Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 29 marca 2017
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Cena det.: 36,99 zł
Tytuł recenzji: Islam, przynależność, męskość
Ukazała się właśnie książka,
w której jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy podejmuje się roli
moderatora wywiadu rzeki. Jego rozmówcą jest Mamed Khalidov, pochodzący z
Czeczenii polski zawodnik mieszanych sztuk walki. Ten materiał to być może
pokłosie zainteresowania samego Twardocha walką wręcz. Przypomnijmy, że jednym
z głównych bohaterów jego ostatniej książki był bokser, Jakub Szapiro. Autor „Króla”
już na wstępie zaznacza, że interesuje go Khalidov jako pewna gotowa biografia
literacka, materiał na pełnego bohatera przekonującej prozy. Czy ów rozmówca
jest przekonujący? Przede wszystkim rzuca się w oczy pewna szorstkość i
konkretność w opowiadaniu Khalidova, ale widzimy, że to jednak bardzo osobiste
wyznania, sporo w nich ukrytej nostalgii, sporo niewyrażalnych emocji. Rozmówca
bywa dosadny, jednak nie unika odpowiedzi na trudne pytania. Widzimy go w wielu
rolach, gdy mówi o ojczyźnie, silnym związku z Polską, o więzach rodzinnych czy
obecności Boga w swoim życiu. „Lepiej,
byś tam umarł” to rzecz o przynależności, potrzebie porządkowania swojego
życia, ale także o różnych aspektach ojcostwa. To przede wszystkim książka, w
której rozmówcy starają się zdefiniować męskość. Można nie zgadzać się z tym,
do czego dochodzą wspólnie, ale niewątpliwie warto prześledzić te opowieści,
które prowadzą do pewnych dość uniwersalnych definicji, uogólnień.
Twardocha i Khalidova sporo
łączy. Choćby świadomość tego, że pamięć o przodkach jest czymś istotnym i w
pewnym stopniu determinującym życiowe wybory. Także rzeczy służące przyjemności,
jak samochody czy strzelanie. Dodatkowo ojcowskie formy wsparcia w różnych, czasem
trudnych wyborach życiowych. Rozmówcy sami są ojcami, ale dla nich pewna ważna
droga w tym kierunku zaczęła się wówczas, gdy kształtowała się specyficzna
forma bliskości z mężczyznami, którzy wyznaczali życiowy azymut. Czasem w
sposób bezkompromisowy – jak to robił ojciec Khalidova, którego słowa stały się
tytułem książki, a ich kontekstu nie zamierzam tu zdradzać. Ojcostwo oraz
męstwo idą w parze z określaniem tego, co determinuje życiowe wybory bohaterów.
Nie jest to bowiem tylko spowiedź samego Khalidova. Twardoch dołącza się do
jego opowieści, zestawiając własne doświadczenia i szukając płaszczyzn
porozumienia. Jest ich naprawdę sporo.
Myślę,
że tego typu książka jest bardzo potrzebna w czasach, w których demonizuje się
islam, odcinając od chęci zrozumienia nie tyle religii, ile stylu życia nią
warunkowanego. Khalidov jest muzułmaninem, który doskonale
czuje się w otoczeniu katolickich polskich przyjaciół. Z rozgoryczeniem
opowiada o sytuacjach, w jakich starano się zniszczyć jego wizerunek publiczny,
odwołując się do podsycanych wciąż na nowo lęków i uprzedzeń. Te rozmowy dają
wyraz temu, czym jest islam jako wiara i jak wpływa na codzienne życie. Życie
człowieka zgodnego z innymi, pełnego szacunku i empatii do ludzi z otoczenia.
Islam nie jest konserwatywną klatką, z której wydobywają się uprzedzenia i
podejrzenia. Dzięki swej religii Khalidov pełniej integruje się ze światem,
który zawsze jest różnorodny, wymaga pozbycia się uprzedzeń i nabrania
ciekawości w obserwacji oraz rozumieniu tego, co inne. Rozprawiając o kwestiach
religijnych, Twardoch i Khalidov dochodzą do definiowania tego, co jest
życiowym spełnieniem i jak w życiu rozumieć poczucie wewnętrznej harmonii.
Rozmówca autora „Morfiny” bardzo wyraźnie zaznacza, że islam nie ma nic wspólnego
z przemocą. O samej przemocy też dowiadujemy się sporo zaskakujących rzeczy z
ust osoby o fachu takim jak ten Khalidova. Religia umożliwiła mu okrzepnięcie i
wyzbycie się wszelkich form agresji z młodości. Z niej wydobywa się także
filozofia wykonywanego zawodu. Nie jest mądrością przyłożyć komuś i go pokonać.
Mądrością jest wycofać się z ciosu i uniknąć konfrontacji przemocowej.
Druga
ważna kwestia pojawiająca się w książce to sugestywna opowieść o Czeczenii oraz
o tym, co znaczy być czeczeńskim mężczyzną. Khalidov wymieni
cechy kształtujące kogoś takiego. W tej prostej wyliczance i odwołaniach do
Czeczenii, w opowieściach sięgających daleko wstecz dostrzec można dużo
bardziej wiarygodny i spójny obraz mężczyzny z kraju, w którym zbyt wcześnie i
zbyt nagle trzeba było sięgać po broń oraz walczyć o własny dom, niż portret
rysujący się na przykład w książce Germana Sadułajewa „Jestem Czeczenem”,
będącej przede wszystkim zapiskami pełnymi egocentryzmu i neurotyzmu. Khalidov
w swych prostych słowach określa to, co determinuje życie czeczeńskiego
mężczyzny. Ujawnia silny związek ze swą ojczyzną, który pokrywa się z
bliskością rodziny. Bo Czeczen może zapłakać w życiu tylko raz – gdy umiera mu
matka. W innych sytuacjach ma być gotowy do walki o swoje i o własną godność.
Tu rozmówca Twardocha brzmi dość bezkompromisowo, ale należy pamiętać, że
opowiada o tym wszystkim człowiek, który o mało nie zginął w brutalnym porwaniu
i który tak naprawdę wszystko, co stanowi o poczuciu bezpieczeństwa, budował w
dialogu z innym, nieznanym mu przecież krajem. Teraz jest lokalnym patriotą i
swój Olsztyn portretuje z czułością i detalami. Nie sposób jednak ujrzeć całego
poziomu zagmatwania losów Khalidova, który instynktownie wiedział, z czym, co
dotyczy Czeczenii, na zawsze się pożegnać, a co zachować w sobie i pielęgnować.
„Lepiej,
byś tam umarł” będzie gratką dla wielbicieli Mameda Khalidova, bo sporo w tym
wywiadzie o jego codziennej pracy, o walce ze słabościami i szacunku – także
tym dla przeciwnika. To jednak przede wszystkim opowieść o spełnionym życiu, definiująca
nie tylko sukces; pyta również o to, jak człowiek z tym sukcesem czuje się na
co dzień. To historia impulsywnego chłopca, który był gotów bić
się z każdym, a zmienił się w czułego, rozważnego mężczyznę, niewstydzącego się
okazywania czułości synom. Ma świadomość własnej wartości, ale przede wszystkim
pozbył się wszystkich negatywnych konotacji z przemocą. To taka rozmowa dwóch
spełnionych ludzi, którzy poszukują wspólnej płaszczyzny porozumienia. Ta
książka nie jest naturalnie literaturą. Jest dobrze zorganizowaną strukturą, w
której role pytającego i pytanego zmieniają się, a tekst dynamizują bardzo żywe
opowieści wydobywane z pamięci i z serca. Ten wywiad nie jest jakąś hermetyczną
zbitką słów i zdań. Może się w nim zaskakująco dobrze odnaleźć każdy, kto w
pierwszym kontakcie z okładką myśli, że niewiele ma wspólnego z bohaterami tej
publikacji. Mnie ujęła jej bezpretensjonalność i swoboda. Mimo że traktuje o
sprawach trudnych, zagmatwanych, także wielokrotnie niezwykle trudnych do
zwerbalizowania.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu książki będę miał podobne odczucia jak Pan.
OdpowiedzUsuń