Wydawca: Wydawnictwo
Poznańskie
Data wydania: 4 kwietnia 2018
Liczba stron: 310
Oprawa: twarda
Cena det.: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Pasja i pean
Wydawnictwo Poznańskie
konsekwentnie toruje drogę autorom blogującym o krajach Północy, pozwalając im
wydać własne książki. Wartość poznawcza tych publikacji jest duża i to cenne
rzeczy dla osób, które o krajach nordycko-skandynawskich wiedzą niewiele albo
bazują na utartych stereotypach. Problem pojawia się wtedy, gdy do czytania
zabierze się ktoś w miarę zorientowany w temacie portretowanych państw i narodów.
W tym przypadku Annie Kurek – podobnie jak Marcie i Adamowi Biernatom, autorom „Rekina i barana” – przypadła pozycja trudnego startu do takiego czytelnika, albowiem
nie jest pierwszą, która portretuje Norwegię, i można z całą pewnością
powiedzieć po lekturze „Szczęśliwego jak łosoś”, że nie robi tego najlepiej. Mam
wrażenie, że z blogowych opowieści o Islandii, Norwegii i Szwecji, które stały
się książkami, najlepiej wyszedł projekt Natalii Kołaczek „I cóż, że o Szwecji”.
Może to kwestia niepowtarzalnego stylu autorki i umiejętnego lawirowania między
wyrażeniem miłości do portretowanego kraju a zdrowym krytycyzmem oraz
uszczypliwościami, głównie językowymi. Anna
Kurek tworzy bowiem pean. Stara się, by ta książka nim nie była, ale te
starania są marne. Momenty, w których wspomina o bolączkach norweskiego
systemu edukacji, sygnalizuje jedynie istnienie Barnevernetu wzbudzającego ogromne emocje także pośród Norwegów czy
delikatnie sugeruje stronniczość i brak obiektywizmu mieszkańców Norwegii w
postrzeganiu reszty świata przy jednoczesnym apelowaniu o ten obiektywizm u
odbiorców publikacji, to zdecydowanie za mało, by można stwierdzić, że autorka
pozbywa się sznytu poprawności językowej i znaczeniowej. Wszystko jest za
gładko, zbyt pięknie, w rażąco pastelowych barwach i w zasadzie bez większego
poczucia humoru, choć Kurek sygnalizuje, że jej książki nie należy traktować
całkiem serio.
Problemem „Szczęśliwego jak
łosoś” jest to, że po publikacji „Najlepszego kraju na świecie” Niny Witoszek
wszystko będzie już apendyksem do tej książki. Także opowieści Anny Kurek – w
zupełnie innej konwencji i innym stylu, dalekim od zawoalowanych złośliwości
Witoszek, ale oddalonym również od jej wieloaspektowego widzenia Norwegii i
Norwegów. Wiem, że to zupełnie inne książki
i pisane w innych okolicznościach, a także zdaję sobie sprawę, iż różne intencje
kierowały autorkami. Ale Kurek wypada blado przede wszystkim dlatego, że choć
naprawdę sporo ma do opowiedzenia, wciąż ślizga się po powierzchni, chcąc
przygotować pewną matrycę dla Michellina, a nie opowiedzieć o swojej Norwegii.
No
właśnie, pasja i miłość do opisywanego kraju. Kurek rozpoczyna od wspomnienia Tromsø i swojej fascynacji prawdziwą
norweską Północą, tą umiejscowioną daleko poza kołem podbiegunowym. Czeka się
więc w napięciu i skupieniu, co też autorka o tym rewirze napisze, jak go
sportretuje, jak uzasadni przywiązanie do tej najtrudniejszej do życia części
Norwegii. Tymczasem na ten temat nie dowiemy się praktycznie niczego. Kurek
wędruje w ukochane rejony Norwegii tylko chwilowo i w odniesieniu do rozważań
dotyczących reszty kraju. Chciałoby się powiedzieć, że wszystko za nią
wcześniej zrobiła Ilona Wiśniewska w swych sugestywnych reportażach, ale
przecież intrygujący prolog powinien zobowiązywać do kontynuacji. A nie ma jej,
jest zasadniczy i pozbawiony emocji ton wykładu o Norwegii. Nie w akademickim
stylu Niny Witoszek, ale też nie w stylu, który mógłby porwać odbiorcę.
„Szczęśliwy jak łosoś” to
dla mnie – miłośnika krajów nordyckich – lektura rozczarowująca, albowiem
informująca o cechach dystynktywnych Norwegów jako o czymś absolutnie
niepowtarzalnym. A przecież chłód i
dystans w codziennych kontaktach to także domena Finów, a stosunek do starości
i akceptowanie przez seniorów separacji od rodziny cechuje również Islandię.
Zbieżności w tym, jak narody Północy myślą lub działają, jest naprawdę wiele.
Anna Kurek zbyt wiele przypisuje wyłącznie Norwegom. Jestem w stanie to
zrozumieć, bo widać wyraźnie, że kocha zarówno kraj, jak i naród. Ze wszystkim,
co dla turysty może być zaskakujące i odbiegające od norm kształtujących
relacje społeczne. Ukazuje jednak pewien sielankowy obraz doskonale
funkcjonujących relacji, opowiada o ich zbawczym chłodzie – bez wnikania np. w
to, dlaczego alkoholowe weekendy w Norwegii wyzwalają w ludziach tyle tłumionych
przez pięć dni emocji, o których nigdy się potem nie rozmawia.
Ta książka obrazuje Norwegów
jako ludzi, którzy wypracowali sobie doskonałość życia w jakiś szczególnie
wybitny sposób. Anna Kurek być może nie zdaje sobie sprawy, że ze swych
rozważań tworzy nam wizerunek narodu, który po prostu wyjątkowo silnie
kontroluje myśli i emocje. Narodu
zawikłanego w każdy rodzaj poprawności, a dodatkowo nieskorego do wyciągania
wniosków z krytyki. Dlatego mamy tutaj takie głaskanie Norwega i uzasadnianie
wszystkich dość jaskrawo dyskusyjnych kwestii związanych z życiem codziennym
jego rodaków, ich mentalnością, stronniczością i świadomością, że są naprawdę
laboratorium przyszłości, niedoścignionym wzorem dla Europy i świata.
„Szczęśliwy
jak łosoś” to mimo wszystko dowód niezwykłej pasji i zaangażowania w temat.
Kraj i jego obywatele stają się punktem wyjścia do wielu rozważań, ale są też
bardzo uważnie sportretowani w różnych szczegółach. Norwegia Anny Kurek jest
miejscem pokochanym i bezkrytycznie zaakceptowanym. Przynajmniej na tyle
bezkrytycznie, by nie podejmować dyskusyjnych wątków. A podjęli je przed Kurek
inni. Autorka stawia sobie za cel stworzenie podstawowe kompendium o Norwegii i
to naprawdę interesująco napisana książka otwierająca oczy na specyfikę tego
kraju oraz jego rzeczywiste piękno. Zastanawia tylko ta uważność w obserwacji
Norwegów sportretowanych w tak jednoznacznie cukierkowej tonacji. Entuzjastyczny
ton Anny Kurek jest trudny do zniesienia nie tylko dlatego, że publikacja
bazuje na tym samym rejestrze narracyjnym i niczym w zasadzie nie zaskakuje.
Mam wrażenie, że autorka nie może się zdecydować, czy ma to być przewodnik, jej
pamiętnik emocji i wspomnień, czy dowcipna rozprawa socjologiczna o ludziach,
którym uwielbia się przyglądać. Ujmuje zaangażowanie w temat, ale pojawia
się też przekonanie, że o Norwegii napisano bardziej sugestywnie. Bo to kraj
wielu kontrastów, absurdów, ale i poszanowania dla demokracji. Kraj, który jest
swoistą zagadką dla świata. Piękny kraj, ale czy przez Annę Kurek wystarczająco
dobrze opowiedziany?
Wędruje na moją listę do przeczytania. Ostatnio zawziąłem się jednak na e booki, brakuje mi miejsca na papierowe książki, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMnie się podobało. Czytało się przyjemnie i szybko. Daje do myślenia nt Norwegów i zachęca do poszerzania wiedzy na ten temat. Niech będzie i pean, w literaturze takich nie brakowało.
OdpowiedzUsuń