Wydawca: Wydawnictwo Agora
Data wydania: 27 września 2023
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
Cena det.: 49,99 zł
Tytuł recenzji: Zbrodnia w mroku
Odkąd wyjechałem z Polski w styczniu, nie tęskniłem ani przez chwilę za niczym, co pozostało w mojej ojczyźnie. Do czasu przeczytania debiutu powieściowego Agnieszki Gracy. Nie chodzi tylko o to, że uwiodła mnie sugestywnie portretowana topografia Krakowa, za którym jednak zatęskniłem, zwłaszcza że rejony opisywane przez autorkę doskonale znam, bo tam mieszkałem. W „Czarnym poniedziałku”, zręcznie skonstruowanym kryminale, miasto odgrywa jedną z głównych ról. W listopadzie, czyli wtedy, kiedy wydaje się najmniej atrakcyjne. A jednak to właśnie wizerunek Krakowa jest tutaj najciekawszy, nawet jeśli ktoś nie poczuł organoleptycznie, czym jest „obślizgła lepkość” krakowskiego powietrza u progu zimy. W mieście duszonym przez smog była policjantka, która stała się detektywką, wraz ze swoim partnerem bada tajemniczą sprawę samobójstwa pewnej kobiety. Klaustrofobiczną atmosferę prowadzonego śledztwa podkreśla i uwypukla opowieść o tym, jak żyje się i funkcjonuje w mieście, w którym już w listopadzie nie można normalnie oddychać. Agnieszka Graca bardzo się stara, by rozmyć tropy intrygi, portretując etapy śledztwa rozgrywające się w ciasnym i dusznym mieście, które na kartach „Czarnego poniedziałku” zyskuje bardzo ciekawy klimat noir. Taka też jest cała ta książka ‒ od początku do końca. Śledząc kroki zmierzające do ujawnienia intrygująco ukrytej zagadki kryminalnej, przemierzamy ulice miasta, w którym listopad będzie synonimem dosłownych oraz symbolicznych szarości. Pośród cieni Graca porusza się bardzo dobrze. I nikt z nas nie będzie się spodziewał, kto w końcu wyłoni się z tego cienia.
Debiutantka nie decyduje się na jakieś spektakularne czy ekscentryczne zabiegi, by rozpocząć swoją powieść. Stajemy w obliczu tajemnicy śmierci, wokół której pojawi się bardzo wiele niejasności. Stoimy na miejscu zbrodni z dwójką głównych bohaterów. Iga i Igor rozważają, co się wydarzyło w listopadową poniedziałkową noc. Dlaczego pewna siebie kobieta sukcesu, piękna i pozostawiająca po sobie złudzenie swojego doskonałego życia, rzuciła się z balkonu na ósmym piętrze, by zakończyć to życie? Wynajęci przez siostrę denatki detektywi mają przed sobą trudne zadanie, a sprawa rzeczywiście wydaje się oczywista już na samym początku, gdyż wiele wskazuje na to, że zmarła cierpiąca na lęk wysokości z pewnością nie pożegnałaby się z życiem w taki właśnie sposób. Jest też dużo więcej nieścisłości. Coraz więcej szarych cieni. Coraz bardziej niejednoznaczne motywacje bohaterów – tych, wśród których być może skrywa się morderca Ewy.
„Czarny poniedziałek” to książka dwutorowo odsłaniająca wizerunki bohaterek. Najciekawsze jest oczywiście portretowanie tej, która odeszła i niczego o sobie nie powie. Były mąż nazywa ją po prostu „zwyczajną kobietą”. Jej przyjaciółka, od której wynajmowała mieszkanie, określa denatkę inaczej: „(…) była sobą, gdy zakładała maskę”. Słowo „maska” jest kluczowe, jeśli chcemy zrozumieć, w jaki sposób Agnieszka Graca opowiada o skomplikowanych zależnościach, w jakie wchodzą bohaterowie, by z różnych powodów trwać w swoich związkach, które ich nie satysfakcjonują. Ale o tym napiszę potem. Wracam do denatki, bo w tej opowieści autorka stosuje z powodzeniem znany z kryminałów zabieg odsłaniania tożsamości kogoś zmarłego za pomocą ukazywania, w jakich relacjach funkcjonował. Tymczasem równolegle odsłaniany jest świat przeżyć i doznań Igi Bagińskiej. Okaże się, że obie kobiety połączy specyficzny rodzaj frustracji oraz rozczarowania światem. A także mężczyznami u swego boku. Bo snując dwie opowieści o silnych kobietach, Agnieszka Graca opowiada jednocześnie o tym, jakie słabości i deficyty ukrywamy, by żyć fasadowo u boku drugiej osoby, z której obecnością związana jest mniej lub bardziej bolesna forma opresji.
Autorka nie ukrywa, że najbardziej interesują ją kobiety. Mężczyźni w tej powieści żyją w świecie własnych oczekiwań, które potrafią realizować w największej nawet hipokryzji. Mężczyźni są tymi, którzy wyznaczają ramy funkcjonowania swoich kobiet. Jedyny wydający się przyzwoitym i nieobciążonym jakimś ciężarem dwuznaczności w portretowaniu swego zachowania to partner zawodowy głównej bohaterki. Ale to zapewne celowo postać papierowa, przezroczysta. Pisząc o każdej z kobiet, Graca sięga do tego, co najważniejsze: najpierw pokazuje to, co oczywiste w życiu bohaterek, a potem nakłada swoje szare narracyjne cienie na każdą z nich. I dzięki temu wizerunki kobiet są tu tak atrakcyjne literacko. Nawet jeśli te kobiety są postaciami epizodycznymi powieści. Jak pewna staruszka dziwaczka, która odegra kluczową rolę w rozwiązaniu zagadki kryminalnej.
„Czarny poniedziałek” postrzegam jako kryminał soczysty, nieoczywisty i bardzo wartościowy. Widać, że Agnieszka Graca sporo przeczytała literatury należącej do tego gatunku, zanim zdecydowała się napisać własną powieść. Świetne jest tu połączenie wątku kryminalnego z obyczajowym. Tak denatka, jak i detektywka uczestniczyły w Czarnym Proteście. Połączyła je chęć sprzeciwu wobec polskiej rzeczywistości coraz bardziej opresyjnej wobec kobiet. Graca nie kryje również, że jej książka ma zawierać także wyraziste stanowisko wobec świata wykreowanego przez współczesną polską politykę. Jednakże nie jest ani oczywista, ani przewidywalna w swoich diagnozach czy sugestiach. Co więcej, potrafi pewne kwestie uczynić nieoczywistymi. Kiedy orientujemy się, że niektóre elementy kryminalnej intrygi stają się banalne. A w tej banalności jednocześnie najbardziej skomplikowane. Dlatego świetny jest tu balans między detektywistyczną dedukcją a bezradnością odbiorcy i bohaterów, kiedy odsłaniane będą kolejne tajemnice – tak pozornie oczywiste, a tak trudne do zrozumienia.
I wracam do portretowania związków, bo tutaj Agnieszka Graca chce mówić głośno i wyraźnie. Znakomita jest scena, w której jedna z bohaterek poprawia ramkę zdjęcia rodzinnego, które krzywo wisi na ścianie. Ona i jeszcze kilka osób gotowi są zrobić wszystko, by wizerunek szczęśliwego życia rodzinnego pozostał nieskalany, choć może być okrutnie fasadowy. W trakcie śledztwa ujrzymy rozłamy, pęknięcia i miraże kilku związków, jednak przede wszystkim przyjrzymy się temu, jak losy bohaterów wyglądają z perspektywy tej, która życie utraciła. Denatka oczywiście nie zabierze głosu, jednak Graca opowie o tym, jak złudne i bolesne życie pełne pozorów prowadzili inni, co odbijało się na kondycji psychicznej tej, która mogła być bliska samobójstwa, jednak z pewnością go nie popełniła.
„Czarny poniedziałek” to w
końcu interesująca rozprawa o istocie i celowości macierzyństwa. O tym, w jaki
sposób decyzje o posiadaniu lub nieposiadaniu potomstwa kształtują relacje w
związkach. Kim stają się dzieci dla swoich rodziców, którym z różnych powodów
zaczyna być ze sobą trudno. Graca opowiada zarówno o tym, jak w Polsce
trudno być matką, jak również o tym, jak trudno jest nią nie być. Wszystko w
atmosferze narastających wątpliwości, kiedy kwestionowane są niektóre życiowe
wybory bohaterów. Dlatego ten kryminał jest barwny i nieoczywisty.
Agnieszka Graca oprowadzi nas po Krakowie, w którego smogu ukryły się rodzinne
tajemnice, lecz również tajemnice tych, którzy z różnych powodów są osobni,
samotni. Wszystko napisane żywym językiem i opowiedziane w taki sposób, że
intrygujące zakończenie bardzo mocno zapadnie w pamięć.
1 komentarz:
"Odkąd wyjechałem z Polski w styczniu, nie tęskniłem ani przez chwilę za niczym, co pozostało w mojej ojczyźnie"
sweter mówi prawie wszystko
Prześlij komentarz