2013-12-03

"Obscenariusz" Wojciech Kuczok

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 5 listopada 2013

Liczba stron: 224

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Literackie namiętności

Warto zacząć od sytuacji opisanej w jednym z opowiadań zbioru „Obscenariusz”. Mamy dziką plażę i samotnika, który chce kontemplować… siebie. W tę przestrzeń wdziera się nagle ona. Kobiecość tak zwana. Adorowana początkowo, staje się po chwili niedostępnym Ciałem, kiedy cielesność ujawnia swą niepokojącą moc. Taką obezwładniającą i wywołującą bezsilność. A przy tym niezdrową ciekawość. Podniecenie. Ciało będzie kategorią rozumienia Kobiecości, ale Kobiecość jako idea może istnieć samoistnie. Plażowiczka rozbiera się tak, jak Wojciech Kuczok rozbiera język swoich opowiadań; otwarcie, bezpośrednio, a jednak kryjąc tajemnice, bo nie wiemy, do czego doprowadzi obserwacja kobiecości przez ukrytego nieopodal samotnika. „Obscenariusz” jest dowodem na to, iż autor widzi wyraźny związek między pisaniem a cielesnością; tą obezwładniającą, działającą na zmysły, usypiającą rozum, budzącą instynkt, zniewalającą totalnie. Pisząc o erotyce, atakując nasze zmysły pornograficznymi wizjami, Kuczok jednocześnie pozwala na rozprzężenie języka, na jego rozbicie, lingwistyczne szaleństwo. Pisze w dzikim uniesieniu o uniesieniach, które prowadzą do zguby, ale warto się w nich zatracić mimo wszystko.

Pornografia w literaturze została usankcjonowana już dosyć dawno, a związki jednego z drugim wyraźnie podkreśla choćby Elfriede Jelinek. Tak, u niej ta gra jest grą często formalną i u Wojciecha Kuczoka jego wypisy z ksiąg nieczystych – jak głosi podtytuł – także będą w dużej mierze zagraniem formy, co nie tyle przerasta treść, lecz nadaje jej innych znaczeń. Gdzieś między orgazmami, potem, zapachami pochwy i penisa, gdzieś między seksem na granicy wyuzdania a wyuzdaniem emocjonalnym każącymi pisać o namiętnościach dosadnie, skryty jest dramat zdobywania czegoś, czego nie można osiągnąć, co jest niepełne, nie w pełni wartościowe, literacko też wątpliwe. Stąd też „Obscenariusz” może wzbudzić skrajne odczucia, bo prosi się o odrzucenie, ale jednocześnie kusi. Nie seksem, nie pornografią. Zależnościami między ciałem, emocjami, nazywaniem tych emocji i określaniem w ciele miejsc, za pomocą których odczuwa się świat – ten zapisany także.

Są w zbiorze teksty już wydane, między innymi w niefortunnej antologii „Miłość we Wrocławiu”. Opowiadanie o spotkaniu nieznajomych w chłodzie wrocławskiej katedry i o gwałceniu sacrum przez profanum, a nawet odwrotnie, czyta się nieco inaczej. Kuczok tym razem wydaje się pewien układu opowiadań; widać, iż pisanie o cielesności bezwstydnej jest dla niego czymś na kształt literackiego ekshibicjonizmu. W żądzach i namiętnościach ukryte są jednak historie. Jedne bardziej przejmujące, inne mniej. Wszystkie napisane polszczyzną, potem, krwią, spermą, moczem i całym sobą w swej naturalistycznej głębi i bezwstydności zarazem. Wojciech Kuczok prowokuje, ale przede wszystkim żartuje. W przerwach między pisaniem bardzo na poważnie, a takie jednak dominuje. Warto się mu przyjrzeć.

Trzonem kompozycyjnym zbioru jest opowiadanie „Przyjdź do mnie”; bezwstydność znaczenia tytułu poznamy przy uważnej lekturze. Bohaterką jest Maria Sachalina Pietrowna, starzejąca się rosyjska pisarka, która kiedyś miała wiele do powiedzenia, a dzisiaj ciągnie ją świat doznań, cielesnych przyjemności. Pietrowna jest pisarką-celebrytką; już nikt poważnie nie bierze jej książek i chociaż nadal są kupowane, mało kto je czyta. Kobieta postanawia zajrzeć do wewnątrz. Wchodzi w intymne relacje z biseksualnym dziennikarzem, którego młodość, jurność i nieprzewidywalność chce zawłaszczyć całkowicie, chce spalić się w namiętności i oddać się całkowicie, bo tak postanowiła. Zamieszkują z Wiktorem w łóżku, w swych fantomach seksualności; w dzikości nieokiełznanej, a jednocześnie pełnej fatalizmu i chwilowości. Kochankowie piszą do siebie esemesy i maile w chwilach, kiedy nie mogą się intensywnie pieprzyć. Są zbliżeni w dystansie, ich komunikaty to świadectwo lingwistycznej eksplozji namiętności bez celu, kierunku, bez nadziei. Gorzki to tekst, zabawny też, pobudzający zmysły i dwuznaczny. Dalej jest już nieco mniej wyraziście, bo i krótsze formy Kuczok nam serwuje, wnikając bardziej w uwarunkowania namiętności i w ich skutki.

Namiętność może mieć moc pokonania nawet gniewu Adolfa Hitlera. W namiętności można być zakłamanym jak Balzak. Może prowadzić do toksycznego związku i zatracenia, jak dzieje się w dziewiętnastowiecznym Berlinie. Namiętność to uległość zakodowana przez traumę dorastania u boku matki alkoholiczki i erotomanki. Może też się okazać czymś totalnym i druzgoczącym jak w historii pastora, który po miłosnym zbliżeniu z karczmarką, przesyła jej swą krew i narządy, by po śmierci udowadniać przywiązanie. Jest strasznie, refleksyjnie, czasem wzruszająco. Jest też wieloznacznie i dowcipnie; jest na pewno nieprzewidywalnie, bo przecież taka jest namiętność i cielesność, które grają pierwsze skrzypce w tym nie tyle obscenicznym, co naturalistycznie bliskim językowi literatury zbiorze opowiadań.

„Obscenariusz” to opowieść o słabościach przekutych w siłę i o ludziach przeklętych w swej seksualności; w dążeniu do czegoś, co można nazwać wewnętrzną wolnością. Myślę, że to książka specyficzna – z racji formy i podjętej tematyki. Trudno jednoznacznie ją polecić, bo trafia w specyficzne gusta, zniesmaczyć zaś może wielu estetów. Nie o takie reakcje na swoje pisanie chyba Kuczokowi chodziło. Za inteligentnie napisał, żeby teraz dzielić odbiorców tej książki na zachwyconych i zdegustowanych. Prawda jest inna. Prawda o nas samych. O naszym ciele. O podporządkowywaniu się mu i o nowym porządku słów i zdań, za pomocą których można ten proces opisać.

Brak komentarzy: