Wydawca: Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: 17 kwietnia 2018
Liczba stron: 272
Przekład: Magdalena
Rabsztyn-Anioł
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Zdarzyło się?
Helen
Oyeyemi ujęła mnie już dziesięć lat temu, kiedy z wyjątkowym,
pamiętanym do dzisiaj napięciem czytałem „Małą Ikar”. Lektura dziewięciu
opowiadań wchodzących w skład najnowszej książki brytyjskiej autorki wywołuje
to samo, choć czym innym warunkowane napięcie. Struktura wszystkich tekstów jest gęsta i wieloznaczna. Idąc
wychwyconym z narracji tropem, wpada się w pułapki i staje wobec pytań, na
które nie ma odpowiedzi. Dlatego przy czytaniu trzeba być czujnym. Oyeyemi
jest magiczna, groteskowa, surrealistyczna, ale przede wszystkim prowokująca.
Forma opowiadań, a zwłaszcza ich tytuły – tkwiące w takiej funkcji, że grzechem
byłoby je zdradzać – wytyczają pewną ścieżkę poszukiwań czytelniczych, a
różnorodność tematyczna i taka wewnątrz każdego tekstu każe przyglądać się tej
książce jako wielkiej zagadce. Z odrobinę może pretensjonalną, ale ważną
symboliką klucza. Jego motyw ma rzekomo spajać całość. Dla mnie są to
zdecydowanie teksty, które wchodzą ze sobą w polemikę i tylko momentami się
uzupełniają. Helen Oyeyemi zabiera nas do świata, w którym najdrobniejszy nawet
element będzie miał znaczenie. Jednocześnie proponuje pewną czytelniczą grę. „Zdarzyło
się i nie zdarzyło” – to zdanie z jednego tekstu może być mottem wszystkich
opowiadanych historii.
Konwencji opowiadania o
świecie przedstawionym będzie tutaj kilka. Znajdziemy się w obliczu katalońskiej
zagadki, skonfrontujemy się ze związkiem w stanie rozpadu, odwiedzimy hotel
zatrzymujący podróżnych na zawsze i będziemy świadkami znaczącej wymiany
książek w bibliotece. Utkwimy w samym sercu mrocznej baśni o zniewoleniu i
wolności. Staniemy u boku czeskiej wdowy przebierającej się za Czerwonego
Kapturka. Poznamy ludzi i ich lalki, próbując zrozumieć, co te drugie mogą i na
co mają wpływ. Dowiemy się, jakie konsekwencje może mieć medialna afera
skoncentrowana wokół krewkiego muzyka. Będziemy śledzić historię pewnego
dziennika. Przede wszystkim staniemy jednak wobec zagadki bytu, różnych oblicz
miłości oraz pytań o tożsamość, najsugestywniej stawianych w opowiadaniu
tytułowym – moim zdaniem najlepszym ze zbioru.
Tyle o zasięgu tematycznym
tej pozycji. Wkraczanie do historii Oyeyemi wymaga nie lada uważności. To
bardzo specyficzne teksty, które musiały być wyzwaniem dla tłumaczki.
Wydobywają się z konwencji znanych i oswojonych. Czytelnie przez te konwencje
prowadzą, ale jednak załamują – nie tylko czasoprzestrzeń i hierarchię ważności
bohaterów. „Krótka historia
Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i inne opowiadania” to książka
proponująca nam podróż po światach, w których kobiety konfrontują się ze swą
przynależnością, definiują na nowo własne życiowe role. Mężczyźni potrafią
zadawać dociekliwe pytania. Obie płcie tworzą specyficzną mieszankę i taką
przestrzeń niekompletnego dialogu. Wszystko, co nakreślone przez Oyeyemi,
trzeba sobie uzupełnić. Niezależnie od płci.
Najbardziej podoba mi się
brawurowe opowiadanie o emocjach, które są tutaj jakby wyselekcjonowane
specjalnie przez autorkę, by pokazać te najbardziej intensywne. Prowadzą do
zaskakujących zwrotów akcji, kiedy nie mamy już pojęcia, czy przypadkiem nie
przenieśliśmy się w obrębie jednego opowiadania do kilku różnych
rzeczywistości. Helen Oyeyemi tworzy pierwszy tekst na bazie szkatułkowej
rozprawy o tęsknocie i przywiązaniu, by w następnych opowiadaniach oddawać głos
bezradności, zagubieniu, ale i pewnej konsekwencji w działaniu bohaterów. Są tu
też interesująco i bardzo niejednoznacznie przedstawione podstawowe ludzkie
relacje: przyjaźń, więzy rodzinne, bliskość w związku, poszukiwanie zrozumienia
u drugiej osoby. Ludzie z tych opowiadań są gotowi wiele zaryzykować, by
doświadczyć zmian. Każdy przygotowany jest na niespodziewane zwroty akcji, bo –
jak wspomniałem – rusza się z tymi tekstami w enigmatyczną wędrówkę, nie mając
pojęcia o tym, do czego każdy z nich doprowadzi. Oyeyemi jest też mistrzynią
ciekawych zakończeń, a całość zbioru to dość ekscentryczna forma wyrażenia
siebie przez grę z kontekstami, ale również poprzez nieokiełznaną wyobraźnię.
Istotne są w opowiadaniach
formalne dekoracje, dzięki którym dość łatwo odczytujemy konwencję, ale z dużym
trudem porządkujemy sobie fakty. Nie chodzi tylko o to, że część z tych tekstów
to absurdalne zmyślenia. Chodzi o to, jak definiowany jest w nich fakt oraz co
jest konsekwencją przedstawionego zdarzenia. Wyjątkowo ekscentrycznie jawią nam
się dialogi między bohaterami i czasem można odnieść wrażenie, że są
niekompatybilne z resztą struktury tekstu. To też może mieć znaczenie.
Opowiadanie tytułowe nakreśla czytelną opozycję, ale tych mniej rozpoznawalnych
jest w tej książce kilka. Zderzenia, zaskoczenia, zdziwienia – o to zapewne
chodziło autorce, która stworzyła zbiór najbardziej chyba oryginalnych
opowiadań, jakie czytałem w ostatnim czasie. Hermetyczny świat Helen Oyeyemi nie dla każdego może okazać się
łaskawy. Jest to jednak książka wyjątkowa i choć opowiada czasem o sprawach
uniwersalnych, wielokrotnie omówionych i może nawet ociera się o truizmy,
niepowtarzalny jest styl, w jakim to robi. To publikacja wyzwanie.
Liryczna, dramatyczna, chwilami drapieżna, a czasami subtelnie baśniowa.
Rozsadza granice, igrając konwencjami. Prowadzi na manowce, ale jednocześnie
hipnotyzuje, rozważając problemy współczesnego świata w dynamicznych tekstach
wydobywających się z tej współczesności i powracających do niej na własnych
warunkach. Warte uważnej lektury.
PATRONAT MEDIALNY
Okładka bardzo ładna, a i tekst recenzji zachęcający do sięgnięcia po tę lekturę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń