Wydawca: Państwowy
Instytut Wydawniczy
Data wydania: 7 listopada 2018
Liczba stron: 224
Przekład: Magdalena Pluta
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Dwie ojczyzny
Debiutancką powieść Maryam
Madjidi można zestawić ze „Słoniami w ogrodzie” Meral Kureyshi. Obie autorki
opowiadają swój życiorys w podobnie przejmującym stylu. Równoważą to, co
osobiste i nazbyt sentymentalne, z tym, co konieczne do opowiedzenia. U Madjidi
historia rozpościera się mentalnie i emocjonalnie między Iranem a Francją, u
Kureyshi między Kosowem a Szwajcarią. Uniwersalność doświadczeń obu autorek
pokazuje trudną drogę, którą trzeba przebyć, aby wydostać się z opresyjnej
rzeczywistości, odnaleźć w nowej kulturze, a potem zachować spójny balans
między dwiema ojczyznami. Obie powieści inicjacyjne pokazują długą drogę
imigranta, choć Madjidi dużo mocniej podkreśla piętno wygnania. Inaczej też
opowiada o tym, co utraciła i zyskała, bo ma do przedstawienia swoją osobistą
historię. Brzmiącą mniej spójnie niż ta Meral Kureyshi, ale urzekającą poetycką
frazą i oszczędną delikatnością pisania o doświadczanych okrucieństwach.
Narratorka
„Lalki i Marksa” wydobyła się z łona matki razem z jej traumą wywołaną ucieczką
z plądrowanego uniwersytetu i całym początkiem działań opozycyjnych w Iranie
lat osiemdziesiątych minionego stulecia, które ukształtowały tożsamość rodziców
bohaterki, a także ją samą. Była
dzieckiem w służbie idei. W jej pieluchach przenoszono groźne ulotki. Dorastała
pośród niepokoju, jednak jego wymiar i znaczenie rozumie po latach. Z rodzinną
spuścizną ideologiczną, do której nawiązuje – także w kwestii tytułu –
wspomnienie o zabawkach, które trzeba oddać potrzebującym, lecz dziewczynka nie
chce się z nimi rozstać, a to z kolei powoduje posądzanie jej o niezrozumienie
idei komunizmu. Miała świadomość, że jest jej coś odbierane, ale dopiero po
latach pojmuje, co tak naprawdę dał jej ten mroczny czas niedoborów i walki z
systemem opresji. Z Iranem, z którego się wydobyła, ale pozostał on z nią mimo
wszystko na zawsze. Czy mała dziewczynka jest w stanie zrozumieć, że oto jej
najbliższe otoczenie doświadcza zmiany, która przemieni w przyszłości ją samą?
Ile tak naprawdę może zrozumieć?
Rozumie jednak dużo więcej,
niż wydaje się jej rodzicom. Po latach redaguje skierowane do nich intymne
wyznania, które są najpiękniejszymi fragmentami powieści. Narracji z celowo
zaburzoną chronologią, ale bardzo czytelną strukturą opowiadającą o trzech
rodzajach narodzin, trzech momentach uświadomienia sobie, kim się jest. Także o
trzech sytuacjach, w których narratorka musi zdecydować, co jest dla niej
ważniejsze: rodzicielska troska czy osobiste poszukiwanie wolności, chęć
samostanowienia i zrozumienia absurdów tego, co ją otacza.
Iran
we wspomnieniach to kraj ciepłych ludzi i mrocznej atmosfery, w której wizja
uwięzienia, tortur czy przedmiotowego traktowania kobiet wysuwa się na pierwszy
plan. Madjidi dedykuje swoją książkę osobie, której dobro umarło. A ona sama
będzie jego poszukiwaczką i chce też oddać światu właśnie dobre, budujące
opowieści. Wydarzenia z wczesnej młodości i te, które narratorka
odtwarza, wracając do ojczyzny po latach, ukazują wyjątkową więź z miejscem, w
którym odnalazła ją miłość. Nie tylko ta rodzicielska. O potędze wziętej z
Iranu miłości świadczy jedna z pierwszych scen powieści, kiedy bliska uwięziona
osoba graweruje w kamieniu miłosną pamiątkę dla narratorki. A potem jest już
nieuporządkowany nurt wspomnień. Osadzający Francję i Iran na przeciwległych biegunach
skojarzeń. A jednak to te dwa kraje wspólnie ukształtowały tożsamość piszącej,
jej porządek twórczy przy sporządzaniu wspomnień i jej potrzebę podzielenia się
drogą od niepewności i okrucieństwa po poczucie wolności i szacunku dla tego,
co odmienne.
Najciekawsze jest śledzenie,
z jakim trudem dwukulturowość znajduje sobie spokojne miejsce w świadomości
autorki. Francja najpierw wyzwala z kompleksów i ograniczeń. Potem jednak staje
się pewnym negatywnym punktem odniesienia, kiedy Iran tak silnie daje o sobie
znać. Madjidi próbuje pokazać, jak
niezwykle trudna jest sytuacja imigrantki, dla której przemieszczenie się w
przestrzeni ma być dobrem, a celem – uczynienie życia lepszym. Autorka nie
stara się czytelnie wskazać, która z rzeczywistości – irańska czy francuska –
jest dla niej obecnie ważniejsza i która ukształtowała jej tożsamość. Opowiada
o dramatycznym rozdarciu i różnych aspektach wyobcowania, o których jest mowa
także wówczas, gdy Madjidi wspomina przyswajanie dwóch języków i operowanie
nimi w różnych życiowych sytuacjach.
„Lalka i Marks” to opowieść
odważna, czuła i w pewien sposób bezkompromisowa. Bardzo ważne jest
pokazywanie, jak ewoluowały relacje z rodzicami. Ludźmi, którzy przyczynili się
do kolosalnej zmiany, ale chyba sami nie byli na nią gotowi. Maryam Madjidi pięknie werbalizuje te stany
emocjonalne, które na co dzień trudno wyrazić słowami. Kreuje siebie na
poszukiwaczkę i zdobywczynię, ale ma też pamięć. Doskonale wie, skąd się
wywodzi i co stoi za jej narodzinami. Francja staje się miejscem, w którym
można z dystansu przyjrzeć się środowisku kształtującemu już na zawsze. Miejscu
na zawsze bliskiemu. Bez względu na to, w jakich innych lokacjach się
zamieszka, co się będzie tam odczuwać. Wspomnienia Madjidi to także czuły ukłon
w stronę tych zmarłych, którym nie było dane poznać wolności, ale zawsze
wiedzieli, czym jest miłość i przywiązanie.
Czyta
się tę skromnych rozmiarów powieść z nieustającym wzruszeniem, bo wszystko
opowiedziane jest bardzo sentymentalnie – z zachowaniem jednak właściwego
dystansu do samej siebie. Narratorka dopuszcza nas bardzo blisko do serca i
sumienia, ale zabiera też w podróż, w której wiele musimy się domyślać. O
drodze wygnańca, która staje się drogą wyzwolenia. O tym, jak kocha się dwa
różne miejsca i dwójkę różnych ludzi. „Lalka i Marks” to też dojrzała historia
pożegnania tego, co uwierało. Hołd dla trudnej ojczyzny i wspomnienie tej
drugiej – ważnej, bo budującej poczucie własnej wartości. Maryam Madjidi ujmuje
stylem i wrażliwością, ale także poprzez to, co i jak pamięta, odsłania nam
siebie dojrzałą. Dziś już pewną tego, kim jest, choć tęskniącą za tym, kim
była.
Zapisuję tytuł. Pozdrawiam imiennika.
OdpowiedzUsuń