Pages

2015-07-06

"Majsterka" Paul Harding

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 17 czerwca 2015

Liczba stron: 208

Tłumacz: Maciej Nowak-Kreyer

Oprawa: twarda

Cena det.: 34,99 zł

Tytuł recenzji: Samotność i unicestwienie

Skomplikowane relacje między ojcem a synem to bardzo nośny literacko temat. W ostatnim czasie udowodniły to choćby trzy książki. "Lotnisko w Monachium" Grega Baxtera surowo obrazuje pustkę, którą potęguje śmierć córki i siostry, zmuszając dorosłych mężczyzn do spędzenia czasu razem. "Mężczyzna ze Stumilowego Lasu" Douglasa Laina to zmyślona historia dorosłego syna Alexandra A. Milne' a, który odrzuca fałszywą w jego mniemaniu spuściznę ojca - pisarza. Wspomniane relacje mogą być też kanwą reportażu i tak dzieje się w przejmującym tekście Görana Rosenberga, który szuka śladów ojca w jego tragicznej historii, kreśląc "Krótki przystanek w drodze z Auschwitz". Co proponuje nam Paul Harding? W swej nagrodzonej Pulitzerem narracji opowiada o braku satysfakcjonujących relacji, ale także o pewnym piętnie mężczyzny zbędnego. Takiego, który pokolenie po pokoleniu usuwany jest z życia rodziny jako ktoś niepotrzebny. Ta książka nabiera intensywności dzięki dwóm rodzajom podróży. Jedna to tragiczne podążanie w kierunku śmierci i nicości. Druga to, jakby na przekór, pełna dynamizmu wyprawa w coraz dalszą przeszłość, w której naznaczenie odosobnieniem staje się bardzo wyraźne, boleśnie namacalne. "Majsterka" każe nam stawić czoła tematyce wstydliwej i problematycznej. Takiemu rodzajowi dramatu, wobec którego czuje się tylko bezradność, ale z którym trzeba się zmierzyć i mierzymy się każdego dnia. Z nieumiejętnością życia i niepogodzeniem się ze śmiercią oraz z bolesnym balastem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, od którego nie ucieknie się tak jak nie ucieknie się śmierci...

Dziadek - kaznodzieja popada w obłęd. Ojciec - obwoźny sprzedawca - znika, bo wywołuje w rodzinie ból. Umierający George, jego syn, sam obecnie ojciec i dziadek, mierzy się ze wspomnieniami podczas ostatnich godzin życia. Uświadamia sobie pośród bliskich, którzy nie radzą sobie z jego odchodzeniem, że piętno męskości w rozpadzie i męskości w pewnym sensie zbędnej niesie do samego końca. Bliskość śmierci nie przyniesie ani satysfakcjonujących relacji, ani poczucia spełnienia. Paul Harding opowiada bowiem o męskiej samotności i o byciu osobnym, gdzieś z dala od świata, choć przecież w tego świata centrum jako ułomna głowa rodziny. "Majsterka" każe sięgać w przeszłość, by wydobyć z niej dramaty nie do końca przeżyte świadomie. Życie w czasie przeszłym zderzone jest z bolesnym odliczaniem dni i godzin, podczas których coraz trudniej jest odróżnić wspomnienie od majaczenia i coraz trudniej można zrozumieć, skąd bierze się cierpienie George' a niemogącego pożegnać się z rodziną.

Harding pisze bardzo oszczędnie, ale jednocześnie niesamowicie plastycznie. Ukazuje ludzkie życie jako drobinę w kalejdoskopie różnorodnych form życia. Także form życia natury, z którą będą w ścisłej zależności wymieniani bohaterowie, a najbardziej Howard, ojciec George'a. Amerykański pisarz dyskretnie sugeruje także tę bolesną oczywistość, że najważniejszą cechą każdej formy życia jest zmierzanie do nieistnienia. George próbuje rozpaczliwie wyrwać się z tragicznego przeznaczenia, ale nie pozostaje mu już nic poza pogodzeniem się z nim. A umieranie to przede wszystkim brak kontroli nad samym sobą. Przejmujące sceny golenia bohatera przez wnuczka czy pojenia za pomocą gąbki zapadają w pamięć nie tylko dlatego, że okrutnie piętnują człowieczeństwo George' a Washingtona Crosby' ego. Ta bezradność, w wyżej wymienionych scenach portretowana wprost, jest pewną cechą przekazywaną z ojca na syna. Każdy z nich mierzył się z obcością i każdy w tej obcości zatonął. Ojcowskie nieobecności, braki odczuwane przez synów - w opowieściach z przeszłości one najbardziej stygmatyzują nieszczęśliwych mężczyzn Hardinga. Tych mężczyzn, którzy jednak potrafili walczyć, stwarzali coś z niczego, majsterkowali i przekazywali tę umiejętność w genach, walczyli z chaosem materii i nadawali jej określone kształty.

Tymczasem pozostają wspomnienia. Autor koncentruje się na losach Howarda. To jemu poświęca najwięcej miejsca. W jego biografii ukazuje wszystkie te dramaty, których nie potrafi już zwerbalizować umierający George. Miłośnik zegarów, który wiecznie je naprawiał, mierzy się z ich zatrzymaniem w domu i jednoczesnym niespokojnym biciem tego własnego, biologicznego. W spadku po ojcu przejął tę specyficzną spostrzegawczość i uważność, dzięki której panował nad tym, nad czym wielu mężczyzn nie może panować. Teraz czeka bezwolny, a to właśnie Howardowi Harding udziela głosu, to on opowie za syna to wszystko, co trudne do opowiedzenia. W historii chorującego na padaczkę mężczyzny, który za wszelką cenę chciał być dobrym ojcem i mężem, widzimy bolesny rozdźwięk między marzeniami a rzeczywistością. Choćby w wyrazistej postaci babki George' a - kobiety, która wyobcowana jako żona i matka skrywała pustkę emocjonalną i bez wahania podjęła decyzję o usunięciu męża z rodziny w momencie, w którym jej zagrażał. Harding portretuje trudne decyzje i trudne wybory. One w różnym stopniu naznaczyły umierającego właśnie George' a, czyniąc jego życie bardziej skomplikowanym.

"Majsterka" jest przejmującą rozprawą o życiowym fatalizmie i o tym, że nie mamy wpływu na wiele zdarzeń, niekoniecznie także mamy wpływ na własne życie w kształcie, o jakim dla niego byśmy marzyli. Harding pisze o różnego rodzaju ucieczkach, ale sygnalizowany eskapizm jest metodą zagłuszenia wyrzutów sumienia, która działa tylko na chwilę. Skomplikowany świat relacji rujnuje wskazana już osobność będąca jednocześnie manifestem buntu. Mężczyźni w tej prozie żyją w stadach, ale nie potrafią się swymi stadami zaopiekować. Pojawiają się momenty, w których gaśnie ich umysł, zawodzi zdrowy rozsądek, a George na łożu śmierci to taki tragiczny niemy bohater ze zużytym ciałem i szamoczącym się do końca umysłem. Paul Harding tworzy metaforę rozpadu i na jej bazie analizuje życiorysy, które uległy rozpadowi. To książka bardzo melancholijna, ale też okrutnie bezpośrednia. Elegijny ton i autorska wrażliwość czynią z "Majsterki" małe literackie arcydzieło. Kameralne, a przecież symbolicznie tak wieloznaczne. Dla każdego, bo o przeznaczeniu, które z siebie wypieramy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz