Wydawca: JanKa
Data wydania: 28 lutego 2014
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 31,50 zł
Tytuł recenzji: Jednostka i system
Rzecz ma się o Jacku
Karpińskim. Genialnym wynalazcy, którego grzechem było życie w kraju, jaki
propagandowo głosił, że sukcesem stoi, a sukces wynalezienia rewelacyjnego
komputera piętnował z pasją zawiści i niezrozumienia. O człowieku, o którym
Piotr Lipiński zrobił film dokumentalny, ale to okazało się za mało. Bo życie
Karpińskiego samo w sobie jest materiałem na fascynującą książkę, zaś dodatkowy
opis tego, w jaki sposób walczył o niezależność twórcy i konstruktora, czyni z "Geniusza
i świń" rzecz naprawdę zajmującą. Napisaną z pasją, ale i odpowiednio
stonowaną. Lipiński unika efektownych
trików reporterów, jacy wbijają dzięki nim swe publikacje na szczyty list
bestsellerów. Opowiada z rozwagą, uważnie, snuje najpierw dwie narracje - o
dorastaniu Karpińskiego i o losach jego wynalazku - które potem łączą się w
całość, proponując nam podróż w przeszłość, jaką dobrze znamy, ale nie do końca
zdajemy sobie sprawę z kilku jej aspektów. Tych ukazujących trudną drogę
indywidualisty, wizjonera i zakochanego fatalnie w ojczyźnie informatyka, który
nie podzielił losu jego wielkich kolegów po fachu. Oto bowiem "kiedy Steve Jobs i Steve Wozniak
budują swoje komputery w Dolinie Krzemowej, Jacek Karpiński... hoduje świnie na
Mazurach". Niezwykłe? Taki los, takie życie, taki kraj. I taki
reportaż - różnorodny i z kilkoma tezami.
Jacek Karpiński szaleńcze i
brawurowe życie przejął chyba w spadku po rodzicach. Oni to podjęli decyzję o
tym, że syn przyjdzie na świat u stóp Mont Blanc. Nie udało im się do końca
zrealizować swojego planu, podobnie jak Karpińskiemu nie dane było rozwinąć
swoich wizji w praktyce. Podczas wojny dwukrotnie otarł się o śmierć. Młody
dywersant o mało nie został człowiekiem niepełnosprawnym, a miłość do ojczyzny,
ten fatalny patriotyzm, dawała mu siłę i jednocześnie blokowała w późniejszym
życiu. Jacek Karpiński był wynalazcą
wyprzedzającym swój czas w komunistycznej Polsce. Nie skorzystał z szansy, jaką
dawała mu Anglia. Odmówił Stanom Zjednoczonym. Jego umysł, intelekt i
bezkompromisowość nie zostały docenione w kraju, który kochał. Bo jak wspomina
Maciej Sysło, historyk informatyki, "Karpiński
i system byli niekompatybilni".
Lipiński pięknie opisuje
silną relację ojca i syna. Adam Karpiński był człowiekiem niezłomnej woli i
silnego charakteru. Wychowywał Jacka w taki sposób, by hartować, a nie głaskać
po głowie. Między nimi Nietzsche ze swą filozofią. Adam, wielbiciel gór, himalaista,
przekazał Jackowi pasję, ale przede wszystkim upór i determinację. Adam
Karpiński przegrywał z nowatorskimi wizjami samolotów, a jego syn potem poniósł
klęskę z wizyjnością elektroniczną. Tyle, że Jacek Karpiński plany uczynił
czymś rzeczywistym - stworzył K-202, polski komputer sprawniejszy i bardziej
funkcjonalny niż wszystko, co go otaczało w elektronicznym świecie PRL-u, gdzie
komunistyczny sektor elektroniki gromadził setki zatrudnionych ludzi, co
gnuśnieli w marazmie, nudząc się i nie mogąc wyjść poza narzucone normy. Normy,
które ukształtował nienawidzący indywidualistów system. Paradoks życia w nim to
paradoks istnienia Jacka Karpińskiego. "Być
geniuszem w PRL to jednak za mało. Należy jeszcze polubić świnie".
Piotr
Lipiński opisuje dzieje K-202 i jego upadek. To był nie tylko komputer,
ale i coś na kształt serwera, jaki mogło
obsługiwać szesnastu użytkowników. To był też system. Rzecz niebywała i
wyprzedzająca światowe wynalazki o lata. Mała i sprawna konkurencja
do zajmującej wielkość szafy Odry, z nowymi funkcjami, nowymi możliwościami, niezwykłą
sprawnością i futurystycznymi możliwościami, jakich bali się być może
komuniści, którzy przyszłość chcieli widzieć odmierzoną od linijki i naznaczoną
własnymi, prostymi planami. Pozostały dwa egzemplarze K-202. Jeden można
oglądać w warszawskim Muzeum Techniki, drugi jest ponoć jeszcze użytkowany. To
niewiele, biorąc pod uwagę niezwykłość urządzenia, jakie w 1971 roku przykuło
na chwilę zainteresowanie Edwarda Gierka, by potem stać się przekleństwem
samego Karpińskiego, dla którego alternatywą okazała się hodowla trzody
chlewnej pod Olsztynem. Tak to właśnie toczyły się losy jednostki wybitnej.
Nonkonformisty w każdym calu, który ostatecznie wolał swoje świnie przy
korytach niż te komunistyczne na dwóch nogach. Człowieka z pasją i
przekonaniem. Piotr Lipiński nie idealizuje go, nie ubarwia jego życiorysu.
Wspomina między innymi o kontrowersyjnej działalności Karpińskiego jako
polskiego agenta, który nie miał skrupułów w szpiegowaniu świata nauki tam,
dokąd go chętnie wpuszczano, bo widziano w nim potencjał, a nie - jak w Polsce
- zagrożenie. Mamy historię o człowieku z krwi i kości oraz o bezdusznym
systemie, który go blokował i niszczył.
Ostatecznie
otrzymujemy opowieść o konflikcie ambitnej jednostki z państwem, w którym
geniusz musiał się poddać, a co więcej - nawet w pewnym czasie przebywać za
granicą, w Szwajcarii. O zderzeniu wizji i szarej prozy życia. O patrzeniu w
przyszłość tam, gdzie przyszłość była już przepowiedziana przez rządzących i o
trudzie pozostania sobą wbrew wszystkiemu. Jacek Karpiński,
nieżyjący od czterech lat, miał barwne życie i niczego w nim nie żałował. Jego
pomysły przekuły się na konkretne projekty, ale nikt z nas na tym nie
skorzystał. Umiłowana ojczyzna nie chciała wizjonera, nie chciała jego planów,
nie ufała dokonaniom. Opowieść Piotra Lipińskiego jest też barwną narracją o
historii komputerów - tam, gdzie zyskiwały uznanie i tam, gdzie ich twórcy
mieli szanse na rozwój. Hodowca świń
zachował w Polsce honor i dobre imię. Utracił być może tę chęć miłości swego
kraju, która kiedyś kazała mu za niego walczyć, a później osłabła, gdy
zdecydował się na jakiś czas emigrować. Co byłoby, gdyby wyemigrował do
Anglii, gdzie już jego projekty wzbudzały podziw i zainteresowanie? Albo gdyby
w 1960 roku pozostał w USA, gdzie (widział to wyraźnie) miałby szansę na rozwój
zawodowy?
Rzecz o Jacku Karpińskim z
jednej strony jest gorzka i przygnębiająca, z drugiej jednak - kipi pasją, jest
opowieścią o zaangażowaniu w życie, o staranności i dokładności, i ideałach i
wierności sobie. "Geniusz i
świnie" to biografia warta poznania. Opowieść o twardym charakterze, o
bezkompromisowości i o chęci tworzenia, budowania, konstruowania i wierze w
lepszą przyszłość. Pouczające, intrygujące i sprawnie napisane. Rzecz do
zapamiętania.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz