2014-07-16

"Kultura a śmierć Boga" Terry Eagleton

Wydawca: Wydawnictwo Aletheia

Data wydania: 22 maja 2014

Liczba stron: 226

Tłumacz: Bogdan Baran

Oprawa: miękka

Cena det: 49,85 zł

Tytuł recenzji: Boska nieobecność, boskie powroty

Kiedy przed dwoma laty czytałem "Zło" Terry'ego Eagletona, pozostałem z poczuciem głębokiego niedosytu, bo esej ten wydał mi się jedynie potwierdzaniem cudzych tez, opinii, sądów i spekulacji. "Kultura a śmierć Boga" to rzecz zupełnie inna. Nic wtórnego! Prowokacyjna w dużej mierze dzięki temu, że autor podejmuje się odważnego procesu śledzenia filozoficznej myśli europejskiej, która nazywała relacje między kulturą a religią, wskazywała ich wzajemne powiązania, uwypuklała zależności i zwracała uwagę przede wszystkim na różnice.

Analizując tezy myślicieli od oświecenia po postmodernizm, Eagleton zadaje dużo trudnych pytań - nie o to, gdzie jest Bóg w kulturze, która go nie chce albo zastępuje, lecz o to, jak umysł ludzki na płaszczyźnie doświadczeń osobistych, społecznych i przede wszystkim politycznych rozstrzygał kwestie obecności Wszechmogącego, usilnie spychanego w niebyt. Już we wstępie pada znaczące zdanie, które określi charakter tej publikacji. "Ta książka mniej dotyczy Boga, a więcej kryzysu wywołanego jego widomym zniknięciem". Eagleton prześledzi głównie oświeceniową myśl społeczną, by wskazać moment, w którym nadawano Bogu świeckie imię, nieustannie poszukując odpowiedzi na pytania o to, w jaki sposób scalić społeczeństwa, nie odwołując się do enigmatycznej sfery wiary i wyobrażeń. Angielski intelektualista nie może dokonać wyraźnego rozróżnienia między Bogiem a kulturą, a jedynie stara się pytać o to, czym przez wieki te rozróżnienia były warunkowane. W jaki sposób obecność boskości była zastępowana ideami oraz jak to się stało, że po 11 września 2001 roku "pochowany" Bóg śmieje się ironicznie, przypominając o tym, że pozbyto się go przedwcześnie.

Zdecydowanie najważniejsze i na pewno najciekawsze są rozważania tyczące się oświeceniowych wizji zamieniania wiarę na rozum oraz obserwacja badań relacji między rozumem a zmysłami czynionych przez niemieckich idealistów. Oświecenie dawało ludzkości komfort pozbycia się lęku przed boskością, ale w znacznym stopniu utwierdziło tę samą ludzkość w zachowaniu szacunku względem Boga. Nie odesłano go w niebyt, bo oświeceniowy Bóg mas i Bóg filozofów niebezpiecznie się różniły; trzeba było znaleźć zatem narzędzia do nazywania religii w sposób nowoczesny, bo nie dała się odesłać w niebyt. Idealiści kreślili związki religii z mitologizowaniem. Kwestionując ją, nadawali jednocześnie nowy status czemuś, co w dużej mierze wyrosło z przekonań tłumu, a stało się tematem rozważań intelektualistów.

Eagleton stawia dość wyraźną tezę. Religia ujednolica ludzi. Jest narzędziem, dzięki któremu rodzi się jakże często nieuzasadnione poczucie sprawiedliwości dziejowej czy społecznej. Jak traktować religię? Cytowany jest między innymi Herder, który głosił, że "religia tkwi w samym sercu kultury". Tymczasem Eagleton tytułuje książkę niejako w opozycji do tej tezy. Nowoczesne społeczeństwa europejskie równie chętnie oddawały się rozmyślaniom o tym, jak wiarę zastąpić rozumem, co mało rozumnie ufały, iż kulturowy ład to nowa jakość, rodząca się gdzieś obok religii i w opozycji do niej. Terry Eagleton przygląda się tym wszystkim ideom, które jednocześnie separując się od boskości, wszczepiały ją stale kolejnym pokoleniom, nazywając wciąż na nowo. Legitymizacją dla nich była odwieczność owej boskości, która towarzyszyła ludzkości zawsze pod różnymi postaciami.

Autor "Zła" przygląda się uważnie procesowi utraty wiary i odchodzenia od religii, kreśląc trudność i niejednoznaczność samego ateizmu, jaki pojawił się w kulturze dużo wcześniej niż sami ateiści. To rzekomo od Nietzschego zaczyna się świadomy ateizm i to jego myśl szybciej niż jakakolwiek inna każe dystansować się od religii całkowicie, a nie za pomocą różnego rodzaju surogatów wiary religijnej. Nietzsche sprawił, że Bóg przestał wchodzić w kolejne zastępcze role. Nie został tym samym zdegradowany, tak naprawdę na chwilę przestał istnieć. O ile poczucie braku dostrzegano w myśli Nietzschego, o tyle postmodernizm - co sugeruje Eagleton - świetnie radził sobie z tym brakiem i uznawał go za coś oczywistego przy jednoczesnej nieufności do wiary w ogóle. Tymczasem coraz skuteczniejsze rugowanie Boga oraz religii niespodziewanie szybko i zaskakująco uciął rozwój barbarzyńskiego fundamentalizmu. Terry Eagleton w niespokojnej końcówce rozważań stawia pytanie o to, na ile Zachód zrodził fundamentalizm i jak w XXI wieku społeczeństwa radzą sobie z tak inteligentnymi i skomplikowanymi jednocześnie próbami wypychania religii z kultury, którym poświęciło się wielu intelektualistów na przestrzeni wieków. Boga pożegnano niejeden raz i na wiele sposobów. Co jednak zrobić z faktem, że jego idea wciąż jest obecna, zmieniając być może tylko położenie geograficzne?

"Kultura a śmierć Boga" to książka z rozważaniami na temat trudów kwestionowania wiary oraz trudności w jej zachowaniu. Bada powiązania religii z myślą społeczną i polityczną. Rozważa tendencje służące wypieraniu Boga z kultury i wskazuje jednocześnie ich iluzoryczność. Udowadnia też, iż kultura asymilowała wszystko to, co w religii było najważniejsze. Każdą cząstkę dystynktywną wtopiła w rozwijający się model bez boskości.  Eagleton pisze: "Religia jest zarówno wizją, jak i instytucją, odczutym doświadczeniem i uniwersalnym projektem, a najbardziej pewna siebie kultura starała się mieć wszystkie te cechy". Bez względu na czas i miejsce religia zawsze w pewnym stopniu porządkowała życie społeczne. Ta publikacja stara się pokazać, na jakie wyżyny wspięła się intelektualna myśl społeczna minionych wieków kwestionująca boskość na rzecz kultury i z jak wysokiego konia spadła, nie przewidując czegoś tak bolesnego jak religijny fanatyzm, nie przewidując dramatu 11 września i nie uświadamiając sobie faktu, że bez względu na ustrój i kulturę, religii i boskości pod wieloma postaciami nie można się bezwzględnie oraz jednoznacznie pozbyć.

Brak komentarzy: