Wydawca: Czarne
Data wydania: 10 czerwca 2020
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Pamięć rodziny
Epicka narracja Mikołaja
Łozińskiego „Stramer” portretowała żydowską rodzinę przed Zagładą. Historia
przedstawiona w opowiadaniach Mikołaja Grynberga to opowieści, które łączy
jedno – próba żegnania się z tą Zagładą, gdyż bohaterowie „Poufnego” na pewno
nie są w stanie o niej zapomnieć. Podoba mi się struktura tej książki. W
zasadzie opowiada o jednej bezkompromisowej traumie, ale te teksty są celowo
rozsypane, do poskładania w całość przez czytelnika z dystansem do opowiadanych
problemów. A może wcale nie do składania, bo mimo że Grynberg mówi o rodzinie,
czyli czymś, co wojna konsekwentnie niszczyła, jest tu celowo zaakcentowane
wiele spojrzeń i wiele wrażliwości. Także pewna powtarzalność, zwłaszcza
męskich ról – ktoś kiedyś staje się dziadkiem, czyimś ojcem, synem. Sztafeta
pokoleń jest trudna, bo i spuścizna nie jest czymś, czego można zazdrościć.
„Poufne” to jednak opowieść o tym, jak pięknie możemy się różnić w tym, co
wywołuje w nas lęk, wzmaga napięcie, ale pozwala także tworzyć specyficzną
formę bliskości. Grynberg pisze o ludziach, którzy mogą być blisko, nareszcie
dane jest im być razem. Pokazuje, że samotność odbieranej tożsamości może być
już tylko męczącym wspomnieniem. Ale lęk pozostaje nadal – bo mogą przyjść inni
oprawcy, mogą zburzyć wypracowany porządek, mogą na przykład przebić opony i w
ten sposób dawać znać, że być może są czujnie gotowi na kolejny pogrom…
Te opowiadania definiuje chyba
zwrot użyty już na samym początku. To trochę „ćwiczenia z żegnania wspomnień”,
a jednocześnie rzecz o tym, że nasza teraźniejsza relacja zawsze jest siłą
tego, co pamiętamy – jakkolwiek byłoby to bolesne i domagało się zapomnienia.
Dziadek wciąż jest pamięcią. Ojcu oszczędzono bolesnych wspomnień, ale jest
dzieckiem, które – paradoksalnie – dzięki wojnie przyszło na świat i dzięki
wojnie mogło żyć. Syn to kategoria tutaj dość ruchoma i wieloznaczna. Grynberg
cały czas porusza się między portretowaniem tego, co w jego mężczyznach dosadne
i oczywiste, a tym, czego nie są pewni nawet oni sami. Męskość ma dawać
poczucie bezpieczeństwa. Ojciec wprowadza w swoim domu zasadę spokoju.
Mężczyźni chcą, by na ich ramionach legła cała zwyczajność ich rodzin. Ale
równie ciekawe są kobiece portrety. Matki, która po wojnie swoją rodzicielkę musiała dostrzec w płaczącej
czarownicy. Babki, która nie nosi już w sobie imperatywu pamiętania. Los ją od
tego uwolnił. Od czego chciałaby uwolnić się żydowska trzypokoleniowa rodzina,
jeśli nie jest to jedynie strach przed tym, że Historia może się powtórzyć?
Część tekstów to takie bardzo
kameralne etiudy napisane subtelnym stylem, interesująco mieszające dosłowność
z poezją i różnego rodzaju symboliką. Przedmiot staje się symbolem, a człowiek
zaczyna przynależeć do przedmiotów. Są tu takie dyskretne wskazania, że
chciałoby się mieć przy sobie rzeczy przechodnie po tym, kiedy nie można było
przywiązać się do żadnej z nich. Bo pozostało w bohaterach energii, serca i
emocji dość tylko do przywiązywania się do ludzi, którym groziła śmierć.
Ale książka Grynberga to przede wszystkim rzecz, w której zbiera się opowieści.
Bohaterowie są między innymi tym, co mówią – stąd też kilka tekstów
zdynamizowanych jest przez dialogi i tylko pozornie wydają się one mniej
refleksyjne.
„Poufne” to piękne świadectwo
tego, że rodzina potrafi ocaleć przed chaosem okrutnej przeszłości. To rzecz o
budowaniu na zgliszczach, w których wciąż tkwią demony tego, że odbierano każdy
rodzaj relacji, każda stawiana była w sytuacjach granicznych i to rozdzielanie
było czasem straszniejsze niż śmierć. Ale dzisiaj śmierć również istnieje.
Również jest bezkompromisowa i nagła. Może zabrać dużo więcej, niż się wydaje.
Wypadek, choroba. To już nie są okoliczności Zagłady, ale każda forma
odchodzenia jest u Grynberga uwznioślona. Dlatego myślę, że choć wszystkie te
teksty w taki czy inny sposób mówią o witalizmie po piekle zniszczenia, są
świadectwem ponurego pamiętania świata, w którym śmierci nie dało się
racjonalnie wytłumaczyć – jak wypadku czy choroby. Drugie pokolenie niesie w
sobie nieco inną traumę, ale portretowani tutaj rodzice, którzy doświadczyli
bardziej chaosu powojennego, i tak są „osmaleni przeszłością”. To wpływa na to,
jak funkcjonują, na ich wrażliwość. To jest taka przeszłość, która kładzie się
na piersi i dusi, dławi. Rodzina Grynberga chce patrzeć w przyszłość, ale z
różnych powodów nie zawsze jest to możliwe. A najważniejsze jest to, co
przejmuje się po rodzicach, dziadkach. Nie tylko rodzaj wrażliwości czy część
światopoglądu. Również wszelkiego rodzaju niepokoje, nad którymi trudno jest
zapanować. A z szeregiem rodzinnych doświadczeń jesteśmy potem boleśnie
powtarzalni.
To nie jest jednak ponura
książka, bo odnosi się wrażenie, że w tych historiach przypominających
wyjątkowo bolesne wiwisekcje dusz jest też miejsce na nietuzinkowy humor. Jakby
Grynberg chciał nieco zniwelować to, że niektóre wspomnienia bohaterów mogą ich
zniszczyć. To nie jest jakiś czarny humor, bo dowcip słowny i sytuacyjny działa
sobie tutaj na własnych zasadach. Być może „Poufne” mają być narracją pewnego
kontrastu i uzupełnienia. Na pewno są czułym spojrzeniem w to, co kształtuje
straumatyzowaną rodzinę i pozwala jej na osiągnięcie stanu spokoju. Harmonii,
do której trzeba dojrzeć i której nie uzyskuje się łatwo. A jednak Grynberg
pokazuje, że stale pisze o kwestiach uniwersalnie bardzo trudnych. O ludzkiej
tożsamości po doświadczeniu jej unicestwienia. O tym, co i jak budować na
trudnym fundamencie. Ale to też po prostu historia ludzkiego przemijania i
tego, że będziemy prędzej czy później doświadczać wszystkiego, co nieuniknione.
Konfrontacji ze strachem, uprzedzeniami, bolesnym wypieraniem tego, co wciąż
nieznośne do dźwigania. Ale również ze śmiercią, która czeka każdego z nas –
choć zawsze przychodzi za wcześnie i zbyt boleśnie.
Interesujące jest również to,
jak Mikołaj Grynberg definiuje tutaj odpowiedzialność za swe dziecko czy wnuka.
Jak portretuje atawistyczną przecież potrzebę zaopiekowania się najbliższym
człowiekiem. Czułość tej opieki może wywoływać tarcia. Kolejne pokolenie
chciałoby iść swoją drogą, ukryć się przed imperatywnym nakazem rodzica, skryć
gdzieś w ciemnej sali kinowej, nazywać wolność po swojemu i na własnych
zasadach. Dużo tu zniuansowanej troski o to, by dziecko rozumiało, czym jest
życiowa wędrówka. By wzięło z czasu przeszłego swoich rodziców to, co konieczne
do zdefiniowania samego siebie w przyszłości.
„Poufne” to rozbita na kilka
perspektyw i umieszczona w różnych zbiegach okoliczności opowieść o tym, że
trzeba umieć mądrze nieść w sobie swój smutek. Tak, by nie infekował innych,
nie przenosił się niczym groźny wirus. Ale by pozostał mądrą refleksją.
Grynberg jest refleksyjny, chwilami liryczny, ale ma tę doskonałą umiejętność
kondensowania treści tak, że krótkie opowiadania zaczynają być zarysem czegoś
szerszego niż to, co opisują. Chodzi o czytelnicze spojrzenie z różnych punktów
widzenia, ale też o właściwy kontekst opowiedzenia o tym, przed czym drży
żydowska rodzina, a co stanowi o jej niepowtarzalnej sile. Sugestywna i
przejmująca opowieść.
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, doktorowi Agbazarze, wspaniałemu rzucającemu zaklęcia, który przywrócił mi radość, pomagając mi odzyskać ukochaną, która zerwała ze mną cztery miesiące temu, ale teraz jest ze mną dzięki pomocy doktora Agbazary, wspaniałego koło zaklęć miłosnych. Dziękujemy mu za wszystko, możesz zwrócić się do niego o pomoc, jeśli jej potrzebujesz w trudnych chwilach poprzez: ( agbazara@gmail.com )
OdpowiedzUsuń