Wydawca: Znak
Data wydania: 22 maja 2014
Liczba stron: 398
Tłumacz: Jerzy Kozłowski
Oprawa: twarda
Cena det: 37,90 zł
Tytuł recenzji: Wrośnięci w miejsce...
Tym razem Zadie Smith nie
przenosi nas gdzieś daleko. Zaprasza do peryferyjnych dzielnic Londynu. Do
Kilburn, Willesden, do miejsca środka i centrum wszechżycia. Stamtąd pochodzą
nakreśleni wyrazistą kreską bohaterowie, tam pozostają mentalnie i stamtąd się
nie ruszają, choć każde z nich będzie próbowało mierzyć się z życiem po swojemu
i częściowo zacierać to, co wydaje się niewygodne z przeszłości, czasu
dorastania w tytułowym rewirze London NW.
Pisarka stała się już czymś
na kształt ikony brytyjskiego pisarstwa z wyższej półki, nie dziwi więc zatem
promocyjny hurraoptymizm i określanie tej powieści mianem, na jakie nie w pełni
zasługuje. Arcydzieło? Niekoniecznie. Naprawdę
dobrze skrojona proza obyczajowa, mroczna i drapieżna, balansująca między
granicami stylów, wciąż te granice zacierająca i porywająca rytmem opisywanych
dzielnic. Bardzo dobra narracja, iskrzy na każdej niemal stronie, zwodzi i
zaciera czytelne sugestie. Jest jednak "Londyn NW" opowieścią o
ludziach i sprawach, o jakich już wielokrotnie napisano. Zadie Smith zrobiła to
po swojemu. Zadała każdemu z nas pytania
o to, do czego zdolny jest człowiek dążący do stabilizacji i ten, któremu nie
jest dana. Kazała zastanowić się, czy na pewno zwykle każdy człowiek otrzymuje
od życia to, na co zasłużył. Pokazała jak życie zmienia ludzi, ale nie zmienia
śladów ich pochodzenia. Jak rozpaczliwie próbują oni wyzwolić się z czasu
minionego, wyjść poza ramy i ograniczenia oraz kiedy zmuszeni są odpuścić i
pogodzić się z losem. "Londyn
NW" to nie tyle wielowątkowa powieść o tym, z czym należy się pogodzić, a
czemu przeciwstawić, co przede wszystkim barwna historia wchodzenia w wiek
średni, któremu barwy odbiera codzienność, lecz nadają ich jednocześnie
wspomnienia. I czas miniony wciąż mimo wszystko żywy.
Mocny prolog wbija nas w
chaos, jakiego nie sposób uporządkować. Ludzie, zdarzenia, słowa, gesty,
zapachy, smaki i ukazana kalejdoskopowo mnogość wszystkiego. Wkraczamy do tej
części Londynu, która oswoiła różnorodność i dała jej możliwości rozwoju. Jest
tam dynamicznie, nowocześnie... i groźnie przede wszystkim, bo ten tygiel nie
służy spokojowi, nie daje wytchnienia. Smith opowie o różnorodności na kilku
ważnych płaszczyznach. Ta najbardziej czytelna i oczywista odnosi się do
czterech życiorysów ludzi, których coś istotnego połączyło w przeszłości i coś
równie ważnego ominęło wspólnie, bo każdy żyje już obok innych, w piekle
własnych frustracji, żalu, skrywanych przed światem emocji i z poczuciem, że
zawsze można żyć inaczej, lepiej.
Keisha Blake szybko
stwierdziła, że nie będzie marnować czasu. Kiedy jej przyjaciele palili trawę,
przejmowali się ekologią i angażowali w różnego rodzaju europejskie konflikty,
Keisha - spoglądając na siostrę, której losu nie chciała podzielić - studiowała
skrypty, oszczędzała pieniądze, wyznaczała sobie drogę rozwoju i krok po kroku
realizowała plan idealnego życia. Jest wziętym adwokatem, ma idealnego męża,
idealne dzieci, idealny dom i idealnie opanowane życie w zgodzie z własną
hipokryzją. Keisha zmienia tożsamość i
imię. Natalie żegna wszystko to, co w swojej dzielnicy ją frustrowało i
blokowało. Gotowa jest na zmiany radykalne, bo odrzuca też boga, który nie jest
już potrzebny. Pozostaje jednak zachowawczy stosunek Natalie do instytucji
kościoła i do kilku innych instytucji także. Poza tym trzeba mierzyć się z
wieloma rolami. Córki, siostry, matki, żony, prawniczki, bogaczki, Brytyjki,
Jamajki i przede wszystkim przyjaciółki. Bo Keisha, która jest obecnie czarna
na zewnątrz, a biała wewnątrz, musi dźwigać ze sobą balast bliskiej relacji z
Leah, jaka kiedyś dzieliła z nią czas, dzielnicę i marzenia. Kiedyś. Dzisiaj
ich bliskość wystawiona jest na próbę.
Leah
Hanwell paradoksalnie jest dużo bardziej wyraźna niż Keisha, choć idealnym dla
niej stanem jest bezruch i przekonana jest o tym, że gdy ona się stawała,
wszyscy w międzyczasie już się stali; są teraz uformowani,
unormowani, wbici w sztywny gorset przyzwyczajeń i przede wszystkim pewni tego,
jak wieść stabilne życie, któremu niczego nie brakuje. Leah ma pozornie
wszystko i nie powinna narzekać. Ma przystojnego, dynamicznego męża, który
wielbi Londyn za to, że daje szanse afrykańskim imigrantom, czego nie dawała
Francja, skąd przeniósł się do brytyjskiej stolicy. Być może będzie mamą, co ma
jej dać szczęście i spełnienie. Ma spokojną pracę, w której może pozostać
zwyczajna, niewidoczna, nierozwijająca się oraz cudownie empatyczna dla
bliźnich, jacy tej empatii nie odwzajemniają. Bliskość z Keishą wydaje się
przeszłością. Okazuje się, iż kobiety realizujące się w tak różny od siebie
sposób, znajdą wspólny język, bo wspólne pochodzenie i niezwykła moc dzielnicy
nie pozwolą im się od siebie za bardzo oddalić.
W
oddaleniu żyją natomiast Felix Cooper i Nathan Bogle. Pierwszy chciał się
spełniać jako filmowiec, a musi zadowolić się posadą mechanika.
Felix jest szczęśliwy i imię do niego pasuje. Żyje chwilą, odwiedza szalonego
ojca-rastafarianina i planuje stały związek, uprzednio pożegnawszy się z
podstarzałą kochanką-kokainistką. Felix idzie dzielnie do przodu i nie
spodziewa się, co go czeka. Nic nie
zaskoczy już jednak Nathana, który żyje na marginesie i stawia sobie jeden cel
- przetrwać mimo wszystko. Nathan sięga dna, Natalie wydaje się zdobywać
wyżyny. Zadie Smith gorzko rozprawi się ze swoimi bohaterami, a nam pokaże, że
nie wszystko w życiu tej czwórki jest takie, jak wynika z pobieżnej analizy.
"Londyn NW" to
przepełniona sporą dozą goryczy opowieść o trudnym losie ludzi, którzy
przekraczają trzydziestkę, granice własnych marzeń i planów i dla których życie
pisze nieprzewidywalne scenariusze. Bliskość opisywana jest symbolicznie.
Oddalenie Smith ukazuje za pomocą dość sporego wachlarza środków wyrazu. Jest
to opowieść o miejscu, które naznaczyło biografie i o biografiach, jakie nie
wychodzą poza miejsce. Peryferie Zadie
Smith to mikroświat, w którym jak w
pigułce ukazane jest życie ze wszystkim, co w nim niewygodne i z trudnościami,
bo praktycznie nigdy nie jest tak jakbyśmy chcieli, żeby było. Czy nie
otrzymujemy jednak tego, na co zasłużyliśmy i co sobie wypracowaliśmy?
Życie staje się dla
bohaterów problemem i wyzwaniem - każdy mierzy się z nim na swój sposób. Od
uroku młodzieńczych wspomnień po dramat depresji i niespełnienia, w końcu po
tragizm wegetacji mimo woli i przypadkowej śmierci. "Londyn NW" na
początku kusi swą wieloznacznością ulic, miejsc, ludzi i gwaru. Potem zaś
widzimy, że Smith pisze o polifonii uczuć, pragnień i oczekiwań, dla których
miejscem realizacji musi być północno-zachodni Londyn, bo nigdzie indziej
spełnienia nie będzie.
2 komentarze:
Każda kolejna powieść Zadie Smith wydaje mi się coraz bardziej polifoniczna. A jednocześnie ta autorka jawi mi się jako bardzo nierówna - raz pisze wspaniale, innym razem odbieram jej twórczość jako bełkot. Dlatego mam mieszane uczucia, czy sięgać po jej najnowszą książkę. slubnaherbata.blogspot.com
Recenzja lepsza niż książka...
Prześlij komentarz