Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 16 października 2019
Liczba stron: 368
Oprawa: miękka
Cena det.: 42,99 zł
Tytuł recenzji: Strata i poszukiwanie
Jarosław Kamiński zadebiutował
późno, ale od czasu wydania „Rozwiązłej” każdą nową powieścią udowadnia, że
paranie się literaturą to przede wszystkim rozwój. Ten związany z tym, jak się
pisze, ale przede wszystkim z tym, o czym powinno się pisać. Kamiński wychodzi
naprzeciw aktualnym tematom, które traktuje niebanalnie i twórczo. Choć
„Wiwiarium” nieco mi doskwierało, najnowsza książka wprawiła w zachwyt. Nie aż
taki jak przy „Tylko Lola”, bo to przecież zupełnie inna powieść. Zachwycam się
tym, w jaki sposób autor potrafi analizować i omawiać to, co nas uwiera i
frapuje. „Psy pożrą ciało Jezebel” to w ogromnym skrócie książka o tym, do
jakich ucieczek przed samymi sobą jesteśmy zdolni, i przede wszystkim o tym,
jak wiele mamy w XXI wieku do tego możliwości. Jednym z bohaterów jest jednak
Internet. Kamiński nie straszy przez hiperbole ani nie powtarza pewnych
oczywistych kwestii, co zrobił Jakub Szamałek w skądinąd ciekawym thrillerze
„Cokolwiek wybierzesz”. Autor „Rozwiązłej” chce opowiedzieć o tym, co Internet
robi z naszą świadomością, jednak nie będzie oskarżał tutaj narzędzia, które
manipuluje. Zaprezentuje sieć jedynie jako pretekst do wskazania, z jak wieloma
emocjami nie jesteśmy w stanie się uporać, jak wiele nas przytłacza, ale przede
wszystkim – jak silnie, dużo silniej od zdrowego rozsądku kształtują one naszą tożsamość.
A może tylko konglomerat czucia, który usiłujemy nazwać tożsamością.
„Psy pożrą ciało Jezebel” to
dla mnie trochę taki rewers „Hashtagu” Remigiusza Mroza, który także chciał
podjąć wyżej wymienioną kwestię, ale niewiele mu z tego wyszło – może poza
chaosem narracyjnym. Sieć u Kamińskiego wcale nie jest chaosem. Ona wydobywa go
z użytkowników. Sama struktura ma w domyśle bardzo stabilne fundamenty. Internet
to matematyczna i logiczna sieć możliwości. Ta opowieść pokaże, że wtłaczamy
się w nią ze swoimi niemożliwościami. Niespełnionymi oczekiwaniami, marzeniami,
z traumatycznym bólem, ale przede wszystkim z potrzebą odnalezienia swojego
miejsca i samego siebie w tym miejscu. Tego szuka najpierw nastolatka,
potem jej matka. Z tym że matka odtwarza drogę, nie stwarza jej po swojemu. To
wywołuje szereg zagrożeń. Jarosław Kamiński oddaje to zarówno w składni, jak i
w swoich przerażających wizjach, co do których można żywić wątpliwości, ale z
którymi nie będzie się łatwo rozstać po lekturze. „Psy pożrą ciało Jezebel” to
także rozprawa o pokoleniowym braku porozumienia, dla którego przeszkodą z
jednej strony i warunkiem jej nawiązania z drugiej jest właśnie Internet. Tam
nastolatka odnajduje otchłań rozpaczy. Tam potem jej matka usiłuje tę otchłań
pożegnać nieświadoma tego, do jakiego piekła wkroczy. W wirtualnym świecie czy
w swojej okaleczonej traumą wyobraźni?
Nie należy opowiadać o treści
tej książki, albowiem można wówczas zasugerować zbyt proste odczytania na tych
poziomach, które widać tu w oczywisty sposób. Myślę, że Kamiński zwodzi
czytelnika. Proponuje opowieść o utracie, żalu i nieukojonym bólu, ale jest to
historia pewnej inicjacji. Dorastania, dojrzewania, świadomości i wynikających
z tego tragicznych zbiegów okoliczności. A wszystko sprytnie ukryte między tym,
czego naprawdę doświadcza główna bohaterka, a tym, co jest tylko wyobrażeniem –
jej i najbliższego otoczenia.
Sylwia Aran to matka
nowoczesna. Wychowująca swą córkę na odległość. Robiąca karierę – może nieco
inną, niż miała w planie, ale równie absorbującą. Z dala od Mili, fizycznie
oraz mentalnie. Sylwia trochę powiela schemat zachowania rodziców, którzy
również dystansowali się od pociechy, ale ich motywacje nie są tu zbyt
czytelne. W opowieści na pewno chodzi o deficyt bliskości oraz jego
konsekwencje. W ujęciu macierzyństwa i dojrzewania do związku, z którego nie
pozostaje jednak nic, gdy rzeczywistość naznaczy niespodziewana śmierć. Sylwia
usiłuje zrozumieć, co pchnęło jej córkę do samobójstwa. Zaczyna stawać się nią
– te przejścia między mentalnością zdesperowanej matki a enigmatyczną przecież
tożsamością nastolatki decydującej się na rozstanie z życiem to najciekawsze
fragmenty powieści. Uwiarygodnione zabiegami składniowymi, kiedy zdania uginają
się pod ciężarem emocji na dwa różne sposoby. A emocje zdają się dominować. To
z nich stworzony był – w mniemaniu matki – świat Mili i to im Sylwia chce się
teraz poddać, bo w żaden inny sposób nie uzyska odpowiedzi na którekolwiek z
trudnych pytań.
„Psy pożrą ciało Jezebel” ma
kilka wymiarów – obyczajowy, społeczny, egzystencjalny i filozoficzny. Jest to
także powieść z kilkoma proroczymi sugestiami, ale nade wszystko rzecz o
dezintegracji osobowości. O tym, że ulegamy wpływom czegoś, co również powstało
z jakichś wpływów. Cierpienie matki zaznaczają dyskretnie cytaty
z trenów Kochanowskiego, ale o ile można uznać Tren X za utwór stanowiący
swoistą bazę powieści, o tyle trzeba pamiętać, że w cyklu trenów kolejne
przynoszą już ukojenie cierpiącemu ojcu. Kochanowski jest w stanie dać je sobie
sam. Sylwia również kapituluje, a może paradoksalnie wykazuje się wówczas
największą siłą, kiedy chce stratę zamienić w jakiś życiowy zysk. W
międzyczasie będzie błądzić po enigmatycznych przestrzeniach, za którymi kryje
się jeszcze więcej zagadek. Odejście Mili zmusza do postawienia sobie innych,
fundamentalnych pytań. Także o przynależność do drugiego człowieka i pojęcie
bliskości. Mnie w wymiarze społecznym zaintrygowała historia nagromadzenia
nienawiści, języka pogardy i oceny – tego, czym operują w sieci nastolatkowie.
Ludzie poddani wpływom bardzo wielu emocji. Czy w ich nadmiarze zawsze te
najgorsze i najbardziej wstydliwe będą ujawniać się najmocniej, niszczyć z
niebywałą siłą przede wszystkim tego, od kogo wychodzą?
Jarosław Kamiński fantazjuje
też o tym, jak często znikamy przed sobą w wirtualnym świecie, w którym czujemy
się jacyś, nadajemy sobie dziwną podmiotowość. Iluzoryczną, złudną i
niebezpieczną. Jak łatwo odnaleźć nam przynależność do czegoś, co tak naprawdę
nie istnieje, i jak bolesne są wszystkie konfrontacje naszych prawdziwych
emocji z tym, jak je projektujemy w wirtualnym świecie. Nie proponuje jednak
banalnych konkluzji. Wskazuje kilka niepokojących kwestii. Bo ta powieść to
historia niebezpieczeństw – w różnych kontekstach – utraty kontaktu ze sobą.
Bardzo groźnych niebezpieczeństw. Opowieść o rozpaczy i desperacji, z których
wydobywa się jeszcze dodatkowe tło społeczne – obrazowanie stosunków
międzyludzkich w sferach zawodowych oraz sugerowanie, czym jest tak zwane
budowanie życiowego statusu. Jest w „Psach…” tak dużo tropów, pootwieranych
furtek interpretacyjnych i tak wiele niemożliwości, że powieść pozostaje
absolutną zagadką aż do finałowej sceny. Kamiński opowiada także o tym, co po
sobie zostawiamy w świadomości innych. Jak bardzo może to być groźne i jak
bezkompromisowo obrócić się przeciwko nam. I o tym, że naprawdę nie zdajemy
sobie sprawy z tego, co Internet po nas zapamięta, a co zapamiętają inni jego
użytkownicy. Przerażająca i pasjonująca powieść.
Piękna recenzja! Brawo!
OdpowiedzUsuń