Wydawca: Znak
Data wydania: 8 stycznia 2014
Liczba stron: 300
Oprawa: twarda
Cena det: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Dźwięki i opowieści
O związkach muzyki z
literaturą mogliśmy przekonać się już niejednokrotnie. Nie mam na myśli tylko
znanych powieści Aleksandra Kościówa, ale także niewystarczająco dostrzeżony
debiut sprzed czterech lat, czyli "Koło kwintowe" Szymona Bogacza.
Nowa powieść Pawła Huellego to literacka partytura. Proza nie tylko zanurzona w
muzyce, nie tylko z muzyki czerpiąca siłę; to książka, w jakiej słowo ma
dźwięczeć, ma otrzymać zupełnie inne znaczenie, ma bowiem opisać kilka historii
splecionych ze sobą przede wszystkim muzycznymi motywami. Wagner, melodia fletu z Hameln, a do tego dźwięki Historii, która
zabija piękno, niszczy pasje, niweczy zapały, odbiera tożsamość i każe
poszukiwać sensu w chaosie. Porządkują go u Huellego opowieści - ich tygiel
tworzy partyturę, która będzie opowiadać o tych, dla których czas się już
zatrzymał, ale dźwięki wciąż słychać, a wrażliwy narrator książki skomponuje z
tego wszystkiego historię wielu tonacji i wielu dramatów oddanych subtelnie,
rozważnie, finezyjnie.
Zaczyna się od dłoni pana
Bieszka. Kaszuba, który był przyjacielem ojca tego, co podejmie się trudu
opowiedzenia o przyjaźni z Gretą Hoffmann, obsesjach muzycznych jej męża
kompozytora oraz o osiemnastowiecznym pamiętniku pewnego maniakalnego
arystokraty, którego tłumaczeniu poświęcił się obsesyjnie ojciec Ernesta
Teodora Hoffmanna, odcięty od świata i zagubiony tak, jak zagubiony być może
ktoś, kto zechce ustalić, o czym tak naprawdę jest opowieść narratora
"Śpiewaj ogrody". Nie wiemy bowiem, czyja historia będzie tu
najważniejsza i nad czyimi losami winniśmy się zadumać. Huelle opowiada o kilku
życiach naraz - buduje dość skomplikowaną i trudną do odczytania prozę, w
której zamykają się subtelne dźwięki, emocje, rysy Historii, ludzie ze swymi
dylematami i możliwości, jakie zostały im odebrane. Jest tajemnica, lekkość,
elegancja; jest delikatność Rilkego, obcesowość Hitlera, wielkość Wagnera i
proza życia tych, dla których trudno teraz, po latach, odnaleźć właściwe
dźwięki. Niedokończona przez Hoffmanna partytura musi wybrzmieć po latach. To, co niedopowiedziane, pozostanie w
mroku, ale nabierze dodatkowych znaczeń dlatego, że "Śpiewaj ogrody"
to wyraz humanistycznej zadumy nad zmiennością i nieprzewidywalnością życia.
Tego życia pełnego pasji, które może zamienić się w dramat i które zawsze
domaga się jednego - prawdy opowiadania o nim. Huelle pisze naprawdę. Chociaż
formalnie utrudnia nam wszystko antycypacjami, do pełnego przesłania jego
książki dojrzewa się tak, jak bohaterowie - różnych nacji, wyznań i przekonań -
dojrzewają do podejmowania odpowiedzialnych decyzji, które zmienią ich los na
tyle, na ile mogą sobie pozwolić decydować o nim w czasie, kiedy pewne może być
tylko umiłowanie muzyki.
Greta Hoffmann to piętnaście
lat młodsza od swego męża śpiewaczka, którą z Ernestem Teodorem połączył
"Zmierzch bogów", a rozdzieliła druga wojna światowa. Greta pokochała
bezwarunkowo i na zawsze. Kiedy tuż przed zakończeniem wojny zaginął ślad po
jej mężu, pozostała w Gdańsku, w domu przy Polankach i wiedziała, że musi
czekać, bo tak należy i to jest winna sobie, ukochanemu i życiu, w którym
wiecznie była znikąd i wiecznie gubiła się w tym, kim może być, jeśli nie będzie
stanowić jedności z Ernestem Teodorem. A ten w Budapeszcie odkrył coś, co stało
się obsesją i przekleństwem jednocześnie. Greta przewidywała, iż fatalny los
dotknie ją nie tylko jako żonę i kochankę, ale przede wszystkim jako osobę
najbliższą procesowi rekonstrukcji fragmentów partytury Wagnera, który to
proces stanie się drogą ku pełnemu zrozumieniu, lecz i pełnemu zatraceniu się w
akcie twórczym Ernesta Teodora.
Greta
wspomina i opowiada. Dużo, barwnie i zajmująco. To ona jest mistrzynią
opowieści, choć narrator książki stara się poznawać także inne, bo wszystkie są
wpisami do jego partytury osobistej, wszystkie mają prowadzić i każda wzbogacać
wewnętrznie historię snutą niespiesznie, rozważnie.
Greta jest łącznikiem między czasem minionym a tym, co jest teraz. Wojna się
skończyła, Niemcy opuszczali Gdańsk tak, jakby byli wyprowadzani przez melodię
fletu dawno, w Hameln. Hoffmannowa pozostała, bo wiedziała, iż musi czekać.
Wraz z nią pozostają historie, jakie domagają się opowiedzenia w inny sposób,
każą wprowadzać w odpowiednie tony, każą grać się i odczuwać inaczej, uważniej,
dużo bardziej emocjonalnie niż wskazywałaby to surowa z pozoru narracja
książki.
Paweł Huelle wie, że
doświadcza języka pełnego zawiłości i nie tylko cytowana kaszubszczyzna jest
tego dowodem. To język-kod, o jakim mają pojęcie tylko wtajemniczeni. Trzeba
wejść w opowieść w taki sposób, by zachować tajemnicę, a jednocześnie ją
odsłaniać. Widać to wyraźnie podczas prób wdzierania się do zapisków sprzed
wieków arystokraty, który pozbawiając wolności, chciał jej ramy sam wyznaczać. "Śpiewaj ogrody" to powieść,
która wciąż na nowo i do samego końca wyraża się z ogromną wrażliwością oraz
niejednoznacznością; to historia opowieści fatalnych, w której najważniejsza
jest pamięć, jej zachowanie, oddanie czasu minionego i przeżyć minionych.
Niełatwo o to, gdy chce się opowiedzieć o muzycznych obsesjach, szukaniu
tożsamości, wojennych dramatach i ludzkich słabościach oraz zdradach. W tym wszystkim
wędrujemy przez Gdańsk; to niemy świadek zdarzeń pełnych niedopowiedzeń, które
znaleźć się mają w pisanej na nowo partyturze - literackiej partyturze życia,
śmierci, tajemnic i namiętności.
Niezwykłe jest
umiłowanie autora "Opowieści chłodnego morza" do tego, co minione.
Lokalny koloryt jego historii czyni z najnowszej powieści hołd złożony nie
tylko Gdańskowi, ale i ludziom, których losy splotły się z tym miastem. Huelle
wie, że ocalić od zapomnienia można bardzo wiele. Jego literacka fantazja nie
ma granic. To narracja o rzeczach, pojęciach, emocjach i przeżyciach ważnych
dla samego autora, ale przedstawionych w taki sposób, że nie można
"Śpiewaj ogrody" interpretować jednoznacznie; pasją Hoffmanna było odtworzenie partytury Wagnera, pasją Huellego jest
odtworzenie historii w taki sposób, by było to prawdziwe, finezyjne i
urzekające. Nawet jeśli opowiada się o odchodzeniu, umieraniu, o
pożegnaniach i o czasie, jakiego nie można przecież wskrzesić.
To nie jest recenzja tylko omówienie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń