Wydawca: Wydawnictwo Seqoja
Data wydania: 15 października 2025
Liczba stron: 196
Oprawa: miękka
Cena det.: 45 zł
Tytuł recenzji: Szukając siebie
Co czuliście jako dzieci, gdy z dłoni wysuwał się wam sznureczek, a zawieszony na nim balonik odlatywał gdzieś wysoko i daleko? Smutek? Rozczarowanie? Zdziwienie, że to się dzieje? Niegotowość na takie pożegnanie? A może świadomość, że było tam coś, co jest wam zupełnie niepotrzebne? Albo w powietrze ulatuje dosłownie wszystko, bo ten balon był wszystkim dla was? Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Seqoja daje debiutantom przestrzeń do zaprezentowania się, tak kurczącą się już na polskim rynku, dla którego debiutant to zawsze ryzyko finansowe. Autorka tej książki nie nazywa siebie pisarką. Nie ma zamiaru stworzyć wielowymiarowego dramatu, choć gdyby spojrzeć na „Balonik” uważniej, właśnie to jej się udało. Sama zwraca się we wstępie do czytelniczek, w związku z tym nie wiem, czy jestem władny i godny pisać o tej powieści, ale dawno już nie czytałem tak bezpretensjonalnej i lekkiej w swej konstrukcji książki mówiącej o powadze tego, czym jest kobieca intuicja, a o niej już na początku pisze sama Anna Konopska.
Nie będzie to kolejne „plażowe czytadło”, jak określa to ironicznie autorka mająca spory dystans do swego pisania, a przede wszystkim – do ubierania go w określoną formę. Są w „Baloniku” pewne dziwactwa, jak wybaczający wszystko były mąż, który tuli żonę będącą kimś w rodzaju femme fatale. Pozornie jednak. Bo Konopska napisała ciekawą powieść o obsesji – wcale nie tylko kobiecej. Uporządkowane życie architektki wnętrz burzą nie tylko rozwód i konieczność opieki nad córką, architekturę jej życia rozbija pojawiający się na jej drodze mężczyzna. Kto wie, czy nie jest to postać ciekawsza od samej Alicji. Obserwując jej działania i czytając o przemyśleniach, dochodzimy czasem do konkluzji oczywistych, a czasami odnosimy wrażenie, że kobieta jest zdolna do wszystkiego, byle wypełnić pustkę, z którą nie potrafi sobie poradzić.
Alicja założyła sobie, że po rozstaniu z policjantem Jankiem (jego fach jest tu bardzo istotny) nie będzie wiązać się z kolejnym mężczyzną, bo chce przede wszystkim nawiązać kontakt ze sobą, z tymi wszystkimi pogubionymi przez lata związku emocjami, które dzisiaj trzeba nazwać albo przeżyć naprawdę. Tymczasem zaczyna się dziać coś, co zaskakuje samą Alicję – coraz większe zafascynowanie kimś, kto w bardzo specyficzny sposób zwraca na siebie uwagę. I jest w tym niezwykle konsekwentny. Mimo że ma za sobą kryminalną przeszłość, a i jego teraźniejszość nie jest kryształowa, Alicja ulega jego nieodpartemu urokowi.
To nie jest związek, który został wielokrotnie opisany w tak zwanych – tu wrócę do słów Konopskiej – „plażowych czytadłach”, choć fragment powieści rozgrywający się na plaży jest niestety dość banalny, jak banalnych jest kilka rozwiązań finałowych. Ale sam pomysł na powieść jest bardzo dobry. Dochodzi tu do wielu zderzeń – przede wszystkim tych emocjonalnych. Alicja jest uwodzona tak, jak nigdy nie była. Być może w taki sposób, w jaki nie była uwodzona żadna kobieta, a niejedna świadomie kogoś takiego pragnie. Bezkompromisowego brutala, który potrafi być dla niej czuły i zrobi wszystko, by spełnić wszelkie jej marzenia. Ale „Balonik” to w dużej mierze niestety opowieść o marzeniach, rojeniach, pragnieniach nie do spełnienia, choć także o pewnym azymucie, który nie pozwala kobiecie pogubić się w emocjach. Są tu sceny, bardzo poruszające zresztą, gdy bohaterka dosłownie leży powalona przez nadmiar tego, co przeżywa jej wnętrze. Wewnętrzne napięcie Konopska pokazuje tutaj zresztą w kilku scenach: z udziałem innych ludzi, podczas zaginięcia córki bohaterki i podczas antycypowania, co nieprzewidywalny kochanek zrobi tym razem. Alicja usiłuje uciec w porządek relacji z kimś innym, ale to wszystko wygląda tak, jakby ten czarny charakter, któremu oddała serce, zmiatał wszystkich z planszy. I robi to. Dlatego tak znakomicie się to czyta do fragmentów finałowych, które – przepraszam, że powtórzę po raz trzeci – są już trochę „plażowym czytadłem”.
Jednak Anna Konopska doskonale wie, jak opowiadać o kobiecie. Przede wszystkim poprzez wahanie podszyte strachem, ale i gotowość, by wziąć się za bary z tym, co uciska serce. Bo kobieta umie walczyć ze strachem. Alicja walczy tu również z przywiązaniami – do mężczyzn, córki, samej siebie. „Bądź w końcu sobą” – radzi jej były mąż. „Balonik” znakomicie pokazuje, że dla kobiety bycie sobą to nieustanne zmiany i tak sankcjonowana labilność emocjonalna, dzięki której widzi ona więcej, więcej czuje, a przede wszystkim szybciej działa w przypadku autodestrukcyjnych emocji.
Opowieść Konopskiej wydaje się z pozoru niemożliwa. Takie rzeczy się nie dzieją. Zwłaszcza w małych miasteczkach. A właśnie, że się dzieją, i myślę, że to przekonało wydawcę do zaprezentowania tej książki czytelniczkom, choć wierzę, że sięgną po nią również mężczyźni, bo w „Baloniku” jest też sporo prawdy o nich samych. To taka forma obnażenia, gdy mężczyzna staje się zaskakujący i nieprzewidywalny w swych decyzjach. Jak Janek w zakończeniu powieści. Książki o tym, co możemy spełnić, a co na zawsze jest niemożliwe. Przywiązującej do głównej bohaterki i do wszystkich jej słabości, bo w nich ukryte są pokłady siły. Dzięki niej obsesja zamienia się w spokój. W taki rodzaj uporządkowania, w którym szaleństwa nie kończy zdrowy rozsądek, lecz przede wszystkim umiejętnie rozpisane tu przez autorkę okoliczności. To też interesująca powieść o tym, do czego jesteśmy gotowi, by malować nasze życie kredkami, które albo się łamią, albo wypadają z rąk. Bo kolorujemy iluzję. O niej również jest „Balonik”. I przede wszystkim o miłości, bo gdyby o tym nie była, nie byłoby lżejszej konwencji, do której świadomie zmierza Anna Konopska. Dokąd pójdzie z dalszym pisaniem? Trudno określić. Tutaj prezentuje się bardziej nie jako dydaktyczna znawczyni psychiki kobiecej, lecz dziewczęcej. Psychiki małej dziewczynki, która pyta o to, co straciła, a co zyskała, gdy jej balonik uleciał wysoko ponad nią.
Zaletą szybkiego czytania tej książki jest fakt, że autorka bardzo mocno dynamizuje ją dialogami i jako debiutantka jest w tym bardzo dobra. Wydarzenia toczą się także szybko, bo umiejętnie rozsadzają rutynę małego miasteczka i wprowadzają tam historie tajemnicze, kryminalne, niecodzienne i pozornie niemożliwe. I jest jeszcze coś, o czym pisarka wspomina na początku: co przynosi dobrego fabule. A jest nią prawdziwa kobieca wrażliwość, z jaką autorka pochyla się nad losami swoich bohaterów. Bo wszyscy mają tu serce na dłoni, choć nie wszyscy zasługują na to, by zdobyć serce innych. Konopska opowiada o emocjonalnym huraganie, po którym zgliszcza sprzątane są sprawnie i metodycznie. To książka nie tylko dla kobiet. To opowieść dla wszystkich tych, którzy ulokowali swoje uczucia tam, gdzie z różnych powodów nie było na nie miejsca. A finałowe rozwiązanie? Trochę pustoszy dramatyzm powieści. Nic nie szkodzi. To pierwsza książka. Niech kolejne będą lepsze.

