Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 8 listopada 2017
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Podwójna walka
Druga książka kryminalnego
tryptyku zawsze niesie ze sobą pewne trudności dla autora. Czy w powieści
środka bardzo rozbudowywać warstwę fabularną? Czy udzielić czytelnikowi
wystarczająco dużo odpowiedzi na pytania, które nasunęła część pierwsza? Może
wcale nie odsłaniać kart? Jeśli tak, to jak zbudować napięcie w takiej
narracji? „Krew” Bartosza Szczygielskiego wychodzi praktycznie w tym samym
czasie co „Zapach suszy” Tomasza Sekielskiego. Obaj pisarze proponują nam nieco
inny schemat powieści przejścia. Szczygielski pozostaje konsekwentny w swojej
mrocznej wizyjności i jednemu z bohaterów daje pewną taryfę ulgową, drugiego
zaś potwornie eksploatuje. Sekielski koncentruje się ściśle na treściach z
pierwszej części powieści, tę drugą budując na retrospekcjach i w gruncie
rzeczy zostawiając najlepsze smaczki na koniec. U Szczygielskiego mamy niejako
odrębną strukturę fabularną. Dwie struktury, bo „Krew” tworzą konkretnie dwie
narracje. Czy są symultaniczne? Uzupełnią się czy może poszerzą spektrum
problemów? I Sekielski, i Szczygielski przykuwają uwagę bardzo mocno, choć na
różne sposoby. Obaj udowadniają, że ta druga część tryptyku nie jest tylko
zapychaniem stron na potrzeby kolejnych planowanych rozwiązań fabularnych. „Krew”
dodatkowo opowie jeszcze historię pewnego zamkniętego miejsca – stworzy
klaustrofobiczny klimat i pokaże, że nic ani nikt nie są tym, czym mogą się
wydawać.
Zakończenie „Aorty” bardzo wysoko podniosło poprzeczkę. Autor musiał zdecydować, co zrobić
ze skrajnie dramatyczną sytuacją, w jakiej znalazł się jego policjant, Gabriel
Byś. Umieścił go w Tworkach, pośród ludzi z deficytami we właściwym odbiorze
rzeczywistości. Okazuje się, że Byś czuje się w szpitalu
psychiatrycznym jak w domu. Przestrzeń nie jest dla niego opresyjna, dzięki
niej uzyskuje życiową równowagę. Problemy świata zewnętrznego nie istnieją w
takim wymiarze, w jakim dawały o sobie znać. Nie wiemy, czy Byś przepracował
największą życiową traumę, ale widzimy, że udaje mu się normalnie funkcjonować.
Niekoniecznie w taki sposób funkcjonuje szpital. Stanie się areną zaskakujących
wydarzeń. Przerażających i odrealnionych jak funkcjonowanie pacjentów. Byś
wykazuje się największą trzeźwością umysłu, ale i tak zostanie zwiedziony. Do
kolejnej sprawy kryminalnej dołączy z pozycji pacjenta. Jako pacjent zobaczy
też i zrozumie nieco więcej niż ludzie spoza Tworek, ale i tak zostanie
zaskoczony, a wraz z nim czytelnicy ze złudnym poczuciem kontroli
prezentowanych wydarzeń.
Katarzyna
Sokół nie gra już pierwszych skrzypiec i narracja o jej perypetiach jest
równorzędna z tym, co przeżywa Gabriel Byś w psychiatrycznym zamknięciu. Kaśka
także jest zamknięta. Odizolowana od świata i terroryzowana na tyle, by miała
świadomość, iż na zawsze pozostaje czyjąś własnością.
Bohaterka podejmuje się brawurowej i heroicznej próby ucieczki z zabójczych
ramion oprawcy. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje będzie miała
jej ucieczka. Nie ma pojęcia, co czeka ją tam, gdzie wreszcie skonfrontuje żal
z bliską jej osobą. Wie jedno – nikomu nie można zaufać. Powinien o tym
pamiętać Gabriel Byś. Oboje zostaną wyprowadzeni w pole. Oboje także przeżyją
tak wiele zaskakujących zdarzeń, że fabuła „Krwi” wyda się momentami
nieprawdopodobna.
Szczygielski jednak trzyma
się prozy życia. Interesująco łączy ze sobą rozdziały opowiadające o tym, z
czym zmagają się Byś i Sokół. Dba o szczegóły i po raz kolejny udowadnia, że
prezentując dane miejsca, stara się o nich zdobyć bardzo dużo informacji. Podwarszawskie Tworki portretowane są jako
miejsce, w którym pacjenci są wyjątkowo bezbronni. Pozbawieni świadomości tego,
kim są, albo też funkcjonujący w wyimaginowanej rzeczywistości lęków i neuroz,
stają się doskonałym narzędziem do manipulowania i wykorzystywania. Jak ma
wyglądać ich dalszy los? To wypadkowa decyzji ludzi z zamkniętego kręgu.
Czy personel szpitala rzeczywiście pomaga chorym? Byś długo nie orientuje się w
tym, co naprawdę dzieje się wokół niego. Okazuje się, że idylliczna wręcz
rzeczywistość, w której się odnalazł, to doskonale maskowane piekło. Czy można
jednak mówić o jakiejkolwiek formie harmonii, gdy do tego, by dobrze zasnąć,
zawsze potrzebna jest pigułka?
Bartosz Szczygielski igra z uwagą
czytelnika. Dość długo fabuła książki jest mocno statyczna. Dynamizm pojawia
się wówczas, gdy zorientujemy się, jak ważne są szczegóły. A jest ich bardzo
wiele. Tonacja noir wciąż dominuje w opowieści autora „Aorty”, ale tym razem
stawia on na nowy sposób zaskoczenia czytającego. To trudne, bo po wolcie, jaką
wykonał z kompozycją klamrową pierwszej powieści, nic nie może być już tak
bardzo wgniatające w ziemię. A jednak! „Krew” to po prostu bardzo dobra
kontynuacja. Opowiada o tym, że są ludzie wyjęci spod prawa, którzy mogą liczyć
tylko na siebie. Także tacy, którym nic nie stoi na przeszkodzie, by
zrealizować najbardziej nawet krwawą zemstę. Szczygielski obrazuje kalekie
relacje bohaterów w konwencji pogoni silniejszego za słabszą zwierzyną. Gabriel
Byś nie do końca panuje nad tym, co się wokół niego dzieje. Kaśka Sokół nie
jest świadoma, dokąd prowadzą jej kolejne kroki. Oboje skupieni na tym, co się
wokół nich dzieje, widzą tylko te kontury niebezpieczeństwa, które wolno im
dostrzec.
„Krew”
to powieść nie do końca prawdopodobnych rozwiązań finałowych, ale rzecz
konsekwentnie ujawniająca sygnalizowane dwuznaczności. Dużo jest w niej mroku,
ale sporo dynamizmu wynika z pewnych drobnych, niewyraźnie sygnalizowanych
walk. Takich jak walka Kaśki o normalny dzień czy walka Bysia
z nałogiem nikotynowym, który daje o sobie znać. To są małe słabości
uosabiające pewne poważniejsze braki. Deficyty normalności – tak, w świecie
Szczygielskiego nic nie ma prawa być normalne, albowiem bohaterowie zostali
naznaczeni dużą dozą traumy na zawsze. Ten przygnębiający pesymizm każe z
niecierpliwością czekać na kolejną część, by śledzić, czy autor jest
konsekwentny. Tymczasem „Krew” daje satysfakcję zarówno czytelnikom „Aorty”,
jak i spotykającym się po raz pierwszy z
frazą Szczygielskiego. W ten mroczny świat można wejść bez przygotowania w
postaci lektury wcześniejszej powieści. Wizyjność i szeroko pojęta destrukcja
mocno zapadają w pamięć. Szczygielski wie, jak pisać we własnym stylu.
Nieprzypadkowo Byś krytykuje w jednej ze scen utarte schematy skandynawskich
kryminałów. Tutaj nic nie będzie oczywiste i przypadkowe. Włos się jeży na
głowie, że taką fikcję literacką można wymyślić. Bartosz Szczygielski dodatkowo
doskonale nad nią panuje. A nad wszystkim unosi się duch Chucka Palahniuka,
więc to musi być naprawdę dobre!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz