Wydawca: Karakter
Data wydania: 4 września 2018
Liczba stron: 176
Przekład: Jacek Giszczak
Oprawa: miękka
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Prawość i moralność
Wydawnictwo Karakter
konsekwentnie od dziewięciu lat przybliża nam dokonania literatury haitańskiej.
Po dwóch powieściach Lyonela Trouillota i książce Dany’ego Laferriére’a
otrzymujemy kolejny interesujący przekład - panoramiczną narrację Yanick
Lahens, która obrazując Port-au-Prince, opowiada przede wszystkim o
ludzkiej moralności. Wytyczanych jej granicach, dewaluacji wartości, ustalaniu
osobistych sfer komfortu z samym sobą i w końcu o tym, co znaczy być w Haiti
szlachetnym człowiekiem. Przecież od śmierci kogoś takiego rozpoczyna się ta
dynamiczna historia. Lahens stworzyła
pewne uzupełnienie „Niedzieli, 4 stycznia” Trouillota i zdecydowała się na
podobny sposób portretowania państwa oraz jego stolicy, ale dostrzec możemy
nieco inny rytm i odmienne od tych u Trouillota konotacje. Autorka „Błogich
odwrotów” jest chyba bardziej niejednoznaczna, choć rozprawia o pozornie
czytelnych granicach między dobrem a złem. Ujmuje jednak tym, że prezentuje w
dużej mierze ludzi bardzo zagubionych. W mieście, które nie lubi starości,
ślady śmierci zaciera euforią meczów piłkarskich, a czasami otwiera groźną
paszczę gotową pochłonąć ludzi bez właściwości, tworząc przestrzeń symbolicznej
pożogi, od której wraz z żoną chciał każdego ranka choć na chwilę dystansować
się powieściowy denat.
U Lahens nie ma fatalizmu „Niedzieli,
4 stycznia”, choć to też książka bezkompromisowa w swej wymowie. Jest przede
wszystkim autorska ciekawość i czułość wobec tego, co brzmi tak bardzo
bezkompromisowo. Tutaj panorama nie ma odcienia noir, mimo że portretowane
miasto stwarza zagrożenia i potrafi wchłonąć wszystkich prawych ludzi w morze
cynizmu, chciwości, zepsucia oraz korupcji. Rytm prozy Lahens jest inny niż u
Trouillota, zdecydowanie też odmienny od satyrycznej frazy „Kraju bez kapelusza”
Laferriére’a. To książka koncentrująca
się wokół tego, czym jest zaznaczona już szlachetność, ale także w jaki sposób
się ją traci. Haiti ukazane jest jako dynamiczny kraj wielu zmian, podążający
raczej w złym kierunku, ale czym jest naprawdę definicja zła? „Błogie
odwroty” są świetną kompilacją słów, obrazów i muzyki – przywoływanych z
zewnątrz jako czytelne odniesienia, ale także wykreowanych przez autorkę
oddającą rytm ulicy i różnorodność samego Port-au-Prince.
Co łączy wszystkich
wymienianych wcześniej autorów, to przede wszystkim ich ogromna miłość do
kraju. Chciałoby się, aby współcześni polscy pisarze eksplorowali każdy odcień
mroku z taką dozą czułości, jak robią to haitańscy prozaicy. Yanick Lahens proponuje nam wędrówkę po
mieście, które każdego naznacza pewną formą odstępstwa od normatywności. Pewnym
rodzajem niepewności co do tego, czy ustalony odgórnie mechanizm moralnych działań
w rzeczywistości kieruje się tą moralnością. Jej bohaterowie są zagubieni
nie tylko dlatego, że stają wobec nierozwikłanej zagadki śmierci sędziego.
Człowieka, który wybrał wbrew układom i zależnościom. Wybrał z umiłowania
prawości i odebrano mu życie w nieprawy sposób. To elektryzujące zdarzenie
będzie podstawą obserwacji tego, w jaki sposób człowiek reaguje na sytuację
graniczną – spotkanie ze śmiercią, która tym razem go ominęła. W kręgu
najbliższej rodziny znajdą się ci, dla których odejście szlachetnego człowieka
jest jednocześnie odejściem ich samych od społeczeństwa. Ciosem w ich
tożsamość, z którą muszą się zmierzyć po zmianie. A spośród tych prywatnych
opowieści wydobywa się sugestywny obraz miasta i państwa, które szlachetność
zdaje się opuszczać coraz częściej.
Brat denata musiał udać się
w podróż – daleko od Haiti, wraz ze swą orientacją seksualną, której nie można
było zaakceptować. Po powrocie mierzy się z kolejną formą wyobcowania, ale
odważnie odpiera wrażliwość na wstyd, który jego rodzinie kazał odrzucić syna.
Córka zmarłego sędziego stara się pustkę po śmierci zapełnić witalizmem,
którego ze swym dźwięcznym głosem jest kojącym uosobieniem. Żona nieżyjącego
nie potrafi już funkcjonować samodzielnie. Traci serce do miasta i kraju, które
w tak barbarzyński sposób potraktowały prawość uosabianą przez męża. Ale to
tylko kilka z postaci tej polifonicznej narracji. Odzwierciedlającej
różnorodność nastrojów i przeżyć, lecz oddającej także rytm życia, w którym o
osobistą godność i uporządkowanie trzeba czasem bardzo bezkompromisowo walczyć.
Lahens
portretuje więzi rodzinne i społeczne, łącząc je ze sobą, sugerując coraz to
nowe związki, czasem bezlitosne powiązania. Haiti nie daje zamknąć domowych
drzwi przed tym, co oferuje jako państwo czy społeczność. W Haiti każdy jest
wyrazicielem różnorodności i jakakolwiek autonomia jest trudna do zachowania. A
jednak w tym dynamicznym tyglu jest miejsce na indywidualne pragnienia oraz
marzenia. Każdy może być kim chce, ale nikomu nie udaje się stworzyć z siebie w
tkance społecznej tego, z kogo inni byliby zadowoleni. Jest u Lahens bardzo
dużo goryczy i egzystencjalnej niepewności jutra. Jest też osoba z zewnątrz,
która usiłuje oddać lokalne nastroje, a doświadcza czegoś, czego nie
spodziewałaby się po wylądowaniu na tej wyspie wciąż pulsującej własnym rytmem.
Yanick Lahens opowiada o
przestrzeni, w której – jak twierdzi jeden z bohaterów – „żyć znaczy
przyzwyczajać się do upadków”. To mocne stwierdzenie usytuowane potem w tej
prozie bardzo mocno. Symboliczny upadek
wiary w praworządność uosobiony jest przez rozpoczynający powieść zgon.
Brutalna śmierć, która odbiera porządek funkcjonowania nie tylko najbliższej
rodzinie. A potem odkrywamy, jak wiele kompleksów, bolączek i wstydu kryje się
w życiorysach tych, którzy mają jeszcze to szczęście oddychać i mogą cokolwiek
zmienić. Pośród polifonii głosów, różnorodnych zdarzeń, plastycznie
sportretowanego chaosu i wciąż zmieniającego się obrazu wielkiego miasta. Czy „Błogie
odwroty” to zatem książka o cieniach wszechobecnych upadków? Interesujące jest
to, w jaki sposób Lahens pochyla się nad słabościami swoich bohaterów. Jak
opowiada o tym, kiedy słabość może stać się groźna i przemienić w destrukcyjną
siłę.
Zgiełk i chaos nabierają w
tej powieści innego znaczenia. Wydobywa się z nich coś trwałego, coś
niezmiennie trudnego do uchwycenia przez bohaterów. Yanick Lahens opowiada o kraju, w którym każdy zderzy się z instynktami
innych. Także ludzi, którzy instynktownie opowiedzą się po stronie tego, co
prawe i uczciwe. A także o konsekwencjach takich deklaracji w codziennym życiu.
Krótka, ale intensywna powieść, z którą spędza się jeden pasjonujący wieczór. I
nic to, że ponownie opowiada o Haiti część tego, czego dowiedzieliśmy się
między innymi u Trouillota. Ważny jest rytm przekładu i budowanie napięcia.
Jedna z wartościowszych literacko próz zagranicznych tego roku.
Dobrze, że jest wydawnictwo, które promuje na pozór egzotyczną literaturę, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń