Wydawca: Czarne
Data wydania: 24 czerwca 2015
Liczba stron: 296
Tłumacz: Elżbieta Kalinowska
Oprawa: miękka
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Zbrodnia i oczarowanie
Jean-Luc Bannalec w swojej
drugiej powieści o perypetiach komisarza Georgesa Dupina zabiera nam tym razem
w specyficzne miejsce - na bretoński archipelag Glenanów, do miejsca
tajemniczego i fascynującego, blisko lądu i w dużym odeń symbolicznym oddaleniu.
Po raz drugi skrywający się pod pseudonimem autor zaserwuje zwolennikom
tradycyjnej metody dedukcji w kryminale rozwiązania nie tyle proste, ile bardzo
tradycyjne, staroświeckie wręcz. Jedynym przejawem nowoczesności Dupina jest
dzwoniący wciąż telefon komórkowy komisarza. Poza tym - notes, dość słaba
pamięć do nazwisk, uzależnienie od kawy oraz pewna niespieszność, z której
Dupin nie do końca przecież jest dumny. "Sztorm
na Glenanach" to kolejna odsłona Bretanii widzianej oczyma Jeana-Luca
Bannaleca. Będziemy mieli do czynienia ze specyficznym środowiskiem, trudnymi
ludźmi, ale przede wszystkim z mocą żywiołu oswajaną także przez Dupina, który
nie przepada za bliskością morza. Otrzymamy również skomplikowaną historię
kryminalną, bardzo tragiczną i nostalgiczną w swym przesłaniu, zamkniętą być
może na szybko, choć sensownie. Wszystko pośród morskiej bryzy, niezwykłego
uroku archipelagu o zmiennym krajobrazie i klimacie oraz pośród wyraźnych ludzi
z pasją, którzy doskonale wiedzą, że żyjąc na wyspach, tkwią w zasadzie w
środku oceanu i to on dyktuje im codzienny rytm, tak niezrozumiały dla
badającego sprawę o morderstwo.
Morderstwa są właściwie
trzy, bo tyle trupów zostanie wyłowionych z oceanu. To rzecz niezwykła na
Glenanach, gdzie mimo specyficznego klimatu żyje się nadzwyczaj spokojnie.
Początkowo nie wiadomo nic o ostatnich chwilach topielców i nikt nie
przypuszcza, że zostali zamordowani. Doświadczeni pływacy na dnie oceanu?
Okazuje się, że ktoś im "pomógł". Coś w zasadzie. Benzodiazepiny
rozpuszczone w napojach alkoholowych. Ktoś chyba jednak nie do końca
kontrolował sytuację i nie spodziewał się aż trzech zgonów...
Tymczasem dwaj zmarli to
znani lokalnej społeczności osobnicy, z których poglądami i działaniami
niewielu się zgadzało. Jeden z nich był przyjacielem prefekta, w związku z czym
Dupin zazna mocnych nacisków, by jak najszybciej rozwikłać zagadkę jego
śmierci. Drugi denat wzbudzał dużo
więcej kontrowersji na wyspach. Chciał niecnie wykorzystać biozasoby Glenanów,
skomercjalizować miejsce nienadające się do tego. Zamierzał realizować
projekty, którym przeciwna była także jego siostra. To ona stanie się jedną
z podejrzanych o morderstwo, gdy po śmierci brata odziedziczy cały jego
majątek...
Bannalec z zaskoczenia
wtłacza w sieć intryg swojego bohatera, który - co zaznaczyłem - nie przepada
za morzem i nie lubi pływać łodziami, a to na nich zmuszony będzie
przeprowadzić kilka ważnych rozmów. Dupin jest tak oczarowany podczas
pierwszego kontaktu z Glenanami, że udziela mu się powolność wyspy - zamiast
ochoczo zabrać się do gromadzenia faktów w sprawie, dużo spaceruje, podziwia,
niespiesznie pije kawę i je wyśmienitego homara. Glenany zajmują ważne miejsce w umyśle komisarza. Poprzez kontakt z
wyspami nieco zmienia się jego punkt widzenia na sprawę, która z godziny na
godzinę staje się coraz bardziej skomplikowana. Dupin przysłuchuje się
dźwiękom natury i łapiąc rytm wysp, rozmawia z jej mieszkańcami. Jednym z
motywów potrójnego zabójstwa mogła być korzyść majątkowa, bo wokół wysp
spoczywają wraki ze skarbami - to czyni z Glenanów miejsce dodatkowo tajemnicze
i wyjątkowe.
Duża grupa podejrzanych oraz
utrudniony kontakt z pozostałymi zaangażowanymi w śledztwo (zasięg sieci na
wyspach jest kapryśny) powoduje, że Dupin raz po raz błądzi, nie mając punktu
zaczepienia. Z pomocą przychodzi niezawodna asystentka, która telefonicznie
przekazuje instrukcje i fakty. Dupin postanawia także sugerować się pewnym
anonimowym telefonem, działając niezbyt profesjonalnie, ale jego
ekscentryczność będzie ujawniana wielokrotnie. Dokładnie tak jak na kartach "Śmierci w Pont-Aven", gdzie w równie malowniczym otoczeniu Dupin
rozszyfrował zagadkę zabójstwa pewnego staruszka. Mamy zatem detektywa ze swymi
ułomnościami, ale bardzo sprawnego i konsekwentnego w działaniu. Nawet wtedy,
gdy rozprasza go przyroda Glenanów, ta specyficzna natura, miejscowe smaki i
zapachy oraz widoki, bo "Sztorm na Glenanach" ma działać na wszystkie
zmysły i dzięki temu jest to książka tak specyficzna, jak specyficzne grono
podejrzanych trzeba szybko przesłuchać.
Sztormy są w zasadzie dwa.
Ten pierwszy doprowadza do tragedii, podczas drugiego następuje coś na kształt
oczyszczenia. Umysł Dupina zaczyna działać sprawniej, ujawniają się dotychczas
niezrozumiałe motywy i specyficzne okoliczności. Poszukiwanie mordercy wcale nie jest u Bannaleca groźne ani tym
bardziej absorbujące. Wszystko toczy się gdzieś między lądem a morzem, w
charakterystycznym zawieszeniu - znamionującym także osobowość samego Dupina,
który jest nie tyle rozproszony, ile urzeczony światem wyglądającym inaczej niż
ten codzienny. Autor okrasi narrację regionalnymi opowieściami, mitami i
tajemniczymi biografiami podejrzanych. Wszystko wydaje się małe i drobiazgowe w
konfrontacji z siłą morza oraz niezwykłym spokojem, czymś majestatycznym, czymś
wielkim i dumnym, co charakteryzuje maleńki bretoński archipelag.
Trzy dni, mnóstwo
tropów, ważne rozmowy i coraz to nowe ślady. Przy okazji wycieczka krajoznawcza
po miejscu, które Bannalec odmalowuje w wyobraźni z czułością i wrażliwością na
szczegóły. Wkraczamy w hermetyczną społeczność i do miejsca, które przecież
bardziej jest częścią oceanu, niekoniecznie lądem. Dupin konfrontuje się z
rzeczywistością, wobec której zachwyt każe także spojrzeć na siebie i własne
działania z większą pokorą. "Sztorm
na Glenanach" to taki kryminał z elementami przygodowymi, powieść
przepełniona małymi, acz znaczącymi odkryciami. Wątek potrójnego mordu
schodzi momentami gdzieś na dalszy plan. Motywy zabójstwa ściśle jednak powiążą
je ze specyfiką wysp. Jean-Luc Bannalec zapowiada prawdopodobnie kolejne książki
o Dupinie, bo on sam, choć przez nas oswojony, wciąż na nowo poznaje siebie. Na
Glenanach szczególnie intensywnie.
Chętnie wybiorę się w taką kryminalną podróż. :)
OdpowiedzUsuń