Pages

2014-02-02

"Atlas wysp odległych" Judith Schalansky

Wydawca: Dwie Siostry

Data wydania: 16 stycznia 2014

Liczba stron: 144

Tłumacz: Tomasz Ososiński

Oprawa: twarda

Cena det: 59 zł

Tytuł recenzji: Atlas wyobraźni

Judith Schalansky zauważa, że atlas nazywano pierwotnie "theathrum orbis terrarum", czyli teatrem świata. W jej fascynującej książce w bardzo specyficzny sposób odkrywamy pięćdziesiąt małych wysp, które stają się dla nas teatrem wyobraźni. Bo przecież atlas Schalansky jest niczym innym jak przewodnikiem po tej wyobraźni; autorka odwiedza miejsca, do jakich nigdy nie dotrze i opisuje ich historie w taki sposób, że z faktów historycznych, zapisów kronikarskich i szczypty naukowych dywagacji tworzy przed nami barwną opowieść o lądach niedostępnych, a przecież tak pieczołowicie przez człowieka opisanych, sennych oraz oddalonych od cywilizacji i jednocześnie będących jej częścią. To opowieść o pięćdziesięciu przystankach, na jakich raczej trudno się zatrzymać. Wyspy z tego atlasu są miejscami odosobnienia, ale jednocześnie mają w sobie coś, co nie zostało tak naprawdę odkryte. Judith Schalansky odkrywa przed nami swoje fantazje, swoją drobiazgową pasję badacza lądów zapomnianych i swój wyjątkowy, poetycki styl opowiadania o miejscach, do jakich dociera tylko w swym własnym świecie przeżyć i emocji.

W przedmowie padają ważne słowa dotyczącego tego, jak możemy traktować wszelkie mapy. "Mapy są abstrakcyjne i zarazem konkretne - przy całym swoim obiektywizmie wcale nie oferują odbicia rzeczywistości, lecz jedynie jej śmiałą interpretację". Schalansky odbija to, co topograficznie warte odbicia oraz fantazjuje o tym, co wyłania się z faktografii osnutej wokół wyodrębnionych pośród wód miejsc, gdzie niewinność, bezwstyd, dziewiczość i niepowtarzalność łączą się ze skażonym przez cywilizację pojmowaniem tych lądów jako miejsc, które w taki czy inny sposób były wykorzystywane. Autorka "Atlasu wysp odległych" wyszukała je na mapie, którą traktuje jako punkt wyjścia do mnożenia hipotez; do snucia poruszających wyobraźnię opowieści i do spojrzenia na odległe lądy inaczej niż robili to odkrywcy, a potem badacze.

Wysp jest wiele, rozsiane są po całym globie. Wędrujemy od lodowatej Wyspy Samotności na północy po odważnie wysuniętą na południe podbiegunową Thule. Autorka opowiada historie miejsc, które pozornie wydają się mało interesujące. Dla odkrywców często nie były atrakcyjne. Schalansky odkrywa je, te historie opowiedziane są na nowo, subtelnie i bez narzucania punktu widzenia. W tych wyspach trzeba się przejrzeć. Zobaczyć ducha Verne'a na Possession. Ujrzeć  zagubiony w morzu wody i nicości kawałeczek Francji na wyspie Amsterdam. Poznać Wyspę Wniebowstąpienia, gdzie istnienie narodziło się z zastygającej lawy i gdzie toczy się wojna o niebo. Wojnę toczą kraby i mrówki na Wyspie Bożego Narodzenia. Bezludna dziś St Kilda była świadkiem umierania dzieci w przeszłości. Znowu na Tikopii dzieci się nie chce, morduje noworodki, odbiera życie tym, którym nie będzie dane żyć w dostatku na wysepce. Co poza tym? Wyspy niezwykłe, wyspy magiczne, wyspy tajemnicze i inspirujące. Skazańczy Norfolk. Pingelap - wyspa daltonistów. Sportretowany w świetnym reportażu "Jutro przypłynie królowa" Wasielewskiego Pitcarn - enklawa gwałcicieli, przodków buntowników. Bywa przerażająco. Odwiedzamy Banabę - wyspę wiszących nieboszczyków. Rzut oka na Fangataufa - atomowy poligon Francuzów. Bravę poznajemy w bardzo poetyckim stylu, język opowieści zaś o Wyspie Atłasowej jest językiem baśniowym, pełnym magii i niejednoznaczności.

Czytanie tej książki jest porywającą przygodą, ale równie przyjemne będzie jej oglądanie dające dużą przyjemność estetyczną, bo u Judith Schalansky tekst współgra z fragmentem mapy, na której otoczona wodą wyspa prezentuje swój fantazyjny kształt, kusząc wszelkimi niedopowiedzeniami, jakie autorka zawiera między faktami tworzącymi quasi-literacki opis oddalonego od nas i naszych myśli miejsca gdzieś, gdzie dotrzeć można tylko w wyobraźni.

Ta książka buduje pewną filozofię wyspy. W gruncie rzeczy wszystko, co widzimy na mapie, to mniejsza lub większa wyspa. Niemiecką autorkę interesuje centrum, esencja, głębia owej wyspiarskości. To, czego się nie dostrzega, ale co można sobie wyobrazić. Schalansky to obserwator uważny i wrażliwy. Tam, gdzie dziewiczość miejsc skażono patologiami świata ludzi, można mimo wszystko odnaleźć charakterystyczne piękno, bo żadne z opisanych miejsc nie jest tylko punktem na mapie. Tak jak każda z wysp kieruje się własnymi zasadami i prawami, tak też każdy czytelnik tej książki odbierze proponowaną wędrówkę wedle sobie właściwej drogi interpretacji. Wszystko zależy bowiem od wrażliwości, która nie pozwoli przyglądać się tylko ukształtowaniu terenu i wijącym się liniom, jakie zaznaczają wszystko to, co Schalansky w gruncie rzeczy nie obchodzi.

Jeśli ktoś wątpiłby w to, że obcowanie z atlasem może być obcowaniem z literaturą, winien wziąć do ręki "Atlas wysp odległych". Nie odległości są ważne, lecz wyobrażenia o nich. Nie fakty i historia małych skrawków lądu, lecz to, co te lądy mogą zaoferować podróżującemu palcem po mapie; odkrywającemu niemożliwości nie tylko w tym, co widzi, ale także w fantazjach, jakie podczas oglądania tworzy. Oczywiste jest również to, że przeciętny człowiek, niekoniecznie czytelnik, nie ma bladego pojęcia o istnieniu większości z opisanych lądów. Można je odkryć. Można się im przyjrzeć. Można poznać ich historie i stwarzać sobie własne. Uczestnicząc w zaproponowanym przez Judith Schalansky teatrze wyobraźni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz