odwagą, której nie mają ludzie z otoczenia wspominającej czas miniony
dziewczynki. Miała dom, o jakim marzyłaby pewnie niejedna młoda Szwedka. Dom,
który oparł się powojennej traumie, i środowisko, gdzie dorastały trzy
dziewczyny. Jedna z nich wyjątkowo smutna. Rodzice żyli w uporządkowanym
świecie, bez transcendencji, bez nielogicznych wzruszeń. Ona w tym wszystkim
wyjątkowo wyobcowana, także pośród rówieśników, których grupy wciąż zmieniała.
Ona i rodzice. Zapracowany ojciec, naukowiec. Tkwiący w świecie liczb,
symetrii, matematycznego porządku i wypracowanych rytuałów. Ojciec zawsze
wydawał się niedostępny, choć Pleijel tak bardzo starała się do niego zbliżyć.
Adorowany przez córki zdecydował się jednak na to, by je porzucić. Własne
dzieci oraz żonę. Kobietę latami dumnie wyprostowaną przy fortepianie, zawsze
wyjątkowo pragmatyczną, ustalającą domowy ład i wyciągającą konsekwencje z
tego, co ów porządek zaburzało. Matka w cieniu zaburzeń depresyjnych wydawała
się dziewczynce odległa. Wieczne wyrzuty kierowane do córek przeszły w gromy
ciskane w stronę męża, który zdecydował się odejść.
Pleijel
opowiada nie tylko o pustce w duszy dziecka, którego rodzice są skonfliktowani.
Nie tylko o rozpaczliwej próbie brania na siebie odpowiedzialności za to, co im
w życiu nie wychodzi. Udowadnia, że przestrzeń życia rodzinnego jest miejscem,
z którego wyprawiamy się w drogę życiową z koniecznym bagażem doświadczeń,
często z ich balastem. Ruina domu w Lund to nie tylko kwestia
braku porozumienia i rozstania dorosłych na oczach zrozpaczonych córek. To
niemożność zbudowania domu, jakiego oczekiwałoby ufające w ludzką dobroć
dziecko. Takie dziecko, dla którego świat musi mieć jakiś porządek, a życie
sens. Ono jest w stanie nawet uwierzyć w boga, jeśli jego figura będzie mogła
dać choć odrobinę stabilizacji. Agneta Pleijel czyta po latach listy matki,
odkrywa prawdziwą sferę jej przeżyć i doznań, analizuje relacje z mężem oraz
przypomina sobie ojca tak czule, jak czule chciałaby być przez niego kochana.
Są w tych wspomnieniach tak nasycone emocjami zdania, że nie da się czytać „Wróżby”
bez autentycznego wzruszenia i empatii w stosunku do tej, która nie została
ochroniona, nie zaopiekowano się nią, nie ofiarowano serca i zainteresowania. A
jednak te toksyczne przecież więzi były bardzo silne. Musiały wystarczyć, by
zbudować dorosłe życie. Czy nietrafione wybory mężczyzn to wieczny ślad po
utracie ojca, dla którego wybór nie zawsze oznaczał wewnętrzną pewność
działania?
„Wróżba”
to opowieść o kobiecej tożsamości z delikatnie zaznaczonym feministycznym
przekazem. Chodzi o podsłuchiwane przez młodziutką Pleijel rozmowy
o roli kobiet w życiu społecznym i o wsparciu, którego kobiety mogą oczekiwać
przede wszystkim od siebie. Tymczasem bohaterka pozostaje sama. Pierwsze
seksualne doświadczenia z własnym ciałem to symptom tego, że potem będzie
musiała sama siebie kochać, tulić, zapewniać czułość jako namiastkę tego, czego
nie może uzyskać od świata. To opowieść o smutnej i wyobcowanej dziewczynce, w
której rodzi się świadoma swoich wyborów kobieta. Silna i pewna siebie dopiero
wówczas, gdy zrozumie, co przez lata tę pewność siebie blokowało. Agneta Pleijel
opowie o tym, jak rozwijały się w niej tendencje ucieczkowe oraz kiedy
postanowiła przestać uciekać. Przed samą sobą.
To
także dużej wagi proza autotematyczna. Rozprawa z pisaniem jako tworzeniem
sensu i porządkowaniem przeszłości – tak by wyjaśnić, które jej elementy
rzeczywiście wpłynęły na odbiór świata po latach.
Pleijel zapamiętuje to, co dla niej charakterystyczne, i niezwykle ciekawą
przygodą jest rozpoznawanie kryteriów tego zapamiętywania. „Wróżba” opowiada o
tym, w co chcemy wierzyć, i o niespełniających się obietnicach. Także o
bezkompromisowości śmierci, poza którą nie ma już słów. Nie ma możliwości
jakiegokolwiek porozumienia. Czas na porozumienie wydaje się zawsze za krótki.
Słowa nie brzmią adekwatnie. Emocje unoszą i każą błądzić. To naprawdę
wzruszająca opowieść o tym, co możemy odkryć w sobie, dając zmarłym możliwość
mówienia w naszej wyobraźni. Pleijel portretuje dziewczęce, a potem kobiece
wyobcowanie, ukazując jednocześnie siłę, dzięki której można wciąż na nowo
dawać innym serce i czułość. Wyjątkowa, ujmująca narracja.
PATRONAT MEDIALNY
Książka o pustce w duszy dziecka.... Ta recenzja zapowiada świetną lekturę ale czy powinny ją czytać osoby, w których ta pustka tkwi do dziś?:( Chciałabym a boję się....
OdpowiedzUsuńTo już Pani decyzja, Pani Iwono. Może być trudna, ale myślę, że książka absolutnie jest tego warta. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękna i niezwykle poruszająca książka. Mimo trudnego tematu i nasycenia ciężkimi emocjami polecam wszystkim. Dawno nie czytałam tak poruszającej książki. Zgadzam się z recenzją, a szczególnie z jednym zdaniem:
OdpowiedzUsuńOpowiada o tym, kogo nosimy w sobie – czyje utraty, braki, odrzucenia i smutki."