Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 26 lutego 2014
Liczba stron: 206
Oprawa: twarda
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Cena porywu serca
Zbigniew Kruszyński napisał
książkę o człowieku, który przekroczył dawno smugę cienia, błąka się we mgle
przemijania, szuka porywów życia i powodów, dla których miałby być życiu
potrzebny oraz konfrontuje z dramatami, jakie go przerastają. Żyje bez wzruszeń,
bez większych emocji, czas odmierza rzeczowo i w sposób ponury. "(...) Pieniądze leżą na kontach i
funduszach, powoli procentują, liście żółkną stopniowo, skamieniały gołębie,
nawet router się zapchał i cedzi informacje jak jąkała rzecznik".
Poznaje w Internecie kobiety, którym trzeba płacić za czas i towarzystwo.
Konfrontuje się ze śmiercią w rodzinie i z pustką wokół siebie. Jest
dramatycznie pojedynczy i nie ma odwagi wzięcia odpowiedzialności za kogoś.
Żyje z dnia na dzień. A gdyby te dni miałyby się stać nie do zniesienia, w
rezerwie jest xanax i stilnox. Spokój na zawołanie. Bez wzruszeń i porywów
serca.
Powyższy rys nie zapowiada
powieści w żadnym stopniu oryginalnej, ale to nie oryginalność ma być mocną
stroną "Kuratora". Snuta
niespiesznie narracja opowiada o ludzkiej samotności, o przebywaniu z samym
sobą w stopniu niepełnym, o wrażliwości ukrytej i o potrzebie bliskości, która
w swej smutnej sile każe zbliżać się do kobiety młodszej o pokolenie. To
także książka o rojeniach wyobraźni przesyconej dawno już wyblakłymi
romantycznymi ideałami i opowieść o mężczyźnie wciąż szukającym spełnienia w
świecie, w jakim wartość ma przede wszystkim pieniądz i gdzie w zasadzie można
kupić wszystko. Poza miłością i przywiązaniem.
Bohater Kruszyńskiego
odwiedza strony www, na których prężą się kobiety chcące, by opłacać ich
gotowość do bycia na własność. Człowiek
XXI wieku potrafi profesjonalnie się wycenić. W katalogu wymagań te coraz
bardziej wyśrubowane. Ogłaszają się nie tylko one - samotne, mężatki, studentki,
rozwódki. Są i mężczyźni gotowi płacić za ideał albo za taki ideał się
uważający. A za to trzeba zapłacić. W morzu anonsów, gdzie sprzedaje się
siebie i swoje towarzystwo, setki kobiet i mężczyzn wyrażają niezadowolenie
partnerami. Nikt z ogłaszających nie śmie pomyśleć, że mógłby pasować do kogoś
innego, kto proponuje sponsoring. Wszyscy skupieni na sobie, wyceniają swoją
wartość. Bohater "Kuratora" kupuje usługi. Płaci z pieniędzy, jakie
pozostawiła mu kiedyś szwedzka pensjonariuszka, którą godnie poprowadził ku
śmierci. Teraz skupia się na życiu. Nabywa towarzystwo kobiet. Adoruje je,
sponsoruje, czasami wysłuchuje, niekiedy namiętnie obserwuje. Zamawia to, czego
oczekuje i nie oczekuje niczego w zamian. Dlaczego tak uporczywie sięga po
opłacone fragmenty cudzych życiorysów, po cudze ciała, po chwile imitujące
bliskość?
Dużo mniej interesujące od
tego, co mężczyzna Kruszyńskiego myśli, jest to, jak wygląda. Wydęty brzuch,
owłosione genitalia, łysina, szwankująca prostata. Do tego łupież, niszczejące
plomby. Tak wygląda męskość po
pięćdziesiątce - bez upiększeń, wizji, fantazji i symulacji wyobraźni na
portalach randkowych. Ta męskość, nieatrakcyjna przecież i przeciętna w sposób
bolesny, to pewien stan uwięzienia. Poza te ramy wyjść się już nie da. Życie
potoczyło się dramatycznie i pozostawiło w duszy dużo bardziej przykre ślady
niż na ciele. A jednak wciąż jest nadzieja, że to, co rzeczywiste w połączeniu
z imaginacjami, ma szanse wzbudzić czyjeś zainteresowanie. Kiedy bohater
książki zainteresuje się pewną maturzystką, dostrzeże siebie w roli tego, który
może ją ocalić przed okrutnym światem. Tym tworzonym między innymi przez
autorów anonsów o sponsoringu.
Przestaje szukać wrażeń i
przestaje myśleć o tym, by je symulować, kiedy Marta pozostanie w jego życiu na
dłużej niż czas opłaconego spotkania z seksem. Ich relacje to dwa diametralnie
różne poglądy na to, co oznacza bycie razem i czym ma być bliskość drugiego
człowieka. Przejmująco smutne, przerażające nawet staje się obserwowanie, jak
dojrzały mężczyzna lokuje swoje skryte pragnienia w osobie młodszej o jedno
pokolenie! Kruszyński opowiada historię tej znajomości w taki sposób, że
wszystko wydaje się z czegoś wynikać, wszystko zapełnia pustkę i marazm,
wszystko jest oczywiste i zmierza w jakimś kierunku. Naprawdę?
"Kurator"
to gorzka i bardzo wyrazista rozprawa z rzeczywistością, w której kolejne już
pokolenie singli wystawia na sprzedaż swój czas, swoje przymioty, swoją
domniemaną wartość i skryte w tym wszystkim frustracje. To
książka o relacjach niepełnych, toksycznych; relacjach dławionej goryczy
przeżywania wciąż na nowo czasu, w którym ponownie można zostać odrzuconym.
Wspomniana już niespieszna narracja nie ujawnia żadnych porywów serca, a
przecież jest to opowieść w niesamowicie dużym stopniu nasycona emocjami. O
nich Kruszyński nie chce pisać. Chce pokazać konkretnego mężczyznę, konkretną
samotność, konkretne zgorzknienie i skrytą w nim naiwność szukania czegoś,
czego nie odnalazło się przez pół wieku. Zbigniew
Kruszyński diagnozuje stan obcości względem samego siebie. Sygnalizuje tę
obcość mieszaną narracją. Opisując kolejne dni i poczynania swego bohatera,
narrację trzecioosobową zamienia na pierwszoosobową. Jesteśmy zatem
zdystansowani do mężczyzny, by za chwilę uważniej go słuchać, być może
rozumieć. Tworzy się bliskość, rozpada się, dystans budowany jest na nowo; w
finale gra narracyjna w oczywisty sposób ukazuje, o kogo chodzi i jakie ma być
przesłanie książki.
"Kurator"
podejmuje próbę pewnej diagnozy życia społecznego, ale także ostrzega. Opowiada
o szukaniu wrażeń i braku zrozumienia dla tego, czym wrażenie samo w sobie
miałoby być. Smutna powieść o
przemijaniu, o smutku przechodzenia przez kolejne dni i o rozpaczliwych próbach
tuszowania pustki. Jednocześnie piękna histotia o wrażliwości, dla której
nie ma dzisiaj miejsca ani czasu. "Kurator" w sennej i melancholijnej
nieco konwencji opowie o wewnętrznym uśpionym życiu i o konsekwencji brania
odpowiedzialności za cudzy los w sytuacji, kiedy nie można zapanować nad swoim.
Do głębszego przemyślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz