Pages

2022-08-18

„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada

 

Wydawca: Wydawnictwo Znak

Data wydania: 10 sierpnia 2022

Liczba stron: 288

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 49,99 zł

Tytuł recenzji: Wobec śmierci

Jako nauczyciel, który – jak bohater tej książki – zwolnił się z pracy w szkole po dziewiętnastu latach, czytałem z wypiekami na twarzy. Jako mężczyzna, który „zwolnił się z matki” już jako nastolatek i od dekad uwolniony, nie niesie jak bohater żałobnego balastu jej wspomnienia, czytałem z jeszcze większym zainteresowaniem. Tego lata obok siebie ukazują się dwie książki niosące w sobie ten ładunek tematyczny, którym powoli zaczynam być przesycony: samotny mężczyzna w średnim wieku skoncentrowany na sobie i egocentrycznie zakładający, że świat jest przestrzenią wirującą wokół niego. To „Kacheksja” Krystiana Nowaka i właśnie „Weź z nią zatańcz” Filipa Zawady. Mężczyzna Nowaka jest kimś, kogo da się polubić, a w swoich refleksjach o świecie stwarza możliwości ciekawych asocjacji czytelniczych. Bohater Zawady takich ciepłych uczuć już nie wzbudzi. Ważne jest jednak to, jak pokazuje różne perspektywy opowiadania świata. Bo ta powieść nie jest kolejną nudną impresją dotyczącą tego, co to znaczy być mężczyzną. To raczej trochę moralizatorska, trochę ironiczna przypowieść o tym, czym jest męskość zawłaszczana przez matkę. O tym, w jaki sposób najsilniejsza relacja determinuje percepcję i wrażliwość, stając się mentalną klatką, a jednocześnie jedynym przekonującym punktem odniesienia.

„Weź z nią zatańcz” to kolejna z ważnych polskich narracji o tym, czym jest emocjonalny związek syna z matką. Jest w niej wszystko to, co można było już przeczytać: bezkompromisowość „Zmarzliny” Tomasza Białkowskiego, subtelność i intelektualizm opowiadania „Echa słońca” Waldemara Bawołka, ale przede wszystkim bezkompromisowość i czułość z segmentu non-fiction, czyli książki Marcina Wichy „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Bohater Zawady – biorąc pod uwagę dosłowność tytułu Wichy – pozostaje z czterema pudłami i przekonaniem, że najważniejsza osoba w jego życiu właśnie próbuje wciągnąć go w nicość, w której się znalazła. Kiedy w tej powieści pojawia się śmierć, dochodzi do wyjątkowo trudnej konfrontacji żyjącego syna z tym, co matka pamiętała i czego nie pamiętała. Z tym, czego doświadczył dzięki jej wsparciu, i tym, co stało się bolesnym stygmatem, bo zostało wymuszone przez w dużej mierze toksyczną współzależność. Jakkolwiek odczytywać tę bardzo niejednoznaczną i przez to niepokojącą opowieść, jest tu cały szereg kwestii, których nie może uporządkować sobie narrator, a które wdzierają się do umysłu czytelnika: co jesteśmy winni swym rodzicom, na jak głębokie ich ingerencje możemy sobie pozwolić, czym jest intensywna bliskość i równie intensywna nieobecność rodzica. A wszystko w specyficznym danse macabre, kiedy śmierć wcale nie jest końcem, lecz staje się początkiem takiej bliskości, której być może nigdy się nie chciało.

Mamcia nazywa go Stasiem. Staś jest niesamodzielnym dużym chłopcem. Przez jakiś czas walczył o to, by tę samodzielność zdobyć, ale zdobył jedynie fach, który wpędził go we frustrację i kompleksy. Dziś pożegnany z etatem i obowiązkami nauczyciela jest krnąbrnym uczniem swojej matki. Takim mocno wyrośniętym, jakby repetował kilka lat w klasie, w której ona uczyła życia. A może były to dekady i ze strony matki żadne lekcje, lecz konsekwentnie realizowany terror, w którym bohater coraz silniej odczuwał, jak bardzo ma być odpowiedzialny za kogoś, kto definiuje wolność ich obojga wedle swoich zasad, planów i zapatrywań. Matka jest gwarantem bezpieczeństwa, bo to ona zawsze oferowała to wszystko, w czym syn mógł bezpiecznie ukryć się przed światem. Zawada znakomicie portretuje męskie wycofanie z życia, ale stawia na punktowanie tych jego momentów, które były znamionami chwilowej walki o niezależność. O egzystencję, w której nie będzie emocjonalnego i mentalnego zlewania się. Nie o takie życie chodzi Stasiowi. Ale mamcia jest gotowa zrobić wszystko, by uwierzył, że życie z nią to najważniejszy jego cel. Życie w takim modelu do samego końca.

Ten koniec zarysowany jest tu bardzo wyraźnie i przełamuje powieść na pół. W zasadzie to, co najciekawsze, rozgrywa się dopiero wówczas, gdy z areny zdarzeń znika jedna z postaci. Praktycznie całe życie matki i syna rozgrywa się w przeszłości, jest tą przeszłością i zapisuje się w synowskiej pamięci jako ciąg zdarzeń niedopasowanych do czasu teraźniejszego. Tymczasem pod presją nadopiekuńczej (duże uproszczenie) matki bohater Filipa Zawady osuwa się w nijakość, staje się mężczyzną bez właściwości. Tu i tam rozmyśla o różnych istotnych egzystencjalnych kwestiach, wypowiada się nawet sentencjonalnie i sprawia wrażenie doświadczonego życiowo, lecz jego jedynym życiowym doświadczeniem jest umiejętność wycofywania się. Bierność wrodzona czy wyuczona? Jakakolwiek by była, nie irytuje i nie jest motywem kolejnej smutnej opowieści o wyobcowaniu, które tak umiłowali sobie polscy prozaicy, by wykonać nieco literackiej autoterapii. Mężczyzna Zawady – paradoksalnie – jest osobny i błyskotliwy w tym, jak łączy ze sobą pozornie nieprzystające do siebie elementy opresyjnego dla niego świata. Usiłuje zdefiniować to, co jest dla niego obce, i zrozumieć to, co udało mu się zdefiniować. Choć jest przykładem antybohatera, bardzo przykuwa uwagę i śledzi się z fascynacją kierunki, w których podąża jego myślenie. A będzie tu ich bardzo wiele, bo dużą zaletą tej powieści jest jej przemyślana dygresyjność.

Poza tym mamy tu naprawdę intrygującą postać. Człowieka, który zawsze otrzymuje coś niepełnego, bardzo fragmentarycznego w stosunku do swoich oczekiwań. To powoduje, że staje się mistrzem omijania w życiu tego, co ważne, ale Staś pod opieką mamci wcale nie jest tu jakimś bohaterem peryferyjnym. Mimo że życie wydaje się toczyć obok niego. Mogłyby je odmienić na przykład zgrabne kobiece nogi wystające spod szlafroka, ale tak się nie stanie. Mężczyzna zawiesza się w jakimś dziwnym bezczasie i czeka na odmianę losu. To wyczekiwanie to kara, w końcu matka obiecuje mu nieśmiertelność, a to boli i przeraża jeszcze bardziej niż wszystkie próby manipulacji, dzięki którym osiąga taki, a nie inny stopień przywiązania do siebie syna. Zawada pokazuje nam bezbronnego i bezradnego mężczyznę, który jest oddechem, światopoglądem i każdą formą aberracji swojej matki. Gotowy w formie buntu jedynie wypróżnić się do wanny zamiast do klozetu, a w chwilach silnego napięcia kompulsywnie się onanizować. Jest jej odbiciem, a jednocześnie pełnym lęku przed samodzielnością człowiekiem, który jest albo za słaby, albo zbyt skoncentrowany na osiągnięciu celu, by wyzwolić się i żyć samodzielnie. Ale co to znaczy?

Wśród niektórych przewrotnych sentencji można u Zawady znaleźć taką myśl: „Syn, który nie wierzy w matkę, nie ma matki”. Można zastanawiać się nad tym, na ile i w jakim sensie ją ma. Kto tu kogo posiada, a kto usiłuje podbić prywatną przestrzeń, aby nie było mowy o przemocy, bo współzależność miałaby się stać stanem oczywistym. Pewne jest to, że w tej powieści syn swojej matki nie wierzy w samego siebie i nie wierzy matce, która przecież zdradza, odchodząc. W wiecznym szantażu emocjonalnym, jakim jest nazywanie wspólnej relacji czymś oczywistym i najważniejszym, mężczyzna Zawady żyje w coraz większej niepewności. Wpada w kolejne formy lęku i usiłuje się z niego wydobyć tylko dzięki temu, że wciąż stara się nazwać, kim się stał i kim będzie. Zwłaszcza że doświadczy dwóch nieobecności najbliższych osób i w ostatecznym rozrachunku stanie w konfrontacji ze sobą – nie będzie potomkiem matki ani ojca. Tego ojca, który odszedł dużo wcześniej i miejsce po nim wypełniła zaborcza miłość matki.

„Weź z nią zatańcz” to też książka, w której bardzo ciekawie zaprezentowana jest rola zwierząt w życiu bohaterów. Zwierzęta ujawniają tu formy przywiązania lub mówią o odium, są też projekcjami ukrytych emocji oraz odczuć. Filip Zawada stara się, by z całej tej oczywistej sytuacji, w której rodzina staje się źródłem różnego rodzaju opresji, wydobyć dla czytelników coś innego, ulotnego i niepokojącego. Największy niepokój ujawni najprostsze chyba pytanie: o czym jest ta powieść? Historia konfrontacji, walki, bierności i dróg poszukiwania samego siebie. Po to, by pożegnać się w trudnej relacji, lecz jednocześnie tę relację w pełni zrozumieć.

1 komentarz:

  1. Fajna sprawa. Jeśli chodzi o autora, kojarzę go. Naprawdę dobrze pisze.

    Nasz Blog: najlepsze pożyczki online

    OdpowiedzUsuń