2016-12-08

"Aorta" Bartosz Szczygielski

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 28 września 2016

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Zło pośród nas

Naprawdę dobry debiut. Ze wszystkimi drobnymi wadami debiutu, ale mimo wszystko to mocna książka. Spirala przemocy ma w niej znaczenie dosłowne i symboliczne. Bartosz Szczygielski wychodzi naprzeciw stereotypom w myśleniu o zbrodni, śledztwie, ofierze i zabójcy. Zaczyna od demistyfikacji Pruszkowa, w którym umieszcza swoje dynamiczne wydarzenia. Miasto absolutnie w każdym wywołuje skojarzenia z mafią. Ten ścisły związek jest już historią, ale nie w mentalności ludzi. Nie jest też tak, że przestępczość dzisiejszego Pruszkowa – jak życzyłby sobie jeden z bohaterów – to tylko kradzieże telefonów i rutynowe interwencje kryminalnych. Rutynowa nie będzie sprawa, która zelektryzuje opinię publiczną. Krwawa łaźnia w jednym z mieszkań na nowym osiedlu i denatka z wyłupanymi oczyma. Obok trupa zszokowany trzylatek dzierżący w dłoni oko zabitej. Drugie znajdzie się na miejscu kolejnej makabrycznej zbrodni. Szczygielski podnosi ciśnienie. Nie tylko w aorcie krew zacznie szybciej płynąć. Sprytnie budowana intryga drugiego planu, czyli historia pewnej zdeterminowanej i konsekwentnej pruszkowskiej prostytutki, zręcznie połączy się z opowieścią o śledztwie. Udowodni, że dużo więcej wspomnianej determinacji i siły w konsekwentnej walce z mającym przewagę wrogiem tkwi w kobiecie niż w siłach porządkowych Pruszkowa. O ile bowiem postać Gabriela Bysia prowadzącego dochodzenie w koszmarnej sprawie zabójstwa nie unika sztampowości i chwilami sprawia wrażenie, że autor bardzo się napina, by udowodnić, że komisarz jest wystarczająco twardym menem, o tyle z pewnością jest to książka jednej postaci – wspomnianej Katarzyny Sokół. Wokół niej koncentrować się będą najważniejsze wydarzenia, ale to nie ona będzie związana bezpośrednio ze zbrodnią.

Trudno o stworzenie wiarygodnej i sugestywnej postaci cynicznego policjanta po przejściach, który komentuje rzeczywistość ironicznie, a zbrodnia nie wywołuje w nim żadnej innej reakcji poza tą, by znaleźć zabójcę i wykazać się w działaniu. Gabriel Byś nie jest kimś wyjątkowym, ale autor bardzo stara się go uwiarygodnić. Oczywiste i przewidywalne są stosunki rodzinne bohatera – piękna i czuła żona, która jako jedyna ma dostęp do pokładu wrażliwości, który policjant musi skrywać przed światem. Alicja przegrywa z koniecznością pracy, ale to do niej jedynej Byś może wrócić po tym, gdy opadnie adrenalina. Sam jest osobą, która nie wzbudza sympatii otoczenia i wcale o to nie dba. Zarysowane są trudne relacje z ojcem i kolegami z pracy. Niektórym nie można ufać. Inni zasługują jedynie na drwinę, nie potrafiąc odróżnić cytryny od limonki. Samotność Bysia, jego zgorzknienie i trudna kondycja egzystencjalna to kalki, do których wdziera się może jedynie specyficzna forma złośliwości, bo nie spotkałem się jeszcze z żadnym policyjnym bohaterem zalewającym rośliny sąsiada z dołu octem. Poza tym wszystkim Byś – to też nie nowość – musi odpokutować błędy z przeszłości i pewne fatalne w skutkach śledztwo, które nałożyło na niego odium ludzi ze środowiska. Właściwie nie powinien pełnić swoich funkcji. I tak jak prokuraturze zależy na spektakularnym sukcesie medialnym i porządku w papierach, tak bohaterowi „Aorty” potrzebna jest szybko rozwikłana sprawa, dzięki której dokona się ekspiacja i życiowy tor Bysia ulegnie wyprostowaniu.

Wszystko powyższe w żaden sposób nie udowadnia, że debiut Szczygielskiego jest wyjątkowy. Co zatem wyróżnia tę książkę? Przede wszystkim doskonały zamysł z klamrą kompozycyjną, którą twórcy kryminałów pozbawiają często tak ważnego dla niej znaczenia. Zamknięcie historii w postaci sceny rozpoczynającej książkę dowodzi nie tylko tego, że poza pewne uwarunkowania i spiralę zła nikt z bohaterów tej książki nie może wyjść. Zostajemy wprowadzeni do świata, w którym wielu ludzi tkwi przyczajonych gdzieś pod ziemią. Przede wszystkim Andrzej Dzierga, były gangster powiązany z mafią, dziś tworzący własny półświatek i unikający kontaktu ze światem, zamknięty w przekonaniach o tym, że upływ czasu zniszczył świat jakichkolwiek wartości. Dzierga nakreślony został jako przestępca groźny i charyzmatyczny, ale jednocześnie zamknięty w swej podziemnej przestrzeni i w czasie przeszłym, w którym nie była ważna pogoń za wieczną młodością i mamoną. Cyniczny gangster to człowiek oszukany przez czas. Budujący sieć zależności oraz wpływów, ale jednocześnie samotny, pozbawiony dawnej pewności siebie. Gra w pojedynkę. Tak jak Byś. Tak jak Katarzyna Sokół, która zaznała od niego specyficznej formy czułości, by spłacać swoje długi i uzależniać się od człowieka wywołującego lęk swoją nieprzewidywalnością.

Nieprzewidywalne jest także to, co zrobi i pomyśli Kaśka. Spiritus movens tej powieści, dynamiczna postać usiłująca uwolnić się od krępujących ją zależności. Przyjmuje na siebie razy tych klientów, którzy za sadomasochistyczne przyjemności łóżkowe są w stanie zapłacić więcej. Jest sprytna, czujna i zdolna do wszystkiego. Walczy o siebie, a tego hartu ducha zabrakło ofierze bez oczu. Kim była dziewczyna, którą ktoś potraktował okrutniej niż całe jej dotychczasowe życie? Niejasna tożsamość zabitej kieruje nas w stronę odległych wydarzeń niemających związku z Pruszkowem. Tymczasem samo miejsce staje się specyficzną klatką – dla sfrustrowanego Bysia, który nienawidzi miasta, i dla Andrzeja Dziergi usiłującego nadać swemu życiu jakiś nowy sens. Dla miotającej się pośród toksycznych zależności Katarzyny i dla zabitej Marty, której biografia okaże się wyjątkowo naznaczona cierpieniem. Portretowany Pruszków jest duszną przestrzenią, w której przemoc ma wiele definicji. Każdy z bohaterów jest nią naznaczony i każdy wdraża w życie swe tendencje ucieczkowe. Nikomu nie jest dobrze samemu ze sobą, bo nikt nie jest w stanie uporządkować własnego życia. Do tego morderstwo tyleż spektakularne, ile skupiające się na innym, dodatkowym aspekcie ludzkiego cierpienia. I szaleństwa.

Bartosz Szczygielski zrobił świetny research przed napisaniem „Aorty” i każe nam o tym pamiętać, przytaczając specjalistyczne słownictwo niekoniecznie potrzebne do zrozumienia fabuły. Ta książka przesycona jest także pokładami ciętej ironii, choć niektóre teksty kleją się nam w wypowiedziach dość topornie, bez większego związku ze sobą. Jest w powieści wiele świetnych scen, jak gra w golfa na dachu wieżowca, bo „Aorta” to także narracja specyficznego czarnego humoru. Wymaga czujności. Wchodzimy w wir wydarzeń, które musimy oswoić i poukładać. Na każdym etapie lektury to bohaterowie będą wiedzieć więcej niż czytelnik. Aż do momentu spektakularnego finału jednocześnie otwierającego powieść. Myślę, że to taka historia, po której przeczytaniu trudno złapać oddech. Sugerująca, w jak trudnych zależnościach tkwimy nawet wtedy, gdy nasze życie wydaje się uporządkowane. Do każdego z opisanych ludzi zło wdziera się innymi ścieżkami. Nic nie jest uporządkowane, każdy dźwiga własny ciężar i własne cierpienie. Jedynie Gabriel i Alicja stwarzają partnerską bliskość, w której można się duchowo oczyścić. Czy coś tej bliskości zazdrości? Polecam mimo wskazanych mankamentów. Chwilami zapiera dech w piersiach. Niezwykle sprytnie skonstruowane i opowiedziane.

Brak komentarzy: