Wydawca: JanKa
Data wydania: 7 maja 2013
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 28,56 zł
Data wydania: 7 maja 2013
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 28,56 zł
Tytuł recenzji: Księga pytań, początku
i końca
Nowa książka Piotra Ibrahima Kalwasa, autora znanych
„Drzwi” czy „Tariki”, to powieść, którą warto rekomendować z wielu względów.
Poruszający się wciąż na ścieżkach islamskiego wizjonerstwa pisarz tym razem
tworzy historię stwarzania à rebours,
która rozegra się między światem koranicznych prawd, chrześcijańskich dogmatów,
metafizycznego malarstwa czy poetyki grozy, w którą wplecione będą przypowieści,
mity i legendy. „Międzyrzecz” to Księga.
Opowieść o wejściu w wir czasu, który się powtarza i nawraca oraz o trudności
wydostania się stamtąd. Księga Wejścia i Wyjścia jednocześnie; dodatkowo
koraniczna Księga Boga, bo wędrujący bohater będzie poszukiwał Absolutu i
dzięki transcendencyjnym doświadczeniom wyrazi swoje oczekiwania wobec świata,
którego nie ogarnia, bo ogarnąć go żadna ziemska siła nie jest w stanie.
Nie wiemy, gdzie jesteśmy wraz z narratorem, ale równie
dobrze on sam nie orientuje się w tym za dobrze. Fabuła wychodzi od motywu
tajemniczego snu, którego wizja przypomina malarstwo Giorgia de Chirica.
Elegancki wędrowiec szuka czegoś w przestrzeni, której nie zna. Ta introdukcja
nadaje ton całości narracji. „Międzyrzecz”
to proza zanurzona w marzeniu sennym; niespokojna i trudna do ujarzmienia, ale
jednocześnie na tyle wymagająca, by przykuć uwagę czytelnika i zawładnąć nim
całkowicie w tej onirycznej podróży w czasie i przestrzeni.
Z ciepłej Aleksandrii – domu Autora – przenosimy się na
chłodną północ. Mężczyzna dopływa z Bergen na wyspę Eysturoy, gdzieś w archipelagu
Wysp Owczych. Jego misją jest dostarczenie niejakiemu Johanowi tłumaczenia
ważnego pisma, od którego wydaje się wiele zależeć. Dom wiekowego Johana na
skandynawskim odludziu pobudza wyobraźnię wystarczająco mocno. Dodajmy do tego
fakt, iż gospodarz ma numerowane okna i drzwi, a w kolejno opisywanych
pomieszczeniach obrazy, instrumenty i inne mówiące drobiazgi – jak chitynowe
pancerzyki skarabeuszy – które toną w smrodzie i gniją w miejscu, jakie jest
jakby na zewnątrz rzeczywistości. Zegar w domu Johana pędzi w każdą stronę;
czas nie tyle się tam zatrzymuje, co mija w innym rytmie. Teraźniejszość może mieć miejsce dwa razy i dwa razy narracja może
wrócić tam, skąd podążają kolejne litery i znaki interpunkcyjne. Wokół domu
atmosfera staje się coraz bardziej gęsta, grozę potęguje siła szalejącej
dzikiej przyrody, a do drzwi dobija się bezskutecznie niejaki dr Zabel; w bieli
i z klepsydrą na głowie… To dopiero początek mrocznej wędrówki ku poznaniu
tego, co niepoznane, bo tak naprawdę sprytnie opisana rzeczywistość, w jakiej
możemy osadzić wędrowca, szybko stanie się jedynie mapą symbolicznych znaków do
poruszania się na oślep.
Wędrówka przenosi się do średniowiecza. Tam poznajemy
wielki i mroczny zamek – klasztor i w Kafkowskim klimacie dostajemy się na dwór
królewski w Brugii, gdzie przeczytamy coś na kształt mitologicznej opowieści o
tym, że złoto szczęścia nie daje, a sam Midas to postać, jaką przypominać mogą
i chciwa księżniczka, i ludzie z jej otoczenia i sam bohater – narrator, który
nie kontroluje swej siły przemiany wszystkiego w złoty kruszec.
Potem jest bardziej realistycznie, bo pojawiają się
wspomnienia z młodości i do patosu sacrum niepostrzeżenie wkradają się
wulgaryzmy, burząc i tak już niestabilną konstrukcję tej narracji. Mamy Lubiel
Nowy w latach siedemdziesiątych minionego stulecia i spotkanie z hierofantem
belgijskiej sekty „Homines Intelligentiae”, który na magicznym ołtarzu
wyczarowuje gąbkę - Jungowski byt
niedoskonały, koncepcję życia i trwania nieżyjącego przyjaciela z młodości
samego Autora. Są także hiszpańskie przypowieści o wierności sobie samemu oraz
o życiowym cierpieniu, od którego nijak nie można się uwolnić. Jest w końcu
próba wyjścia poza czas i miejsca tej onirycznej wędrówki. Wędrowiec Kalwasa
pozostawiony jednak zostanie w niemym zapytaniu o to, co go czeka, dokąd
zmierza i co może osiągnąć. Okazuje się, że ukryte w symbolicznych supozycjach
treści wyjdą daleko poza rozumowanie i pojmowanie ograniczane czasem i
przestrzenią.
Czytelnik zada sobie
podczas lektury wiele pytań. Przede wszystkim o to, czy historia Kalwasa dzieje
się, sama pisze, a może ożywa dopiero w procesie czytania? Bóg ma tu wiele imion i wiele mocy
sprawczych, ale wcale z nich nie korzysta. Bogiem może być pisarz, lecz i
czytelnik; Kalwas ironizuje pojęcie kreatora i podejmuje z jego definicją
inteligentną grę. Można uznać całą powieść za grę, ale warto przyjrzeć się
poszczególnym wizjom, by zrozumieć, iż całość narracji ma wykraczać poza
granice naznaczone literaturze przez jej teoretyków. Trudno zatem jednoznacznie
sklasyfikować „Międzyrzecz”.
„Międzyrzecz”
to historia o przekraczaniu granic tylko po to, by uświadomić sobie, iż czekają
na nas kolejne zamknięte drzwi i kolejne pytania, na jakie nie znajdziemy
odpowiedzi. Kalwas udowadnia, iż
jest mistrzem inteligentnych trawestacji i pożycza z każdego kręgu kulturowego
tyle, ile jego wyobraźnia twórcza jest w stanie ogarnąć. Zwracając uwagę na
fakt, iż to ważna pozycja na rynku książki, podkreślić należy, iż mamy do
czynienia ze specyficznym wizjonerem nowej prozy polskiej, któremu warto oddać
głos i poświęcić czas.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz