2024-10-14

„Pieśń prorocza” Paul Lynch

 

Wydawca: Wydawnictwo Marginesy

Data wydania: 23 października 2024

Przekład: Kaja Gucio

Liczba stron: 288

Oprawa: miękka

Cena det.: 49,90 zł

Tytuł recenzji: Kobieta w ogniu

W promocji tej wstrząsającej powieści podkreśla się, że Paul Lynch to Orwell naszych czasów. Mam wrażenie, że jest trochę inaczej. Orwell fantazjował, nie spodziewając się, że świat w XXI wieku będzie jeszcze bardziej przerażający. Lynch podejmuje się próby rekonstrukcji tego świata. Przyjmuje dwie perspektywy opisu: przedstawia państwo podczas kryzysu oraz kobietę w sytuacji granicznej. Oba te punkty widzenia są bardzo ciekawe, bo oba ewoluują. Jeśli chodzi o kwestię systemu przemocowego wobec obywateli, autor rozpoczyna ciekawie od metafory wkraczania czegoś mrocznego z ogrodu do domu, w którym bohaterka dotychczas czuje się bezpiecznie. Jej spokój rozbija wizyta policjantów. Kończy się to scenami regularnych walk. Druga narracja – historia matki walczącej o to, by wyrwać dzieci ze szponów chaosu i przemocy – jest cenniejsza literacko, bo opowiada o tym, że ludzki światopogląd kształtuje czasem wybiórczość empatii, jednak w sytuacji największego kryzysu to miłość matki staje się czymś, czego nie zmienią żadne okoliczności zewnętrzne.

Lynch opowiada o kraju, który zdecydował się walczyć z opozycjonistami wszystkimi dostępnymi sposobami. Ucieka się do przemocy, bo tylko ona gwarantuje wrażenie siły i nieustępliwości. „Pieśń prorocza” nabiera dynamiki stopniowo. Zaczyna się od niuansowania niepokoju oraz sytuacji, które zdają się mieć jeszcze jakieś racjonalne wytłumaczenia. A potem rzeczywistość staje się koszmarem i Lynch przedstawia między innymi uliczne sceny batalistyczne. Żądza podporządkowania sobie obywateli nie zna granic. Ale Eilish nie będzie chciała się podporządkować. Będą tego oczywiste konsekwencje. Paul Lynch obrazuje, jak rozpadają się praworządność i zasady tworzące harmonię współżycia społecznego, ale ukazuje przede wszystkim rozpad rodziny. I rozpaczliwe próby jej zjednoczenia. Bo przecież nie tylko perspektywa dorosłych będzie tutaj istotna. Ta książka świetnie opowie o tym, na jakie sposoby ofiarami wojny stają się dzieci.

Eilish wszystko to, co dzieje się wokół niej, najpierw stara się racjonalizować. Dostrzegać rozwiązania, które pomogą wydobyć się z opresji. Jednocześnie przygląda się temu, jak ta opresja narasta. Ze świadomością dorosłej, wykształconej osoby – jest naukowczynią, biolożką. Jej dzieci widzą jednak świat, który w ich oczach zamienia się w druzgoczącą katastrofę. Są w różnym wieku i to cenne dla tej powieści. Najmłodsze z nich będzie jedynie pionkiem w koszmarnej rozgrywce. Syn bohaterki decyduje się na stawienie oporu, wzięcie udziału w działaniach opozycji. Eilish traci męża, podobnie jak inne kobiety, których mężczyźni nagle znikają. To one będą musiały stawić czoła nowemu światu. A ten nowy świat nie oferuje żadnych perspektyw, rządzą nim przemoc i zagrożenie ubezwłasnowolnieniem. Tak bardzo charakterystycznym dla dzisiejszych czasów, że niektóre opisy wręcz kojarzą się natychmiast z konkretnymi państwami czy rejonami.

„Historia to prawo przemocy” – taki napis widnieje na jednej ze ścian. To, co właśnie się kształtuje, to piekielny obraz walki, za którą póki co nie stoi nic innego niż chęć kontroli. Państwo musi kontrolować wszystko, bo nie potrafi funkcjonować, gdy tej kontroli nie posiada. Ale nie funkcjonuje także w wersji wrogiego społeczeństwu systemu narzucającego odgórnie swoje prawa. „Pieśń prorocza” to nie tylko uniwersalna opowieść o zabijaniu demokracji. To także pełna wzruszeń opowieść o tym, co to znaczy brać pełną odpowiedzialność za własne dzieci, skoro żyje się w świecie usiłującym wziąć odpowiedzialność za każdego.

Symboliczna jest scena snu bohaterki, w której Eilish widzi komisarza policji, który wdarł się do jej domu. Bo nie ma już żadnej prywatnej czy bezpiecznej przestrzeni. Ta scena sygnalizuje, że kształt wszelkich praw to zawsze pokłosie wyborów i decyzji człowieka. Czy jest tak naprawdę? Czy mamy choć najmniejszy wpływ na to, jak kształtuje się rzeczywistość wokół nas? I w którym momencie otrzymujemy moralne prawo do buntu? Gdy moralności już nie ma? Albo ktoś ją przedefiniował?

Paul Lynch prezentuje świat, w którym nakręcająca się spirala zła odbiera fundamentalną wolność. Tutaj każdy decyduje się na jakieś stanowisko wobec tego potwornego procederu. Jak wspomniałem, opowieść coraz bardziej się dynamizuje, coraz więcej się dzieje w świecie, który ogarnia chaos. I teraz wobec chaosu należy dokonać jakichś wyborów. To niesamowicie trudne. A jednak możliwe. Bo u Lyncha cierpienie i bezradność idą w parze z niesamowicie sportretowaną determinacją sprzeciwu. Dlatego ta książka nie przypomina orwellowskiej fantazji o świecie pełnym kontroli opartej na fundamencie przemocy. To jakby raport z oblężonego państwa i oblężonej przez zło rodziny. Dwie przestrzenie łączy to, że każda dąży do samowystarczalności i spełnienia. Tylko że jedna to agresor. I nie ma tu żadnych jasnych odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób słusznie i zasadnie zareagować na agresję.

Interesująca jest tu także perspektywa seniora, ojca bohaterki, przyjmującego wszystko ze stoickim spokojem. Dla niego po piekle, które właśnie się dzieje, nic się nie zmieni. On zdaje się rozumieć powtarzalność, choć córka wciąż ma wrażenie, że nie rozumie niczego. Bo dla Eilish priorytetem jest ucieczka z piekła. Ale ono pochłania jej najbliższych. I w związku z tym kobieta zostanie zmuszona do konfrontacji. Przeraźliwie realistyczna książka o tym, co dzieje się w wielu miejscach i co w równie wielu może się za chwilę wydarzyć. Czytajcie Lyncha, by nie być za chwilę zaskoczeni. Pomijając wszystko, jest to także fascynująca przygoda językowa, bo umiejętność przyspieszania i zatrzymywania się w refleksji wobec istotnego momentu to jeden z plusów świetnego przekładu tej książki. Zobrazować narastające kameralne napięcie w opozycji do tego, co spektakularne i co w oczywisty sposób wywołuje skojarzenia z napięciem i niepokojem – to prawdziwa sztuka. Poza tym lektura tej powieści to przeprawa przez wszystko, czego już w mniejszym lub większym stopniu doświadczyliśmy. I wzruszająca opowieść o matczynej miłości, która musi mierzyć się z cierpieniem oraz pustką.

Brak komentarzy: