Wydawca: Pauza
Data wydania: 6 czerwca 2018
Liczba stron: 144
Przekład: Dobromiła Jankowska
Oprawa: miękka
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Rodzina jest najboleśniejsza
To jest książka, która
zawłaszcza i pochłania. Nie pozwala się od siebie oderwać z dwóch konkretnych
powodów – jest bardzo dynamiczna i nie zwalnia tempa, ale też każe opowiedzieć
się wobec wszystkiego, czego jesteśmy świadkami, i unieść to jednorazowo, bo
nie można się z tym mierzyć etapami. Daniel
Magariel nie oszczędza czytelnika. Natychmiast jest on wrzucony w wir
dramatycznych wydarzeń. Szybkość obrotu spraw, konflikt, emocje. Bez żadnych
wstępów, żadnych literackich prób nakreślenia tła albo kontekstów. Dwaj
synowie i prowadzący samochód ojciec. Klasyczna powieść drogi, ale to jednak
kameralny dramat rozpisany na cztery role – tych dominujących i uległych,
manipulantów i ofiary manipulacji. Najciekawsze jest to, że „Nasz chłopak” nie
daje wytchnienia ani możliwości analizowania przyczyn opisywanego zła. Widzimy
tylko bezradność, a potem złość narratora. Nastolatka, który odbiera
zmieniającą się rzeczywistość w skomplikowanych rejestrach, całkowicie
zagubionego w natłoku wydarzeń. Dochodzimy wraz z nim do momentu, w którym chce
– jak trafnie to określa – „wydostać się z siebie”. Podobne wrażenie wywołuje ta
krótka i nasycona treścią powieść – naprawdę chce się z niej wydostać, ale jej
ślad w pamięci to uniemożliwi.
Magariel
pisze o wielu rodzajach przemocy. O formach bezradności i o wstydzie dzieci za
rodziców. O postępującym od nich oddaleniu. O opresyjnym charakterze rodziny,
gdy przemienia się ona w układ walczących ze sobą sił, dorosłych
eksploatujących emocjonalnie siebie i swoje dzieci.
Pokazuje, w jaki sposób rozpadają się najważniejsze z ludzkich więzi, co
sprzyja temu rozpadowi i dlaczego w miejsce miłości
i przywiązania pojawia się nienawiść. Amerykański debiutant chce udowodnić
tezę, że rodzina jest najważniejsza i jednocześnie najboleśniejsza, opowiadając
historię toksycznych zależności, w których dzieje się rzecz najgorsza z
możliwych – nikt nie ma ani poczucia bezpieczeństwa, ani też komfortu obcowania
z drugą, rzekomo najbliższą osobą. Ojciec jest królem przemocy i chaosu.
Wycofana matka unika odpowiedzialności za swoje decyzje i wyda na nią wyrok
każdy, kto zauważy, że nie potrafi tego, co matce nakazane przez atawizmy – nie
chroni swoich dzieci. Dwaj dorastający synowie wchodzą w sieć zależności, w
których muszą wybierać strony, ich rodzice są skonfliktowani po rozwodzie,
nieprzypadkowo nazywanym tu wojną. Obaj muszą także przyjąć jakiś wspólny front
działań, kiedy orientują się, że nie mogą polegać na jedynych ludziach, w
których powinni mieć oparcie. I tu zaczyna się genialnie – bo szybko –
rozegrana psychodrama. Daniel Magariel oszczędza słowa, ale używa ich w takich
frazach, że mamy wrażenie, iż z opisanego piekła relacji rodzinnych nie ma dla
nikogo wyjścia. Dziecięca ufność, potrzeba pewności otaczającego świata oraz
wrodzone zaufanie do rodziców – wszystko zostanie zdruzgotane, a wszelkie próby
lojalności okażą się początkiem prawdziwych dramatów…
On zabiera synów do innego
stanu. Ona zgadza się na to, choć nie wiemy, jakie są motywy jej postępowania.
Oni trzej mają zacząć nowe życie. Wyprzeć to, jakie do tej pory wiedli, i
rozpocząć coś mającego wyjątkowe znaczenie. Trzech oddanych sobie mężczyzn.
Uwolnionych od złych wpływów jednej kobiety. Teraz będą naprawdę razem i znajdą
wspólnie szczęście. W nowym świecie każdy z nich będzie mógł stać się
nonszalanckim chłopakiem. Takim swojskim. Bezpiecznym…
Tymczasem narratorowi
powieści pomaga przetrwać to, że doskonale znosi ból fizyczny. Plastyczne i
przerażające opisy bicia synów skrywają jeszcze bardziej mroczne oblicze.
Labilny emocjonalnie ojciec ujawni przede wszystkim własną niedojrzałość
życiową. Chłopcy będą musieli szybko dorosnąć. Najpierw wziąć odpowiedzialność
za ojca, a potem zrozumieć, że nie pozostaje im nic innego jak odpowiedzialność
za samych siebie. I lojalność, której granic ani definicji nie są już pewni. Magariel wydobywa ze swoich bohaterów każdą
formę niepewności i lęku, które prowadzą do destrukcyjnych działań. Cała ta
powieść jest w swym symbolicznym wymiarze autodestrukcyjna. Intryguje
przewrotny epilog, ale odnosi się wrażenie, że autor mierzy się z tak
plastycznie opisanymi demonami, iż prawdopodobnie musiał poznać ich toksyczny
oddech. Bo chciałoby się wierzyć, że „Nasz chłopak” to po prostu
inteligentna i przerażająca fantazja. Czymkolwiek jest, manipuluje także
percepcją czytelnika. I jego emocjami, tak zbliżonymi do emocji zagubionych
dzieci. Ale to i tak nie wszystko. Ta książka opowiada o rozpadzie świata
wartości i przeżyć. Kwestionuje wszystko, co bohaterowie uznają za pewne.
Wyzwala wszechobecny chaos i sankcjonuje go narastającą przemocą pod kilkoma
postaciami. Nie ma katharsis, nie ma ucieczki od skomplikowanych dramatów. Nie
ma oddechu i możliwości zrozumienia jakichkolwiek kontekstów. Jest
zaproponowany obraz patologicznych relacji, który momentami jest nie od
udźwignięcia. A jednak czyta się Magariela z narastającymi emocjami bez ich
ujścia. Tkwimy w emocjonalnym klinczu, ale właściwie czego jesteśmy świadkami?
Każda próba uporządkowania
sobie zdarzeń, określenia czytelniczych sympatii czy zrozumienia dla różnych
form bezradności może zakończyć się fiaskiem. Nie sugeruję, że autor proponuje nam jakąś moralną dwuznaczność czy
kwestionuje oczywiste pojęcie dobra i zła. Istotna jest rola dziecięcego
obserwatora, który proponuje nam fragmentaryczny ogląd tego, w czym
uczestniczymy. To, co się dzieje, jest pokłosiem wypracowanych latami schematów
zachowań w toksycznej rodzinie. Magariel proponuje nam dramatyczną puentę
naznaczającą skomplikowany charakter wzajemnych zależności w rodzinie, w której
istotna jest walka o wpływy i posiadanie. W takiej rodzinie, w której
ukształtowała się forma podległości, zdziwienia i którą usankcjonowały formy
manipulacji. Takie rodzaje skutecznych szantaży emocjonalnych, jakich jesteśmy
świadkami, wypracowuje się przez dłuższy czas. Magariel nie tylko świetnie
odczytuje to, do czego prowadzą zaburzone relacje emocjonalne w rodzinie, ale
przede wszystkim mistrzowsko portretuje atrofię uczuć. Są już tylko zależności
i układy. A w tym mimo wszystko czytelna forma miłości i przywiązania. „Nasz
chłopak” spowoduje, że przytuli się najbliższą osobę i zamknie książkę z ulgą.
Czy aby na pewno chodzi w niej tylko o uniesienie okrucieństwa, niesprawiedliwości
i zła?
Dzięki za wpis. Bardzo wartościowy:) pozdrawiam Ministerstwo Książki
OdpowiedzUsuń