Wydawca: Agora
Data wydania: 23 maja 2018
Liczba stron: 536
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Wojna i namiętności
Piotr Adamczyk wydobył
pożądanie z szafy i napisał świetną powieść o jego roli w życiu społeczeństwa
ukształtowanego przez kult jednostki. Jednocześnie wrócił do tematyki wojennej,
która była kanwą jego „Domu tęsknot”, ale w zaskakującej odsłonie. Dlaczego?
Autor konsekwentnie trzyma się nurtu literatury popularnej i tym razem stawia
nas przed nie lada wyzwaniem. Bo czy taki typ literatury jest w stanie
udźwignąć tematykę nazizmu zagarniającego wpływy, okrucieństw drugiej wojny
światowej, tematykę mrocznej filozofii rozrodu ku chwale agresywnych Niemiec,
kradzieży dzieł sztuki, obozów zagłady i tego, w jaki sposób III Rzesza
budowała swą ekspansywną siłę, nie tylko krzywdząc inne narody, lecz przede
wszystkim ideologicznie rujnując własny? Pojawia
się ogromne ryzyko, bo tematy poruszane w „Fermie blond” wymagają taktu, ale
nie muszą być opisywane w jednoznacznie dramatycznej konwencji. Piotr Adamczyk
jest odważny i potrafi dotknąć przerażających kwestii w innej niż patetyczna
tonacji. Opowie przede wszystkim o sile kobiet, bo nie od dziś wiemy, że kocha
kobiety. Zaproponuje coś na kształt sensacyjnej narracji, realistycznej i
zmyślonej. Łączącej współczesne, pełne niepokoju poszukiwania z dramatami młodych
Niemców, których zmuszano do przyjęcia jedynej słusznej ideologii, ginięcia na
froncie i do reprodukcji ku chwale jedynego doskonałego narodu świata.
„Ferma blond” to książka
bardzo inteligentna, łącząca w sobie wspomnianą już sensacyjność z niezwykłą
umiejętnością opowiadania mrocznej historii w barwnej tonacji, ale i w naiwnej
konwencji oddającej wzruszenia i porywy serca dojrzewającej dziewczyny.
Adamczyk nie opowiada nam w zasadzie niczego nowego – ani o tym, jak
hitlerowskie Niemcy przygotowywały swych obywateli do wojny, ani o samych
okrucieństwach wojennych, ani też o dramatycznych wyborach etycznych
pozbawionych przynależności narodowej czy rasowej, a opartych jedynie na
drogowskazach moralnych nieznających żadnych ludzkich podziałów. Wychodzi z
tego mimo wszystko fascynująca opowieść, niuansująca nastroje, emocje i
uczucia, ale przede wszystkim odnosząca się do sfery cielesności i seksualności
bez druzgotania tabu czy ekspresyjnych hiperboli, bo Piotr Adamczyk ma szacunek
do kobiecego ciała, a chce opowiedzieć o sile jego oddziaływania. O cielesności pożądania, tęsknot, zguby,
wstydu, potęgi, prokreacji i fantazji prowadzących ku zatraceniu. Śmiało,
odważnie, a jednocześnie w dobrym guście. O kobiecości jako sile. O męskości,
która tylko czuje się wyższa, a przegrywa w wielu wymiarach i na wielu
frontach. Bo to książka o tym, co dzieje się z dala od wojennego frontu,
ale o wojnach równie okrutnych i pochłaniających ofiary.
Narrator powieści nawiązuje
kontakt z niemieckim kuzynem, zwolennikiem skrajnie prawicowej partii rosnącej
w siłę za Odrą. Ów kuzyn odkrywa pewne tajemnice rodzinne, które powodują, że
ogarnia go wewnętrzny chaos. Dumny ze swej niemieckości odkrywa, że przeszłość
nie była tym, z czym mógłby się dzisiaj zmierzyć. Musi się zmierzyć nie tylko z
tajemnicami matki i enigmatycznym miejscem, w którym przyszedł na świat. Musi
także skonfrontować się ze swym polskim kuzynem na froncie walki o kobiece zainteresowanie.
Stają naprzeciw siebie tak, jak kiedyś stanęli ważni mężczyźni w życiu
Charlotte, matki Michaela. Odkrywanie zagadki przeszłości stanie się łatwiejsze,
gdy pojawi się stwarzana przez narratora historia. Ta zaś zręcznie połączy postacie
i wydarzenia rzeczywiste z niezwykłą wyobraźnią autora „Fermy blond”.
Adamczyk bardzo sugestywnie
oddaje lata tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej i portretuje to, jak
ideologia III Rzeszy zawłaszczała umysły, pustosząc je na tyle, że wojna doprowadza
nie tylko do zniszczeń, śmierci i okrucieństw. Owładnięte kuszącą ideologią społeczeństwo dopuściło się w swej
świadomości stworzenia ideologii rozrodu. A z nią pojawia się mroczna historia
ośrodka Lebensbornu, którego ślady po latach bada narrator powieści. Tematykę
Lebensbornu wykorzystali w różny sposób francuscy prozaicy, których tłumaczenia
mieliśmy w ostatnich latach okazję poznać – jak na przykład Nicolas d’Estienne d’Orves w „Sierotach zła” czy
Valentin Musso w „Zimnych popiołach”. Piotr
Adamczyk wykorzystuje ten temat w bardzo specyficzny sposób. Opowieść o hodowli
rasowych ludzi ku chwale hitlerowskich Niemiec jest tylko pewnym punktem na
drodze poszukiwań i jednocześnie jednym z wątków wyjątkowo skomplikowanej
intrygi, która po latach prowadzi dwóch kuzynów w okolice Łodzi. Lebensborn
będzie synonimem zawłaszczania i przemocy. O tym w gruncie rzeczy jest „Ferma
blond” – powieść opowiadająca o męskiej potrzebie zagarniania, o wydobytej z
ideologii społecznej przemocy, ale także o kobiecej inteligencji, przebiegłości…
i zemście.
Charlotte jest młodziutką
dziewczyną, kiedy podgląda Adolfa Zieglera w intymnej sytuacji. Podglądając,
wie jednocześnie, że ona chciałaby się w takiej znaleźć. Z nim. Wielbicielem
kobiecych wdzięków, malarzem aktów uwikłanym w kilka enigmatycznych intryg, jednocześnie
kusicielem obezwładniającym młodą Charlotte. Za jego działaniem i tym, jak
postępuje, stoi nie tylko spaczone pojmowanie świata wpajane wszystkim Niemcom,
ale także samcza potrzeba posiadania, której wyjdzie naprzeciw zaskakująca siła
kobiecego samostanowienia. Adamczyk
opowie o płomiennym romansie i jego dramatycznych konsekwencjach. O człowieku
pożeranym przez machinę systemu, w którym się zakochał. Bo Ziegler to zdobywca,
a Charlotte zaczyna rozumieć, że miłość może mieć też mroczny rewers. Wówczas,
gdy stanie się nienawiścią. I gdy kobieta przestanie czuć się jak modelka
wykorzystywana do malowania aktu.
U boku Charlotte stoi także
Kristian, drugi mężczyzna erotyczno-emocjonalnego dramatu w trójkącie. Jego
losy w zaskakujący sposób splotą się z losami dziewczyny, ale postać Kristiana
będzie też nieco innym uosobieniem tego, co III Rzesza uznała w mężczyźnie za
właściwe, konieczne, wielbione i słuszne. Bo Piotr Adamczyk opowie o miłości
fatalnej z trzech punktów widzenia – tak jak o hitlerowskich Niemcach
opowiedzieć trzeba z przynajmniej trzech różnych perspektyw. Po to, by pokazać
absurd wojny, niestałość miłości, ale także istotę kręgosłupa moralnego. Tego,
że w nieludzkich czasach można było być przyzwoitym człowiekiem. A cała sfera
seksualności i erotyzmu? Także ma swoje znaczenie, bo Adamczyk nie serwuje nam
przecież tylko pikantnej opowieści o niemieckich podbojach łóżkowych. Cielesność jest wieloznacznym symbolem –
ukazuje moc wyzwolenia i destrukcji. Uprzedmiotowiona kobieta okazuje się zwyciężczynią wielu
potyczek i zagrań. Charlotte – naiwna dwunastolatka marząca o miłości – będzie
gotowa wziąć za siebie odpowiedzialność i powalczyć o godność jeszcze dla
kogoś. Większość rozerotyzowanych mężczyzn w tej powieści poniesie mniej
lub bardziej spektakularną porażkę.
To też powieść fantazjująca
o istocie sztuki… i sztuce jej zawłaszczania. Kolejny i niejedyny aspekt
zdobywania czegoś siłą. Autor „Domu tęsknot” buduje wielopiętrową intrygę z
obrazami w tle, aby oddać głos wizerunkowi i zwrócić uwagę na to, jak wielkie
znaczenie w naszym życiu i w dokonywaniu wyborów ma to, na co i w jaki sposób
patrzymy. Ale to jedna z wielu ścieżek interpretacyjnych „Fermy blond”.
Powieści zderzającej wielkie dramaty ze specyficznym poczuciem humoru autora i
z kameralnymi scenami opowiadającymi o tym, że zgubna może być nie tylko wojna,
ale także wywołana w jej trakcie namiętność.
Książka na czasie, a ja się przyznam, że osobiście jestem feministą :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Dom tęsknot". Po tę powieść też z pewnością sięgnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie ta książka. Rzadko kiedy książka wciąga mnie od początku, zapraszając by przeczytać kolejną stronę, by sprawdzić co się wydarzyło. Niby lekko napisana, a taka prawdziwa, o takiej mrocznej historii. I ludzie wplątani w to wszystko. Myślę, że ta książka jest prawdziwą lekcją historii, do tego bardzo ciekawą.
OdpowiedzUsuń