Liza – nauczycielka w szkole, do której chodzi Krist. Mierzwiąca jego włosy, z pogodnym uśmiechem, zawsze solidna i zorganizowana, zawsze punktualnie rozpoczynająca lekcje… do czasu, kiedy zniknie, a zostanie po niej Kristowi tylko mętne wspomnienie z dzieciństwa i pamięć tajemniczych liścików, jakie dostarczał od jej narzeczonego, napiętnowanego i uważnie podpatrywanego przez władzę Profesora – wroga Albanii. Liza – wywołująca w dojrzałym bohaterze wielki sentyment, wyłaniająca się z mgły pamięci, która nie ukazuje już wyraźnie jej konturów…
Dolora – poznana w nocnej kolejce po mleko matka małej dziewczynki, dla której poświęca się, aby wstać po drugiej w nocy i ustawić w kolejce po tak bardzo deficytowy w komunistycznej Albanii biały płyn. Oczarowuje Krista od samego początku, jest źródłem jego niewierności zarówno wobec żony, jak i dorastającego syna. Dolora – znikająca z jego życia tak szybko, jak zniknęła z kolejki po mleko. Kobieta żyjąca myślą o uwięzionym na piętnaście lat mężu, powód wstydu i rozczarowania Krista.
Lori – młodziutka i pełna witalności dziewczyna, rówieśniczka córki Krista, która nieświadomie działa na niego bardzo silne wywołując nie tylko fale pożądania, ale także i zaufanie. Bo to Lori opowie o tragicznym końcu swojej matki Dolory i wspomni wyraźnie własną babkę Lizę.
Główny bohater powieści Fatosa Kongoli romansuje z wieloma kobietami, ale te trzy zapiszą się w jego pamięci i emocjach silniej, niż pozostałe. Powieść, która jest jednocześnie czymś na kształt tekstu konfesyjnego, przedstawia nam romanse, zdrady, miłość i rozczarowanie w tle szarej rzeczywistości Albanii, w której wystaje się nocami w kolejkach po mleko, ciepłą wodę rozdziela blokowa pompa, a zaniki elektryczności i gazu to po prostu norma. I chociaż kobiet jest w „Psiej skórze” tak wiele, poznajemy przede wszystkim rozterki rozgoryczonego i zepchniętego na margines prozaika, scenarzysty filmowego i niezrealizowanego nigdy twórcy. Poznajemy człowieka, który jest rzekomo pozbawiony duszy, a paradoksalnie duszę oddaje swoim opowieściom i czyni z „Psiej skóry” tak przekonującą opowieść społeczno – obyczajową.
„Chodzi za mną słowo „dusza”, pomyślałem zdenerwowany. To słowo wywołuje we mnie strach. Nie wiem, jak mam to rozumieć. Często oskarżano mnie, nazywano człowiekiem bez duszy. W filmowych czasach mojego życia mówili mi to wszyscy”. Filmowe czasy minęły, u progu nowego stulecia umiera Kristowi żona, a dzieci udają się w zagraniczne podróże, z biletem tylko w jedną stronę. Dzieci, których rys psychologiczny jest w powieści bardzo istotny, albowiem poprzez spojrzenie na swe pociechy Krist w jakiś sposób konstytuuje swoje jestestwo i nadaje mu znaczenia. Zdarza mu się jednak słyszeć gorzkie słowa rozczarowania pod adresem własnym i jego pokolenia. Irma wytyka mu dwulicowość i nie przebiera wówczas w słowach: „Byliście i jesteście przegranym pokoleniem, szydziła. Pokoleniem hipokrytów, podwójnie odpowiedzialnym za wczoraj i dzisiaj. Wczoraj obrzydliwe typy zgięte do ziemi, dzisiaj błazny władzy”. I Krist Tupek chyba czuje się kimś takim, bo odnosimy wrażenie podczas lektury, iż ustawicznie pełza na kolanach od jednej kobiety do drugiej, od jednego bolesnego wspomnienia do kolejnego…
Polski czytelnik poznał już albańską literaturę jeśli czytał powieści Ismaila Kadare’a. Fatos Kongoli w przeciwieństwie do swego rodaka, oddaje nam się na kartach swych książek całkowicie, ujawniając tajemnice własnej duszy i niedopowiedzenia, o jakich w ojczyźnie pisać nie powinien. „Psia skóra” jest ciekawym i wzruszającym obrazem pogoni za miłością, jakiej nigdy mieć nie można. Bohater z piętnem śmierci dookoła (jest świadkiem odejścia nie tylko żony, ale także ojca i małej siostrzyczki) sam zatacza swoisty krąg i po dokonaniu spowiedzi na kartach „Psiej skóry”… pozostanie takim, jakim go poznaliśmy na początku.
Powieść, w której nie ma ani jednego rozpisanego dialogu, jest jednocześnie stałym dialogiem, jaki Tupek przeprowadza sam ze sobą. Co z niego wyniknie? Zapraszam do lektury.
Wydawnictwo Czarne, 2007
3 komentarze:
Dobrze, że Czarne wydaje takie książki.
No a w Elbasan, skąd pochodzi autor książki, jedynie opary chemicznej mazi, nie da się wytrzymać, trzeba dalej przez góry do stolicy, tam to dopiero zaczyna się życie, pokonać autem urwiska i minąć enverowskie kompozycje mozaikowe, przedrzeć się przez jednopasmówki szerokości trzech aut, bunkry zostawić za sobą i dojechać do celu, zahaczając o przydrożną myjnię szlauchem, merolem Batorym wkraczać do Tirany. To jest skomplikowana kontynucja bycia w Elbasan. Skomplikowana, ale opłacalna, bo w bezruchu zostaje nam tylko Psia skóra. Stoisz czy siedzisz, wszystko idzie ku gorszemu. Jeśli czytanie przeczy grzęźnięciu, to warto sięgnąć po Fotosa Kongoli.
Pozwoliłam sobie podlinkować Pana u siebie - przy okazji mojej notki o tej właśnie książce. Mam nadzieję, że nie ma Pan nic przeciwko temu, jeśli tak, proszę dać znać.
Zawsze tak samo zdumiewa mnie potęga dobrej literatury, która pozwala każdemu czytelnikowi znaleźć w książce swoje własne, niekiedy całkiem różne sensy. Bo "Psią skórę" na pewno warto przeczytać.
Prześlij komentarz