Wydawca: Czarne
Data wydania: 25 lipca 2018
Liczba stron: 200
Przekład: Tomasz Gałązka
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Teksańska droga
O ile Philipp Meyer
zaproponował nam epicką sagę rodzinną, opowiadając o specyfice Teksasu, o tyle
Paulette Jiles proponuje nam malowniczą miniaturę literacką, także w hołdzie
dla tego specyficznego amerykańskiego stanu, który portretuje bardziej malarsko
niż – jak Meyer – historycznie. „Nowiny ze świata” należy wiązać z „Synem”
także dlatego, że obie książki mierzą się z trudnym do zrozumienia dla
Amerykanów statusem ofiary przejmującej wzorce i styl życia najeźdźcy. U Meyera
jeden z bohaterów doświadcza brutalnego morderstwa rodziców i wrasta potem w
indiańską codzienność ich oprawców. „Syn” proponuje dużo więcej, Jiles jedynie
punktuje problem i stawia kilka trudnych pytań. W jej opowieści podobny los
spotyka sześcioletnią dziewczynkę, która uwolniona po czterech latach nie jest
w stanie wrócić do tak zwanego normalnego życia, życia wedle wzorców białych
ludzi, z ich cywilizacją i rzekomymi osiągnięciami. Eli u Meyera i Johanna u Jiles to dość specyficznie potraktowani przez
los ludzie. Porwani. Ograbieni ze wszystkiego, co miało zbudować im normalne
życie, a potem wyrzuceni na margines tego życia przez przemoc, ale i szorstką
formę troskliwości, dzięki której odnajdują się w innych, indiańskich
rodzinach. Odnajdujący się w innych warunkach, żyjący wedle innych zasad. A
potem powracający do tego, co im siłą odebrano.
Jiles przenosi nas do
Teksasu dziewiętnastego stulecia przede wszystkim po to, by zobrazować kondycję
stanu będącą pokłosiem wojny secesyjnej. Jefferson Kyle Kidd skończył
siedemdziesiąt lat, ale nadal dzielnie przemierza stan, oferując lokalnym
mieszkańcom odczyty wieści z różnych gazet. Te spotkania cieszą się dużą
popularnością, albowiem każdy chce usłyszeć, co nowego wydarzyło się w dalekim
świecie. Kidd unika polityki, oddziela opinie od faktów, proponuje lekturę
treści otwierających horyzonty, pobudzających wyobraźnię. Jest przekonany o
tym, że to właśnie druk, z którym tak bardzo jest związany, jest najważniejszym
źródłem wiedzy o świecie. Jakże będzie musiał zweryfikować swój pogląd, kiedy
przyjdzie mu mierzyć się w podróży z pewną dziesięciolatką. Jak szybko pojmie,
że prawda o nas samych, o naszych relacjach z innymi oraz tym, co możemy
zbudować lub zniszczyć, kryje się po prostu w bliskim kontakcie z drugim
człowiekiem.
Johanna została odbita
Indianom i ma zostać przewieziona do swoich krewnych. Kidd podejmuje się tego
zadania, ale ma wiele wątpliwości. Dzika dziewczynka stale trzyma gardę, jest
nieufna i niespokojna, w każdej chwili gotowa do obrony, nieobecna mentalnie i
niepamiętająca już czasów, w których żyła ze swoją rodziną w zupełnie innych
warunkach niż te, które zaproponowało jej plemię. To plemię, które w ciągu
kilku lat stało się rodziną. A teraz ktoś narzuca bohaterce, gdzie jest jej
prawdziwa rodzina, i uważa za rozsądne przetransportowanie jej tam. Postać Johanny sportretowana jest dość
wyraźnie, ale autorka nie wchodzi – także w przypadku Kidda – w zbyt dokładną
analizę postępowania i emocji bohaterki. Przyglądamy się temu, jak funkcjonuje
dziecko wyrwane ze środowiska, które uznało za swoje. Nawet po tym, gdy było
świadkiem śmierci biologicznych rodziców. Jedna z najbardziej przejmujących
scen tej krótkiej powieści to ta, w której moknąca w deszczu dziewczynka
nawołuje swoich pobratymców, ale z ich strony pada jedynie strzał. Johanna
znajduje się już poza obrębem świata, do którego czuje przynależność. Jest też
wyobcowana w tym świecie, który chce ją przyjąć na nowo.
Kidd jest bacznym
obserwatorem i czułym przyszywanym dziadkiem. Oboje w ciągu kilku tygodni
przemierzają teksańskie bezdroża, które dzisiaj przemierza się samochodem w
niecałe sześć godzin. Ciekawa jest topografia odwiedzanych przez nich miejsc.
Można także poczuć niespieszny rytm wędrówki podporządkowany prawom przyrody,
jej urokliwości i warunkom, w jakich przemierza się przestrzeń. Jiles zadbała o detale, stworzyła
konsekwentną stylizację językową, ale oddała przede wszystkim piękno otoczenia,
w którym rozgrywa się klasyczna powieść drogi. Powieść wielu znaków zapytania,
choć z przewidywalną fabułą, która usypia czujność. „Nowiny ze świata” to
przecież intensywna od emocji historia zderzenia dwóch perspektyw patrzenia na
świat. Kidd widzi wszystko w makroskali, także przez pryzmat tego, o czym czyta
z gazet. Johanna zna swój mikroświat w dzikiej naturze. Jest on jedynym, który
oswoiła – i zostaje z niego brutalnie wyrwana. Za czym tęskni i do czego się
przywiązała? Starzec i dziewczynka – dwa zupełnie odmienne sposoby pojmowania
tego, co może być sensem życia. Zjednoczeni na dzikich drogach między
rozwijającymi się dopiero miasteczkami Teksasu. Konfrontacja nie tyle
zaskakująca, ile przede wszystkim pełna czułości. Paulette Jiles prowadzi nas
ze swymi bohaterami tam, gdzie oboje mają pojąć coś więcej, doświadczyć czegoś
nowego, określić status swojej relacji. Zrozumieć być może, dlaczego są w
otaczającym ich świecie tak osobni, a może zrozumieć przede wszystkim istotę
osobności ludzkiej w ogóle.
Nie przeszkadza mi
schematyzm pewnych rozwiązań fabularnych i to, że „Nowiny ze świata” to powieść
tak krótka. Myślę, że sam pomysł domagał się tej krótkiej formy, bo w opowieści
Jiles nie ma zbyt wielu możliwości, by namnożyć wątków. Specyfika wspomnianego
już stylu przenosi nas do czasów, o których niewiele wiemy albo szybko o nich
zapomnieliśmy. Obrazuje szorstką relację, która zamienia się w coś bardzo
wartościowego. Konfrontuje ze sobą samotnego człowieka i wyjątkowo wyobcowane
dziecko. Oboje doświadczyli tych form życia, które wiążą się z przemocą. Oboje
będą potrzebowali pewnej ekspiacji, ale także zrozumienia swoich potrzeb. Ta dwójka sportretowana jest w taki sposób,
aby czytelnik domyślał się więcej, niż otrzymał od autorki. Dlatego „Nowiny ze
świata” to powieść wyjątkowo sugestywna. Ujmująca dbałością w przedstawieniu
realiów historycznych, ale przede wszystkim z zaskakująco dużą uważnością
portretująca Teksas. Miejsce ówczesnego niepokoju, bezprawia, trudnych do
wyciszenia nastrojów społecznych. Jednak jest kameralnie, choć chwilami
groźnie, a chwilami wyjątkowo zabawnie, gdy poznamy nowe zastosowanie monet dziesięciocentowych.
Jiles zaprasza nas do świata, w którym outsiderzy będą mierzyć się ze swoimi
formami wyobcowania. I do Teksasu napięć, nieporozumień, animozji i strachu.
Mimo wszystko jednak do pięknego Teksasu.
Dzięki za gruntowną recenzję. Znam tak a propos jednego Teksańczyka - niezwykle otwarci ludzie :)
OdpowiedzUsuńTo na podstawie tej książki nakręcono film Nowiny ze świata cały film?
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, ja polecam od siebie Minionki wejście gru
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, osobiście wolę filmy zamiast książek, jak już to słucham audiobooków, bo niestety wzrok już nie ten co kiedyś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper sprawa , jeżeli chodzi o książki to lubię tylko takie które mają swoją ekranizacje. np Harry Potter
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję!Ja mogę polecić film Nowiny ze Świata [2020]
OdpowiedzUsuńStreambest Polecam wam ten serwis@!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisana recenzja Driver: San Francisco Download
OdpowiedzUsuńBardzo uwielbiam ten film https://vodwizja.pl/filmy/titanic/
OdpowiedzUsuńDobrze napisana recenzja, oglądałes może https://gdzie-film.pl/filmy/diabel-inkarnacja i wypowiesz się o tym?
OdpowiedzUsuńNie przepadam zbytnio za czytaniem książek,wolę oglądać filmy
OdpowiedzUsuńDzieki za rzetelną recenzję
OdpowiedzUsuń„Nowiny ze świata” brzmi jak niezwykle poruszająca książka. Zdecydowanie doceniam różnorodność podejścia do Teksasu i jego historii, które prezentują Jiles i Meyer. Fascynujące, jak każdy autor interpretuje tę samą tematykę na swój sposób.
OdpowiedzUsuń___________
https://vodfix.pl/filmy/pila-x/
Interesująca recenzja, która zachęca do zapoznania się z książką Paulette Jiles! Tematyka oraz styl pisania autorki mogą przyciągnąć wiele osób. Na pewno warto przeczytać!
OdpowiedzUsuńhttps://oskgutowski.pl/