2007-12-09

"Huta" Grzegorz Kopaczewski


Oryginalna, demaskatorska, frapująca – takimi określeniami na pewno można opisać najnowszą powieść Grzegorza Kopaczewskiego. Oryginalna, bo sięgająca po coś z gruntu zwyczajnie prostego (przeznaczona do likwidacji katowicka huta Baildon wraz z przyległościami staje się w powieści kipiącym życiem megalopolis). Demaskatorska, gdyż atakująca sposób życia i rządzenia przez Polaków, wytykająca ich niedoskonałości, bylejakość i znużenie formą i treścią własnego życia. Frapująca, bo czyta się ją jednym tchem, śledząc z uwagą poczynania młodego doktoranta z uniwersytetu, który przybywa na teren Huty i osiedla się tam w celu napisania pracy dotyczącej rewitalizacji terenów poprzemysłowych w dawnych skupiskach przemysłu ciężkiego na przykładzie Huty Baildon.

To głównie oczyma Tomasza przyglądamy się temu specyficznemu miejscu. Jego założyciele – Pelc i Nowak – zostali relegowani z uniwersytetu, a swą myśl społeczną i ekonomiczną budują na twierdzeniach niejakiego Kaspara Kuhna. Używam określenia „niejakiego”, bo aby lepiej zrozumieć książkę (widać wyraźnie, że napisał ją absolwent nauk społecznych, gdyż socjologizowania w niej ponad miarę), próbowałem wyszukać jakichś informacji na temat wielkiego guru budowniczych Huty… i srodze się zawiodłem.

Huta przyciąga do siebie ludzi młodych i przedsiębiorczych. Jak magnes działa na tych, którzy zniesmaczeni ustrojem i porządkiem prawnym w przyległych śląskich miastach, coraz chętniej przeprowadzają się na jej terytorium. W Hucie corocznie odbywa się karnawał Świętego Floriana, nielegalne gonitwy po rurach, działa własne radio Huta Fm, wydawane są własne czasopisma i wszędzie obecne są kamery. To jednak nie zapewnia Hucie bezpieczeństwa, albowiem jest to miejsce… No właśnie, czym jest Huta i jaki ma związek rozwikłanie tej zagadki z pobytem Tomasza w Berlinie? Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów książki, gdyż stanowi ona pasjonujący zapis dochodzenia do prawdy i rozumienia dziejowej sprawiedliwości i ekonomii przez młodego człowieka, który sam nazywa się „synkiem z marnego bloku” i próbuje w nowym miejscu od początku zbudować swoją własną tożsamość.

Podoba mu się wszystko to, co mówi o Hucie jej założyciel – Pelc: „(…) w Hucie nie lubimy bałaganu. Zarówno tego dosłownego, jak i pojęciowego. (…) Huta, sam do tego dojdziesz, jest przede wszystkim ideą. Chcielibyśmy ją w jakiś sposób rozpropagować”. Idealizm ten stoi na glinianych nogach, a może tylko sprawia takie wrażenie? Po jakimś czasie Tomasz dowiaduje się kolejnych interesujących rzeczy o stworzonym dla młodych eldorado: „Konsumujemy, ale inaczej. To swoisty postmaterializm konsumpcyjny. Ludzie są tu ponad dobra materialne. Robiliśmy w Instytucie badania. Okazało się, że tylko niewiele ponad połowa mieszkańców ma telewizory, a tylko co dziesiąty – samochód. To samo z pralkami. (…) Ale za to prawie wszyscy prenumerują jakąś gazetę. Prawie siedemdziesiąt procent mieszkańców ma wykupione wielomiesięczne karnety wstępy na imprezy kulturalne i sportowe.” Czy to wszystko wystarczy, aby stworzyć coś na kształt raju dla ziemi? I czy wszelkie idee socjologiczne, psychologiczne i ekonomiczne zapewnią sprawne funkcjonowanie tego miejsca?

Dostaje się w powieści Kopaczewskiego zarówno Polsce, jak i polskiemu katolicyzmowi. Awangardowy duszpasterz Huty przy piwie wygłasza co najmniej kontrowersyjne tezy o istocie polskiej wiary i o roli Kościoła. Tomasz ze swoją przyjaciółką Dominiką dochodzą do coraz to nowych prawd, odkrywając (także poza terenem Huty) wciąż nowe zagadki i nierozwiązane problemy.

Powieść rozpoczyna się opisem barykadowania się Tomasza w swoim mieszkaniu. Inwersja fabularna zastosowana w „Hucie” każe nam przeczytać ją do końca, aby dowiedzieć się, dlaczego bohater się barykaduje i kto mu zagraża. To jedna z wielu interesujących zagadek tej książki. Napisana lekko, a jednocześnie dająca wiele do myślenia „Huta” jest jedną z ciekawszych polskich powieści wydanych w mijającym roku.

Wydawnictwo Czarne, 2007

2 komentarze:

giera pisze...

zaczynam sie powaznie zastanawiac nad tym czy nie przeczytac...

Unknown pisze...

Witam, Przeczytałem "Hutę" i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem... szczególnie jeśli chodzi o wplatanie w dialogi gwary śląskiej. Książka warta polecenia, zatem...polecam:)