Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 13 lutego 2019
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
Cena det.: 37,99 zł
Tytuł recenzji: Ku zemście
Dobre zamknięcie tryptyku
kryminalnego to zawsze duże wyzwanie dla pisarza. Zwłaszcza gdy poprzednimi
książkami stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Po dwóch bardzo dobrych
powieściach Bartosz Szczygielski nieco rozczarowuje. „Serce” postawiło sobie za
cel zamknięcie najważniejszych wątków, które rozwijały poprzednie powieści, a
wśród nich istotne było ostateczne rozprawienie się z pruszkowskim demiurgiem
zła – Andrzejem Dziergą. Nietrudno zatem się domyślić, że motywem przewodnim tej
historii będzie zemsta. Szczygielski stracił jednak czujność i pomknął w
kierunku spektakularnych, ale przewidywalnych rozwiązań klasycznej powieści
sensacyjnej, bo już nawet trudno w przypadku „Serca” mówić o kryminale. To, co przyciągało moją uwagę do
poprzednich powieści cyklu, to nuta nostalgii, melancholii, ale przede
wszystkim czytelne zaznaczanie od początku do końca, że Szczygielski pisze
kryminały noir. Po tym „noir” niewiele zostało w „Sercu”. Autor udowadnia,
że mimo wszystko można jeszcze bardziej straumatyzować poszkodowanego przez los
głównego bohatera, jednak wszystko idzie w kierunku wspomnianej już dynamicznej
sensacji. Szkoda, bo portretowanie mrocznych stron ludzkiej osobowości oraz nieszczęśliwych
zbiegów okoliczności wymuszających cierpienie szło Szczygielskiemu bardzo
dobrze. We „Krwi” i w „Aorcie”. Tu już widać odtwarzanie, wtórność.
Dwójka bohaterów, których
losy śledzimy od początku, ma w tej powieści status niewidzialnych. Oficjalnie
zarówno Gabriel Byś, jak i Kaśka Sokół są martwi. Uznani za zmarłych – on w
pożarze szpitala psychiatrycznego, gdzie trafił po śmierci żony, ona zaś w
norweskim zamachu terrorystycznym, w którym życie straciła jej matka. Może
dlatego, że oboje muszą się ukrywać, ich rys psychologiczny jest zdecydowanie
słabiej nakreślony, niż obserwowaliśmy to w poprzednich powieściach
Szczygielskiego. Tytułowe serce jest istotne w rozpatrzeniu tego, kim teraz są,
skoro świat miał o nich zapomnieć, a pozostały przecież bolesne rany i sprawy
do załatwienia, bo przecież ktoś musi odpowiedzieć za zło, które wyrządził.
Kaśka ma dobre serce, gdy ratuje młodą prostytutkę z niemowlakiem od losu, jaki
stał się jej udziałem. Serce Bysia jest zamknięte na wszystko wokół do momentu,
w którym na jego drodze stanie (a właściwie wyskoczy z bagażnika samochodu)
pewna rezolutna nastolatka, z którą podejmie się rozwiązywania mrocznej zagadki
zniknięcia pewnego człowieka.
Z jednej strony widzimy duży
żar i te serca mimo wszystko biją bardzo żywo. Kaśka obmyśla plan, dzięki
któremu odzyska to, co do niej należy, ale jej determinacja w zemście
przerośnie oczekiwania czytelnika. Byś chce po prostu funkcjonować, ukrył się w
domu ojca i tak oto dwaj mężczyźni, którzy stracili swoje kobiety, starają się
wspierać w dość specyficznej symbiozie. Byś
i Sokół nie mają nic do stracenia. Mogą poddać się emocjom i adrenalinie. Kaśka
próbuje poradzić sobie z ich nadmiarem, Gabriel stara się wskrzesić je w sobie,
by udowodnić, że nadal jest człowiekiem, nadal potrafi uruchomić swoje serce, a
myśli skierować na działanie, dzięki któremu w tym sercu ustanie drżenie.
Szczygielski prowadzi nas
ponownie przez mroczne zakamarki podwarszawskiej prowincji. Portretuje świat, w
którym nikt nikomu nie może zaufać, ale by zrealizować jakikolwiek cel,
potrzebna jest odrobina tego zaufania. Zagrożenia czyhają zewsząd. Bohaterowie „Serca” są osaczeni nie tylko
dlatego, że nie mogą ujawnić swojej tożsamości i działać tak, by nie oglądać
się wciąż za siebie z lękiem. Rosną w nich gniew i wściekłość, które autor dość
dosadnie pokazuje. Wtłoczy ich zatem w szereg spektakularnych, ale mało
satysfakcjonujących czytelniczo wydarzeń, ponieważ są albo przewidywalne, albo
na swój sposób hiperboliczne. Atakowanie przerażającą wizją ludzkich
szczątków w worku to dopiero początek. Potem – mam wrażenie – autor traci nad
tym wszystkim kontrolę i wydarzenia zmierzające do mało wiarygodnego
zakończenia stają się bardziej komiksowe, zdecydowanie odbiegające od mrocznego
realizmu serwowanego nam przez Szczygielskiego w poprzednich książkach.
„Serce” to całkiem niezła
powieść, jeśli spojrzy się na wątki społeczne poruszane mimo wszystko dość
ogólnie i bez większego zaangażowania. Tym razem Bartosz Szczygielski przygląda
się młodym kobietom, nastolatkom w zasadzie. Jedna z nich będzie musiała się
wydobyć z sieci toksycznej zależności od dużo starszego od niej mężczyzny.
Druga zaś stanie się ofiarą okrutnego zbiegu okoliczności. W tym wszystkim dużo
fantazji na temat odpowiedzialności za siebie, którą traci się pod wpływem
zauroczenia lub uwiedzenia. Ale to nie wszystko. „Serce” pokazuje w bardzo
ciekawy sposób, jak wiele różnych zagrożeń może czyhać na mieszkańców małego
miasta, jeśli zmowa milczenia i mroczne układy między przestępcami a stróżami
prawa utrwalą szereg zaburzonych relacji. I wówczas pozostaje się samemu ze
swymi problemami. To ciekawe, ale mimo wszystko powtarzalne, bo Szczygielski już
wcześniej o tym rozprawiał. Co jest zatem nowatorskiego w „Sercu”? Pokazywanie,
jak rodzi się chęć zemsty, ile w mszczeniu się jest emocji, które można
zobrazować. Skierowanie uwagi na determinację działań, gdy naprawdę nie ma już
nic do stracenia.
A
jednak w tym wszystkim motywacje skłaniające głównych bohaterów do działania
ulegają pewnym spłaszczeniom. Nie ma tu elementów zaskoczenia, jakie pobudzały
przy lekturze „Krwi” czy „Aorty”. Wszystko ma zmierzać do spektakularnego finału,
którego określenie jest dosyć proste, natomiast zaskakuje najbardziej to, że
Szczygielski chce tę prostotę udziwnić. I wychodzi coś mało
wiarygodnego, choć przecież wciąż jest to pisarz, dla którego historia
kryminalna ma być tylko pretekstem do ukazania tego, ile mroku kryje się w
każdej ludzkiej duszy. Zabrakło mi tego mroku, ale też niejednoznaczności,
emocjonalnych szantaży, narracyjnych uwiarygodnionych wolt, lecz przede
wszystkim tej nuty melancholii będącej znakiem rozpoznawczym Bartosza Szczygielskiego.
Otrzymujemy zatem powieść, która warta jest poznania, ale nie porusza tak, jak
poruszały poprzednie.
"Mroczny realizm" w poprzednich książkach Szczygielskiego? W opisach oczywiście, ale autor zawsze wplatał w książki wiele rzeczy, które z realizmem nie mają wiele wspólnego. Przewidywalne zakończenie? Wydaje mi się, że czytaliśmy dwie różne książki, no ale skoro "Inna" Maxa Czornyja jest tu tak zachwalana, to chyba w tym przypadku powieść trafiła na jakiś gorszy okres u Pana. No nic, ja przy "Sercu" bawiłam się świetnie, a inne Pańskie recenzje nadrabiam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń