Wydawca: Echa
Data wydania: 25 listopada 2020
Liczba stron: 560
Przekład: Katarzyna Okrasko
Oprawa: twarda
Cena det.: 44,99 zł
Tytuł recenzji: Oblicza Historii
Jak odmienna może być melancholia kolumbijskich pisarzy, pokazuje zestawienie kameralnej narracji Tomása Gonzáleza „Trudne światło” – jednej z ważniejszych książek, jakie przeczytałem przed dwoma laty – z monumentalnym „Kształtem ruin”, którą to rzecz można odczytywać na kilku poziomach interpretacji. Traktowana jako powieść polityczna jest niesamowicie zwodnicza i pełna charakterystycznej ironii. Bliżej mi jednak do czytania Juana Gabriela Vásqueza jako mrocznego egzystencjalisty opowiadającego o związkach historii i kłamstwa trochę w duchu Josepha Conrada, w którego twórczości zresztą osiadł bardzo głęboko. Można również tę książkę czytać jak dosyć ciekawą opowieść szpiegowską. Dynamika zdarzeń odsłaniających mroczne tajemnice z przeszłości Kolumbii świetnie tutaj łączy się na zasadzie kontrastu z refleksjami o naturze człowieka, którego umysł musi konfrontować się z różnymi historiami. Te, które staną się wiarygodne, to w dużej mierze te wygrywające wyścig o sugestywność i plastyczność. Dlatego „Kształt ruin” umiejętnie balansuje między teoriami tworzonymi na bazie faktów a faktami, których kwestionowaniem zajmą się różne opowieści. Vásquez przyjrzy się temu, jaka jest anatomia takich opowieści. W jaki sposób powstają, czemu służą i przede wszystkim – jaki jest ich wymiar egzystencjalny. To także ambitna narracja o tym, że moralnym obowiązkiem każdego obywatela jest zrozumienie przeszłości swojego kraju. Jakkolwiek odbierana – będzie czytelniczym wyzwaniem. Zwłaszcza że jest również inteligentną autotematyczną grą z tym, czym staje się pisanie powieści dla samego autora.
Vásquez lubi tajemnice i zagadki. Dał tego dowód w innych powieściach, które miał okazję poznać polski czytelnik. Tu enigmatyczność będzie budowała zarówno warstwę fabularną – stosunkowo wątłą jak na powieść takich rozmiarów – jak i szereg znaczeń symbolicznych. W tajemniczości zanurzone będą nie tylko wizerunki bohaterów, ale również to, w jaki sposób myślą o sobie, jak analizują historycznie ważny czas przeszły, i w końcu to, przez pryzmat jakich doświadczeń rozumieją dramatyczną historię Kolumbii. Państwa przez dekady nękanego przez przemoc, chaos, ale także ukrywanie prawdy. „Kształt ruin” będzie powieścią o demaskacji kłamstwa, a także o tym, że jest ono często składową tego, w jaki sposób myślimy o sobie i tym, co kształtowało losy naszego państwa. Nic u Vásqueza nie będzie tym, czym może się wydawać, i to stanowi największy atut tej książki. Jej fantazjowanie o tym, czy kłamstwo może nas czynić atrakcyjnym. O tym, dlaczego i jak często mu ulegamy. Dlaczego kłamcę jesteśmy w stanie nazwać orędownikiem prawdy. W jaki sposób fałsz przekonań i działań zgubnie wpływa na rozumienie przeszłości własnego kraju.
Carlos Carballo i Francisco Benavides to dwaj charyzmatyczni mężczyźni, których los stawia na drodze autora powieści i w wyjątkowo skomplikowany sposób łączy z tragiczną postacią – to zamordowany w 1948 roku Jorge Eliécer Gaitán. Jego śmierć była dla Kolumbii dramatycznym końcem i równie dramatycznym początkiem wielu przerażających zmian społecznych. W tej powieści Gaitán symbolizuje przede wszystkim bezkompromisowość sprzeciwu wobec elit władzy. Ale jest to też postać, z którą powiążą się dość mroczne fetysze. Dzień jego śmierci stanie się zapisaną w pamięci traumą, od jakiej nie sposób się uwolnić. A narrator tej książki podąży śladami obsesji swoich nowych przyjaciół, by odkryć przede wszystkim to, co w nim samym wywołuje niepokój moralny oraz egzystencjalny.
Kolumbia jawi się jako kraj, do którego zbrodnia przychodzi wciąż na nowo i wciąż pod tą samą postacią. Bohaterowie zadają pytania o to, jak wyjaśniona i zinterpretowana zostaje zbrodnia oddziałująca na cały naród. Kim stają się wówczas oprawcy, a kim ofiary. Juan Gabriel Vásquez błyskotliwie poprowadzi nas przez świat, w którym konfabulacje, fakty i ich rozumienie oraz ludzka wyobraźnia spragniona tego, by pojąć i poczuć sprawiedliwość, stworzą niezwykły świat przedstawiony – miejsce, gdzie zderzy się mroczna Historia z jeszcze bardziej mrocznymi jej interpretacjami. Bo przecież aby tę Historię napisać i zapisać w powszechnej świadomości, walczą o uwagę rozmaite teorie i tłumaczenia. „Kształt ruin” sugeruje, że to, co uważamy za oczywistości historyczne, może być pokłosiem konfabulacji. Ludzkie życie wciąż tkwi pośród teorii spiskowych i ta książka chce być ponurą fantazją o tym, jak silnie każda z takich teorii może oddziaływać na ludzki umysł, kiedy prawda historyczna staje się bezbronna. Bo Vásquez opowiada o tym, w jaki sposób to, co uznane za fakt, może stać się dopiero początkiem drogi zrozumienia, co naprawdę miało miejsce. A obsesyjnie skupieni na własnych motywach działania bohaterowie tej książki są świetnym przykładem tego, że z każdego znaczącego dla społeczeństwa dramatu mogą wydobywać się dramaty niezwykle intymne. A za nimi – inne perspektywy patrzenia na coś, co powinno się widzieć obiektywnie.
Podoba mi się tu zestawienie intymnego i osobistego rysu autora z tym, z czym mierzy się jako towarzysz rozmów wspomnianych już enigmatycznych mężczyzn. Rozważając, czym jest śmierć w wymiarze narodowym, politycznym, społecznym i egzystencjalnym, narrator konfrontuje się z życiem. Przedwcześnie pojawiające się na świecie córki walczą o każdy oddech i nową biografię w państwie, które przecież tak wielu ludziom złamało życiorysy. Te nakreślone w tle dzieci są trochę pastelowymi elementami tej mrocznej narracji. Dzięki funkcjonującej gdzieś w oddali opowieści o odpowiedzialnym ojcostwie „Kształt ruin” nie jest tak bezwzględnie mroczny.
Ale najciekawsza jest przede
wszystkim forma tej powieści. Sama w sobie kontestuje to, co opowiada, pokazuje
wiele spojrzeń na te same kwestie, podaje w wątpliwość to, co oczywiste, staje
się od początku do końca takim trochę artystycznym chaosem, w którym zadaniem
czytelnika jest poszukiwanie prawdy. W tym znaczeniu Vásquez napisał powieść
będącą zagadką. Narrację dla czytelnika uważnego,
skoncentrowanego, ale jednocześnie mogącego uzyskać wobec fabuły niezbędny
dystans, którego do spraw, o jakich opowiada ta książka, nie mają jej
bohaterowie. Ale dzięki temu są bardziej przejmujący, kiedy chce się podążać
ich tokiem myślenia, lecz wciąż na nowo wyczuwa się tam jakieś mielizny,
intelektualne pułapki. Dlatego „Kształt ruin” to rzecz naprawdę zajmująca.
Odsłania przerażającą historię Kolumbii, zadając ważne pytania o przyszłość kraju
wyrosłego z rozpaczy i przemocy. Czym jest ostatecznie? Być może intymnym
dziennikiem samego autora, który pisząc tę powieść przez trzy lata, nie tylko
zanurzył się w fikcji literackiej, ale również ujrzał własną literacką
wrażliwość – jej zrozumienie dało początek interpretacjom i sugestiom. To na
pewno ważna książka dla Kolumbijczyków, ale jakże uniwersalna, kiedy mówi o
tym, że nasze rozumienie zjawisk i zdarzeń tego świata może utknąć w pułapce
subiektywizmu i niepokoju.
Wybitna powieść. Dla mnie to w dużej mierze powieść o ojcostwie, na różnych oczywiście poziomach, a może raczej o utracie ojców, czy braku tychże. Nasuwa dalekie skojarzenia z "Rozmową w katedrze", a trudno chyba o lepszy komplement.
OdpowiedzUsuń