Wydawca: Czarne
Data wydania: 11 października 2017
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Porządkując pamięć
Świetne są te opowiadania!
Bardzo niejednorodne i zaskakujące. Trudno określić, czy przywiązać się do nich,
czy traktować je z dystansem. Paweł Sołtys – mój rówieśnik – porządkuje swoją
pamięć, ale też stawia jej pewne wyzwanie. Ta książka to nie tylko lekcja tego,
jak podmiotowo traktować ludzi wokół i jak naprawdę ich opisywać, ale przede
wszystkim prozatorskie wyznanie. Są tu bowiem historie, które autor zapamiętał,
ale też i takie, które zapamiętały jego. Nie dają mu wytchnienia i każą
zrewidować przeszłość. Często w dość
niewyraźnych konturach, bo pamięć płata figle, ale być wiernym pamięci to
ukształtować swoją tożsamość. Stąd też „Mikrotyki” to intymna spowiedź wielu
kontrastów i zaskakujących tonacji – od nostalgii po bezpretensjonalny humor. Sołtys buduje teksty bardzo różnorodne,
niektóre niedomknięte, niektóre jedynie sygnalizujące to, co nie zostało w
pełni zapamiętane. Są tu teksty o smutku i melancholii, ale także o ludziach, o
których należy pisać szeptem – to zwrot z jednego z opowiadań. Jak
wspomniałem, pojawiliśmy się z Sołtysem w tym samym czasie na tym świecie, a to
dodatkowo przywiązuje mnie do „Mikrotyków”. Znam przepełnioną szkołę z klasami
do F i pamiętam smak papierosów, które podbijały polski rynek kilka dekad temu.
Wiem, jak to było na kolonijnych dyskotekach i jak wyglądali szkolni
outsiderzy. Znam strukturę podwórkowej młodzieży i zdaję sobie sprawę, że z
tego wszystkiego zostało nam dzisiaj bardzo niewiele.
Nie piszę, że to dobre
opowiadania, bo się z częścią w pewnym stopniu identyfikuję. Nie, choć Sołtys
zwraca uwagę na pewne podobne jemu i znajomkom przeżycia, które być może
ukształtowały każdego nieco inaczej. A niektórych nie ukształtowały wcale, są
oni na kartach tych opowiadań w fazie przemiany i być może tacy pozostali.
Podoba mi się to, że Paweł Sołtys rozsądnie waży słowa i doskonale wie, w
którym momencie opowiadania ściąć frazę i pozostawić ją w niedomówieniu. „Mikrotyki” to szereg wspomnień pozornie bez
dyscypliny myślowej, w jakimś zrozumianym przez autora chaosie, ale
jednocześnie to zbiór niezwykle spójny, jeśli spojrzeć na to, w jaki sposób
Sołtys postrzega przemijanie. W czytelnych kontekstach i uwarunkowaniach,
albowiem jest to książka także o konkretnym mieście. O Warszawie, która
kiedyś nie miała tylu ambicji wielkiego miasta, a była równie różnorodna co
dzisiaj. Ta książka zawiera dość specyficzną topografię stolicy. Sołtys wybiera
boczne uliczki. Nawet te „z tych boczniejszych”. Dzisiaj zepsute nowoczesnością.
Kiedyś rozkwitające opowieściami, bo i ludzie więcej sobie mówili, i zdarzenia
toczyły się w jakimś bardziej atrakcyjnym rytmie.
„Mikrotyki”
to historie wydobyte z przeszłości. Ożywione na nowo w bardzo różnorodnych
konwencjach. Sami musimy ocenić, ile jest w nich goryczy, ile niespełnienia,
ile afirmacji życia, a ile wskazywania jego różnych kontekstów. To
także historie obrazujące ludzkie samotność i osobność. Ludzi zawsze będących
marginesem życia i w tym marginesie funkcjonujących od początku do końca.
Gdzieś z boku, blisko swoich traum i smutków. Sołtys opowiada o ludziach,
którym rozmontowała się codzienność, świat utracił kontury, a nawyki
wyrazistość. Widać to w dłuższych formach („Lena”), ale także w tych licznych
miniaturach, które przykuwają uwagę chyba najbardziej skutecznie. Jest u
Sołtysa taki rodzaj wrażliwości, dzięki któremu proza życia w jej
najdrobniejszych przejawach stanowi kolaż emocjonalnych wzruszeń. Mimo że to
wszystko po chłopacku i po męsku przedstawione. Istotna w tym zbiorze jest
właśnie męskość portretowana w różnych odcieniach. Dzielne chłopaki, którym nic
nie jest straszne w kontraście do złamanego życiem wujka pielęgnującego swój
strach.
Jest też literatura. W
asocjacjach, ale także czytelnych, humorystycznych tekstach. Tom Iwaszkiewicza
orężem w walce o normalność w środku komunikacji miejskiej? Czemu nie. Wszystko
i wszyscy nabierają nowych znaczeń – wyglądają i mówią to, co zapamiętane, ale
tak naprawdę kształtują widzenie spraw przez człowieka, który musi oddać głos
tym z przeszłości, aby świadomie wyprawić samego siebie w dalszą życiową
wędrówkę. Bo życie to także nowe definicje śmierci. Wskrzeszonych martwych, i
to nie tylko ludzi. Wzrusza opowieść o dramatycznym pożegnaniu z kotem i o tych
ludziach, których już prawdopodobnie nie ma, lecz trudno to ustalić. „Mikrotyki” są więc pożegnaniami, ale
jednocześnie punktami wyjścia – poza te opowiadania wydostaje się autor
bardziej świadomy, bardziej rozumiejący swoją kondycję jeszcze nie starego, ale
już na pewno doświadczonego życiem człowieka. Zaczyna zdawać sobie sprawę z
tego, ile doświadczeń z przeszłości ujawnia się ponownie i każe zdefiniować.
Sołtys rozprawia się z pamięcią bez zbędnego patosu, ale nie jest też
czułostkowy. Ten balans między sentymentalizmem a chropowatością stylu czyni z „Mikrotyków”
opowieść zdystansowanego środka. Historię dorastania w konkretnym mieście,
czasie i wśród konkretnych ludzi. Opisywanych bardzo szczegółowo, choć
większość z nich wolała ogół niż drobiazgowe analizowanie swojego życia. Nie ma
też u Sołtysa żadnego dydaktyzmu, ale nie możemy powiedzieć, że są tylko luz i
nonszalancja. Dość dobrze zniuansowane nastroje, dzięki którym dopadają go
takie, a nie inne wspomnienia, pozwalają stworzyć z każdego opowiadania
wyjątkowo atrakcyjną rzecz. Chodzi także o to, jak dobrane są porównania i jak
dynamiczna jest fraza. „Mikrotyki” mocno przykuwają uwagę, choć każde z opowiadań
jest inne niż poprzednie.
Sołtys
analizuje samego siebie, ale mówi nam dużo o tym, z czego składa się każdy
człowiek – fizycznie i emocjonalnie. Różnorodność odczytań tych opowiadań
pozwala nam na dostrzeżenie różnorodności doznań. Autor oddaje głos tym, którzy
nigdy go tak naprawdę nie zabrali, analizując zdarzenia, nad którymi nie
pochylamy się na co dzień. Robi to w słodko-gorzkiej konwencji
krótkich tekstów, często z otwartymi zakończeniami. „Mikrotyki” wywołują pewien
niedosyt, ale dają się oswoić, wejść w nie tak naprawdę. Takiego
minimalistycznego, a jednocześnie wartościowego literacko pisania mocno nam
dziś brakuje. Paweł Sołtys odświeża swoją pamięć, pisząc jednocześnie książkę i
pokoleniową, i skierowaną do wszystkich uważających, iż wspomnienia nie są
warte porządkowania. Sugeruje też, w jaki sposób ubarwić wyobraźnię i jak
zmyślać, by w zmyśleniu zawrzeć prawdy o tym, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy i
jak bardzo wszystkiego wokół nie jesteśmy w stanie pojąć.
Cieszę się, że ktoś się ze mną zgadza w ocenie "Mikrotyków". Dziękuję za tę wyczerpującą recenzję.
OdpowiedzUsuń