Wydawca: Znak
Data wydania: 28 sierpnia 2014
Liczba stron: 270
Oprawa: miękka
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Z dystansu
Skomplikowana powieściowa
konstrukcja postaci Dorotki wzbudzała niepokój tych, którzy przed dwoma laty
sięgnęli po książkę Jolanty Kwiatkowskiej "Przewrotność dobra".
Dorotka z nowej powieści Izabeli Sowy jest wręcz odwrotnością tej, z której
dylematami zderzyła nas Kwiatkowska. Córka państwa Paciorków z "Powrotu" to kobieta
przedstawiona w najprostszej możliwej postaci. Wyraźna, określona oraz
czytelna, ale skryta gdzieś między wydarzeniami i rozmowami wokół niej, bo Sowa
postawiła na konstrukcję powieści obyczajowej, w której bohaterka okopuje się
gdzieś z dala od wszystkiego i ten przyjemny dystans daje jej szansę na to, by
w nic się nie angażować. W samą
siebie także. "Powrót"
opowiada o tym, że rozwój - o nim Dorotka myśli nader często - to nie pęd ku
przyszłości i rojenie planów, lecz rozumne rozważenie tego, co minione.
Dorosła bohaterka ani razu nie nazwana jest Dorotą, jej dorosłość jest kwestią
dyskusyjną; kobieta Sowy jest trochę niczym polska Amelia, choć nie zamierza
uszczęśliwiać świata jak Audrey Tautou, lecz tylko uważnie mu się przyglądać. Z
dystansu.
Dorotka wykonuje tatuaże,
zostawia na ludzkiej skórze trwałe ślady, w żaden jednak sposób nie chcąc
pozostawić po sobie śladu w ich myślach. Z racji swojego zawodu wysłuchuje
wielu różnych historii, w których nie musi się odnajdywać, bo płyną obok niej.
Klienci oraz ludzie z najbliższego otoczenia rzadko proszą Dorotkę o to, by wyraziła
zdanie na temat tego, co mówią. Słuchanie jest formą wewnętrznej terapii, bo
bohaterce Sowy nie chce się już mówić, werbalizować stanów ducha czy zwierzać
się z niepokojów. Tego wszystkiego pełno jest wokół niej. Dorotka marzy tylko o tym, by za wszelką cenę żyć bez wzlotów i
upadków, w spokoju i harmonii, bez zmian i bez wyzwań. Wyzwaniem jest dla niej
za to mentalny powrót do miejsca, w którym chce odnaleźć stabilność po sześciu
latach europejskiej tułaczki. Po niej ma dość wędrówek w jakimkolwiek sensie i
znaczeniu.
Dorotka nosi w sobie
prawdziwy świat, który z czasem uporządkował się na tyle, na ile mógł się
uporządkować. Ma czas, by słuchać innych i się im przyglądać. Kształt świata w
szerszej perspektywie skrywa się w opowieściach znajomych i członków rodziny -
każde z nich daje własną definicję rzeczywistości wokół, a Dorotka wchodzi
sobie do ich światów i bezpiecznie je opuszcza, bez większej szkody dla
stabilności tego własnego, do którego nikt nie ma prawa się wedrzeć. Tyle
możemy powiedzieć o bohaterce Sowy, ile sami wywnioskujemy, przyglądając się
uważnie kalejdoskopowi zdarzeń, w jakich pozornie tylko uczestniczy Dorotka. Ta książka lepi się z detali, bo to na nie
zwraca uwagę bohaterka. Ogląd całości - czymkolwiek miałaby być całość - Izabela
Sowa pozostawia czytelnikowi. Niczego nie sugeruje, choć stara się
zaznaczyć, czyje poglądy i postawy życiowe mogą być bliskie jej dorosłej
inaczej; kobiecie świadomej porządku wokół siebie i starającej się za wszelką
cenę zachować ów porządek bez zbędnych emocji oraz zawirowań, jakich
doświadczają wszyscy dookoła.
Rodzina jest centrum, ją
obserwuje się najlepiej i z nią tak trudno jest się zgodzić. Babcia przeżyła
niejedno. Rodziców łączy pozornie niewiele, a mimo wszystko od lat trwają w
silnej symbiozie gdzieś między tworzonymi witrażami Tatka a reanimowanymi
rzeźbami Kariny. To matka nazywa córkę nie w pełni dorosłą. Stara się na niej
wymóc sposób postępowania, który w jej rozumieniu zapewnia szczęście. Dorotka
nie chce już jednak niczego zawdzięczać rodzinie, woli sobie ją bezpiecznie
obserwować, a sprawą dla czytelnika będzie rozstrzygnięcie z kim jest najbliżej
i co na to wpływa. Poza rodziną i przypadkowymi ludźmi z pracy bohaterka Sowy
stara się mierzyć z dylematami przyjaciół oraz znajomych, oswajać
ekscentrycznego modela blisko niej i wszystkie te ważne sprawy pędzącego do
przodu świata, na które nie ma się wpływu i o których wystarczy jedynie
posłuchać. Samotność wśród bliskich jest takim stanem wybranym i akceptowanym.
Dystans stworzony został po to, by zapewnić sobie spokój. Dorotka jest więc blisko tych, którzy do niej mówią, ale odpowiadając
im, oddala się na bezpieczną odległość, bo ów dystans jest absolutnie pożądany,
by poczuć się niejako przezroczystym, niezakorzenionym nigdzie.
Wszyscy radzą Dorotce, jak
powinna zagospodarować swój ogródek. Każdy ma inną wizję, inny plan, inne
patrzenie na ten osobisty i prywatny kawałek ziemi. Ogródek Dorotki to czytelna
metafora jej życia. Inni chcieliby je umeblować, przekopać grządki, posadzić własne
rośliny, zadbać o przestrzeń widzianą ich oczami. Życia bohaterki nie da się
zagospodarować. Ona sama podjęła już pewne kroki, by wokół ogródka zbudować
niewidzialny mur. Z furtką, a jakże, bo czasami warto zaprosić bliskich i
pozwolić im na iluzję współtworzenia czegoś, do czego nie mają wstępu.
Jak
to wszystko jest napisane? Nijak w zasadzie i tu jest pewien problem. Bo o ile
doskonale rozumiem, że nie jest to książka nastawiona na spektakularny rozwój
akcji, o tyle zaciera się jakakolwiek wyraźność w tym świecie przedstawionym.
Ludzie Sowy wydają się ludźmi tymczasowymi i bez właściwości. Teza o tym, iż
Dorotka ma silną osobowość, nie do końca się tu jednak broni. Czyta się
"Powrót" z poczuciem bycia gdzieś obok całej tej opowieści. Nie tyle
przejmuje się perspektywę braku zaangażowania samej bohaterki, co zwyczajnie
nie wchodzi się z tą historią w jakąkolwiek zależność.
Izabela Sowa ukazała
kobietę znającą swoją wartość, która nie osadziła się w dzisiejszych czasach. "Powrót" nie osadza się nie tyle
w czasie, co też w przestrzeni. Bezpieczny dystans Dorotki przechodzi też na
czytającego. Jesteśmy obok. Autorka część z nas może pozostawić w przykrej
obojętności, niektórym na pewno uświadomi znacznie więcej niż to wynika z
pospiesznych rozmów i przypadkowych zdarzeń. Bo to mimo wszystko interesująca
książka o tym, jak w dzisiejszym świecie mód wieść spełnione i spokojne życie
odbiegające choćby od narracji blogów lajfstajlowych. Za pomysł na historię -
zasłużone brawa.