Wydawca: Wydawnictwo Czarna Owca
Data wydania: 11 października 2023
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Cena det.: 44,99 zł
Tytuł recenzji: Bezkarność zła
Ponieważ jestem rówieśnikiem autora, czytanie o czasach naszego dorastania było dla mnie wyjątkowo sugestywne. Doskonale pamiętam wszystkie szczegóły tamtych czasów: od tego, że palono papierosy wszędzie, po wszechobecną boazerię jako synonim domowego dobrobytu. Ale znane jest mi też to, co tkwi w pamięci głównego bohatera, który staje się denatem już na pierwszych stronach powieści. Uczęszczałem do liceum, jednak mieszkałem w internacie technikum. Wiem, co znaczyło być uczniem pierwszej klasy. Co mogło cię spotkać, jeśli nie miałeś ochrony (ja ją miałem, mieszkając w pokoju ze starszymi kolegami z tego samego miasta). „Szymek” nie jest powieścią pełną przejaskrawień czy wyolbrzymień, choć Piotr Kościelny lubi używać hiperbolizacji, co udowodnił na przykład w „Układzie”. Jest to historia o strukturalnej, parszywej i wszechmocnej przemocy, na którą wszędzie było pozwolenie i która mogła rozwijać się bezkarnie. Bo bycie „kotem” nie dawało żadnych przywilejów, wiązało się jedynie z opresją. Nawet tak zwane otrzęsiny organizowane we współpracy z dorosłymi opiekunami w szkole czy internacie były przemocowe i było to w pełni sankcjonowane.
Tym z pewnych powodów prześladowanym i zmuszonym przez to znosić bardzo dużo, jest tu nastolatek, który w rezultacie rzuca się pod pociąg. Sprawą zajmuje się wydział kryminalny, gdzie pracuje alkoholik, który niejednokrotnie myślał o odebraniu sobie życia, lecz zabrakło mu konsekwencji albo desperacji tytułowego Szymka, który po prostu nie zniósł poniżeń i szykanowania. To ma być sprawa do szybkiego zamknięcia, przecież nikt chłopaka przed pędzącą lokomotywą nie postawił. Komisarz Piotr Żmigrodzki ma inne sprawy na głowie. Między innymi rozpamiętywanie traumy sprzed lat, fatalnie zakończonego śledztwa, wywołującego wyrzuty sumienia tak wielkie, jak wielka i rozpaczliwa jest tu potrzeba przynależności portretowanej młodzieży.
Zdecydowanie to nastoletni bohaterowie są tu najciekawsi, a życie Żmigrodzkiego nie wywołuje większych emocji, dodaje tylko odcieni szarości tej książce. Piotr Kościelny po raz kolejny udowadnia, że jest w swym pisaniu absolutnie bezkompromisowy. I jestem pewien, że w niczym nie przesadza, bo sam widziałem i doświadczyłem wiele z tego, co zostaje tutaj opisane. Tymczasem splot nieszczęśliwych okoliczności prowadzi ku drugiej samobójczej śmierci. A istotną rolę w zrozumieniu portretowanego dramatu odgrywa pierwszoplanowa narracja nieżyjącego – przepełniona bezradnością i rozpaczą, lecz jednocześnie niewinna i w jakiś sposób pogodna w porównaniu z tym, jak pokazywany jest cały świat przedstawiony „Szymka”. Dlaczego użyłem tak pozornie nieadekwatnego określenia? Przecież to opowieść chłopaka, który – jak wiemy – niebawem się zabije. Ale ta pogodność dotyczy sposobu, w jaki racjonalizuje on doznane krzywdy. W jaki sposób pomimo bycia krzywdzonym i zaszczuwanym wciąż ma plany, wciąż chce z nadzieją spoglądać na życie i myśleć, że dla niego nadejdzie lepszy czas. Szymek, zanurzony w okrutnym dla niego świecie, jest rozpaczliwie samotny ze swoimi zwyczajnymi oczekiwaniami względem życia. Przez chwilę w czernie i szarości tej powieści wkradają się inne kolory, bo jest mowa także o tym, że chłopak się zakochuje. Ale to jest tylko chwila. Nie ma co się oszukiwać – „Szymek” to powieść dla czytelników o mocnych nerwach, którzy są gotowi znieść wyjątkowo wiele. Każda forma podłości, jaką opisuje tu autor, wynika z konkretnych uwarunkowań. Młodzi są źli, bo kompulsywnie próbują odszukać jakąś przynależność, być częścią grupy – nawet jeśli wiązałoby się to z przewartościowaniami moralnymi i światopoglądowymi. Starsi są źli, bo zbyt wiele zła zobaczyli lub doświadczyli. Ono ujawnia się tu wszędzie, nawet w opowieściach bohaterów epizodycznych. Kościelny w taki sposób prowadzi narrację, że trudno nam to wszystko unieść. Ale my jesteśmy tylko czytelnikami – a pierwowzorami bohaterów tej powieści byli zapewne ludzie, którzy naprawdę to wszystko przeżywali i robili.
„Tu chyba nie ma naszej winy” – wspomina matka nieżyjącego syna, próbując zracjonalizować tragedię, której doświadcza, a nie mając świadomości tego, jaki cios spadnie na nią już za chwilę. A jednak wszyscy są tu winni. Ci, którzy portretowani są jako jawni agresorzy, ale również ci, którzy biernie przyglądają się agresji. Za śmierć Szymka wydaje się odpowiadać cały okrutny świat, przez który autor prowadzi nas w bardzo dynamicznym tempie, za pomocą krótkich scen, bez żadnych zabiegów retardacyjnych, bez wytchnienia i bez możliwości oderwania się od tych wszystkich podłości. Ale to nie tylko powieść, która oskarża. To znakomite studium wyobcowania rozpisane na kilka biografii. To wyobcowanie jest bardzo szczegółowo uzasadniane. Nic złego nie dzieje się tutaj… bez przyczyny tkwiącej w czymś złym. Każdy bezkompromisowy ruch ma swoje konsekwencje. Czasem odnosi się wrażenie, że tylko ci bohaterowie, którzy umierają, mogą naprawdę odpocząć od tego świata.
Świata transformacji. Ogromnych nominałów na banknotach. Niepewności jutra. Świata wyraźnego podziału na majętnych i biednych – a tych drugich jest zdecydowanie więcej. Polska Anno Domini 1994 nie jest wcale rajem kapitalizmu, w którym pojawiają się nowe szanse, możliwości i gdzie znienawidzony system komunistyczny zostaje zastąpiony lepszą opcją. Ma się wrażenie wędrowania w mroku, w jakiejś gęstej smole. Tu nie ma miejsca na nic dobrego, a człowiek mówiący do jednej z bohaterek, że życie jest piękne, wypada groteskowo. „Całe życie jest bez sensu” – mówi jeden z młodych bohaterów epizodycznych. Sens zanika z powodu koncentrowania się na troskach. A one mnożą się, bo przemoc – jak już zaznaczyłem – jest tu wszechobecna. Wdziera się wszędzie i niszczy wszystko. Czy Piotr Kościelny da komukolwiek jakąś taryfę ulgową?
To bardzo ciekawa powieść o
tym, jak wielka może być odpowiedzialność za los drugiego człowieka, a
jednocześnie historia tego, w jak łatwy sposób można zastąpić odpowiedzialność
lekkomyślnością. „Szymek” uwiera swoją koncepcją narracyjną przede wszystkim
jako książka o tym, że wspomniana odpowiedzialność może przyjść za późno albo
nie przyjść wcale. Z jednego i drugiego rodzą się tragedie. Intrygująca jest
także opowieść o bracie młodziutkiego denata stającym się z własnego wyboru
częścią zła, ale w tym procesie pozostającym rozpaczliwie samotnym. Tak jak
samotny w swym cierpieniu był Szymek, który zdecydował się na samobójczą śmierć.
Kościelny pisze kronikę rozczarowań, wstydu, upokorzeń, a także braku elementarnego
poczucia bezpieczeństwa. Dlatego ta powieść jest tak bolesna: żaden z bohaterów
nie ma się gdzie schronić i albo staje się ofiarą, albo będzie częścią zła.
To przerażająca momentami, ale bardzo realistyczna powieść o ludziach, którzy
są gotowi na wszystko – w swej rozpaczy, desperacji albo we wściekłości. Trudna
do zaakceptowania, ale na pewno ważna dla czytelników urodzonych na przełomie
lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia, którzy ujrzą
szczegóły „Szymka” przerażająco wyraźnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz