Wydawca: Karakter
Data wydania: 18 kwietnia 2018
Liczba stron: 288
Przekład: Anna Sak
Oprawa: miękka
Cena det.: 37 zł
Tytuł recenzji: Stygmaty
To książka odważna i
bezkompromisowa, zachęcająca do dyskusji i skupiająca uwagę na wnikliwości oraz
wieloaspektowości rozważań autorki. Reni Eddo-Lodge opowiada o rasizmie w taki sposób, w jaki nie przywykliśmy go
traktować, rozumieć ani analizować. Udowadnia, że rasizm to nie widoczne
incydenty, nie ujawniana agresja, wrogość albo niechęć. „Dlaczego nie
rozmawiam już z białymi o kolorze skóry” opowiada o tym, że rasizm jest pewną
strukturą, konstruktem myślowym, społecznym i historycznym; jest nie
mentalnością, lecz skłonnością do akceptacji niezrozumiałej dla autorki
uniwersalności białego koloru skóry będącego punktem odniesień w każdej sferze
ludzkiego życia. Eddo-Lodge próbuje udowodnić, że rasizm wbudowaliśmy przed
laty w konstrukcję świata, w którym żyjemy, i nie ma zasadniczo możliwości, by
pożegnać go na zawsze. Co więcej, narasta w niebezpiecznej formie akceptowania
ładu społecznego przy deprecjonowaniu koloru skóry. Ta publikacja ukazuje
niebezpieczne i niezauważane przez wszystkich oblicze rasizmu tkwiącego w
systemie. Dynamiczna, zaskakująco trafna i inteligentna książka Eddo-Lodge
odpiera też zarzut tak zwanego rasizmu odwróconego. Bo pisząca nie jest czarną
rasistką, lecz osobą głęboko zaniepokojoną podziałami i ustanowionymi
społecznie schematami myślenia, które wciąż na nowo traktują sposób mówienia o
istocie i tożsamości człowieka bez oderwania od koloru skóry.
To pokłosie wpisu na blogu,
którego zdanie tytułowe wywołało lawinę różnorodnych komentarzy. Autorka wskazuje pasywną postawę i chęć
milczenia, za którymi znajduje się przepaść niezrozumienia, jakiego
doświadczała w licznych dyskusjach na temat tego, w jakich sferach życia rasizm
ma się doskonale i dlaczego wciąż z zaskakującą siłą człowiek biały chce
udowadniać swoją wyższość, pretendować do korzystniejszego startu życiowego, lepszych
warunków egzystencji, swobody poglądów i zachowań. Z jednej strony zatem
tytułowa deklaracja oznacza nieumiejętność przebicia się przez społeczne
przekonania o tym, gdzie tkwi rasizm i jakie ma oblicza. Z drugiej jednak –
pewna lingwistyczna prowokacja, albowiem ta książka jest dowodem na to, co
Eddo-Lodge bardzo chce jeszcze powiedzieć, by wycofać się ostatecznie… a może
uznać, że wyczerpała swą argumentację w temacie.
Jest dociekliwa, uważna i
bada anatomię rasizmu, wychodząc od osobistych doświadczeń, dołączając do
doświadczeń najbliższego otoczenia, komentując historię rasizmu w Wielkiej
Brytanii i na koniec pragnąć nakreślić czytelny kontekst, w którym opowie o
dyskryminacji i bolących wciąż na nowo stygmatach na czarnej skórze wypalanych
stale przez białych niemających często świadomości tego, jak bardzo w ich
systemie myślenia i wartościowania zachował się rasizm, którego mogą się po
prostu wstydzić. Reni Eddo-Lodge nie proponuje wielu rozwiązań mogących zmienić
irytujący i frustrujący ją stan. Pomaga jednak ujrzeć Wielką Brytanię w nieco
innym świetle niż stawiają ją ci, którzy nie poczuli na własnej skórze (sic!),
czym jest stygmatyzacja i tworzenie ograniczeń w formułach nieposiadających
kształtów i ideologii, takich nie do zauważenia, nie do określenia,
krzywdzących jednak mocno.
Rasizm
w rozumieniu autorki osadza się w ludzkiej mentalności poprzez działanie
różnych instytucji tworzących codzienne życie społeczne. Ustanowione prawa,
zwyczaje czy obyczaje niosą w sobie ten pierwiastek nietolerancji, choć nikt
nie umie przyznać, że jakaś cząstka rasizmu tkwi w nim samym jako członku
zbudowanej społeczności. Reni Eddo-Lodge opowiada o tym, w jaki
sposób ciemny kolor skóry wyklucza dzisiejszego Brytyjczyka z życia wszelkich
możliwości. Część z nich zostaje zablokowana albo skreślona. Krytyce poddane
zostaną nie tylko instytucje regulujące życie, ale także w dużej mierze pogląd
na to, że wielokulturowość może stanowić zagrożenie, a inny kolor skóry ma
jednak znaczenie – w zaskakujących kontekstach.
Autorka bada relację rasy i
klas społecznych, ale także analizuje dyskursy publiczne – w niektórych sama
brała udział – deprecjonujące albo spowijające zasłoną milczenia dyskusję o
roli koloru skóry w tym, jak rozwija się i funkcjonuje Brytyjczyk. Wychodzi od
historii brytyjskiego niewolnictwa, by przejść do każdego aspektu wolnego życia
wszystkich ras, których wolność obwarowana jest pewnymi warunkami i stwarza
ograniczenia zasadniczo dla czarnoskórych mieszkańców Wysp. Mówi o tym, że
rasizm staje się w pewien sposób niewidzialny, a wielu uznających go za coś, co
z natury rzeczy się odrzuca, tkwi w matni specyficznych uwarunkowań
społecznych. A one mimo wszystko stygmatyzują z powodu koloru skóry. Bardzo
niejednoznacznie i niezwykle boleśnie.
Reni
Eddo-Lodge odważnie podejmuje temat oskarżeń o czarny rasizm. O to, że może być
uznana z powodu swego koloru skóry, zainteresowań zawodowych i przekonań za
przedstawicielkę odwróconej formy rasizmu. Rozważania na ten temat są jednymi z
najciekawszych w tej publikacji. Zasadnicze przesłanie
autorki to teza, że niezauważanie rasy nie spowoduje dekonstrukcji i likwidacji
rasistowskich struktur. Rasę musimy dostrzec, by naprawdę rozmontować złowrogie
struktury oraz konstrukty myślowe. Oskarżenia o czarny rasizm Eddo-Lodge
traktuje jak sposób na ucieczkę od istoty zrozumienia, czym był, jest i
prawdopodobnie będzie rasizm sam w sobie. Sposób na unikanie otwartych i
trudnych dyskusji o tym, jak bardzo i wciąż na nowo opresja i niesprawiedliwość
wytyczają tę wyraźną granicę między kolorami skóry.
Istota tej publikacji to
wskazanie, w których momentach błądzimy jako biali ludzie – ci, w których
drzemie gdzieś rasistowskie uprzedzenie zamienione na milczenie i
zachowawczość, oraz ci, którzy chcieliby przepraszać za okrucieństwa rasizmu,
hołdując postawie bierności i pokory. „Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o
kolorze skóry” to książka, która usiłuje pokazać, że nie chodzi o obwinianie za
poglądy w mniejszym lub większym stopniu związane z rasizmem, lecz o wskazanie,
w jakich warunkach one się tworzą, co im daje sankcjonującą siłę i dlaczego
mimo upływu czasu i bolesnych doświadczeń ludzkości rasowe podziały stale
funkcjonują, są obecne w każdej sferze życia, nie zezwalają na pożegnanie się z
mrocznym dziedzictwem przeszłości.
Choć
Eddo-Lodge osadza swoje rozważania w lokalnej, brytyjskiej perspektywie, jest
to jednak książka dla czytelnika spod każdej szerokości geograficznej. Najpierw
porządkująca pokrewne pojęcia związane z rasizmem, a potem dynamicznie
rozsadzająca utrwaloną siatkę tych pojęć. Autorka pokazuje,
jak niebezpiecznie blisko rasizmu jest każdy z nas. I mało kto z białych ludzi
jest w stanie dostrzec niuanse tych niebezpieczeństw na co dzień. Myślę, że to
narracja nakreślająca nowe perspektywy patrzenia na coś, co od wieków jest
jednym z największych wstydów ludzkości. To wstyd, z którym mimo zmieniających
się okoliczności i warunków życia jest nam zaskakująco po drodze. To również wstyd,
którego nie zauważamy. Może wówczas, gdy doprowadzi do wykluczenia czy agresji.
Reni Eddo-Lodge oskarża, ale i ostrzega. Z racji swego koloru skóry wie, że
może powiedzieć dużo więcej, więcej nazwać. I prawdopodobnie też wyjaśnić
wszystkim tym, którym świat rasy białej bezpiecznie unormował życie.
Książka jak widzę jest bardzo potrzebna. Zwłaszcza dla nas, narodu, który jest homogeniczny. Tylko w większych miastach widać różnorodność. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że nasz kraj jest homogeniczny. Kilka kultur na danym terytorium to generator konfliktów. Zachód skąpany we krwi. Dziś widać to jak nigdy. Czas skończyć z multikulti i rasizmem wobec białych. Europa należy do białego człowieka (tak samo, jak Azja dla żółtego czy Afryka dla czarnego). Nie dziwny jest fakt, że mamy zakorzenione instynkty, aby naszej ziemi nie oddać obcym ludziom kulturowo i etnicznie.
OdpowiedzUsuń