Wydawca: Wydawnictwo Książkowe Klimaty
Data wydania: 12 grudnia 2025
Przekład: Izabela Zając
Liczba stron: 184
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Zgorzkniałość
To powieść inicjacyjna dla tych, którzy lubią poznawać grupy oryginalnych postaci, w dodatku tutaj przedstawionych wyjątkowo ekscentrycznie. Ale to też powieść bardzo smutna i nie ratują jej fragmenty ze świetnie rozładowującymi napięcie wulgaryzmami. To też pewien literacki eksperyment. Wydaje się, że Ivana Gibová stworzyła pewien mroczny literacki rewers powieści o tym samym tytule napisanej przez Boženę Němcovą, zdzierając z tamtej ponadsiedemdziesięcioletniej narracji lukier, pozostawiając jednak pewien zarys konstrukcyjny – u Němcovej starsza pani też jest odsłonięta w tym, co robi czy opowiada. Babunia Gibovej to wyjątkowo mroczna istota, do której w zasadzie nie mamy dostępu. Nie do końca rozumiemy, dlaczego stała się apodyktyczną ekscentryczną kobietą, która żałuje, że urodziła swoje dzieci – wszystkie popadające – w wolniejszym lub szybszym tempie – w zgubny nałóg picia. Obserwujemy ją z pewnego dystansu: jej surowość, oddalenie od córki i wnuczki, a siarczysty policzek wymierzony tej ostatniej świadczy o tym, że mamy tutaj klasyczną antybohaterkę. Albo kobietę, którą skrzywdzono tak bardzo, że nie umie już żyć inaczej, niż krzywdząc innych.
Świat przedstawiony „Babuni” jest duszny i klaustrofobiczny. Nie sposób się z niego – dosłownie i metaforycznie – wydostać. To miejsce wiecznych kłótni rodziców. Świat, gdzie swoje zasady wprowadza tytułowa bohaterka, której miano zostało tak ironicznie potraktowane przez słowacką autorkę. To ona decyduje, jakie umiejętności są w życiu potrzebne, ona określa status dziecka i innych domowników, w końcu wszyscy żyją w jej domu. Gibová przedstawia przestrzeń anektowaną przez osobę bez wypracowanych umiejętności prospołecznych (na przykład nie znoszącą plotkowania i kontaktu z koleżankami w jej wieku), która decyduje za wszystkich i o wszystkim. Szczególnie podporządkowała sobie córkę. Ale nie wnuczkę. Magdę.
Podobają mi się w „Babuni” płynne przejścia narracyjne (autorka stosuje wszystkie trzy jej rodzaje) w zależności od tego, przez kogo i z jakiej perspektywy prezentowane jest to, co tak zwyczajne i nijakie: życie w biednym domu na słowackiej prowincji, gdzie nie ma szans na żaden rozwój. A jednak jest Magda, której samorozwój obserwujemy. Magda jest wcześniakiem i miało być zupełnie inaczej… A jednak stała się bardzo wrażliwym dzieckiem, wrażliwym na detale, lecz również neurotycznym, odliczającym czas wydarzeń rozmiarami kapci – nie wiem, czy ten motyw jest w „Babuni” zabawny, czy tragiczny, choć niewątpliwie przyciąga uwagę. Dziewczynka dorasta w obecności wciąż skonfliktowanych rodziców, pośród deficytów i prób rekompensowania ich sobie. Przeczytamy o wszystkim: o inicjacji seksualnej, introwertyzmie w przedszkolu, a potem szkole, a także o tym, w jaki sposób dorastająca dziewczyna wrasta w nienawiść do samej siebie. Zwłaszcza z powodu rodziny, z której się wywodzi i w której życie udało się tylko bratu. Reszta utknęła w marazmie dodatkowo potęgowanym tym, w jaki sposób na pozostałych członków rodziny wpływa tytułowa bohaterka.
Nieco mniej ciekawą poznawczo, ale chyba bardziej literacko interesującą postacią jest tu matka Magdy, chwilami jej zajadły wróg, czasami najbliższa przyjaciółka. Tylko ona wie, jak wiele razem przegrały, ale stara się tego nie dać po sobie poznać. Tylko że to widać w pewnych ważnych scenach. Jedna ma znaczenie symboliczne, druga raczej dosłowne. Magda wciąż zdziera sobie strupy z kolan, jakby nie pozwalała zaleczyć się temu, co tak ją boli od lat. Druga scena jest prosta i przejmująca, można ją nawet przeoczyć: wspólnie płaczące matka i córka. Zdegradowane przez postać tytułową, uświadomione, że jej zdaniem nie są częścią jej świata. A jednak zaczynają być. Bo babunia się starzeje.
To książka o krajach, w których panuje przekonanie, że seniorami należy się opiekować, a nie kierować ich do – często ekskluzywnych – domów starości. Dlatego tą, która zawsze wprowadzała mentalny terror w rodzinie już naznaczonej biedą i brakiem możliwości wyjścia z niej, w końcu należy zacząć się opiekować; przestaje być samodzielna, lecz nie przestaje być sobą. Paradoksalnie to właśnie wtedy wnuczka nawiązuje z nią najlepszy kontakt, a w zasadzie szczątki kontaktu. Tytułowa babunia ze swoim zgorzknieniem pozostanie do końca. Tak jakby coś nakazywało jej bycie taką, jaka jest. Bo – jak wspomniałem – z jakichś powodów musiała się taka stać. Może po przeżyciach drugiej wojny światowej? Może paradoksalnie po niej? Magda zbliża się do ruiny człowieka. Opieka nad babką jest dla niej męcząca i frustrująca. Tak jak całe życie.
Bo Magda, jak inne nastolatki, chciała być modelką albo aktorką. Jej pierwsza poważniejsza praca to dorabianie w markecie na fajki. Mimo że więź z matką jest silna, ona też oparta jest na zależnościach i opiekuńczości. Magda jest starą maleńką. Problemy jej matki przerastają ją i powodują, że znajduje się z dzieckiem w matni małżeństwa z alkoholikiem, z którym nigdy nie potrafi dojść do porozumienia. Przyznać jednak trzeba, że autorka stara się w „Babuni” pokazać chwile piękne, sentymentalne, przepełnione poczuciem radości i przekonania, że może kiedyś będzie dobrze. To „kiedyś” nigdy jednak nie nadchodzi. Bo to są tylko chwile; zarysowując je, Gibová stara się rozjaśnić szarość i czerń swojej powieści.
Opowieść o trzech pokoleniach kobiet, które coś zniszczyło, coś powaliło, coś moralnie uszkodziło. „Wadliwe egzystencjalnie”? Bohaterki tej książki cierpią, a obraz cierpienia rozłożony jest w taki sposób, że w centrum zainteresowania Gibovej stoi Magda, gdyż ona dopiero dorasta, może coś zmienić, przerwać łańcuch niepowodzeń i rozczarowań. To w jej życiu może wydarzyć się coś wielkiego. W tej książce istnieje szansa na ekspiację i odkupienie. Jak jest naprawdę? Napisana pięknym językiem historia o świecie, któremu daleko do piękności. Z Marią Callas w tle. Bibelotami, szkodzącymi mentalności mieszkaniami, butelką rozpuszczalnika, także z przemocą, kiedy brat Magdy wreszcie chce oddać ojcu to, co od niego dostał. Gibová nie zadaje pytań o to, dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Raczej relacjonuje, szczególnie dojrzewanie Magdy. Dlatego ta książka jest tak ciekawa – bo niejednoznaczna w przekazie. Zwłaszcza że jest w niej wiele detali i każdy z nich może przykuć uwagę innego czytelnika.
---
Jeśli podobała Ci się ta recenzja, możesz mi postawić kawę TUTAJ

