Czego Polacy mogą nauczyć się od Czechów? Pogody ducha, którą można zastąpić tradycyjną polską odpowiedź „stara bida” na pytanie, co słychać. Poszanowania dla inności w każdym możliwym wymiarze. Grzeczności na co dzień. Tego, że można się śmiać z samych siebie, a życie przyjmować z całą dobrocią inwentarza dnia powszedniego. Szacunku dla słowa pisanego i dla książek. Ale przede wszystkim – w miejsce nadmuchanej dumy narodowej i kompleksów, które zrodziła Historia – swobody mówienia o tym, co istotne dla państwowości i dla nas samych, obywateli z jarzmem wiecznych cierpiętników. Mariusz Szczygieł, znawca czeskiej kultury i literatury, ma dla nas książkę lekką, przyjemną, dowcipną i przede wszystkim bardzo wyrazistą. O Czechach i czeskim życiu, ale tak naprawdę o zwykłych ludziach i o tym, jak potrafią znaleźć swoje miejsce w świecie.
„Láska nebeská” to zebrane w jednym zbiorku felietony Szczygła, które z jednej strony nawiązują głównie do literatury czeskiej, z drugiej prowadzą od niej drogę do tego, co poza literackimi światami, co kształtuje życie przeciętnego Czecha teraz, w XXI wieku. Komizm słowny i sytuacyjny to chyba największa wartość tej książki, niemniej jednak mówi ona często, a właściwie cały czas o sprawach ważnych i poważnych, które można przecież traktować z przymrużeniem oka. Szczygieł wychodzi od tego, co przeczytał i kończy na tym, co zobaczył, usłyszał i sam jako człowiek doświadczył. Czechy to kraina absurdów, które bawią Polaka, ale jednocześnie kraj, w którym pozycja literatury i nawyk czytania książek sytuują ten zakątek Europy w czołówce państw. „Literatura czeska kocha szczegół, życie i zwykłego człowieka. Uszlachetnia zwyczajne”. Szczygieł oddaje jej hołd, starając się właśnie uszlachetnić wszystko, co wydaje się pozbawione szlachetności. Czym się w gruncie rzeczy zachwycać? Tym, że Czesi wielbią postać pábitela, czyli przeciętnego piwosza, który jest konformistą i nie patrzy dalej niż poza czubek swojego nosa? Tak, bo jest to inne patrzenie niż polskie. Mimo wszystko głębsze. Bardziej wartościowe? Niekoniecznie. Inne. I przez to fascynujące.
Szczygieł wychodzi od rozważań na temat czeskiego jazzu, a kończy przedstawieniem charyzmatycznej postaci Jára Cimrmana, starając się oddzielić fakty od mitów związanych z tą niezwykłą postacią dramaturga, wynalazcy, czeskiego „Człowieka renesansu”. Pomiędzy tym dużo rozważań o literaturze i jej wpływach na życie, o społecznym życiu Czechów i ich specyficznym poczuciu humoru. O tym, że radość można czerpać ze wszystkiego, a śmiech jest dobrym antidotum nawet na trudy radzenia sobie z odejściem bliskiej osoby. Bo chociaż niektórzy Czesi to tacy palacze zwłok Fuksa, którzy stawiają sobie na półce urny z prochami bliskich ludzi, mają dystans i do umierania, i do życia. Do życia przede wszystkim.
O czym poczytamy u Szczygła? Na przykład o Václavie Havlu, którego wiecznie śledzono i któremu kobiety wyrządzały medialne krzywdy. O tym Havlu, o którego pogrzebie niczego nie można było napisać, bo dziennikarzy zamknięto w brudnym i zimnym pomieszczeniu ponad głowami tłumów w katedrze praskiej. O Hrabalu, jego pojmowaniu honoru, ale także o tym, że jest bogiem w zastępstwie i o fatalnej miłości do kotów. O tym, że depresyjny twórca jak Ota Pavel spełnił się, tworząc najbardziej chyba antydepresyjną twórczość, która rozchmurzy każdego. I jeszcze o tym, jak w Czechach pisarz staje się celebrytą i o wysiłku, który trzeba włożyć w to, by najpierw poznać jego twórczość, a potem zaczytywać się w tabloidach, które obsmarowują jego życie prywatne.
Nawet jeśli Czesi są konformistami i nawet jeśli pojęcie "szwejkizmu" odnosi się do sporej grupy tej narodowości, nie musi być tak, że Czechom nic się nie chce i nie mają poglądów. Nic bardziej mylnego. Szczygieł ukazuje także nieco schizofreniczną stronę poglądowości tego narodu, który kiedyś funkcjonował pod nazwą „Czechosłowacy”, a teraz jakoś nie jest po drodze ani Czechom ani Słowakom, chociaż żyją w zaskakująco dobrej symbiozie. To przecież naród, który nawet z napisów klozetowych może zrobić gatunek literacki! I naród, któremu potrafi śpiewać prawdziwy idol, czyli Gott oraz idol z przypadku, czyli Neckář.
Opowieści i rozważania Szczygła to lektura rozweselająca, ale i skłaniająca do zastanowienia się. Choćby nad tym, jak bardzo wiązać się może nasze codzienne życie z tym, co o nim piszą albo pisali literaci. Autor pokaże nam oblicze czeskiego undergroundu i opowie o represjach politycznych, które wykuwały twarde czeskie charaktery. Wskaże ścieżki, po których możemy podążać, interpretując literaturę czeską. Przede wszystkim jednak opowie o doświadczeniach Polaka ze smutnego kraju nad Wisłą, który nie potrafi znaleźć w życiu tyle radości, co jego południowy sąsiad. Felietony Szczygła są żywe, ciekawe i fantastycznie nieobiektywne. To takie Czechy w pigułce zaserwowanej przez tego, który od Czechów wiele się uczy. Dodatkowo ubarwione fantastycznymi fotografiami, które z prozy życia czynią zabawną o tym życiu opowieść.
Wydawnictwo Agora, 2012
„Láska nebeská” to zebrane w jednym zbiorku felietony Szczygła, które z jednej strony nawiązują głównie do literatury czeskiej, z drugiej prowadzą od niej drogę do tego, co poza literackimi światami, co kształtuje życie przeciętnego Czecha teraz, w XXI wieku. Komizm słowny i sytuacyjny to chyba największa wartość tej książki, niemniej jednak mówi ona często, a właściwie cały czas o sprawach ważnych i poważnych, które można przecież traktować z przymrużeniem oka. Szczygieł wychodzi od tego, co przeczytał i kończy na tym, co zobaczył, usłyszał i sam jako człowiek doświadczył. Czechy to kraina absurdów, które bawią Polaka, ale jednocześnie kraj, w którym pozycja literatury i nawyk czytania książek sytuują ten zakątek Europy w czołówce państw. „Literatura czeska kocha szczegół, życie i zwykłego człowieka. Uszlachetnia zwyczajne”. Szczygieł oddaje jej hołd, starając się właśnie uszlachetnić wszystko, co wydaje się pozbawione szlachetności. Czym się w gruncie rzeczy zachwycać? Tym, że Czesi wielbią postać pábitela, czyli przeciętnego piwosza, który jest konformistą i nie patrzy dalej niż poza czubek swojego nosa? Tak, bo jest to inne patrzenie niż polskie. Mimo wszystko głębsze. Bardziej wartościowe? Niekoniecznie. Inne. I przez to fascynujące.
Szczygieł wychodzi od rozważań na temat czeskiego jazzu, a kończy przedstawieniem charyzmatycznej postaci Jára Cimrmana, starając się oddzielić fakty od mitów związanych z tą niezwykłą postacią dramaturga, wynalazcy, czeskiego „Człowieka renesansu”. Pomiędzy tym dużo rozważań o literaturze i jej wpływach na życie, o społecznym życiu Czechów i ich specyficznym poczuciu humoru. O tym, że radość można czerpać ze wszystkiego, a śmiech jest dobrym antidotum nawet na trudy radzenia sobie z odejściem bliskiej osoby. Bo chociaż niektórzy Czesi to tacy palacze zwłok Fuksa, którzy stawiają sobie na półce urny z prochami bliskich ludzi, mają dystans i do umierania, i do życia. Do życia przede wszystkim.
O czym poczytamy u Szczygła? Na przykład o Václavie Havlu, którego wiecznie śledzono i któremu kobiety wyrządzały medialne krzywdy. O tym Havlu, o którego pogrzebie niczego nie można było napisać, bo dziennikarzy zamknięto w brudnym i zimnym pomieszczeniu ponad głowami tłumów w katedrze praskiej. O Hrabalu, jego pojmowaniu honoru, ale także o tym, że jest bogiem w zastępstwie i o fatalnej miłości do kotów. O tym, że depresyjny twórca jak Ota Pavel spełnił się, tworząc najbardziej chyba antydepresyjną twórczość, która rozchmurzy każdego. I jeszcze o tym, jak w Czechach pisarz staje się celebrytą i o wysiłku, który trzeba włożyć w to, by najpierw poznać jego twórczość, a potem zaczytywać się w tabloidach, które obsmarowują jego życie prywatne.
Nawet jeśli Czesi są konformistami i nawet jeśli pojęcie "szwejkizmu" odnosi się do sporej grupy tej narodowości, nie musi być tak, że Czechom nic się nie chce i nie mają poglądów. Nic bardziej mylnego. Szczygieł ukazuje także nieco schizofreniczną stronę poglądowości tego narodu, który kiedyś funkcjonował pod nazwą „Czechosłowacy”, a teraz jakoś nie jest po drodze ani Czechom ani Słowakom, chociaż żyją w zaskakująco dobrej symbiozie. To przecież naród, który nawet z napisów klozetowych może zrobić gatunek literacki! I naród, któremu potrafi śpiewać prawdziwy idol, czyli Gott oraz idol z przypadku, czyli Neckář.
Opowieści i rozważania Szczygła to lektura rozweselająca, ale i skłaniająca do zastanowienia się. Choćby nad tym, jak bardzo wiązać się może nasze codzienne życie z tym, co o nim piszą albo pisali literaci. Autor pokaże nam oblicze czeskiego undergroundu i opowie o represjach politycznych, które wykuwały twarde czeskie charaktery. Wskaże ścieżki, po których możemy podążać, interpretując literaturę czeską. Przede wszystkim jednak opowie o doświadczeniach Polaka ze smutnego kraju nad Wisłą, który nie potrafi znaleźć w życiu tyle radości, co jego południowy sąsiad. Felietony Szczygła są żywe, ciekawe i fantastycznie nieobiektywne. To takie Czechy w pigułce zaserwowanej przez tego, który od Czechów wiele się uczy. Dodatkowo ubarwione fantastycznymi fotografiami, które z prozy życia czynią zabawną o tym życiu opowieść.
Wydawnictwo Agora, 2012
8 komentarzy:
Dostanie w bibliotece którejkolwiek książki Pana Szczygła graniczy z cudem. Od dłuższego czasu poluję na te starsze i nic, a tu kolejna pozycja do przeczytania.
"Gottland" mi sie nie podobal, ale ksiazki Szczygla wciaz mnie kusza... teraz ta rowniez!
Wychowany na Kreciku i innych bajkach ze słynnego Studia Barrandov, śmieję się do dziś z łezką nostalgii w piwnym oku z poczynań Sąsiadów, którzy nie wiadomo co zmajstrują. Przydał by się czarodziejski pierścień Arabelli, którym można by zaczarować zawiść i ludzką pazerność. Mam dobre wspomnienia zza granicy. Zatrzymałem piękne chwile z wycieczki we słowackiej wsi Strečno, gdzie wznoszą się gotyckie ruiny zamku w otoczeniu bujnej roślinności lasów niczym puszcza. Młode wino krąży we krwi. Slunce, seno, jahody. Úsměvný obrázek ze života současné vesnice. A je to!
Po "Gottlandzie" i "Zrób sobie raj" sięgnę po każdą książkę Szczygła. ;)
I bardzo podoba mi się ta grzecznośc Czechów - nigdy nie czekaliśmy, żeby przejść przez ulicę, od razu się zatrzymywali, a u nas...
Cieszę się, że książka zwróciła Waszą uwagę i wywołała komentarze. Myślę, że to rzecz o prostych sprawach, o których my - Polacy - bardzo często zapominamy.
ja też zachwycony książką, mimo, że felietonów już znałem. Ale jakoś nie mogę się zebrać do recenzji - szukam pomysłu, bo pisząc o poprzednich miałem poważny kłopot by oddać słowami tak wiele emocji jakie dają książki Szczygła
"Gottland" i "Zrób sobie raj" to świetne książki, które czytało mi się bardzo dobrze. "Laska..." jest pozycją, którą w moim słowniku oznaczę sobie jako absolutne "must read".
oj, ciągle się natykam na reklamy i recenzje tej książki, znak jakiś...? Trzeba będzie sięgnąć... :)
Prześlij komentarz