Wydawca: Dowody
na Istnienie
Data wydania: 28 lutego 2018
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 36 zł
Tytuł recenzji: Wygodni w podziałach
Rzadko zdarza się tak dobry
reportaż proponujący anatomię konkretnego miejsca i jednocześnie tak wiele
rozważań natury egzystencjalnej o wymiarze daleko odbiegającym od faktycznego
podmiotu publikacji. Karolina Sulej przyjrzała się bliżej amerykańskiej Coney
Island, ale ta książka w dużej mierze jest o nas samych i o świecie, w którym
żyjemy. Metafora cyrku prowadząca przez
kolejne rozdziały – jest ich dziesięć, tak jak dziesięć rozrywkowych odsłon
proponuje niskobudżetowy cyrk sideshow –
burzy i zniekształca opozycję między tym, co normalne, a tym, co uznawane za
dziwactwo, wyrazistą aberrację do podglądania. Autorka chce w inteligentny
sposób udowodnić tezę o tym, że przestrzeń naszego codziennego funkcjonowania
jest swego rodzaju cyrkową areną. Gramy na niej i sami nie zdajemy sobie
sprawy z tego, w jak efemerycznym pojęciu normalności próbujemy się osadzić. „Wszyscy
jesteśmy dziwni” to naznaczona amerykańskim adresem uniwersalna opowieść o
ludzkich odmiennościach, którym tak bardzo lubimy się przyglądać ze złudnym
dystansem, nieświadomi tego, że uznajemy się za normalnych, kopiując narzucone
nam modele. Sulej szuka wyraźnych rozmówców i chce z tych patchworkowych
opowieści wydobyć jedno czytelne przesłanie. Opowiedzieć o tym, że to tak zwana
normalność jest dziwna. Że wygodniej nam uznać, iż to, co odmienne, ma przez
chwilę bawić i za chwilę być zapomniane. Podoba mi się różnorodność tematyczna
i stylistyczna tej książki. Opowieści o dość specyficznym wizerunku Nowego
Jorku. O miejscu, które kojarzy się z kiczem, tandetą, pospolitą rozrywką. Jak
to się dzieje, że pisząc o tym wszystkim, Karolina Sulej tworzy nietuzinkowy
reportaż?
Coney Island ma swoją
oryginalną tożsamość, która wydobyła się ze specyficznych potrzeb oraz
różnorodnych planów na wyspę będącą aktualnie półwyspem. Wkraczając w kolorowy
i różnorodny dzisiejszy świat, Sulej umiejętnie sięga do historii, wydobywając
z niej tylko te elementy, które są potrzebne do udowodnienia tez opowiadań.
Dzięki temu zbliżamy się do Coney Island z jej przemianami oraz próbujemy
dostrzec, jak minione wydarzenia odbiły się na obecnym kształcie tego miejsca.
Miejsca, w którym Amerykanie celebrują niewyszukaną formę rozrywki. A autorka przygląda się temu, w jaki sposób
Amerykanie się bawią, co z tego dla nich wynika i jak fascynujące biografie
mogą się kryć za światem wiecznych zmyśleń, iluzji i budowania wyobrażeń o
świecie, w którym należy się głównie śmiać i czuć beztrosko.
Jedna z rozmówczyń podkreśla
to wyraźnie: „Coney to miejsce, które tylko pozornie wszystko odsłania od razu.
Zobacz, jaka opowieść kryje się pod spodem, w szczelinach, w głębi”. Karolina
Sulej idzie za tymi słowami. Nie opowiada o zwyczajnej plaży, o lunaparku czy
zbudowanych w okolicach przestrzeni rozrywki miejscach, gdzie ludzie usiłują
wieść codzienne życie. Nie. Wchodząc do kolorowych wnętrz, autorka portretuje
powikłane życiorysy tych, którzy się w nich znaleźli. Są gotowi na to, by dawać
radość innym, ale głównie przez to, że codzienność pozbawiła ich radości – że
funkcjonowali w niej niedopasowani i dopiero przestrzeń cyrku dała im pełną
wolność.
Poznamy anatomię urządzeń
podnoszących adrenalinę, spotkamy się z różnego rodzaju dziwakami, dostrzeżemy
ich zwyczajność, a także przejdziemy się po ulicach dzielnicy targanej
niepokojami społecznymi, zajrzymy na w pełni demokratyczną plażę i poczytamy o
losach ludzi, dla których Coney Island to nie tylko filozofia życia. To pełna
pozornych dziwactw możliwość odskoczni od codziennego życia przynoszącego
udręki i coraz liczniejsze, nad wyraz dziwaczne absurdy. Sulej opowiada o tym wszystkim, na co nas nie stać, i wolimy to oglądać
z bezpiecznej odległości. Nie chodzi o gabinety osobliwości czy kolejki
przewracające wnętrzności do góry nogami. Chodzi o unikatowość tych doświadczeń
i ich ludyczny charakter. Na Coney Island nie mają wstępu krytycy.
Zaglądają tam ci, którzy z jakichś powodów dają się uwieść niezwykłej burlesce,
pokazom połykania mieczy czy świadectwom tego, że człowieka stać na
niezwykłości, o jakich można myśleć ze zgrozą i dystansem.
Karolina Sulej spaceruje po
tej „krainie nostalgicznej fantazji” z niebywałym wyczuleniem na drobiazgi.
Coney Island opowie struktura lunaparku, ale także intensywne wspomnienie
kogoś, kogo bawi zarabianie na turystach otwierających szeroko oczy ze
zdziwienia. To trochę książka o tym, co Amerykę naprawdę cieszy i co buduje jej
definicję rozrywki, ale przede wszystkim opowieść o zwyczajności zabawy. O tym,
że warto przyjrzeć się miejscu, które nami manipuluje, proponując proste, lecz
zaskakujące formy mierzenia się z tym, czego jeszcze nie doświadczaliśmy. „Wszyscy jesteśmy dziwni” to pełna dynamiki
i specyficznego uroku historia o nas – dzielących świat i innych ludzi na
kategorie tego, co akceptowane, i tego, czemu można się przyglądać z dystansem.
Reporterskie opowieści inkrustowane specyficznymi zawołaniami, które usłyszeć
możemy tylko na Coney Island, mają wabić oryginalną formą. Podjęcie tematu
opisu tego miejsca z takiej perspektywy na pewno było wyzwaniem, ale dla
czytelników wyzwaniem jest odnalezienie się w tej portretowanej różnorodności.
Jeśli się w niej zagubiliśmy, to tylko dlatego, że za dużo spraw wydało nam się
normalne bądź nienormalne. Sulej opowiada o dziwności jako o wytworze
wyobraźni, a także o kulturowych i społecznych sposobach postrzegania
różnorodności ludzkiej.
Świetnie się bawiłem przy
tym reportażu, bo stylistyka sugeruje tendencję do opowiadania historii z
przymrużeniem oka. Nawet wówczas, gdy są one wyjątkowo dramatyczne czy smutne.
To jedna z bardziej pozytywnych książek, jakim miałem okazję się przyjrzeć w
ostatnim czasie, i jednocześnie śmiała rozprawa ze stereotypami, które budują
poczucie bezpieczeństwa i stabilności wszystkich, którzy na Coney Island
przybywają ze skrywaną ciekawością dziwactw. Życiorysy tych, którzy rozdają
Amerykanom rozrywkę, sugerują także, że można odnaleźć pewną specyficzną drogę
do wewnętrznej wolności, wystawiając się na ocenę innych, traktując siebie jak
charakterystyczny eksponat. Przewrotność
kilku opowieści udowadnia, że mamy do czynienia z autorką świadomą tego, jak
przedstawia temat, ale przede wszystkim tego, jak zbudować na nim treści
wykraczające daleko poza kolorową, dynamiczną i prostą przestrzeń masowej
rozrywki. Sulej znajdzie wspólny język z outsiderami i posłuży się metaforą
Coney Island, by pokazać, kim naprawdę jesteśmy, jakiej rozrywki szukamy, co
chcemy nią zatuszować i jak wielka jest nasza ludzka różnorodność, do czego
zwyczajnie z niezrozumiałych powodów wstydzimy się przyznać.
PATRONAT MEDIALNY
Reportaże to nie jest moja mocna strona, ale jak tak czytam recenzję to zaczynam się zastanawiać czy aby po tę pozycję nie sięgnąć... W sumie warto próbować czegoś nowego, więc dopiszę sobie ją do listy książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńhttps://czytammwpociagu.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń