Wydawca: Wydawnictwo
Kobiece
Data wydania: 30 listopada 2018
Liczba stron: 360
Przekład: Inga Sawicka
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Ludzie w podróży
Szwedzka pisarka Maria
Ernestam znana jest już polskiemu czytelnikowi ze świetnej powieści „Córki marionetek”, w której sportretowała traumy i okrucieństwa skryte w pamięci
mieszkańców pewnej prowincji. W „Zranionym pianiście” Ernestam wyprawia swoje
bohaterki w świat, tworząc w kosmopolitycznym tyglu opowieść o miłości i
przyjaźni, ale także o tym, że czasem nieobecność drugiego człowieka czyni z
niego większą zagadkę niż zachowania i poglądy żywej osoby. Tym razem historia zmierza
w może mniej mrocznym kierunku niż w „Córkach marionetek”, ale ta powieść jest
też inna konstrukcyjnie. Różnice widać również w sferze składni, styl „Zranionego
pianisty” jest bardziej sentencjonalny, co nie jest tu irytujące, albowiem
nakłada się na sferę przypuszczeń i podejrzeń wplecioną w umiejętnie zbudowane
retrospekcje, którymi Ernestam posługuje się bardzo dobrze, co udowadnia już po
raz drugi.
Veronica i Marieke były
przyjaciółkami. Czas przeszły zaznacza się tu wyraźnie, bowiem punktem wyjścia
jest niewysłany mail, w którym jedna z kobiet chce zaznaczyć, że nigdy nie
chciała skrzywdzić tej drugiej. W tej wiadomości skrywane są obawy i nadzieje.
Ona otwiera nam całą historię, w której zmuszeni będziemy odpowiadać na pytania
dręczące bohaterów. Dziś Marieke prowadzi swoją księgarnię i rozmyśla o
nieobecności Veroniki. Przed laty wybrały się w ważną podróż. Podróż ukazującą
im, kim były dla siebie. Pozwalającą ujrzeć bliską relację z innej perspektywy,
zajrzeć głębiej, przerazić i rozczarować. Motyw
podróży w „Zranionym pianiście” odniesie się w szerszym aspekcie do ludzkiego
życia, ale da także możliwość przyjrzenia się bohaterom usytuowanym w roli
wędrowców. Veronica i Marieke bowiem podążą śladami ciotki tej pierwszej,
która przez lata regularnie wyprawiała się do Malezji i Stanów Zjednoczonych,
gdzie była być może kimś innym, niż zapamiętały ją bliskie osoby. Dzisiaj Klara
nie żyje, pozostało po niej mieszkanie w Uppsali, sporo pamiątek i jeszcze
więcej wspomnień. Ale także niepewności, z którymi bohaterki muszą się
zmierzyć. Nie zdają sobie sprawy z tego, że ich podróż śladami Klary przyniesie
odpowiedzi na pytania, które pojawią się dopiero później i niekoniecznie będą
dotyczyły życia zmarłej.
Ernestam
ustami swojej bohaterki wyznaje, że: „Wspominać to wierzyć, że się wie, a
jednak poruszać się po omacku”. W tym znaczeniu ważna będzie współczesna
część narracji, w której Marieke – drżąc o los swego syna – mierzy się z innego
rodzaju niepewnością. Nie wie, czy zerwane relacje można byłoby
naprawić, ale wspominając podróż, analizuje także swoją postawę życiową, sięga
dużo dalej wstecz, próbuje nakreślić obraz obecności przy popularnej i
ekstrawertycznej przyjaciółce. Rozmyśla o tym, czy przypadkiem nie była tylko
jej cieniem. Wyrosła z domu, w którym zawsze należało być uporządkowanym,
potulnym, niewyróżniającym się. Co imponowało Marieke w Veronice? Kim się przy
niej, dzięki niej i przez nią stała? Wydaje mi się, że śledzenie podróży w
czasie oraz analiza wspomnień opuszczonej przez przyjaciółkę bohaterki jest
dużo ciekawsze niż przyglądanie się
wyprawie, jaką odbyły dekadę wcześniej. A może to tylko złudzenie, bo zrozumieć
tę opowieść można dopiero wówczas, gdy nałoży się na siebie dwie płaszczyzny
czasowe?
Tytułowy pianista pojawia
się na drodze bohaterek w Malezji. Czy przypadkowo? Kim jest, ale przede
wszystkim kim się stał? James mówi o sobie, że jest „sam ze swoimi kryzysami”.
Jego wyobcowanie idzie w parze z miłością do muzyki. Przez jej pryzmat poznamy
całą gamę emocji i skrywanych uczuć, które na zawsze zmieniają wszystkich
bohaterów książki. Ale ważny jest sam James w swojej symbolicznej roli
mizantropa. Jego historia nałoży się na historię Klary. Coś ich połączy. Pewne
wspólne pragnienie. Oczywista, choć niekomunikowana nikomu potrzeba. Tajemnica,
za którą kryje się jednocześnie melancholia i radość z bycia tym, kim chce się
być.
„Zraniony
pianista” to bardzo dobra powieść obyczajowa, w której szwedzka codzienność
jest pewnym punktem odniesienia do analizy tego, kto i w jaki sposób wyprawił
się w świat stąd, skąd wyrósł. Ernestam opowiada także o ludzkiej tożsamości,
którą kształtują zmiany. I – jak wspomniałem – proponuje nam nietuzinkową
narrację o związkach miłości i przyjaźni. Zdając sobie sprawę
z wtórności tych kwestii omawianych w literaturze, szwedzka prozaiczka chce
umieścić swoje rozważania w kontekście upływu czasu i momentów prób – dla
przyjaźni, ale także stanu zakochania, w którym można realizować niespełnione
dotąd pragnienia. Dlatego ważna jest tutaj ta szersza perspektywa opisu.
Portretowanie malezyjskich i amerykańskich doświadczeń, które ustawicznie będą
wracać do tego, kim się było w Szwecji, co się stamtąd wydobyło i jak można
pytać o przynależność do drugiego człowieka, pokazując go w ruchu, działaniu, w
ewolucji poglądów.
To interesująca powieść o
tym, kim jesteśmy w relacjach z najbliższymi, kiedy tak naprawdę nie możemy być
blisko. Maria Ernestam sugeruje ogrom niewiedzy, którą odkrywamy dopiero
wówczas, gdy skonfrontujemy się z bliską osobą na innym gruncie niż ten
codzienny, oswojony. Veronica i Marieke to przyjaciółki, które zmuszone były
udać się w długą podróż, by zrozumieć coś, co było nie do zrozumienia w
codziennym życiu w Szwecji. „Zraniony
pianista” opowiada o tym, że dystansu do siebie potrzebujemy tak bardzo jak
przemierzania świata. Że w tym dystansie widzimy rzeczy wyraźniej – swoją
tożsamość, potrzebę przynależności, umiejętność ulegania i chodzenia na
kompromisy w ważnej relacji. Nade wszystko jednak Ernestam pisze o poszukiwaniu
życiowego szczęścia oraz spełnienia. Niuansuje kobiece pragnienia, nadając
im nowe znaczenia i sytuując bohaterki w miejscach, w których będą musiały
zdefiniować, czego oczekują ich serca. Łagodny ton narracji skrywa w sobie
sporo egzystencjalnego smutku, ale i nadzieję. Maria Ernestam po raz drugi
udowadnia, że potrafi opowiedzieć niebanalną historię, umieszczając ją w
specyficznym świecie przedstawionym. Ponownie zatem warto sięgnąć po powieść
tej pisarki.
Książkę będę mieć na uwadze, Skandynawia jest mi bardzo blisko. Pozdrawiam imiennika :)
OdpowiedzUsuń