Tytuł bardzo prowokacyjny.
Podtytuł zwraca uwagę nie na to, co jest istotą tej książki w moim odczuciu.
Anonimowe świadectwa ofiar pedofilii wśród duchownych to końcowa część publikacji, działa głównie na emocje. Tymczasem wcześniej autor – korespondent
holenderskich i belgijskich mediów w Polsce – dość obiektywnie zestawia liczby,
dane, wyciąga wnioski, oskarża i zmusza do przemyśleń. „Lękajcie się” nie
doczeka się zapewne wielu omówień. Temat pedofilii w Kościele katolickim jest
tematem tabu. Wielu uzna, iż to tendencyjna publikacja. Autor nie jest
katolikiem. Czarna Owca wydaje "Ojca nieświętego Piotra Szumlewicza i inne
książki ku uciesze ateistów. Celem jest kolejny atak na Kościół i zapewne nie
przebiera się tam w argumentach. A jednak jest to książka, nad którą warto się
pochylić. Książka dla tych, którzy widzą problemy, jeśli one istnieją. To może
być początek końca zasłony milczenia, jaką spuszcza się w Polsce na problem
molestowanych przez księży dzieci. Może i nie wydarzy się nic, bo media nabiorą
wody w usta. Przecież to temat niewygodny. A właściwie rzekomo w Polsce tematu
nie ma. Dlaczego więc warto przeczytać „Lękajcie się”?
Myślę, że powinienem o tym
napisać już na wstępie, żeby nie było tak, iż wielu spojrzy na niniejsze
omówienie, uznając je mało wiarygodnym tak, jak i książkę (bez jej czytania,
oczywiście). Głosem rozsądku niech będzie wyraźnie podkreślane stanowisko
autora publikacji. A pisze on o tym, że nie jest jej celem udowadnianie, iż kler
to banda pedofili, bo tak nie jest. To nie jest wskazanie, iż poruszana kwestia
stanowi naczelny problem Kościoła katolickiego, bo nie jest to instytucja,
gdzie popełnia się najwięcej nadużyć i czynów karanych podchodzących pod
artykuł 200 kodeksu karnego. Nie! Tyle tylko, iż kler w omawianej kwestii nie
jest czysty niczym łza. Poza tym jeszcze jedna istotna sprawa. Najpierw cytat -
„Tam, gdzie duszpasterz jest sprawcą, tam dziecko jest krzywdzone podwójnie.
Ksiądz uchodzi za człowieka nadzwyczajnego. Zatem szkody, które może wyrządzać,
nabierają również nadzwyczajnego wymiaru”. Jeżeli okrucieństwa względem
nieletnich mają miejsce w instytucji uczącej moralności, jakże na to nie
reagować?
Overbeek nie może pojąć
faktu, iż blisko 11 lat po tym, jak papież przyznał, iż Kościół ma problem z
pedofilią, w Polsce tego problemu się nie widzi. Przecież Polska nie jest tak
rozprzężona obyczajowo jak Zachód, jej Kościół nie grzęźnie w paskudnych
sprawach, o jakich czyta się w doniesieniach z USA, Holandii, Belgii, a nawet z
Irlandii. Polski Kościół katolicki uznaje, iż problem nie istnieje. Autor
zastanawia się jednak nad tym, kto odpowiada za tę zasłonę milczenia.
Hermetyczna hierarchiczność, która ułatwia tuszowanie niewygodnych spraw przez
samych księży i ich przełożonych? Bierność mediów, które jedynie czasami
nagłaśniają pojedyncze przypadki molestowania przez księży, ale nie pochylają
się nad problemem ogólnym, nie drążą go, nie analizują? Tych mediów, które –
wedle Overbeeka - „Gonią króliczka, a nie interesują się dziurą w królikarni”?
A może zamiatanie pod dywan takich spraw związane jest z faktem, iż
odpowiedzialność karna ze wspomnianego już artykułu szybko się przedawnia i
warto wziąć na przeczekanie, bo i ofiarom nie jest łatwo mówić zbyt szybko, i
czas zatrze też część ran, a może nawet wszystkie? Jest przecież kilka tropów
mogących wskazywać, iż problem istnieje. Nie tylko Tylawa czy Płock. Są
wyznania ofiar. Overbeek dotarł do tych, którzy boją się mówić, a jednak udaje
im się przełamywać. Mówią o sprawach sprzed wielu lat. O czymś, co najlepiej
byłoby wyprzeć. Ta książka jest świadectwem bólu, cierpienia, traum i zmian
osobowości, za które dotychczas nikt nie zapłacił na tyle, by można im
zadośćuczynić. Inna sprawa, czy to w ogóle jest możliwe…
„Lękajcie się” to między
innymi raport o tym, w jaki sposób w Kościele katolickim wspomnianych już
krajów walczono z milczeniem w sprawie pedofilii księży. Tam szybko zauważono,
iż naświetlanie jej nie jest atakiem na całą instytucję kościelną. Bo przecież
nie o to tutaj chodzi. Chodzi o to, by walczyć ze zjawiskiem, jakie miało, ma i
na nieszczęście będzie wciąż mieć miejsce. Dotąd, dopóki nie uświadomimy sobie,
że chorzy ludzie krzywdzący dzieci są wśród duchowieństwa i problemem naczelnym
nie jest to, iż są, lecz fakt, że się ich w polskim Kościele po prostu kryje, nic się nie wydarzy.
Nikt nie liczy ofiar, bo ofiary boją się mówić. Nikt nie naciska dalej niż poza
obręb jakiegoś medialnego szumu jednego przypadku, bo biskupi blokują działania
mediów oraz władzy. Ekke Overbeek zwraca uwagę na to, skąd bierze się tytułowy
lęk. To lęk przed instytucją, która każe być cicho. Przed ośmieszeniem ze
strony bliższego otoczenia i opinii publicznej. Przed tym, że problem jest
zatrważająco poważny, a niepoważnie traktuje się tych, którzy chcą o nim mówić.
Mówią anonimowi rozmówcy
dziennikarza. Ta anonimowość jest tutaj pomocna, bo – jak zauważa sam Overbeek
– pozwala skupić się na narracji, a nie na próbach umiejscawiania opowieści o
tych potwornych zdarzeniach w jakiejkolwiek przestrzeni określonej. Ofiary
mówią o doświadczeniach z dawnych lat, których nie da się wyprzeć. Jeden z
rozmówców śmieje się, bagatelizuje problem, uznaje go za nieważny w jego
obecnym życiu, ale… opowiada. Czynią to też inni. Ci, którzy po molestowaniu
przez księży, całe życie zmagali się ze wstydem, depresjami, poczuciem winy czy
zwyczajnym obrzydzeniem. Porywali się na własne życie, mieli napady agresji w
kościele, do którego mimo wszystko chcieli chodzić. Mówią o grach w „kotka i
myszkę” z instancjami odpowiedzialnymi za to, by ich przypadki ujrzały światło dzienne.
Opowiadają o „zaliczaniu” katechez czy ministrantury, o seksualnych inicjacjach
przed niemieckimi filmami pornograficznymi w domu księdza, także o regularnych
gwałtach. Jeden z rozmówców, którego odważne stwierdzenie przytoczę, widzi
problem pedofilii nie tylko w tym, że pedofile w sutannie są chronieni. Zwraca
uwagę jeszcze na coś: „Celibat księży to jest kryminogenny stan. To jest tak,
jakbyś chciał wulkan zatkać, kiedy te siły cały czas tam podskórnie działają.
Nie ma znaczenia, czy dziesięć lat temu, czy dwadzieścia. Seksualność taka
sama. To jest bestia”.
Proszę po lekturze nie
spoglądać podejrzliwie na znajomego księdza. Proszę nie szkalować dobrego
imienia wielu z pewnością oddanych swojej misji duchownych. Proszę także nie
odwracać oczu od tego tytułu i nie potępiać z góry publikacji, tylko uważnie ją
przeczytać. Po prostu. Wnioski każdy może wysnuć sam. To bardzo mocna
literatura faktu, ale… czy nie zwraca uwagi na to, iż jednak są jeszcze tematy
w Polsce XXI wieku niewygodne i pomijane? Pod rozwagę. Jest problem. Trzeba
zabrać głos.
Wydawnictwo Czarna Owca,
2013
Z tym, że pedofilia wśród księży to temat tabu się nie zgodzę. O pedofilii w obrębie żadnej innej grupy społecznej nie mówi się tyle, co właśnie o tej wśród księży. Widział ktoś kiedyś publikację o pedofilii wśród nauczycieli lub pracowników poczty? Procentowo wypada pewnie podobnie, jak wśród księży. Tylko, że wtedy takiego pedofila nie utożsami się z konkretną grupą wyznaniową czy zawodową, a raczej rozpatruje indywidualnie.
OdpowiedzUsuńZapiekanko, IMVHO Twoja wypowiedź jest nieco od czapy i na zasadzie "A u was to biją Murzynów". Pracownicy poczty na ogół nie mają warunków do uprawiania pedofilii, choćby z racji na raczej sporadyczny kontakt z dziećmi. Nauczyciele (i nauczycielki oczywiście) już prędzej, i tu się zdarzają przypadki, które owszem są czasem opisywane w prasie, może akurat Ty na nie nie trafiłaś. W każdym razie ja niedawno gdzieś czytałam o jakiejś kobicie molestującej uczniów.
OdpowiedzUsuńA procentowo to trudno ocenić, bo chyba nikt żadnych badań statystycznych nie poczynił ani w jednej, ani w drugiej grupie.
Ciekawa recenzja. Ważny temat. Uniknąłeś tendencyjności, choć nie trudno o nią w przypadku takiej publikacji - brawo.
OdpowiedzUsuńZgodzę się jednak z Zapiekanką kulturalną: mnie się wydaje, że o pedofilii wśród księży mówi się w polskich mediach najwięcej i nie ma tu żadnego tabu.
Samej książce rzecznik episkopatu zarzuca sporo przemilczeń. Mnie trudno teraz cokolwiek powiedzieć. Nawet po lekturze książki musiałabym prześledzić argumenty i racje obu stron. Choć w przypadku takich ich zestawień silniejsze będą zawsze te, które pochodzą z głębi ludzkich tragedii.
Pozdrawiam!
Zapiekanko, procentowo molestowanie dzieci w obrębie kleru nie wybija się jakoś szczególnie i tak, to wśród nauczycieli molestowanie zdarzać się może częściej - o tym też pisze autor. Tutaj odchodzi się od indywidualności, bo - to też jest wskazane - indywidualnie goniono już medialnie niejednego zboczeńca w sutannie. Tyle tylko że to nie doprowadziło do tego, by zaczęto temu problemowi się przyglądać wewnątrz Kościoła. Tu nie chodzi o to, że raz czy drugi jakiś biskup się wypowie i potępi. Chodzi o to, żeby oskarżonych nie kryć, spraw nie tuszować i nie unikać odpowiedzialności.
OdpowiedzUsuńLatouche - a wyszła gdzieś jakaś zwarta publikacja o istocie tego problemu wśród nauczycieli? Chętnie bym zajrzał. Tak bardzo mi się w głowie to wszystko nie mieści, że z uwagą poczytałbym, jak to może wyglądać w innym środowisku.
Oleńko - dlatego napisałem, że warto przeczytać choćby po to, by wiedzieć, czy episkopat przyjął dobrą linię obrony.
Głosowałem na Twój blog przed zapoznaniem się jego treścią etc. Widzę, że było (bardzo) warto.
OdpowiedzUsuńBędę na pewno tu bywał. Nie wiem czy to jest odpowiedni moment na to, ale mam prośbę-pytanie. Nie widzę na twojej stronie wyszukiwarki (znajdź). Chciałby np. przeczytać coś na temat powiedzmy Kuczoka czy Celina i nie wiem czy na tym blogu znajduje się taka informacja. Ale może coś przeoczyłem. pozdrawiam serdecznie
Bareya, witaj i rozgość się. Wyszukiwarka jest w lewym górnym rogu. Mało wyeksponowane okienko, ale tam przeszukasz zawartość strony. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie, nie widziałam nigdy publikacji książkowej, ale też i nie szukałam żadnych szerszych opracowań na temat pedofilii. Miałam na myśli publikacje prasowe.
OdpowiedzUsuńnapisałeś 'dość obiektywnie zestawia liczby, dane', co zdaje się sugerować zastrzeżenia do podanych przez Overbeeka liczb i danych,A ponieważ od tego rodzaju publikacji wymagałoby się przede wszystkim konkretów, więc chciałabym wiedzieć o jakiego rodzaju zastrzeżeniach tutaj mówimy?
OdpowiedzUsuń