Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 6 lutego 2018
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 36 zł
Tytuł recenzji: Język i ludzkie dramaty
Magda Louis swoją książką
świetnie uzupełnia dwie ciekawe narracje opisujące polską emigrację na Wyspach
Brytyjskich. Po mocno promowanych „Angolach” Ewy Winnickiej i dużo rzadziej
omawianym „Przystanku Londyn” Jacka Wąsowicza pojawia się rzecz specyficzna i
ciekawa. Ujęcie problematyki polskiej
emigracji w Wielkiej Brytanii widzianej oczyma pracującej w służbie publicznej
tłumaczki, przez siedem lat towarzyszącej oskarżonym i przesłuchiwanym
polskiego pochodzenia w sprawach, w których byli sprawcami, ofiarami, ale nie
tylko. Także w szeregu wieloznacznych postępowań, kiedy język polski okazywał
się jedynym pomostem zrozumienia między brytyjskim wymiarem sprawiedliwości a
zagubionym człowiekiem, od którego wymaga się zeznań. „Chcę wierzyć w waszą
niewinność” ma nieco przewrotny tytuł, albowiem Louis już w pierwszym reportażu
opowiada historię mężczyzny, którego wina wydaje się wypisana na twarzy. Ta
książka opowiada nie tylko o zderzeniu polskich emigrantów z brytyjskim prawem,
ale także o tym, jaka jest struktura systemu sprawiedliwości na Wyspach, jak
działają policja, koroner, sądy pierwszej instancji czy izby przesłuchań. Czyta
się to z niesłabnącym zainteresowaniem nie tylko dlatego, że z polskich
opowieści wyłaniają się ogólne problemy, z którymi Wielka Brytania
niejednokrotnie nie może dać sobie rady. Czyta się to także jak intymny
pamiętnik, gdyż ta książka to być może autorska szansa na pozbycie się traum
wspomnień oraz nieznośnego napięcia towarzyszącego w zawodzie, którego
wiarygodność i obiektywizm były kwestionowane nawet na sali sądowej.
Ten zbiór tekstów obrazuje
przede wszystkim ogromne napięcie, jakiemu poddany jest tłumacz uczestniczący w
śledztwach. To bardzo wyczerpująca emocjonalnie praca, o której godność walczą
sami tłumacze. Magda Louis sygnalizuje, że pożegnała się z tym zawodem pod
wpływem zmian określających kompetencje tłumaczy i zakres ich obowiązków.
Wcześniej był to zawód dla wybranych. Dla tych, którzy między dwoma językami
widzieli jeszcze całą masę kontekstów, a ich interpretacje musieli zachować dla
siebie. Bardzo ciekawy jest reportaż, w którym Louis opisuje bliższą znajomość
z holenderską tłumaczką, charyzmatyczną i przebojową, ale jednocześnie
zagubioną we własnych emocjach. Te muszą być kontrolowane na posterunkach
policji, w pokojach przesłuchań, w celach, na salach sądowych. Magda Louis pisze być może terapeutycznie –
opowiadanie z precyzją o siedmiu latach pracy, która narażała na obcowanie z
niesamowitymi okrucieństwem i przemocą, jest dla niej szansą pożegnania
bolesnego balastu i uporządkowania emocji kłębiących się gdzieś pod
powierzchnią nie zawsze gładko tłumaczonych słów i fraz.
Tym razem Louis chce
wytłumaczyć, w jak trudnej sytuacji znajdują się polscy emigranci, gdy zmuszeni
są do konfrontacji z brytyjskim wymiarem sprawiedliwości. Opowieści są rozmaite
– jedne wyjątkowo mrożące krew w żyłach, inne bardzo emocjonujące, niektóre po
prostu zabawne. Louis uczestniczyła w przesłuchaniach bitych żon, porzuconych
dzieci, sprawców afer o wymiarze obyczajowym i tych, którzy potrafili zabić. Spektrum prezentowanych problemów jest
bardzo duże, a wszystkie reportaże wychodzą od jednostkowej sprawy, by potem
nakreślać kluczowe kwestie w wymiarze ogólnokrajowym. Przyjrzymy się zatem,
w jaki sposób Wielka Brytania walczy ze zorganizowaną przestępczością, z
pedofilią czy przemocą domową. Ta ostatnia dotyka chyba autorkę najmocniej, bo
w reportażu o ofierze przemocy domowej, której nie udało się pomóc, jest
zarówno bezradność, jak i kobieca złość – także na te krzywdzone, które w imię
pozornej stabilności związku wycofują się często z obciążających partnerów
zeznań i decydują na dalsze z życie pośród gróźb czy siniaków pojawiających się
wciąż na nowo…
Myślę, że takie ślady, ale
przede wszystkim na psychice, pozostawiło te siedem lat, które Magda Louis
portretuje jako czas wyjątkowo trudnych doświadczeń. Tłumacz w służbie
publicznej wszelkie emocje musi zachować dla siebie. Czasem widzi więcej niż
przesłuchujący, ale nie powinien dzielić się swoimi przemyśleniami. Jest
człowiekiem od języka i nikim ponad to. A przecież – jak widać w narracjach
Louis – przede wszystkim uważnym obserwatorem, który nie jest w stanie skupiać
się tylko na przekładzie, bo czasem żeby oddać niuanse językowe, trzeba znać
ich niewerbalne konteksty. „Chcę
wierzyć w waszą niewinność” to także opowieść o tym, w jak dużym stopniu Wielka
Brytania wyszła naprzeciw potrzebom emigrantów nieanglojęzycznych i do czego ta
uległość doprowadziła. Najpopularniejszego języka świata nie trzeba znać w
najmniejszym nawet stopniu, aby na Wyspach zdobyć wszystko, co potrzebne do
godnej egzystencji. Tę godność odbierają jednak zbiegi okoliczności albo celowe
podążanie po równi pochyłej. Książkę otwiera informacja o tym, że w ubiegłym
roku w brytyjskich więzieniach naliczono już prawie 10 tysięcy Polaków. Ich
wzajemne animozje doprowadzają czasami do dramatów. Louis nie feruje wyroków i
nie wchodzi w socjologizowanie. Z jej doświadczeń wynika jednak, jak bardzo
zatomizowani potrafią być polscy emigranci i jak często to zatomizowanie może
prowadzić do tego, że niektórymi zajmie się wymiar sprawiedliwości.
Te
reportaże to głównie opowieści o tych Polakach, którym na emigracji z różnych
powodów nie wyszło to godne, wymarzone życie, dla którego potrafili poświęcić
wiele, a nawet wszystko. Smutne historie o ludzkiej desperacji, samotności i
bezradności. Skomplikowane procedury umieszczają zarówno
katów, jak i ofiary w dość specyficznych poczekalniach czasowych. Emigranci nie
tyle nie rozumieją systemu, który musi określić winę i karę, ile przede
wszystkim nie chcą go zrozumieć. Tłumacz okazuje się czasem kimś na kształt
duchowego powiernika, choć przecież nie wolno mu być nikim innym niż tłumaczem.
Co zrobić jednak w relacji z dzieckiem, które zaznało przemocy, albo zagubionym
w rzeczywistości Wielkiej Brytanii rodakiem będącym przede wszystkim ofiarą
paskudnego zbiegu okoliczności? Louis nie feruje wyroków i opowiada o swoich
doświadczeniach zawodowych dość obiektywnie. Wie, że teraz, po latach, nie musi
trzymać gardy, nie musi podkreślać swej bezstronności, siły charakteru czy
emocjonalnej przewagi nad klientami. Ta książka to także dowód tego, ile
trudności pojawiało się na co dzień, jak wyglądały chwile słabości i przede
wszystkim – co takie zajęcie może zrobić z uporządkowaną na pozór sferą emocji.
To także opowieść o problemach, z którymi Wielka Brytania sobie nie radzi, i o
przestępcach wymykających się jasno ustalonym kategoriom i przyporządkowaniom. Czyta się to trochę jak opowieść
sensacyjną, ale cały czas powinno się mieć na uwadze, że te reportaże obrazują
zderzenia. Stosy dokumentacji danej sprawy a oskarżony lub ofiara jako ludzie z
krwi i kości – dwie zupełnie inne sfery, w jednej dominuje język pisany, w
drugiej mówiony. Louis zauważa też absurdy, punktuje sytuacje zwyczajnie
zabawne. Cały czas jednak opowiada o wykonywanym z pasją zawodzie, który może
stać się przekleństwem niczym przestępstwo, jakiego dopuszcza się klient. „Chcę
wierzyć w waszą niewinność” to świetna literatura faktu i interesująca opowieść
o momencie konfrontacji innych kultur, mentalności i światopoglądów. Tej
konfrontacji trzeba nadać jakiś wymiar i ubrać ją w słowa. Magda Louis dobiera
je do swej książki z rozsądkiem i empatią. Stara się być obiektywna, ale
jednocześnie każe spojrzeć na ludzkie dramaty jako coś, co wydobyło się z
szeregu nieobiektywnych uwarunkowań. Świetna rzecz!
świetna recenzja - ująłeś dokładnie to , co chciała przekazać. Przeczytałam książkę. Magda Louise to jedna z moich ulubionych autorek.
OdpowiedzUsuń