2008-01-13

"Ojciec i ojciec" Karel van Loon

Powieść holenderskiego pisarza to przejmująca historia o braku. Braku pewności, braku zrozumienia, braku miłości i o fizycznym braku ludzi, którzy odeszli. Jest to jednak przede wszystkim skomplikowana psychologicznie historia o tym, iż nie jest możliwe budowanie życia bez solidnego fundamentu, jaki zapewnia jasna przeszłość. Główny bohater, Armin Minderhout, przez cały czas próbować będzie niezdarnie budować swoją teraźniejszość na podwalinach form przeszłych, jakże niejednoznacznych i bolesnych. Już na wstępie opowieści sam wyzna, iż „(…) Jeszcze trudniej niż bez przyszłości jest żyć bez przeszłości”. Van Loon dokonuje więc swoistego przewartościowania – nadrzędna i najważniejsza okaże się w życiu wiedza o tym, co było, niż myślenie perspektywiczne i planowanie tego, co będzie. Oś konstrukcyjna „Ojca i ojca” zbudowana jest na wyraźnych wspomnieniach i braku pewności co do tego, jak toczyły się wydarzenia kiedyś. Chodzi przede wszystkim o brak pewności w kwestii ojcostwa nastoletniego syna, ale z tej zagadki wypływać będą kolejne, także ważne dla właściwej percepcji powieści.

Na Armina spada pogrążająca go w egzystencjalnym niebycie wiadomość od lekarza – cierpi na zespół Klinefeltera, jest od zawsze bezpłodny i nigdy nie mógł począć potomka. Kim więc jest ten, którego przez lata uznawał za swojego syna i z którym wiąże go szczególna więź, zintensyfikowana przez śmierć Moniki, partnerki życiowej Armina i matki Bo? Obsesyjne próby ustalenia ojcostwa nakazują Arminowi przeprowadzać bardzo bolesne, a chwilami żenujące w swej śmieszności dla oczu postronnego obserwatora, rozmowy z mężczyznami – potencjalnymi dawcami „zdrowej” spermy dla łona Moniki. Odbiegając od tego, co jest teraz, Armin w pozornym chaosie coraz bardziej oddaje się wspomnieniom i myślom o tym, co było. Chociaż rozwiązanie zagadki jest dla uważnego czytelnika kwestią lektury kilku pierwszych rozdziałów, podążamy jednak za Arminem i jego onirycznymi opowieściami.

Zanim wyjaśni się sprawa dlań najważniejsza, wyjaśnieniu ulegają motywy zawiązania związku z Moniką, wpleciona zostanie historia niemej nosicielki sekretów kobiety, przemierzać będziemy Holandię z Arminem i jego (?) synem w rozpaczliwym poszukiwaniu zmarłej oraz dowiemy się o toksyczności relacji bohatera z rodzicami. Na pierwszy plan wysunie się tutaj postać apodyktycznego ojca, konserwatysty i rasisty (jakże bardzo „nieholenderskiego” w swej nietolerancji i zaściankowości), który okaleczył psychicznie Armina. Mężczyzna z tą wciąż jątrzącą się raną próbuje za wszelką cenę być ojcem dobrym, opiekuńczym i szanującym własne dziecko.

Niepewność ojcostwa Bo doprowadzać będzie Armina niemalże do szaleństwa. Połączenie tęsknoty za zmarłą Moniką i świadomość tego, iż największy swój sekret zabrała do grobu, nakaże mu zrewidować swoje poglądy na temat męskości i własnej wartości. Ból niewiadomej idzie w parze z zazdrością wobec pewności kobiet w sprawie pochodzenia własnego potomka: „Może na tym polega największa różnica między miłością matki a miłością ojca: matka ma zawsze stuprocentową pewność, że dziecko naprawdę jest jej. Dlatego też matka nie musi sobie niczego udowadniać.” Przed Arminem stanie konieczność udowodnienia sobie i światu wielu rzeczy, ale czy sprosta stojącemu przed nim zadaniu?

Dodatkowy koloryt obyczajowy i społeczny Holandii ukazany jest w szeregu „scenek rodzajowych”, które dla polskiego odbiorcy mogą być co najmniej zaskakujące – swoboda zachowań w miłosnym trójkącie, nastoletni syn pijący przy rodzicach wino bez ograniczeń, wędrowanie po nocnych klubach z maluchem śpiącym na ramieniu lub plecach, zażenowanie dorosłych, którym przeszkadzają oficjalne formy „pan/pani”… Przykładów jest sporo, bo „Ojciec i ojciec” to powieść o mentalności Holendrów, o ich liberalizmie i o pustce, jaką tworzy na co dzień na wskroś nowoczesne społeczeństwo zachodnioeuropejskie.

Piszę w zakończeniu o pustce, a rozpoczynając napisałem o braku. Dowodzi to jedynie tego, iż książka van Loona choć kipiąca od znaczeń i nie pozbawiona wartkiej akcji, jest jednocześnie donośnym krzykiem i pretensją zrodzoną z tego wszystkiego, czego nie ma, a co niezbędne jest, by normalnie funkcjonować.

Wydawnictwo W.A.B., 2005

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zachęciłes mnie do przeczytania. Kupie w oryginale i jeśli autor nie przegiął z holenderkimi powiedzonkami to chętnie przeczytam. Dzięki