Daniel Odija napisał powieść posępną i przygnębiającą. Lektura „Kroniki umarłych” to swoista droga przez mękę, albowiem nagromadzenie mrocznej symboliki i nieszczęść, jakie dotykają głównych bohaterów oraz smutne, zawieszone gdzieś w czasie i przestrzeni nadmorskie miasteczko Kostyń (bardzo rzekomo konkretne, ale przecież wyimaginowane) powodują, że czytanie staje się chwilami nie do zniesienia. I tak ma zapewne być, albowiem to książka, której siła drzemie w dusznej atmosferze snu, jaki wydają się tworzyć zdarzenia bardzo przecież realistyczne i bliskie doświadczeniom każdego z nas. Dobrze, że jest ta siła, że powieść ma mocne punkty, bowiem ogólnie nie jest jakąś istotną pozycją polskiej literatury współczesnej. Atmosfera grozy i niedopowiedzeń bardzo przypomina „Pałac Ostrogskich” Tomasza Piątka, fantasmagoryczny atak szczuraków, o których napiszę poniżej, nasuwa skojarzenia z „Rebelią” Mariusza Sieniewicza, zaś lodowaty i nieprzyjazny Bałtyk to częste tło prozy Pawła Huellego.
Dramaty bohaterów książki są czytelne i przejmujące. Mamy alienację Mateusza, który w duszy tworzy muzyczną etiudę o przewrotnym tytule „Komedia” (i tak też pierwotnie zatytułowana była ta książka, kiedy jakiś czas temu nastąpił falstart i zbyt wczesna zapowiedź wydawnicza). Mamy miejscowego dziennikarza Darka, który przejawia ogólne znużenie życiem i postanawia zakończyć wieloletni związek z żoną, skupioną na nieuleczalnie chorym synu. Mamy pozornie wzorowe małżeństwo Konrada i Agaty, w które wkrada się niepokój. Mamy w końcu nadwrażliwego młodego księdza Jana, którego dramat to brak zrozumienia, kim tak naprawdę jest, kim chce być i rozpaczliwe próby poszukiwania odpowiedzi na pytania natury egzystencjalnej w Księdze, mającej w tej historii istotne znaczenie. Jest w „Kronice umarłych” także ofiara gwałtu, są upośledzone umysłowo dzieci, bierni i znużeni życiem mieszkańcy Kostynia, jest także wszechobecna atmosfera niepewności i zawieszenia. Między tym, co jest a tym, co było.
Nadmorski Kostyń to miejsce, w którym przeszłość łączy się z teraźniejszością w dość przewrotny sposób. Wydaje się, że po ulicach chodzą zarówno żywi, jak i umarli. W tym mieście ludzie to widma, a widma przez chwilę stają się ludźmi. Żywych niepokoją wspomnienia o nazistowskiej rodzinie Hohendorffów, której historia odgrywa w tej książce ważną rolę. „To niespokojne sny miejscowych miały moc wskrzeszania obrazów sprzed wielu, wielu lat. Wtedy Kostyń stawał się miejscem, gdzie to, co było, mogło niezmiennie trwać, a to, co trwało, nie musiało przeminąć”. To, co dzieje się z czasem, jest w tej prozie bardzo istotne. Pierwsze zdanie sugeruje swoiste jego zatrzymanie, próby dokonania tego podejmuje także jeden z bohaterów. Czas przestaje istnieć, a jednocześnie czujemy jego upływ. Zdarzenia rozgrywają się w ciągu jednego roku, ale tak naprawdę Odija czyni z mijającego czasu punkt wyjścia do zrozumienia świata przemian ze swej powieści.
Metamorfozy na kartach „Kroniki umarłych” są częste, dwuznaczne i niepokojące. Dwie dość czytelne to kafki i szczuraki. „Kafki! Pożeracze chwili i płynącego czasu! Kafki! Ptaki powstałe ze skrzyżowania gawronów i kawek! Zbyt poślednie, by pożreć czas biblijny”. Opierzone stworzenia, które nie mają swojego miejsca i których istnienie wprowadza dysharmonię w opisywaną kostrzyńską codzienność. Burzy ją także pojawienie się szczuraków i rebelia, jaka wstrząsa na moment pogrążonym w marazmie Kostyniem. Czym są szczuraki? „Dopóki rodzili się przestępcy, rodziły się one. Były lustrzanym odbiciem złej woli człowieka. Dlatego musiały niszczyć”. Walka ludzi ze szczurakami jest nieprawdopodobna, a jednocześnie w pewien sposób realna. To przecież walka, którą toczy człowiek z samym sobą i dość czytelna metafora dwuznaczności duszy człowieka.
Fascynuje język tej powieści. Chwilami pretensjonalny, czasem nazbyt patetyczny, jest w gruncie rzeczy trudny do opisania. Narrator „Kroniki umarłych” rozgrywa z czytelnikiem swoistą grę. To książka, w której nieprzewidywalność jest tym, co dominuje od pierwszych do ostatnich stron.
Lektura interesująca, choć niekoniecznie obowiązkowa.
Wydawnictwo W.A.B., 2010
Dramaty bohaterów książki są czytelne i przejmujące. Mamy alienację Mateusza, który w duszy tworzy muzyczną etiudę o przewrotnym tytule „Komedia” (i tak też pierwotnie zatytułowana była ta książka, kiedy jakiś czas temu nastąpił falstart i zbyt wczesna zapowiedź wydawnicza). Mamy miejscowego dziennikarza Darka, który przejawia ogólne znużenie życiem i postanawia zakończyć wieloletni związek z żoną, skupioną na nieuleczalnie chorym synu. Mamy pozornie wzorowe małżeństwo Konrada i Agaty, w które wkrada się niepokój. Mamy w końcu nadwrażliwego młodego księdza Jana, którego dramat to brak zrozumienia, kim tak naprawdę jest, kim chce być i rozpaczliwe próby poszukiwania odpowiedzi na pytania natury egzystencjalnej w Księdze, mającej w tej historii istotne znaczenie. Jest w „Kronice umarłych” także ofiara gwałtu, są upośledzone umysłowo dzieci, bierni i znużeni życiem mieszkańcy Kostynia, jest także wszechobecna atmosfera niepewności i zawieszenia. Między tym, co jest a tym, co było.
Nadmorski Kostyń to miejsce, w którym przeszłość łączy się z teraźniejszością w dość przewrotny sposób. Wydaje się, że po ulicach chodzą zarówno żywi, jak i umarli. W tym mieście ludzie to widma, a widma przez chwilę stają się ludźmi. Żywych niepokoją wspomnienia o nazistowskiej rodzinie Hohendorffów, której historia odgrywa w tej książce ważną rolę. „To niespokojne sny miejscowych miały moc wskrzeszania obrazów sprzed wielu, wielu lat. Wtedy Kostyń stawał się miejscem, gdzie to, co było, mogło niezmiennie trwać, a to, co trwało, nie musiało przeminąć”. To, co dzieje się z czasem, jest w tej prozie bardzo istotne. Pierwsze zdanie sugeruje swoiste jego zatrzymanie, próby dokonania tego podejmuje także jeden z bohaterów. Czas przestaje istnieć, a jednocześnie czujemy jego upływ. Zdarzenia rozgrywają się w ciągu jednego roku, ale tak naprawdę Odija czyni z mijającego czasu punkt wyjścia do zrozumienia świata przemian ze swej powieści.
Metamorfozy na kartach „Kroniki umarłych” są częste, dwuznaczne i niepokojące. Dwie dość czytelne to kafki i szczuraki. „Kafki! Pożeracze chwili i płynącego czasu! Kafki! Ptaki powstałe ze skrzyżowania gawronów i kawek! Zbyt poślednie, by pożreć czas biblijny”. Opierzone stworzenia, które nie mają swojego miejsca i których istnienie wprowadza dysharmonię w opisywaną kostrzyńską codzienność. Burzy ją także pojawienie się szczuraków i rebelia, jaka wstrząsa na moment pogrążonym w marazmie Kostyniem. Czym są szczuraki? „Dopóki rodzili się przestępcy, rodziły się one. Były lustrzanym odbiciem złej woli człowieka. Dlatego musiały niszczyć”. Walka ludzi ze szczurakami jest nieprawdopodobna, a jednocześnie w pewien sposób realna. To przecież walka, którą toczy człowiek z samym sobą i dość czytelna metafora dwuznaczności duszy człowieka.
Fascynuje język tej powieści. Chwilami pretensjonalny, czasem nazbyt patetyczny, jest w gruncie rzeczy trudny do opisania. Narrator „Kroniki umarłych” rozgrywa z czytelnikiem swoistą grę. To książka, w której nieprzewidywalność jest tym, co dominuje od pierwszych do ostatnich stron.
Lektura interesująca, choć niekoniecznie obowiązkowa.
Wydawnictwo W.A.B., 2010
1 komentarz:
Bardzo lubię prozę Daniela Odiji. Być może określenie "wybitna" niekoniecznie do niej przystaje, ale z pewnością jest ona niepokojąca i poruszająca.
http://evelka-d.blog.onet.pl
Prześlij komentarz