Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 5 listopada 2013
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Literackie namiętności
Warto zacząć od sytuacji
opisanej w jednym z opowiadań zbioru „Obscenariusz”. Mamy dziką plażę i
samotnika, który chce kontemplować… siebie. W tę przestrzeń wdziera się nagle
ona. Kobiecość tak zwana. Adorowana początkowo, staje się po chwili
niedostępnym Ciałem, kiedy cielesność ujawnia swą niepokojącą moc. Taką
obezwładniającą i wywołującą bezsilność. A przy tym niezdrową ciekawość.
Podniecenie. Ciało będzie kategorią rozumienia Kobiecości, ale Kobiecość jako
idea może istnieć samoistnie. Plażowiczka rozbiera się tak, jak Wojciech Kuczok
rozbiera język swoich opowiadań; otwarcie, bezpośrednio, a jednak kryjąc
tajemnice, bo nie wiemy, do czego doprowadzi obserwacja kobiecości przez
ukrytego nieopodal samotnika. „Obscenariusz”
jest dowodem na to, iż autor widzi wyraźny związek między pisaniem a
cielesnością; tą obezwładniającą, działającą na zmysły, usypiającą rozum,
budzącą instynkt, zniewalającą totalnie. Pisząc o erotyce, atakując nasze
zmysły pornograficznymi wizjami, Kuczok jednocześnie pozwala na rozprzężenie
języka, na jego rozbicie, lingwistyczne szaleństwo. Pisze w dzikim uniesieniu o
uniesieniach, które prowadzą do zguby, ale warto się w nich zatracić mimo
wszystko.
Pornografia w literaturze
została usankcjonowana już dosyć dawno, a związki jednego z drugim wyraźnie
podkreśla choćby Elfriede Jelinek. Tak, u niej ta gra jest grą często formalną
i u Wojciecha Kuczoka jego wypisy z ksiąg nieczystych – jak głosi podtytuł –
także będą w dużej mierze zagraniem formy, co nie tyle przerasta treść, lecz
nadaje jej innych znaczeń. Gdzieś między orgazmami, potem, zapachami pochwy i penisa,
gdzieś między seksem na granicy wyuzdania a wyuzdaniem emocjonalnym każącymi
pisać o namiętnościach dosadnie, skryty jest dramat zdobywania czegoś, czego
nie można osiągnąć, co jest niepełne, nie w pełni wartościowe, literacko też
wątpliwe. Stąd też „Obscenariusz” może
wzbudzić skrajne odczucia, bo prosi się o odrzucenie, ale jednocześnie kusi.
Nie seksem, nie pornografią. Zależnościami między ciałem, emocjami, nazywaniem
tych emocji i określaniem w ciele miejsc, za pomocą których odczuwa się świat –
ten zapisany także.
Są w zbiorze teksty już
wydane, między innymi w niefortunnej antologii „Miłość we Wrocławiu”.
Opowiadanie o spotkaniu nieznajomych w chłodzie wrocławskiej katedry i o
gwałceniu sacrum przez profanum, a nawet odwrotnie, czyta się nieco inaczej.
Kuczok tym razem wydaje się pewien układu opowiadań; widać, iż pisanie o
cielesności bezwstydnej jest dla niego czymś na kształt literackiego
ekshibicjonizmu. W żądzach i namiętnościach ukryte są jednak historie. Jedne
bardziej przejmujące, inne mniej. Wszystkie
napisane polszczyzną, potem, krwią, spermą, moczem i całym sobą w swej
naturalistycznej głębi i bezwstydności zarazem. Wojciech Kuczok prowokuje,
ale przede wszystkim żartuje. W przerwach między pisaniem bardzo na poważnie, a
takie jednak dominuje. Warto się mu przyjrzeć.
Trzonem kompozycyjnym zbioru
jest opowiadanie „Przyjdź do mnie”; bezwstydność znaczenia tytułu poznamy przy
uważnej lekturze. Bohaterką jest Maria Sachalina Pietrowna, starzejąca się
rosyjska pisarka, która kiedyś miała wiele do powiedzenia, a dzisiaj ciągnie ją
świat doznań, cielesnych przyjemności. Pietrowna jest pisarką-celebrytką; już
nikt poważnie nie bierze jej książek i chociaż nadal są kupowane, mało kto je
czyta. Kobieta postanawia zajrzeć do wewnątrz. Wchodzi w intymne relacje z
biseksualnym dziennikarzem, którego młodość, jurność i nieprzewidywalność chce
zawłaszczyć całkowicie, chce spalić się w namiętności i oddać się całkowicie,
bo tak postanowiła. Zamieszkują z Wiktorem w łóżku, w swych fantomach
seksualności; w dzikości nieokiełznanej, a jednocześnie pełnej fatalizmu i
chwilowości. Kochankowie piszą do siebie esemesy i maile w chwilach, kiedy nie
mogą się intensywnie pieprzyć. Są zbliżeni w dystansie, ich komunikaty to
świadectwo lingwistycznej eksplozji namiętności bez celu, kierunku, bez
nadziei. Gorzki to tekst, zabawny też, pobudzający zmysły i dwuznaczny. Dalej
jest już nieco mniej wyraziście, bo i krótsze formy Kuczok nam serwuje,
wnikając bardziej w uwarunkowania namiętności i w ich skutki.
Namiętność może mieć moc
pokonania nawet gniewu Adolfa Hitlera. W namiętności można być zakłamanym jak
Balzak. Może prowadzić do toksycznego związku i zatracenia, jak dzieje się w
dziewiętnastowiecznym Berlinie. Namiętność to uległość zakodowana przez traumę
dorastania u boku matki alkoholiczki i erotomanki. Może też się okazać czymś
totalnym i druzgoczącym jak w historii pastora, który po miłosnym zbliżeniu z
karczmarką, przesyła jej swą krew i narządy, by po śmierci udowadniać
przywiązanie. Jest strasznie, refleksyjnie,
czasem wzruszająco. Jest też wieloznacznie i dowcipnie; jest na pewno
nieprzewidywalnie, bo przecież taka jest namiętność i cielesność, które grają
pierwsze skrzypce w tym nie tyle obscenicznym, co naturalistycznie bliskim
językowi literatury zbiorze opowiadań.
„Obscenariusz” to
opowieść o słabościach przekutych w siłę i o ludziach przeklętych w swej
seksualności; w dążeniu do czegoś, co można nazwać wewnętrzną wolnością. Myślę,
że to książka specyficzna – z racji formy i podjętej tematyki. Trudno
jednoznacznie ją polecić, bo trafia w specyficzne gusta, zniesmaczyć zaś może
wielu estetów. Nie o takie reakcje na swoje pisanie chyba Kuczokowi chodziło.
Za inteligentnie napisał, żeby teraz dzielić odbiorców tej książki na
zachwyconych i zdegustowanych. Prawda jest inna. Prawda o nas samych. O naszym
ciele. O podporządkowywaniu się mu i o nowym porządku słów i zdań, za pomocą
których można ten proces opisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz